Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Uśmiech­nął się.

Za­pa­no­wa­ła ci­sza, jak­by nikt nie wie­dział, co ma te­raz ro­bić. Tak po pro­stu? We­szli tu jako cza­ar­dan, a wyj­dą jako garść sza­bel do wy­na­ję­cia? To...

– Wsadź se łeb w koń­ską dupę, ge­ne­ra­le – głos był tak stłu­mio­ny, że z po­cząt­ku go nie po­zna­ła. Fay­len wy­su­nął się na śro­dek krę­gu, świe­ca, któ­rą trzy­mał, drża­ła tak, że wy­da­wa­ło się, iż za­raz zga­śnie. Mimo to kon­ty­nu­ował – cza­ar­dan to cza­ar­dan. Ród. Je­dy­ny, jaki mo­żesz wy­brać, i je­dy­ny, jaki może wy­brać cie­bie. – Na­brał po­wie­trza w płu­ca. – Ja, Fay­len-ena-Klo­wer, przy­się­gam na pło­mień w mym ręku, że uzna­ję Gen­na La­skol­ny­ka za mo­je­go kha-dara, bez wzglę­du na wszyst­ko, co nie­sie dla nie­go i dla mnie los. I każ­dy, kto na­zwie go kha-da­rem, bę­dzie moim bra­tem.

– Albo sio­strą – wtrą­ci­ła Da­ghe­na, z sza­lo­nym, ra­do­snym uśmie­chem na twa­rzy. – To przy­się­ga przy­ję­cia do rodu z mo­je­go ple­mie­nia, wy­po­wiedz ją jak na­le­ży, głup­ku.

– Albo sio­strą. – Fay­len ski­nął gło­wą. – Mój na­miot bę­dzie jego na­mio­tem, mój koń jego ko­niem, moja tar­cza jego tar­czą. Ani krew, ani ogień, ani woda, ani zie­mia, ani że­la­zo nie sta­ną mię­dzy nami. To usły­szał pło­mień i niech zo­sta­nie w nim za­pi­sa­ne.

Zdmuch­nął swo­ją świe­cę.

– Fay­len?

– Słu­cham, kha-dar?

– Nie mo­żesz...

– Ja, Da­ghe­na Oany­ter z rodu We­ghe­in z ple­mie­nia He­ary­sów, przy­się­gam na pło­mień w mym ręku...

Ka­ile­an słu­cha­ła słów przy­się­gi, tego dzi­wacz­ne­go, po­wsta­łe­go pod wpły­wem chwi­li zwy­cza­ju, bę­dą­ce­go mie­sza­ni­ną me­ekhań­skiej przy­się­gi na pło­mień i he­ary­skiej przy­się­gi przy­ję­cia do rodu, i czu­ła, jak coś w niej ło­po­cze i wy­ry­wa się na ze­wnątrz.

Po­trze­bu­je­my tego, po­my­śla­ła, dzie­ci róż­nych ple­mion, wy­cho­wa­ne w róż­nych zwy­cza­jach, na­uczo­ne róż­nych prawd o świe­cie. Po­trze­bu­je­my wspól­nych ry­tu­ałów, wspól­nych ob­rzę­dów, bo ina­czej ni­g­dy nie po­tra­fi­li­by­śmy żyć ra­zem. Na­sze na­ro­dy to­czy­ły kie­dyś woj­ny, skła­da­ły i ła­ma­ły przy­się­gi, wal­czy­ły wspól­nie lub prze­ciw so­bie. A my sto­imy tu­taj ra­zem, po­łą­cze­ni zwy­cza­jem przy­nie­sio­nym z Za­cho­du przez Im­pe­rium i ze Wscho­du przez ko­czow­ni­cze ple­mię, i na nowo wy­ku­wa­my swo­ją toż­sa­mość. Kha-dar, cza­ar­dan, am­reh, otwar­cie. Każ­de sło­wo po­cho­dzi z in­ne­go ję­zy­ka, ale wszyst­kich uży­wa­my, jak­by były na­szy­mi ro­dzi­my­mi. I wią­że­my się no­wy­mi oby­cza­ja­mi, spla­ta­jąc sta­re. Nie je­ste­śmy już Me­ekhań­czy­ka­mi, He­ary­sa­mi, pół­krwi Ver­dan­no czy jesz­cze in­ny­mi mie­szań­ca­mi, tyl­ko cza­ar­da­nem La­skol­ny­ka. Na­wet je­śli on tego nie chce.

