Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Sto or­gów w sre­brze? I trzy­dzie­ści w zło­cie?!

Po dru­gim py­ta­niu Ce­tron za­czął mu się po­dejrz­li­wie przy­glą­dać.

– Chy­ba nie masz za­mia­ru opu­ścić mia­sta...?

– Nie, ale jak wspo­mnia­łeś, będę dzia­łał po swo­je­mu. Pie­nią­dze przy­ślij mi naj­póź­niej koło po­łu­dnia.

– Skąd ja ci wy­trza­snę taką sumę?

– Po­życz, ukrad­nij, wy­graj na lo­te­rii albo sprze­daj tę ka­mie­ni­cę. I tak, je­śli nam się uda, od­bi­jesz to so­bie na De­ar­go­nie.

– My­ślisz, że wziął­bym pie­nią­dze od ka­pła­na?

– Wiem, że je weź­miesz. Gdzie znaj­dę Ku­sa­ra?

– W Bar­ło­gu, jak zwy­kle o tej po­rze. Idziesz do nie­go?

– Może póź­niej. – Alt­sin wstał, za­chwiał się lek­ko i ru­szył do drzwi, męż­nie igno­ru­jąc za­wro­ty gło­wy i ko­lej­ną falę nud­no­ści. – Gdzie cię mogę zna­leźć?

– Będę tu pew­nie cały dzień.

– To do­brze. – Zło­dziej od­wró­cił się jesz­cze w pro­gu. – Aha, nie wy­sy­łaj za mną lu­dzi, bo i tak ich zgu­bię. Mó­wię to, że­byś się nie­po­trzeb­nie nie de­ner­wo­wał.

Wy­szedł, za­nim Ce­tron zdą­żył za­pew­nić go o swo­im cał­ko­wi­tym za­ufa­niu.

* * *

Ru­szył na po­łu­dnie, do D’Ar­twe­eny.

To miej­sce nie było wła­ści­wie dziel­ni­cą. W każ­dym ra­zie na żad­nej ofi­cjal­nej ma­pie nie fi­gu­ro­wa­ło jako osob­no wy­dzie­lo­ny frag­ment mia­sta. Le­ża­ło tuż u uj­ścia El­ha­ran, o rzut ka­mie­niem od por­tu. Nie ota­czał go mur, a i bu­dyn­ki nie wy­róż­nia­ły się ni­czym szcze­gól­nym. Jed­nak każ­dy, kto prze­by­wał w mie­ście dłu­żej niż trzy dni, wie­dział, że nie na­le­ży się tam włó­czyć bez celu.

Miesz­ka­li tu cza­row­ni­cy. Nie Mi­strzo­wie Ma­gii, ci od uzna­wa­nych aspek­tów, kro­czą­cy Ścież­ka­mi Mocy. Nie ci z naj­po­waż­niej­szych bractw i gil­dii, któ­rych za­pra­sza­no do pa­ła­ców ary­sto­kra­cji albo do ksią­żę­cych re­zy­den­cji. Miesz­kań­cy D’Ar­twe­eny nie zaj­mo­wa­li się za­ba­wia­niem ksią­żąt i hra­biów, nie mie­sza­li się do po­li­ty­ki, nie knu­li pa­ła­co­wych in­tryg, nie ko­pa­li doł­ków pod kon­ku­ren­cją i nie tra­wi­li cza­su na roz­trzą­sa­niu przy­czyn i sen­su ist­nie­nia Wszech­rze­czy. Za­miast tego zaj­mo­wa­li się ma­gią. Tą naj­pow­szech­niej­szą, od le­cze­nia czy­ra­ków, po­da­gry, cho­rych ko­rzon­ków, spę­dza­nia pło­dów, rzu­ca­nia i zdej­mo­wa­nia uro­ków. Przy czym była to czę­sto naj­pa­skud­niej­sza ma­gia, wy­ma­ga­ją­ca grze­ba­nia w tru­pach lub prze­le­wa­nia ga­lo­nów krwi, ma­gia się­ga­ją­ca po aspek­ty nie­ma­ją­ce na­wet wła­snej na­zwy lub poza Moc aspek­to­wa­nych Źró­deł.

Trzy­sta lat me­ekhań­skiej do­mi­na­cji od­ci­snę­ło co praw­da swo­je pięt­no na Sztu­kach upra­wia­nych w księ­stwie, lecz na­wet Wiel­ki Ko­deks nie zdo­łał zła­mać nie­za­leż­no­ści D’Ar­twe­eny. Aspek­to­wa­ne cza­ry na trzy dłu­gie stu­le­cia zdo­mi­no­wa­ły lo­kal­ną ma­gię, jed­nak ofi­cjal­ne sztu­ki ma­gicz­ne Im­pe­rium źle dzia­ła­ły na mo­rzu. Nie­mal wszyst­kie zna­ne i uzna­wa­ne przez Me­ekhan Źró­dła były przy­pi­sa­ne do lądu. Ist­nia­ły tyl­ko trzy aspek­ty – Musz­la, Zie­lo­ny Mech i Sznur, któ­re nie ugi­na­ły się przed po­tę­gą oce­anu, lecz na­wet w naj­lep­szych la­tach w Me­ekha­nie była tyl­ko garść cza­ro­dzie­jów, wła­da­ją­cych któ­rymś z nich. A Im­pe­rium nie po to wy­bu­do­wa­ło w Pon­kee-Laa naj­więk­szy port kon­ty­nen­tu, żeby świe­cił pust­ka­mi. Przy­my­ka­ło więc oczy na miej­sca, gdzie prze­sąd­ni ma­ry­na­rze mo­gli za­opa­trzyć się w amu­le­ty i ta­li­zma­ny, nie­ko­niecz­nie pra­wo­rząd­ne, ale za to dzia­ła­ją­ce. Jed­nak­że mimo iż Me­ekhań­czy­cy opu­ści­li uj­ście El­ha­ran już pra­wie ćwierć wie­ku temu, aspek­to­wa­ne cza­ry wciąż były uzna­wa­ne za wyż­szą ma­gię i ża­den z Mi­strzów, kształ­co­nych na uni­wer­sy­te­tach lub w po­wszech­nie zna­nych cza­ro­dziej­skich gil­diach, za żad­ne skar­by świa­ta nie przy­znał­by się do ja­kie­go­kol­wiek, du­cho­we­go na­wet po­wi­no­wac­twa ze zgra­ją ty­pów z D’Ar­twe­eny. I z całą pew­no­ścią więk­szość by­ła­by zszo­ko­wa­na po­zio­mem umie­jęt­no­ści tej zgrai.

