Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Absurdalne, ale obraz wsiowego kundla, który ze strachu reaguje sikaniem, przywołał obraz ukochanej Kasi. Przyrzekł jej (poprzednie obietnice się nie liczyły), że wybiorą się wreszcie do cyrku. Był słowny! W kieszeni miał bilety (dowcipny Hillel z premedytacją kupił je na ostatni występ), w głowie zaś dziesiątki obietnic, choćby że gdy wróci, kupi córce tyle czekoladowych gałek, ile zechce! Miał na tym wy- gwizdowie pomysł za pomysłem. Płodził je i rodził, jakby nicował spracowany mózg. Pomysł na Annę, na ostateczną rozmowę. Ich małżeństwo wisiało na włosku! Ta myśl dojrzewała w nim zresztą od dawna. A może powinien, choć na to nie zasłużyła, zaprosić ją na romantyczną kolację? Hiszpański wystrój Sevilli budził w nim kiedyś werwę. Tam się przecież zaczęli poznawać. Tam przy butelce rubinowej crianzy podarował jej pierścionek zaręczynowy. I szedł w tych usypiających obietnicach jeszcze dalej - że wybiorą się na niedzielny spacer do parku Stryjskiego, w którym od roku nie byli. Kasia mogłaby zobaczyć Panoramę Racławicką i zjeść wiązane papierowym sznurkiem precle.

Z tymi wspaniałymi planami i z pocieszonym sumieniem Stern zatrzasnął drzwiczki samochodu. Nadszedł oczekiwany mężczyzna. Szybki uścisk rąk, zdawkowe pozdrowienia na oczach przypadkowych wiejskich świadków. Tyle niepokojącego oczekiwania, po którym Stern, jak zdobywca, wkroczył przed Murofem do nauczycielskiego pokoju.

Zagracona tego dnia salka, pełna zwiniętych map, drewnianych ekierek i książek, izolowała od natarczywego świata. I znowu ciekawość zwyciężyła. Stern chciał być pierwszy. Pragnął poznać, jeszcze przed wścibskimi czytelnikami, mechanizm zbrodni. Dać opis przyspieszonego tętna, dziwnego napięcia pod skórą i sadystycznego podniecenia. Lecz te okrągłe zdania to za mało. Musiał wiedzieć więcej. Po rewelacjach Leny znalazł się na pierwszej linii dziennikarskiego frontu. Z przewieszoną przez plecy marynarką, w białej koszuli i granatowych spodniach przypominał ucznia, który przyszedł wysłuchać inauguracyjnej lekcji.

- Nawet pan nie wie, ile ta rozmowa dla mnie znaczy - zaczął nauczyciel. - Jeszcze przed chwilą wątpiłem, czy przyjął pan moje zaproszenie.

- Zaproszenie? A ja sądziłem, że z ust naczelnego to dyktat!

- Ależ, panie Jakubie! Uchowaj Boże! - żachnął się Murof. - Tu, w Rowach, jest pan naszym bohaterem. Kloński, Sawicki, a także proboszcz mogą to w każdej chwili poświadczyć.

- Na dzień dobry zaczyna pan mnie komplementować?

- Przecież to fakt! - powiedział Murof, pocierając kilkudniowy zarost. - Lubię z panem rozmawiać, bo pan jeden mnie rozumie. I dlatego chciałbym coś panu wyjaśnić.

Stern spojrzał nauczycielowi w oczy.

- Naprawdę chce pan tego? - zapytał i poczuł na plecach przeciąg, jakby ktoś w sąsiednim pomieszczeniu otworzył drzwi lub okno.

Murof zaśmiał się nieszczerze. Nie uczesany, śmierdzący potem wydawał się wręcz pokazowym studium degrengolady i niechlujstwa. Pognieciona koszula przylepiła mu się do pleców. Z rękami wbitymi w kieszenie spodni przechadzał się po nauczycielskim pokoju, jakby prowadził lekcję.

- Nie musimy przed sobą udawać - zniżył głos do szeptu.

- A więc? - Jakub wszedł w przydzieloną mu rolę spowiednika.

- A więc chciałem pana zapewnić, że nadal jestem porządnym człowiekiem. Wychowuję Bellę, uprawiam ogród, jem, śpię, a ostatnio znalazłem nawet czas, by przypomnieć sobie myśli Berkeleya. Zaskakujące, że...

- Śpi pan ze swoją filozofią, jakby nic się nie stało - Stern przerwał mu w pół słowa.

- Nie może mnie pan oceniać zwykłą miarą. - Murof wyciągnął z kieszeni brudną chustkę i wytarł spocone czoło. - Rozumie pan, że...

- Miara jest tylko jedna?!

- Poświęciłem się dla Belli - gospodarz schował chustkę - bo ona tego chciała.

