Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mach­nę­ła ręką.

– Co naj­mniej pięt­na­ście. Gdy wresz­cie w gó­rach pusz­czą śnie­gi, cała ta woda po­pły­nie tędy. Wi­dzia­łam na wła­sne oczy, jak ma­leń­ka stru­ga w go­dzi­nę zmie­nia się w po­tok, a w dwie w rze­kę i za­bie­ra lu­dziom do­by­tek ca­łe­go ży­cia. Za kil­ka, kil­ka­na­ście dni ca­łym ko­ry­tem bę­dzie rwa­ła woda. I to tak, że jak ktoś w nią wpad­nie, to nurt za­nie­sie go hen, do mo­rza. Nie śmiej­cie się z tu­tej­szych rze­czek, bo to pod­stęp­ne i dzi­kie be­stie.

Wpa­try­wa­li się w le­ni­wą struż­kę.

– Le­piej żeby te śnie­gi wresz­cie za­czę­ły top­nieć, bo ina­czej może za­brak­nąć wody w dole rze­ki – stwier­dził wresz­cie Jan­ne. – Gdzie ma być zjazd do Keh­lo­ren?

– Milę stąd.

– Jedź­my już.

Mi­nę­li most. Pod­je­cha­ła do niej Da­ghe­na i szturch­nę­ła ją w bok.

– Ja­kieś wspo­mnie­nia, Ka­ile­an? Od trzech dni pra­wie w ogó­le się nie od­zy­wasz.

Za­sta­no­wi­ła się. Wła­ści­wie po­win­na coś czuć, od­na­leźć w so­bie ja­kieś wspo­mnie­nia albo cho­ciaż ich ślad. A tu nic. Ole­ka­dy za­pi­sa­ły się w jej pa­mię­ci bar­dzo płyt­ko, mimo że spę­dzi­ła tu po­nad pół ży­cia. Góry nie wro­sły w nią, nie wy­ry­ły śla­du w ko­ściach ani ser­cu. Może dla­te­go, że jej ro­dzi­na osie­dli­ła się tu le­d­wo dwa po­ko­le­nia temu, szu­ka­jąc lep­sze­go ży­cia, a znaj­du­jąc tyl­ko ha­rów­kę od świ­tu do nocy na ka­wał­ku grun­tu dzier­ża­wio­ne­go od miej­sco­we­go ba­ro­na. Pa­mię­ta­ła opo­wie­ści ojca o po­cząt­kach go­spo­da­ro­wa­nia. Zie­mia była tak kiep­ska, że na­wet kozy nie zdo­ła­ły się na niej wy­ży­wić. Mimo to spró­bo­wa­li. Wy­rwa­li ka­mie­nie z pola, za­sa­dzi­li kil­ka­dzie­siąt ni­skich, od­por­nych na mro­zy ja­bło­ni, spro­wa­dzi­li małe stad­ko kóz i owiec.

Wal­czy­li.

I prze­gry­wa­li.

Jed­ną z rze­czy, któ­re pa­mię­ta­ła wy­raź­nie, było to, że zie­mia może ro­dzić ka­mie­nie. Co roku wio­sną cała ro­dzi­na wy­cho­dzi­ła na pole i zbie­ra­ła je, usy­pu­jąc w wiel­kie sto­sy. Do­pie­ro po­tem była orka i sia­nie zbo­ża. A na­stęp­nej wio­sny znów naj­pierw od­ka­mie­nia­li rolę, a po­tem do­pie­ro ją ob­sie­wa­li. I tak bez koń­ca. To też do­brze pa­mię­ta­ła, ich skra­wek zie­mi oto­czo­ny wia­nusz­kiem ka­mien­nych kop­ców, naj­star­sze po­ro­sły już ja­kimś ziel­skiem i je­ży­na­mi. Ba­wi­ła się mię­dzy tymi pa­gór­ka­mi ra­zem z brać­mi, nie­cier­pli­wie wy­pa­tru­jąc pierw­szych owo­ców. Nie­mal za­wsze cho­dzi­ła głod­na. To dla­te­go, za­nim skoń­czy­ła sie­dem lat, ra­zem z chłop­ca­mi na­uczy­ła się strze­lać z łuku. Za­jąc, świ­stak czy na­wet wie­wiór­ka – nie było stwo­rze­nia nie­god­ne­go jej strza­ły. Wszyst­ko, co mo­gło tra­fić do garn­ka, a po­tem do brzu­cha, sta­wa­ło się ce­lem.