Spo­tkać tu moż­na było naj­róż­niej­sze in­dy­wi­dua. Dwie skań­skie wiedź­my, przy­wie­zio­ne – bo­go­wie wie­dzą kie­dy – przez ja­kie­goś pi­ra­ta, są­sia­do­wa­ły z bo­kheń­skim ne­kro­man­tą. Sta­ry za­kli­nacz po­go­dy zaj­mo­wał tę samą ka­mie­nicz­kę, co trój­ka mło­dych, cał­kiem uro­dzi­wych zie­la­rek, któ­rych mi­ło­sne elik­si­ry zna­ne były da­le­ko poza mia­stem. Miesz­ka­ła tu też sta­ra cza­row­ni­ca Men­tel­le, po­wszech­nie po­są­dza­na o tru­ci­ciel­stwo, i pe­wien adept ta­jem­ni­czej gar­reń­skiej sztu­ki przy­zy­wa­nia zmar­łych, po­noć były ka­płan. Oraz wie­lu, wie­lu in­nych.

W D’Ar­twe­enie moż­na było zna­leźć radę na więk­szość kło­po­tów i przy­pa­dło­ści drę­czą­cych zwy­kłych lu­dzi. Moż­na też było, je­śli ktoś za­cho­wy­wał się nie­od­po­wied­nio, na­ba­wić się kło­po­tów i przy­pa­dło­ści, nie­zna­nych więk­szo­ści zwy­kłych lu­dzi. W kon­tak­tach z jej miesz­kań­ca­mi li­czył się przede wszyst­kim takt i umiar. Na­wet po­tęż­na Liga Czap­ki sta­ra­ła się uni­kać za­tar­gów z nimi. Każ­dy zło­dziej, ra­buś czy mor­der­ca dzia­łał tu wy­łącz­nie na wła­sną rękę.

Alt­sin za­glą­dał tu dość czę­sto. Głów­nie dla­te­go, że Ce­tron utrzy­my­wał nie naj­gor­sze kon­tak­ty z więk­szo­ścią miesz­ka­ją­cych tu cza­row­ni­ków i cza­row­nic, a kil­ku na­wet za­trud­niał na sta­łe. Jego dziel­ni­ca są­sia­do­wa­ła z D’Ar­twe­eną i obie czę­ści mia­sta bar­dzo na tym ko­rzy­sta­ły, czę­sto więc po­słu­gi­wał się mło­dym zło­dzie­jem jako po­słań­cem. Chło­pak za­mie­rzał za­tem wy­ko­rzy­stać te­raz te zna­jo­mo­ści i od­wie­dzić Zor­ste­an.

Za­pu­kał do jej drzwi, sta­ra­jąc się obo­jęt­ną miną ukryć nie­po­kój. Otwo­rzy­ła oso­bi­ście. Z tego, co wie­dział, przez ostat­nie pięt­na­ście lat tyl­ko raz za­trud­ni­ła słu­żą­ce­go, a i to na krót­ko.

Wy­glą­da­ła jak sprze­daw­czy­ni sło­dy­czy, żona pie­ka­rza, han­dlar­ka ba­ka­lia­mi. Ni­ska, lek­ko przy ko­ści, na oko koło czter­dziest­ki. Alt­sin wie­dział, że nie­je­den klient, przy­cho­dzą­cy tu po raz pierw­szy, brał ją za słu­żą­cą albo ku­char­kę pani Zor­ste­an-wal-La­web – cza­ro­dziej­ki. Błąd, któ­ry kil­ku za­ro­zu­mial­ców kosz­to­wał od­pra­wie­nie z kwit­kiem. Do­pie­ro gdy ktoś spoj­rzał jej w oczy, ciem­no­sza­re, spo­koj­ne i pew­ne jak oce­an o świ­cie, wie­dział, z kim ma do czy­nie­nia. To nie były oczy ko­goś przy­wy­kłe­go do wy­ko­ny­wa­nia po­le­ceń.

Na jego wi­dok uśmiech­nę­ła się sze­ro­ko i od razu po­czuł się nie­pew­nie.

– Wi­taj, Zor­ste­an.

Uśmie­szek zgasł, cof­nę­ła się o krok, wa­chlu­jąc dło­nią.

– Fuj! Wy­stro­iłeś się jak fir­cyk, a śmier­dzi od cie­bie go­rzej niż od pi­ja­ne­go gar­ba­rza.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x