Ta uwaga zasługiwała na komentarz. Stern, niczym czarownik voodoo pochylony nad szmacianą lalką, wbił szpilę w Murofa po sam łebek.

- Gratulacje! Mała ma zachciankę, a pan ją bez wahania spełnia.

- Bella nie jest normalnym dzieckiem.

- Tyle do kurwy nędzy, zauważyłem! - Przygotowując się do decydującego starcia, dziennikarz rozpiął pod szyją jeszcze jeden guzik.

- Przepraszam. Użyłem słowa „nienormalne” w zupełnie innym sensie. - Skłonił się nad siedzącym na taborecie Sternem i wyszeptał: - To właśnie ona kazała mi wypełnić ten rytuał.

Jakub odchylił się jak oparzony. Szpila za szybko trafiła Murofa prosto w serce, nie dając mu satysfakcji. Chciał sam odkryć tę pasjonującą tajemnicę, a teraz Murof wszystko mu popsuł. Niepocieszony gapił się na nauczyciela, lecz nic nie mogło już cofnąć jego kretyńskich słów.

- Czy pan oszalał? Bella kazała panu zabrać podkowy i gwoździe, a potem zaczaić się w lesie za krzakiem? - Grał dalej va banque.

Gospodarz podszedł do przesłoniętego okiennicami okna.

Gwałtownym ruchem dłoni rozdusił na szybie tłustą muchę, która przeszkadzała mu w rozmowie. Z obrzydzeniem wytarł ubrudzone palce o parapet i przejechał paznokciami po koszuli. Następnie przytknął głowę do szyby, obserwując okolicę. Przez wąską szczelinę dostrzegł umorusanego chłopca, który, niby koń, żwawo kłusował w kierunku grobli.

- To właśnie mi kazała - odpowiedział po chwili. - W parszywej scenerii, w świetle lamp, przy świadkach.

- Szanowny pan koloryzuje.

Murof nie przejął się ironią. Włożył dłoń za kołnierzyk, by stwierdzić z żalem, że pot przemoczył go zupełnie.

- W połowie lipca zabrałem ją do P. na zakupy. Nadarzyła się okazja. Kloński wybierał się wolantem po nowe talie kart. Ilekroć wspominałem mu o Belli, dostawał świńskich drgawek. Tym razem wspaniałomyślnie się zgodził, gdyż zapewniłem go, że mała będzie grzeczna.

- Niech pan opuści wstęp. Co było dalej?

- Nic specjalnego. Kręcimy się po mieście. Mizerny rynek, zaledwie kilka fur, tuzin namolnych bab. Maliny, cherlawe gęsi i jagody. Kupiłem Belli sweter, sukieneczkę i buty. Zbieramy się do odjazdu, lecz małą jakby ktoś zaczarował. Przywarła brzuchem do ziemi. Beczała, kopała pod sobą dołki. Nie mogłem jej podnieść. Kloński się wściekł. Wrzeszczał, że nie będzie niczyją niańką, a w końcu zostawił nas i pojechał. Bella łasiła się do mnie. Mruczała jak kot i wyraźnie mnie gdzieś prowadziła. Od małych Żydków dowiedziałem się, że za fosą rozbił się włoski cyrk. Coś mi mówiło, że właśnie ten cyrk ją odmienił. Skorygowałem plany. Postanowiłem obejrzeć występ, przespać się w hoteliku, a rankiem wrócić wynajętą bryczką do domu.

- Oczywiście wszystko dla Belli?

Murof przełknął kolejną drwinę.

- I wtedy pojawił się problem. Murzyn, który był kasjerem, nie chciał nam sprzedać biletów. Seplenił, że „wystrasimy publikie” i żebym „lepiej wziął swojego potworka na łańcuch”. Wściekłem się. Zacząłem demolować jego budę.

Zrobił się raban. Przybiegł dyrektor Rossi. Wyjaśnił sprawę i kazał Murzynowi nas przeprosić. Tak więc postawiłem na swoim za ogromną, jak się później okazało, cenę.

Dyrektor przydzielił nam stalową klatkę po psach, tuż przy orkiestrze. Tłumaczył, że będą dzikie zwierzęta, że w mieście są nieobliczalni ludzie i że w ogóle po co ryzykować. Nie mylił się. Oglądaliśmy występy jak wściekłe psy, zza krat, i nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego tak nas potraktowano. Program zakończył się aplauzem, a kiedy artyści zeszli z areny, karzeł z Murzynem wepchnęli nas na środek. I wtedy publika oszalała. To my staliśmy się najważniejszym punktem spektaklu. Pokazywano nas palcami i wyśmiewano! Wśród gwizdów i obelg rzuciłem się z Bel- lą do ucieczki. Umknąłem przez okratowany wybieg dla zwierząt na tył namiotu. I właśnie wtedy, proszę sobie wyobrazić...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x