Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Makabrycznego dowodu! - rzekł Stern, wstając od stołu.

- A tak, również makabrycznego. - Murof posłał w jego stronę gorący, przesycony alkoholem oddech. - Bo do smakowania tragedii potrzebny jest dystans. Znajomość kroków, jak w kontredansie. Jeśli można, przypomnę panu...

- Nie jestem, proszę wybaczyć, ciekaw!

Skłamał. Czuł, że ta rozmowa go wciąga, że odrażająca postać, którą od miesiąca opisuje na łamach „Kuriera”, szalenie go intryguje i że wiele będzie go kosztowało ukrywanie tego zaciekawienia. Byli podobni. Wciąż nienasyceni.

Jak zazdrośni o sławę aktorzy odgrywający przed sobą be- nefis.

- Jeśli pozwoli pan na małą dygresję, przypomnę finał wyboru naszego pierwszego prezydenta. Cóż to był za grudzień! - ciągnął, nie zwracając uwagi na Sterna. - Pamiętam dobrze, choć minęło już, jak by powiedział poeta, czternaście długich wiosen. A więc osiem dni przed Wigilią Gabriel Narutowicz, Prezydent Rzeczypospolitej, udał się do budynku Zachęty, by uświetnić wernisaż.

- Niechże się pan streszcza!

- W rzeczy samej. W obecności adiutantów oraz ministrów prezydent Narutowicz przechadzał się po pierwszej sali wystawowej, gdy nagle...

- Morderca był pospolitym tchórzem, strzelał w plecy.

- O nie! Przecież tam byłem! Zagrać tchórza to dopiero jest sztuka. Czyż ta śmierć nie była upajająca? Ja byłem nią zachwycony. Podziwiałem profesora Eligiusza, ale nie za to, czego od niego oczekiwali dupki nacjonaliści. To byłoby z mojej strony niskie. Ja czułem, że ta przypadkowa śmierć wzbogaciła nasze udręczone państwo o nową, doskonale wyreżyserowaną tragedię. Nie Dziady, nie Lilię Wenedę. Wszak aktor i reżyser nie mieli czasu na próby.

O tym się mówiło, o tym będzie się uczyć młodzież jak o skandynawskich sagach.

- Próbuje pan mitologizować popełnioną przez kogoś zbrodnię?

- A co w tym złego? Mimo całej swojej obrzydliwości śmierć prezydenta była fascynująca. Angielski poseł Max Miller wdzięczy się przed polskim przywódcą. Prosi o przyjęcie życzeń, na co słyszy z ust Narutowicza proroczy żart: „Chyba kondolencji...” Dalej pan wie. Trzy strzały z brau- ninga: paf, paf, paf, i odpowiedź o świcie w Cytadeli: rata- -ta-ta! Dziś ta śmierć zdobi naszą historię jak drogocenny brylant. Bo wymyślił ją artysta!

- Artysta z bożej łaski!

- Profesor, artysta malarz! Za to go podziwiam. Obaj kreowaliśmy świat marzeń z iluzorycznej, niewdzięcznej materii. Notabene, słyszał pan o zwycięstwie Kusego w Los Angeles. Co widział „człowiek z żelaza”, gdy od mety dzielił go oddech? Jedynie mgłę! Żeby zwyciężyć na dziesięć kilosów, nasz bohater rzuca się na oślep w przepaść.

- Akt jednorazowej rozpaczy.

- Akt mocy i woli.

- Hipokryzji i czystego szaleństwa. - Stern nie ustawał, zazdroszcząc Murofowi, że był pierwszy, że widział i że to on w tej dyskusji może być górą.

- Wyobraźni odważnej, pryncypialnej, wolnej, a przez to oddanej idei - skontrował nauczyciel. - No, psia krew! Niech pan mnie atakuje, rozgrzała mnie dyskusja z panem.

- Nie mam ochoty. Ktoś spisze pańskie zeznania. Wszystko to, co pan uczynił, zostanie zmierzone i policzone. Zapadnie surowy wyrok.

- Mane, tekel, fares. Więc jednak, tak jak na uczcie u Baltazara, zwycięży poezja, sztuka. Wrócę jeszcze do palca artysty, który nacisnął cyngiel. Warszawa gotowa była ten paluszek ucałować. Zawistna Warszawa wiwatowała. Ja również, olśniony jego ideą...

Jakub nie słuchał. Sięgnął po karafkę i nalał sobie wódki. Kiedy ją przełknął i poczuł w ustach palący ogień, zapytał cicho, jakby od niechcenia:

- Zbrodnia pana podnieca?

- Proszę to sprawdzić na sobie! - odciął się gospodarz. Przez chwilę szukał właściwego słowa, po czym wolno, jakby dyktując twierdzenie, wyszeptał mu do ucha: - Czy pan wie, że dobrzy odchodzą w zapomnienie?

