Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zło­dziej na­gle zo­ba­czył, że ma przed sobą Wiel­kie­go Skarb­ni­ka Świą­ty­ni Mie­cza. Prze­mia­na była szyb­ka i sub­tel­na, ale te­raz za nic w świe­cie nie prze­rwał­by temu czło­wie­ko­wi w pół sło­wa.

– Sie­dzi­my tu so­bie i roz­ma­wia­my od dłuż­sze­go cza­su, jak­by cho­dzi­ło o znik­nię­cie wor­ka gro­chu. Wy­da­je mi się, że po­wi­nie­nem ci uświa­do­mić, o jaką staw­kę cho­dzi. – Brą­zo­we oczy zro­bi­ły się na­raz bar­dzo, bar­dzo zim­ne. – Ja od prze­szło trzy­dzie­stu lat słu­żę w świą­ty­ni. Od dzie­się­ciu na­le­żę do krę­gu lu­dzi, ma­ją­cych bez­po­śred­ni do­stęp do Mie­cza. Do­ty­ka­łem Go, czy­ści­łem, go­dzi­na­mi le­ża­łem przed Nim plac­kiem, czu­jąc Moc na­sze­go Pana. Mo­dląc się i me­dy­tu­jąc. Ja wie­rzę, nie, ja wiem, że to jest Miecz Re­agwy­ra, wy­ku­ty przez nie­go z ser­ca upa­dłej gwiaz­dy, za­har­to­wa­ny w krwi Le­af­fa­ry i po trzy­kroć prze­klę­ty przez słu­gi Nie­chcia­nych. I wiem, że na­dej­dzie dzień, gdy nasz Pan znów bę­dzie po­trze­bo­wał Mie­cza, a Ostrze zo­sta­nie prze­ku­te na nowo, i to tak, że żad­na siła już go nie zła­mie.

Głos De­ar­go­na zgrzy­tał jak dwa ka­wał­ki po­cie­ra­ne­go o sie­bie lodu. A Alt­sin za­czął się po­cić.

– Wa­sza wie­leb­ność, ja nie ro­zu­miem...

– Wła­śnie synu, wie­lu rze­czy nie ro­zu­miesz. A zwłasz­cza tego, że tu cho­dzi nie o ja­kąś bły­skot­kę, tyl­ko o Den­go­tha­ag – Miecz Boga.

Ka­płan po­chy­lił się do przo­du i Alt­sin zdzi­wił się, jak mógł wy­czu­wać lód w jego gło­sie, sko­ro w oczach pło­nę­ły mu pie­kiel­ne ognie.

– Wi­dzisz, synu, ja wi­dzia­łem cuda do­ko­ny­wa­ne przez ten Miecz, tak­że te naj­bar­dziej wy­szy­dza­ne, nie­mo­wy za­chwy­ca­ją­ce elo­kwen­cją i ślep­ców od­zy­sku­ją­cych wzrok. Dla mnie, dla mo­je­go za­ko­nu, jego utra­ta jest klę­ską, za­prze­cze­niem sen­su ist­nie­nia. Wo­lał­bym oso­bi­ście pod­pa­lić świą­ty­nię, niż po­zwo­lić, żeby czy­jeś plu­ga­we, bez­boż­ne łapy choć o je­den dzień dłu­żej do­ty­ka­ły Mie­cza. Nie po­zwo­lę, żeby kto­kol­wiek – zło­dziej, ka­płan, cza­row­nik czy sam Prze­klę­ty – trzy­mał go w rę­kach! Je­śli bę­dzie trze­ba, prze­wró­cę to mia­sto do góry no­ga­mi, roz­bio­rę ka­wa­łek po ka­wał­ku, a po­tem zło­żę do kupy i za­cznę wszyst­ko od nowa.

Na­gle uśmiech­nął się strasz­nie.

– A je­śli mimo wszyst­ko mi się nie uda, i tak znaj­dę win­nych. I urzą­dzę im taką kaźń, że przez na­stęp­ne sto lat będą ich lo­sem stra­szyć dzie­ci.

Zło­dziej na­wet nie mru­gnął. Choć miał wiel­ką ocho­tę uśmiech­nąć się drwią­co, za­cho­wał ka­mien­ny spo­kój. Rap­tem De­ar­gon wstał i ru­szył do drzwi.

– Mu­szę już iść. Mam na­dzie­ję, że bę­dzie­cie mo­gli po­móc mi w roz­wią­za­niu na­sze­go wspól­ne­go pro­ble­mu.

Za­ak­cen­to­wał „wspól­ne­go”, co wró­ży­ło bar­dzo źle.

W pro­gu ka­płan od­wró­cił się jesz­cze.

– Ocze­ku­ję po­myśl­nych wie­ści.

I wy­szedł.

Le­d­wo drzwi się za­mknę­ły, Alt­sin prze­łknął śli­nę i się­gnął po ku­bek. Woda sma­ko­wa­ła pa­skud­nie.

– No to wdep­nę­li­śmy – wy­chry­piał po chwi­li, igno­ru­jąc skręt ki­szek.

– Ano tak, sie­dzi­my po uszy w gów­nie. – Ker­lan po­ki­wał gło­wą i po­cią­gnął po­tęż­nie wprost z gą­sior­ka.

– Co te­raz?

– Za­wia­do­mi­łem więk­szość lu­dzi, mó­wiąc im mniej wię­cej, cze­go mają szu­kać – mruk­nął Ce­tron, dra­piąc się po gło­wie. – Ale ta­jem­ni­cy nie da się dłu­go utrzy­mać i do po­łu­dnia całe mia­sto bę­dzie wrza­ło. Cho­le­ra, że to nie mo­gły być ksią­żę­ce klej­no­ty.

