Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Teo?

– We wła­snej oso­bie. – Po­kurcz znów pró­bo­wał prze­stra­szyć uśmie­chem słoń­ce. – To jak ben­dzie z tom da­ro­wi­znom?

Zło­dziej wy­cią­gnął dru­gi szty­let, cho­ciaż sam nie wie­dział po co.

Wte­dy ra­bu­sie zmię­kli. Obie pał­ki stuk­nę­ły o bruk, a na prysz­cza­tej gę­bie kur­du­pla za­go­ścił prze­pra­sza­ją­cy uśmiech.

– Jaa... my... to jest, my już pój­dzie­my, wa­sza wiel­moż­ność. To był tyl­ko taki mały żar­cik oczy­wi­ście. Bez ura­zy.

I rzu­cił się do uciecz­ki, a po krót­kiej chwi­li do jego bo­se­go człap, człap do­łą­czy­ło dud­nią­ce łup, łup bu­cio­rów Teo.

Alt­sin spoj­rzał na swo­je szty­le­ty ze szcze­rym po­dzi­wem. Po­my­śleć, że dał za nie tyl­ko dwa orgi. I to ob­rze­za­ne.

Coś stuk­nę­ło go w ple­cy, od­wró­cił się, de­mon­stra­cyj­nie uno­sząc broń. Ten, kto go za­cze­pił, wła­śnie na­ro­bił so­bie kło­po­tów.

Za nim stał Ker­lan i dwóch zna­nych mu tyl­ko z wi­dze­nia lu­dzi Ce­tro­na. Je­den z nich trzy­mał na­pię­tą ku­szę.

– Do­brze, że cię zna­leź­li­śmy, za­nim sta­ry Her się ob­ło­wił. Ten jego Teo to do­bry chło­pak, ale raz czy dwa zda­rzy­ło mu się ko­muś odro­bi­nę za moc­no przy­ło­żyć. Zwłasz­cza gdy ten ktoś był na tyle głu­pi, żeby się sta­wiać. – Ker­lan po­ki­wał łysą gło­wą, nie wia­do­mo – zdu­mio­ny czy roz­ba­wio­ny.

Alt­sin kil­ka­krot­nie otwo­rzył i za­mknął usta, za­nim wy­chry­piał:

– Ce­tron cię przy­słał?

Nie było to za mą­dre py­ta­nie, ale za­wsze ja­kiś po­czą­tek.

– Tak, szu­ka cię. Mia­łeś wró­cić przed pół­no­cą.

– Nie mo­głem. – Chło­pak po­krę­cił gło­wą i za­raz tego po­ża­ło­wał, ba­last w jego czasz­ce jesz­cze się nie usta­bi­li­zo­wał. – Mu­sia­łem sfi­na­li­zo­wać umo­wę.

– Wi­dać. Le­piej jed­nak, żeby gru­by ci uwie­rzył. Jest wście­kły.

– Aha. – Po­świę­cił chwi­lę na prze­my­śle­nie tej in­for­ma­cji. – A dla­cze­go?

– Do­wiesz się. Jest w no­rze. Ka­wa­łek stąd mamy dwu­kół­kę, za­wio­zę cię, bo sam pew­nie się nie do­wle­czesz. Alt­sin?

– Co?

– Trzy­maj się pod wiatr, pro­szę.

* * *

Norą Ce­tron na­zy­wał so­lid­ną, dwu­pię­tro­wą ka­mie­nicz­kę, sto­ją­cą w sze­re­gu bliź­nia­czych bu­dyn­ków. Mie­ści­ła się w Śred­nim Va­lee, dziel­ni­cy drob­nych kup­ców, rze­mieśl­ni­ków, me­dy­ków, al­che­mi­ków, ma­gów nie naj­wyż­szych lo­tów i cał­kiem nie­złej kla­sy lu­pa­na­rów, do któ­rej przy­do­mek „Śred­nie” pa­so­wał jak ulał.

Front bu­dyn­ku wy­cho­dził na sze­ro­ką, bru­ko­wa­ną uli­cę, a par­ter, po­dob­nie jak par­te­ry są­sied­nich ka­mie­nic, stra­szył ol­brzy­mim, ko­lo­ro­wym szyl­dem. Szyld gło­sił „Amu­le­ty, Ta­ly­zma­ny y Wsze­la­kie Inne Ma­gicz­ne Pre­cy­oza”. Ta­kie re­kla­my ro­bi­ły się ostat­nio mod­ne, choć Alt­sin był pe­wien, że parę dni wcze­śniej w skle­pi­ku sprze­da­wa­no przy­pra­wy, ko­rze­nie i zio­ła. Wi­docz­nie Ce­tron zmie­nił pro­fil swo­jej in­we­sty­cji.

Nie za­trzy­ma­li się przed głów­nym wej­ściem, tyl­ko skrę­ci­li w naj­bliż­szy za­ułek i pod­je­cha­li od tyłu. Wej­ście po scho­dach na pierw­sze pię­tro było nie lada wy­czy­nem, chło­pak co kil­ka stop­ni za­trzy­my­wał się, żeby zła­pać od­dech, ale Ker­lan nie za­mie­rzał go oszczę­dzać.

– Po­spiesz się – po­wie­dział, po­kle­pu­jąc go po ra­mie­niu, co wy­wo­ła­ło eks­plo­zję fa­jer­wer­ków w gło­wie Alt­si­na. – Ce­tron na­praw­dę jest nie w hu­mo­rze.

Po przej­ściu przez krót­ką sień zna­leź­li się w dość du­żym, pięk­nie wy­koń­czo­nym drew­nem po­ko­ju. Przez sze­ro­kie okno wi­dać było bu­dyn­ki na­prze­ciw­ko.