Zaskoczony Stern nie potrafił przeciwstawić się takiej argumentacji. Gorący oddech Murofa palił go w uchu jak wrzód.

- A jeśli rzeczywiście na pana czekałem? Na takiego słuchacza jak pan? - Nauczyciel odsunął się i przeczesał palcami tłuste włosy. - Jakaż to będzie dla pana gratka, myślałem, spotkać się z osadzonym na tronie potworem.

- Niech pan się nie przecenia. Nie pan interesuje ludzi, lecz śmierć niewinnych kobiet.

Stern zgasił papierosa w popielniczce. Smużka gryzącego dymu poszybowała w górę, szczypiąc go w oczy. Odruchowo zamknął powieki i czekał na ripostę. Sekundy wlokły się. W grobowej ciszy słyszał własne serce tłukące się bez opamiętania, tak jak kiedyś, gdy z Hillelem biegał wokół szkolnego boiska na wytrzymałkę. Zawsze wygrywał. Kiedy inni odpadali, ambicja kazała mu wciąż biec dalej.

- Po prawdzie - nauczyciel zastanawiał się długo - już za pierwszym razem odkryłem zdumiony, że na pisk tych niewinnych istot czeka moja Bella. Tak jakby chciała mi o czymś powiedzieć. Musiałem, niech mi pan wierzy, panie redaktorze, dowiedzieć się, cóż to za tajemnica, którą ona rysuje.

- I już pan wie? - Stern przełknął kolejny łyk palącej samogonki.

- Ja nie, ale Bella tak. To ona podpowiedziała mi, że nasz las i Foresta Umbra na półwyspie Gargano są resztkami starożytnej roślinności, która...

- Jak amazońska puszcza potrzebuje ofiar?

- Tak. Dzięki nim Foresta Umbra żyje! Ten las został wybrany z setek tysięcy kilometrów kwadratowych w Europie. Domaga się ofiar, które po kolei złożyliśmy.

- My?

- Ja, my, jakie to ma znaczenie?

- Czegoś tu nie rozumiem - powiedział Jakub.

- Brak panu cierpliwości. Tych delikatnych spraw nie da się jednoznacznie opisać. Pozwoli pan, że dalszy ciąg mojej historii opowiem pojutrze, jeśli - rzecz jasna - zechce pan przyjąć tę propozycję.

Stern otworzył portfel i pokazał trzy bilety na ostatni występ.

- Pojutrze obiecałem córce cyrk. To zasługa mojego przyjaciela.

- Ja także lubię robić ludziom niespodzianki.

- Najchętniej w lesie! - dodał Stern.

Murof na tę złośliwość nie zareagował. Ze spojrzeniem ofiary, a nie kata skupił wzrok w nieokreślonym punkcie, jakby odtwarzał sekwencje zbrodni. Machinalnie chwycił garść jeżyn i wpakował do ust. Fioletowy sok pociekł mu po brodzie.

- Proszę mi opowiedzieć teraz - domagał się dziennikarz. - Obiecuję, że jeśli coś się stanie, zajmę się pańską przybraną córką.

- To wzruszające. Więc pan również ma na nią ochotę? - zapytał z kpiną Murof.

- Co pan ma na myśli?

- Nic takiego - odparł nauczyciel. - Jednodniowymi filantropami byli przede mną hrabia, ksiądz i Kloński. Chyba pan już o tym słyszał w pałacu...

Te słowa wstrząsnęły Sternem. Bądź co bądź światli ludzie przekazywali ją sobie z rąk do rąk jak parszywą owcę. Jeszcze trochę i najchętniej, tak jak zwierzę, porzucono by ją w lesie. Jakub zapalił się do swego pomysłu. Wydał mu się on egzemplifikacją postawy, którą sam publicznie głosił. Był ciekaw, jak zareagują Kasia i Anna, gdy przyprowadzi Bellę do domu! Chciał zobaczyć ich zdziwione miny.

- Proszę, niech pan opowie mi o wszystkim teraz - rzekł.

- A jednak nie może pan beze mnie istnieć - stwierdził cynicznie nauczyciel. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, a potem, wydłubując spomiędzy zębów ziarenko jeżyny, powiedział, jeszcze bardziej zdumiewając Sterna: - Najchętniej, tak jak zwierzę, porzucono by ją w lesie. Lecz Bella, sam pan zobaczy, da sobie w życiu radę. A propos, chciałbym ją zawieźć jutro do karmelitanek trzewiczkowych do Marzepna. Zostawię ją w przytułku. Wszystko dokładnie obmyśliłem - oznajmił z dziwną troską w głosie. - Proszę mi zaufać, tylko jeden dzień. A potem...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x