– Z klej­no­ta­mi mógł­by być pro­blem. Zaj­mu­ją co praw­da mało miej­sca, ale ksią­żę z miej­sca by się zo­rien­to­wał.

Par­sk­nę­li krót­kim, ner­wo­wym śmie­chem. Gru­bas spo­waż­niał pierw­szy.

– Wi­dzę, że do­cho­dzisz do sie­bie.

– Skąd­że. – Alt­sin się­gał po wodę, ale zre­zy­gno­wał w pół ru­chu. – Po pro­stu ma­sku­ję we­wnętrz­ną pust­kę cy­nicz­ny­mi uwa­ga­mi i ska­ka­niem z te­ma­tu na te­mat. A ty nie mu­sia­łeś mnie w to mie­szać.

– Nie. Jed­nak gdy tyl­ko do­wie­dzia­łem się o kra­dzie­ży Mie­cza, zro­bi­łem li­stę zna­nych mi sza­leń­ców, mo­gą­cych po­wa­żyć się na coś ta­kie­go. Było na niej tyl­ko jed­no na­zwi­sko.

– Prze­cież obie­ca­łem, że nie będę kłu­so­wał na two­im te­re­nie. Przy­naj­mniej na nic du­że­go.

– Po pro­stu ży­cie na­uczy­ło mnie nie ufać lu­dziom o pew­nych pro­fe­sjach. Na przy­kład zło­dzie­jom.

– A ka­pła­nom?

– Ka­pła­nom jesz­cze mniej.

– Więc skąd ta za­ży­łość z De­ar­go­nem?

– Za­czy­na­li­śmy ra­zem. Pra­wie czter­dzie­ści lat temu.

Zło­dziej gwizd­nął.

– No, no. Ty i Wiel­ki Skarb­nik? Jaki był?

– Do­bry, bar­dzo do­bry. Miał pew­ną rękę, że­la­zne ner­wy i świet­ne po­my­sły. Kie­dy go po­zna­łem, mie­li­śmy po dwa­na­ście lat, nie, on jest star­szy o rok. Ale już wte­dy był wy­ga­da­ny jak dia­bli. Cza­sem żar­to­wa­łem, że po­wi­nien zo­stać wę­drow­nym ka­pła­nem.

– No i wy­kra­ka­łeś. Wo­lał lżej­szy ka­wa­łek chle­ba. Cho­ciaż, pa­trząc na to z in­nej stro­ny, nie zmie­nił za­wo­du, tyl­ko spo­sób jego wy­ko­ny­wa­nia.

Ce­tron zro­bił dziw­ną minę.

– To wła­ści­wie nie tak. Jego na­wró­ce­nie to dość dziw­na spra­wa. Kie­dyś, w cza­sie wiel­kiej pro­ce­sji, wła­śnie w cza­sie Dro­gi Po­świę­ce­nia, po­ma­ga­li­śmy lu­dziom dzie­lić się z bliź­ni­mi, gdy w tłum pąt­ni­ków wpa­dło kil­ku­dzie­się­ciu cięż­ko­zbroj­nych. To było jesz­cze za cza­sów Im­pe­rium, ka­pła­ni Wiel­kiej Mat­ki mie­li duże po­par­cie wła­dzy, po­sta­no­wi­li więc zro­bić małą pro­wo­ka­cję. Może li­czy­li na to, że wzbu­rzo­ny tłum wy­wo­ła tu­mult albo wy­buch­ną praw­dzi­we za­miesz­ki i gu­ber­na­tor za­ka­że urzą­dza­nia ta­kich uro­czy­sto­ści lub wręcz za­mknie Świą­ty­nię Re­agwy­ra? Mó­wię ci, mo­men­tal­nie zro­bił się ko­cioł, ścisk, pisk i pa­ni­ka. Szkla­ną ga­blo­tę, w któ­rej ob­no­szo­no Miecz, pod­trzy­my­wa­ło dwu­na­stu męż­czyzn spo­śród wier­nych, tłum na­parł na nich, za­czę­li się chwiać, je­den z nich upadł i re­li­kwia prze­chy­li­ła się na bok. Wte­dy jak spod zie­mi wy­rósł przy niej De­ar­gon, zła­pał za brzeg, pod­trzy­mał ją i stał tak wśród sza­le­ją­ce­go tłu­mu jak po­sąg. Tyle wi­dzia­łem, po­tem znio­sło mnie da­lej i stra­ci­łem go z oczu.

Po­cią­gnął z kub­ka.

– Spo­tka­li­śmy się na­za­jutrz, był bla­dy i roz­trzę­sio­ny. Po­wie­dział, że musi zmie­nić swo­je ży­cie, ze­rwać z grze­cha­mi, i ta­kie tam. Nic do nie­go nie prze­ma­wia­ło. Dwa dni póź­niej za­czął no­wi­cjat.

– Wy­so­ko za­szedł.

– Ra­cja.

– Pa­mię­tał o sta­rych kam­ra­tach?

– Ow­szem, on nie z ta­kich, co to gdy tyl­ko for­tu­na w oczy za­świe­ci, ku­pu­ją so­bie ty­tuł szla­chec­ki i za­po­mi­na­ją, że oj­ciec kro­wy pa­sał, a dzia­dek sam tra­wę żarł. Ale przez ostat­nie lata wi­dy­wa­li­śmy się rzad­ko. Mamy róż­ne za­in­te­re­so­wa­nia, a ka­płan nie po­wi­nien po­ka­zy­wać się zbyt czę­sto w to­wa­rzy­stwie ko­goś ta­kie­go jak ja.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x