Oto na­sza za­słu­ga.

Ko­lej­ne świa­teł­ka ga­sły w staj­ni, a gdy na­de­szła jej ko­lej, wy­szcze­rzy­ła się do kha-dara i wy­stą­pi­ła na śro­dek.

* * *

– Ge­ne­rał La­skol­nyk chce dać ko­czow­ni­kom za­ję­cie, tak, żeby nie mo­gli na­wet po­my­śleć o ata­ku na Im­pe­rium. A Ver­dan­no da­dzą im wy­star­cza­ją­co dużo po­wo­dów do zmar­twień. – Szczur mó­wił to gład­kim, peł­nym szcze­ro­ści to­nem, któ­rym lu­dzie za­wsze okła­mu­ją in­nych. – Ale za­nim doj­dzie do tego... hm, bun­tu, mamy inny kło­pot. Te za­bój­stwa mogą pod­bu­rzyć miej­sco­wą szlach­tę prze­ciw nam. Prze­ciw de­cy­zji ce­sa­rza, mó­wiąc ści­śle. Już nie­któ­rzy po­war­ku­ją, że za­miast ści­gać spraw­ców, przy­sy­ła się do pro­win­cji ban­dę dzi­ku­sów, co to na­wet wła­snych do­mów nie po­tra­fią bu­do­wać. Jesz­cze kil­ku na­jem­ni­ków uto­pio­nych w becz­kach, a bę­dzie­my mie­li otwar­ty i praw­dzi­wy bunt.

Za­ło­gę wie­ży, z wy­jąt­kiem oka­le­czo­ne­go nie­szczę­śni­ka, zna­le­zio­no w becz­kach na wodę na dole bu­dyn­ku. Ktoś ich po­to­pił jak ko­cię­ta. Pię­ciu do­ro­słych, sil­nych męż­czyzn.

– Szczu­ry są po to, żeby za­po­bie­gać ta­kim pro­ble­mom. – Czar­ny Ka­pi­tan wle­pił wzrok w twarz Ek­ken­har­da.

– Mamy za mało lu­dzi, ge­ne­ra­le. Ni­g­dy nie po­trze­bo­wa­li­śmy ich tu zbyt wie­lu. Law-Onee sły­nę­ło z bez­względ­nej lo­jal­no­ści miej­sco­wej szlach­ty. Te­raz na­gle wszę­dzie pod­no­szą się gło­sy prze­ciw tro­no­wi. To nie przy­pa­dek. Na do­da­tek Oga­ry po­szar­pa­ły na­szą siat­kę dość moc­no. To, co się dzie­je – wzru­szył ra­mio­na­mi – nie ma żad­ne­go sen­su, żad­ne­go wy­tłu­ma­cze­nia. Te mor­dy, te plot­ki, ja­ko­by Wo­za­cy mie­li do­sta­wać za dar­mo zie­mię, z któ­rej wy­własz­czo­na zo­sta­nie część osad­ni­ków, te opo­wie­ści o me­ekhań­skich dzie­ciach, któ­re Ver­dan­no skła­da­ją w ofie­rze Laal. To nie Ste­py, Sza­ro­wło­sa nie jest tu mile wi­dzia­ną bo­gi­nią. Po­trze­bu­je­my in­for­ma­cji.

– I co ja mam z tym zro­bić? Wy­my­ślić ci coś?

