Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Altsin sięgnął za pas, mapy nie było, co prawda pamiętał, jak wczoraj wręczał ją żółtobrodemu piratowi, dobrze jednak było się upewnić. Za dwa-trzy dni pewna mittarska galera znajdzie się w poważnych tarapatach.
Otworzył sakiewkę i przeliczył monety – nie brakowało ani miedziaka. Sam był złodziejem i rozumiał pewne zasady, ale ci Nesbordczycy mieli naprawdę dziwne poczucie honoru. Dobrze chociaż, że wysadzili go ze statku przed wyjściem w morze.
I przywiązali do pala, skonstatował ze zdumieniem, gdy próbował ruszyć w stronę portu. Cienki, mocny sznurek, zadzierzgnięty za pas i przywiązany do słupa, miał zapewne uchronić go przed stoczeniem się do wody i utonięciem. Jednak ten Horgers to porządny bandyta, pomyślał, przecinając zabezpieczenie.
Molo nadal kołysało się podejrzanie, a świecące prosto w twarz słońce drażniło oczy. Poza tym wszystko było w porządku.
Tę część portu, a w szczególności molo, oddano do użytku przed niespełna dwoma miesiącami. Nazwano je górnolotnie i zdecydowanie na wyrost „molem skórzanym”, a miało służyć jako miejsce cumowania okrętów ludów północnych wysp. Nesbordczycy, Ferlengowie, Sekki, Faosi i inne nacje, pływające przeważnie odkrytymi, wielowiosłowymi langskipami, dostały wreszcie wydzielony dla siebie kawałek portu.
Zgodnie z zamysłem Rady Miejskiej powinien to być sposób na oddzielenie tych barbarzyńców od bardziej cywilizowanych armatorów i zapewnienie większego spokoju w porcie. Wiele tawern ucierpiało z powodu zbyt gorącej krwi przybyszów z północy, na dodatek żaden kapitan nie lubi, gdy burta w burtę cumuje z nim piracki okręt pełen uzbrojonych po zęby szaleńców, mających najwyraźniej ochotę towarzyszyć mu w następnym rejsie. A prawo morskie mówiło, że tylko pirat złapany na gorącym uczynku może zostać ukarany, więc proceder miał się całkiem nieźle. Szczególnie że rabusie wybierali swoje ofiary w taki sposób, by nie narazić się zbytnio miastu, dla którego handel morski był niczym krew w żyłach. Ponkee-Laa było największym miastem na zachodnim wybrzeżu kontynentu, a tutejszy port, wybudowany za czasów świetności Imperium Meekhańskiego, był największym portem całego cywilizowanego świata. Jeśli chciało przetrwać, nie mogło sobie pozwolić na tolerowanie piractwa. Nie mogło jednak również zamknąć portu dla długich łodzi ludów północy, zwłaszcza kiedy przywoziły na swych pokładach futra, fiszbin, ambrę, złoty bursztyn i inne cenne towary.
W końcu postanowiono coś z tym zrobić i jak na razie pomysł prawie się sprawdzał. Prawie, bo te kupiecko-pirackie okręty, które miały ochotę na przekroczenie prawa, zawsze potrafiły wypłynąć z portu tak, by nie umknęła im potencjalna zdobycz. Po mieście zaczęła krążyć plotka, jakoby kilka złodziejskich gildii, mieszczących się w przyportowych dzielnicach, znalazło nowe źródło dochodu i sprzedawało piratom informacje o czasie wyjścia z portu, ładunku i przypuszczalnym kursie kupieckich statków.
No cóż, w każdej plotce tkwi ziarno prawdy.
Chociaż w przypadku mittarskich galer Cetron-ben-Goron, przywódca jednej z najsprawniejszych złodziejskich grup, działał całkowicie bezinteresownie. I bezkarnie. Rada patrzyła bowiem wręcz przychylnym okiem na poczynania mogące uszczuplić flotę handlową najgroźniejszego morskiego konkurenta Ponkee-Laa.
Altsin dotarł do nabrzeża w całkiem przyzwoitym czasie, zważywszy, że od wczorajszego wieczoru droga znacznie się wydłużyła. Z pewnością był to skutek jakichś magicznych sztuczek.
Nabrzeże – stara, solidna meekhańska robota, czyli brukowana droga biegnąca prostopadle do mola, szeroka na osiemnaście łokci – było zupełnie puste. „Dawer” i „Yonaderuk” cumowały tu wczoraj jako jedyne statki, a po ich zniknięciu kupcy, złodzieje i portowe dziwki nie mieli już tu czego szukać. Zapewne niczym ławica dorszy popłynęli na lepsze żerowisko, czyli do oddalonego o kilkaset jardów głównego portu, gdzie wyrastał las masztów, a możliwości zarobku były o niebo większe.
– A mówiłem, że sam przyńdzie.
Zza sterty porozbijanych skrzyń wyłonił się niski, powykrzywiany człeczyna w wyświechtanym kaftanie i podartych portkach. Indywiduum było bose, chociaż sądząc z warstwy brudu na jego stopach i stanu ich zrogowacenia, buty w jego przypadku były zbędną fanaberią.
– Tak siedze sobie tu od świtu i myśle. – Stan uzębienia wskazywał, że w razie walki należy jak ognia unikać ugryzienia przez tego osobnika. Śmierć w wyniku zakażenia byłaby pewna, a na dodatek długa i wyjątkowo bolesna. – Leży biedak na tych paskudnych deskach i cierpi, menczy sie, pójde i mu ulże. Ale z drugiej strony cosik mi mówiło, siedź spokojnie Heregonte, poczekaj, wielmożny pan sam do ciebie przyńdzie. Miałem racje, co nie?
Pokurcz pociągnął nosem i skrzywił się.
– Fuj, ależ od waszej dostojności zalatuje. Jak, nie przymierzając, od kramu ze zgnitymi rybami.
Altsin zmierzył go wzrokiem z góry na dół i wyprostował się.
– Czego chcesz?
W tym momencie odkrył, że ktoś pewnie używał wczoraj jego gardła i oddał je w nie najlepszym stanie. Ledwo mógł rozpoznać własny głos.
– A tam, nic wielkiego. – Osobnik nazywający siebie Heregontem wzruszył ramionami i wyciągnął skądś solidną pałkę. – Tylko może sakiewke, i ten srebrny wisiorek, i bransolete, a i kamizelka wygląda całkiem, całkiem.
Złodziej cofnął się o krok i błysnął sztyletem.
– I co? Masz zamiar namówić mnie, żebym ci to wszystko oddał?
Miał nadzieję, że to wystarczy.
– Ja nie. – Rabuś najwyraźniej się nie przejął. – Ale Teo tak.
Sterta skrzyń poruszyła się i rozpadła. Stworzenie, które spod niej wylazło, było wielkie, potwornie zarośnięte i raczej trudno je byłoby zaklasyfikować do jakiejś konkretnej rasy. Miało około siedmiu stóp wzrostu i co najmniej cztery szerokości. Oczywiście nie było uzbrojone, bo pałka, którą dzierżyło w łapie wielkości bochna chleba, wyglądała bardziej na wykałaczkę niż broń. Altsin przełknął ślinę.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.