Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– On tak powiedział?
– Nie, ja. Muszę dbać o reputację.
– Aha. Pomagałeś mu już kiedyś?
– Kilka razy. A to banda rzezimieszków próbowała wymuszać haracz od pielgrzymów, a to kilku braci uległo pokusie i zaczęło uszczuplać świątynną szkatułę. Ot, drobiazgi. On też raz czy dwa pomógł mi rozwiązać problemy ze strażą. W jednym ma rację – przez ostatnie lata Świątynia Reagwyra nabrała znaczenia. Dwadzieścia lat temu w mieście było piętnastu mnichów, a doroczne uroczystości nie tamowały ruchu na więcej niż dwóch ulicach. A teraz, sam wiesz. Ale właściwie czemu on cię tak interesuje?
Altsin przeciągnął się ostrożnie. Coś trzasnęło mu w plecach, na szczęście atak mdłości był ledwo cieniem poprzednich szturmów.
– Jestem go ciekaw, po prostu. Poza tym uważam, że dobrze byłoby wiedzieć, czy jest słowny i czy spełni swoją ostatnią obietnicę. Wiesz, tę o szukaniu winnych i roboty dla kata. Podobno w tym roku w północnym Karahen pięknie obrodziły jabłka.
– Może od razu Meekhan?
– Tam też zbiory zapowiadają się nieźle. Kiedy dokładnie zniknął Miecz?
– Między północą a świtem.
– Niezła precyzja, niech to szlag. Może po prostu roześlemy heroldów. „Poszukiwany kawał żelaza, waży około pięćdziesięciu funtów i wygląda jak złamany miecz. Uwaga, w pobliżu możliwe cudowne ozdrowienia i nagłe ataki pobożności”. Cetron skrzywił się kwaśno.
– Nie pij więcej z Nesbordczykami.
– Nie zamierzam. Co z blokadą dróg?
– Straż świątynna, braciszkowie i nasi ludzie obstawili wszystkie drogi z miasta. Sprawdzają każdy wóz. Tyle dobrego, że nikt Miecza na plecach nie wyniesie.
– A port?
Cetron parsknął.
– A jakże, port. Deargon przycisnął celników i teraz każdy statek wychodzący w morze jest przeszukiwany od stępki aż po maszt. Przetrząsają nawet łódki rybackie.
– To zablokuje pracę portu. Będą kłopoty.
– Jeśli znajdziemy relikwię, wszystko rozejdzie się po kościach. Co masz taką minę?
– Właśnie przypomniałem sobie, że odpływ był trzy godziny przed świtem. Ile statków wyszło wtedy w morze?
Grubas uśmiechnął się krzywo.
– Nie ty jeden w tym mieście myślisz. Sto czterdzieści dwa. Pełnomorskie statki, galery, langskipy, dromony. Rybackiej drobnicy nie liczę, bo nikt tego nie rejestruje, ale mogło ich być dodatkowo kilka setek. Nasza jedyna nadzieja w tym, że Miecz jeszcze nie opuścił miasta.
– Deargon wydaje się tego bardzo pewien, ale gdybym to ja miał coś takiego ukraść, zacząłbym nie od kupienia kogoś w Świątyni, tylko od znalezienia sposobu na wywiezienie zdobyczy w ciągu godziny. Wolałem mu jednak o tym nie wspominać.
– Mądra decyzja.
– Spakowałeś się już?
Cetron rzucił mu dziwne spojrzenie.
– Kiedyś ci już mówiłem, że to moje miasto. Nie wyniosę się z niego i nikt mnie stąd nie wyrzuci. Nawet Deargon.
– A kto mówi o wyrzucaniu. On pewnie chciałby, żebyś został. I będzie nalegał. Bardzo, bardzo gorąco. – Chłopak zaakcentował ostatnie słowo.
– To moje zmartwienie. Ale nie po to cię tu ściągnąłem, żebyś snuł czarne wizje. Od tego jest Kerlan.
Kerlan westchnął ciężko.
– Słyszysz? On tak cały czas. A ty bierz się do roboty. Od czego chcesz zacząć?
Altsin uniósł brwi.
– Ty tu rządzisz.
– Chcę, żebyś działał sam. Nie potrzebuję jeszcze jednego psa na smyczy, tylko kogoś niezależnego. Może w ten sposób jeden odkryje, co drugiemu umknie. Więc?
– Liga wie?
To było pytanie, od którego powinien zacząć. Liga Czapki zrzeszała wszystkie złodziejskie gildie miasta na zasadzie dobrowolnego członkostwa. Rzecz jasna ci, którzy nie chcieli być dobrowolnymi członkami, bardzo szybko zostawali członkami martwymi. W tej chwili anwalarem Ligi był człowiek o imieniu Gryghas, złodziej i bandyta, myślący jak złodziej i bandyta. A to źle wróżyło organizacji, której nie zdołało zniszczyć nawet trzystuletnie meekhańskie panowanie. Nie było wiadomo, jak on zareaguje na taką wiadomość.
– Na razie nie. Sam dowiedziałem się dopiero przed dwiema godzinami. Jeśli sprawa nie wyjaśni się do południa, będę musiał go wtajemniczyć. To od czego zamierzasz zacząć?
Złodziej zamyślił się, pochylił głowę, przymknął oczy. Po chwili westchnął ciężko. Myślenie wyjątkowo mu dzisiaj nie szło.
– Dobrze. Nie byłem nigdy w tej świątyni, z wyjątkiem nawy głównej, oczywiście. Rozkład pomieszczeń, zwyczaje zakonników i straży, czas modlitw, posiłków, podział obowiązków. To będzie twoja robota, Cet. Nie gap się tak, masz kupę ludzi, a mnie przepytanie wszystkich braciszków zajęłoby z pięć dni. Dobrze byłoby wiedzieć wszystko – co kto lubi jeść, kto nie przepada za nocnymi modłami, chodzeniem po kweście lub pracą w kuchni, i tak dalej. – westchnął. – Cholera, nie wyobrażam sobie, jak Deargon chce to wszystko utrzymać w tajemnicy.
– Jeśli pojutrze Miecz będzie niesiony na czele procesji, wszystkie plotki same zdechną. Co ty będziesz robił?
– Ja zajmę się Mieczem. Gdzie był przechowywany, jak go strzeżono, jaki był system wart i zaklęcia ochronne. I w jaki sposób, do cholery, można było niepostrzeżenie wyjść ze świątyni, taszcząc na plecach pięćdziesiąt funtów złomu.
– Miecz przechowywano w podziemiach, tu gdzieś wala się mapa. Raz w miesiącu wystawiano go na trzy dni na widok publiczny przed głównym ołtarzem. Raz do roku niesiono w procesji. Nie był chroniony żadnymi zaklęciami ani nie wystawiano przy nim straży.
– Żadnych?
– Siedem stóp długości i pięćdziesiąt funtów złomu, jak raczyłeś zauważyć. Bądź jednak łaskaw panować nad językiem w towarzystwie osób duchownych.
– Będę. Spróbuję też dotrzeć do Rwyssa i Almaryka.
– Już do nich posłałem ludzi. Jeśli mają z tym coś wspólnego, to...
– To przemytnicy, sam wiele razy korzystałeś z ich usług. Nie muszą wiedzieć, co przewożą, wystarczy, że klient im zapłaci. Ważniejsze są ich znajomości wśród sępów wybrzeża.
– Coś jeszcze?
– Trzydzieści cesarskich. I jeszcze ze sto w drobnych monetach, może być srebro.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.