– Nie. Pan, ge­ne­ra­le, nie może nic zro­bić, moi agen­ci, ci, któ­rzy po­zo­sta­li przy ży­ciu, też nie. Ale one mogą.

One? Ja­kie one? Ka­ile­an mi­mo­wol­nie ro­zej­rza­ła się po kom­na­cie, spo­dzie­wa­jąc się, że za­raz otwo­rzą się drzwi i wej­dzie tu ktoś jesz­cze. Po chwi­li zro­zu­mia­ła, że obaj pa­trzą na nią i Da­ghe­nę.

– My?

– Tak. Wy. Nikt was tu nie zna. Ani moje Szczu­ry, ani agen­ci Oga­rów. Mo­że­cie wje­chać do zam­ku Cyw­ra­sa-der-Ma­le­ga, naj­po­tęż­niej­sze­go z miej­sco­wych hra­biów, i po­wę­szyć.

Wy­mie­ni­ły z Dag spoj­rze­nia. Ten Szczur wy­glą­dał na­wet sym­pa­tycz­nie, a tu pro­szę, jed­nak sza­lo­ny.

– Niby jak? – Ka­ile­an sta­ra­ła się mó­wić po­wo­li. – Jak, na li­tość Pani, mamy wje­chać do tego zam­ku? Jako kto? Służ­ba? Ku­chen­ne? A może mam uda­wać szlach­cian­kę, a ona moją po­ko­jów­kę? A hra­bia przyj­mie nas jak za­gi­nio­ne cór­ki?

Ek­ken­hard uśmiech­nął się ra­do­śnie i na­gle do­tar­ło do niej, że ani nie żar­to­wał, ani nie jest sza­lo­ny.

– Tra­fi­łaś pra­wie w śro­dek tar­czy, moja dro­ga. Z tym, że to ona bę­dzie księż­nicz­ką, a ty jej słu­żą­cą, a ra­czej damą do to­wa­rzy­stwa i na­uczy­ciel­ką ję­zy­ka. Tu­tej­sza szlach­ta zna ko­li­ga­cje wszyst­kich me­ekhań­skich ro­dów do trzy­stu lat wstecz, więc nie uda się za­mie­nić cię w ja­kąś ba­ro­nów­nę czy hra­bian­kę. Poza tym, z ca­łym sza­cun­kiem, nie wy­glą­dasz. Ale ona, two­ja to­wa­rzysz­ka, wy­glą­da jak uro­dzo­na na wo­zie, ciem­na kar­na­cja, wy­sta­ją­ce ko­ści po­licz­ko­we, mig­da­ło­we oczy. Może uda­wać, przy­jąć rolę ver­dań­skiej księż­nicz­ki, z bocz­nej ga­łę­zi kró­lew­skie­go rodu, ale jed­nak ksią­żę­cej krwi. Roz­ma­wia­łem z radą obo­zu i są go­to­wi po­twier­dzić tę hi­sto­rię. Księż­nicz­ka Gee’nera z rodu Fren­wel­sów i jej to­wa­rzysz­ka i na­uczy­ciel­ka ję­zy­ka, Inra-lon-We­ris. Na­zwi­sko tak po­pu­lar­ne na Wscho­dzie, że gdzie­kol­wiek rzu­cić ka­mie­niem, tam się tra­fi w ja­kąś lon-We­ris. Księż­nicz­ka mia­ła ka­prys od­wie­dzić miej­sco­we­go ma­gna­ta, bo, wy­ob­raź­cie so­bie, nu­dzi się w po­dró­ży. A hra­bia z pew­no­ścią nie od­mó­wi, bo na­wet bar­ba­rzyń­ska księż­nicz­ka to jed­nak za­szczyt. A gdy już bę­dzie­cie w jego zam­ku, spraw­dzi­cie, cze­mu więk­szo­ści za­bójstw do­ko­na­no nie da­lej niż trzy­dzie­ści mil od nie­go.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x