Ce­tron sie­dział przy dłu­gim sto­le, prze­rzu­ca­jąc ja­kieś per­ga­mi­ny. Minę miał cho­ler­nie po­waż­ną.

Przy­wód­ca gil­dii był kor­pu­lent­nym, gru­bo­ko­ści­stym męż­czy­zną w śred­nim wie­ku. Sta­rał się ubie­rać i za­cho­wy­wać jak do­brze pro­spe­ru­ją­cy ku­piec, co nie wszyst­kim w po­tęż­nej Li­dze Czap­ki się po­do­ba­ło. Ale or­ga­ni­za­cja, zrze­sza­jąc zło­dziej­skie gil­die w mie­ście, po­zwa­la­ła swo­im pod­wład­nym na pew­ne dzi­wac­twa.

– Na­resz­cie – wark­nął, nie od­ry­wa­jąc wzro­ku od trzy­ma­nych w ręku do­ku­men­tów. – Gdzie go zna­la­złeś?

– Na na­brze­żu. Przy pół­noc­nym molo.

– Co ro­bił przez całą noc?

– Ja... – Alt­sin usi­ło­wał się wtrą­cić.

– Za­mknij się. Nie cie­bie py­tam. Ker­lan?

– Twier­dzi, że za­ła­twiał ja­kąś umo­wę.

– A co ro­bił, kie­dy go zna­la­złeś?

– Sta­wiał się He­re­gon­to­wi i Teo.

– O, do­praw­dy? – Gru­bas do­pie­ro te­raz uniósł gło­wę i spoj­rzał na nich. – Nie wy­glą­da na to, żeby wcze­śniej upadł na gło­wę. Py­ta­łeś, kie­dy wy­szły z por­tu „Da­wer” i „Yona­de­ruk”?

– Trzy go­dzi­ny temu. Jak tyl­ko za­czął się od­pływ.

Alt­sin wes­tchnął ci­cho. Za­le­d­wie trzy go­dzi­ny, a wy­da­wa­ło się, że mi­nę­ło mu pół ży­cia.

– Aha. A dla­cze­go on tak śmier­dzi?

– Nie wiem. Jego za­py­taj.

– Alt­sin?

Miał już dość.

– Słu­chaj, Cet. Spę­dzi­łem całą noc na stat­ku peł­nym bar­ba­rzyń­ców, któ­rzy przy­wieź­li tu kopy nad­gni­łych fo­czych skór i becz­ki psu­ją­ce­go się tra­nu. Ja­dłem ich żar­cie i pi­łem ich piwo. A wszyst­ko dla­te­go, że pro­si­łeś mnie, że­bym do­star­czył temu pi­ra­to­wi...

Ce­tron mach­nął ręką i wró­cił do stu­dio­wa­nia do­ku­men­tów.

– Wy­star­czy. Po­wi­nie­nem cię ostrzec, że ich wdzięcz­ność bywa nie­bez­piecz­na. Więc Hor­gers się zgo­dził?

– Mogę usiąść? Ja­koś sła­bo się czu­ję.

– Sia­daj. – Gru­bas wska­zał mu krze­sło na­prze­ciw­ko. – I opo­wia­daj. Na­pi­jesz się cze­goś?

– Wody. Czy­stej i zim­nej.

– Ker­lan.

– Już idę. – Łysy męż­czy­zna znik­nął za drzwia­mi.

– Więc – Ce­tron roz­siadł się wy­god­niej – co po­wie­dział?

– Był ucie­szo­ny jak dia­bli. Pły­nę­li tu pra­wie mie­siąc. Na pół­no­cy nie opła­ca się sprze­da­wać skór i tra­nu, w Feli i Ho­den trwa ja­kaś woj­na czy po­wsta­nie i por­ty chęt­nie przyj­mu­ją stat­ki, ale ża­den stam­tąd nie wy­pły­wa. Re­kwi­ru­ją, jak leci. Z Ar-Mit­tar wy­pły­nę­ły mu na spo­tka­nie czte­ry ło­dzie peł­ne woj­ska. Twier­dził, że to wszyst­ko wina oszczerstw rzu­ca­nych na jego na­cję przez Fer­len­gów. No wiesz, ja­ko­by byli pi­ra­ta­mi czy coś ta­kie­go...

– Cze­go to lu­dzie nie wy­my­ślą.

– Wła­śnie. Te ło­dzie ści­ga­ły ich, ale tak, żeby przy­pad­kiem nie do­ści­gnąć. W koń­cu Hor­gers miał dwa okrę­ty i po­nad set­kę lu­dzi. Ale od­pę­dzi­li ich od wy­brze­ża. Po­tem przy­szedł sztorm i ze­pchnął ich jesz­cze da­lej.

– Ten sprzed dzie­się­ciu dni?

– Ten sam. Skó­ry za­mo­kły, becz­ki z tra­nem za­czę­ły prze­cie­kać, a żeby za­wró­cić z otwar­te­go mo­rza, mu­sie­li wio­sło­wać przez pięć dni. Gdy tu do­tar­li, czuć ich było na milę. Trzy dni cze­ka­li, aż znaj­dzie się ku­piec, w koń­cu ktoś wziął to­war za jed­ną dwu­dzie­stą tego, co spo­dzie­wa­li się do­stać. I tak nie­źle, ale le­d­wie im star­czy­ło na za­pro­wian­to­wa­nie stat­ków na po­dróż po­wrot­ną. My­ślę, że i tak za­mie­rza­li po­swa­wo­lić tro­chę w dro­dze na pół­noc.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x