– Głód, chłód i ubó­stwo – rzu­ci­ła wresz­cie. – Tu moż­na tyl­ko kozy i owce ho­do­wać, nie­wie­le uro­śnie na oko­licz­nych ka­mie­niach, a wła­ści­ciel zie­mi od­bie­rze ci każ­dy grosz, jaki za­ro­bisz na roli. Je­śli ktoś ma gło­wę na kar­ku, ciu­ła la­ta­mi tyl­ko po to, żeby się stąd wy­nieść.

Naj­le­piej pa­mię­ta­ła dzień, gdy oj­ciec po­sta­no­wił wy­ru­szyć na po­łu­dnie. Po woj­nie z ko­czow­ni­ka­mi po­ło­żo­ne przy gra­ni­cy Ste­pów pro­win­cje z otwar­to­ścią wi­ta­ły każ­dą parę rąk do pra­cy, obie­cu­jąc lata wol­ni­zny od po­dat­ków, dar­mo­wą zie­mię i licz­ne przy­wi­le­je. Oj­ciec po dłu­giej roz­mo­wie z mat­ką wy­ko­pał ukry­ty w ką­cie izby mie­szek z gar­ścią sre­bra, po­je­chał do mia­sta i wró­cił z wo­zem za­przę­żo­nym w dwa ko­nie. Dwa ko­nie! Pierw­szy raz w ży­ciu wi­dzia­ła wte­dy z bli­ska ko­nia, do­tych­czas uży­wa­li do orki wołu są­sia­dów, opła­ca­ne­go za każ­dy dzień pra­cy.

Po­chy­li­ła się i po­kle­pa­ła To­ry­na po szyi. Kto by po­my­ślał, praw­da?

A po­tem była po­dróż na po­łu­dnie, wjazd na Ste­py, któ­re otwo­rzy­ły się przed nimi jak cu­dow­na, ofe­ru­ją­ca nie­skoń­czo­ne moż­li­wo­ści kra­ina i noc­ne spo­tka­nie z ban­dy­ta­mi.

I kłu­ją­cy ją w ty­łek pa­tyk.

Ode­tchnę­ła jesz­cze raz, tak głę­bo­ko, że nie­mal za­krę­ci­ło jej się w gło­wie. Nie, Ole­ka­dy z pew­no­ścią nie były jej do­mem. Już nie.

A mimo to los za­gnał ją tu­taj, choć wca­le o to nie pro­si­ła. Pra­wie czu­ła, jak ten sta­ry oszust po­kle­pu­je ją po gło­wie i mru­czy pro­tek­cjo­nal­nym to­nem: „Kto by po­my­ślał, praw­da?”.

Je­cha­ły chwi­lę w mil­cze­niu, Da­ghe­na nie po­na­gla­ła roz­mo­wy.

– Miesz­ka­li­śmy jesz­cze da­lej na pół­noc, ja­kieś trzy­dzie­ści mil za Va­le­ner. Te oko­li­ce... Wła­ści­wie nie­mal cała szlach­ta, wszy­scy hra­bio­wie i ba­ro­no­wie, to sta­rej krwi Me­ekhań­czy­cy. Osie­dli­li się tu za­raz po pod­bi­ciu tych ziem, po po­ko­na­niu Świą­ty­ni Dress. Pra­wie trzy­sta lat temu. Ta świą­ty­nia sta­wia­ła dłu­gi i za­cię­ty opór, w ca­łych Ole­ka­dach są po­zo­sta­ło­ści po gór­skich twier­dzach, któ­re Me­ekhań­czy­cy mu­sie­li zdo­by­wać jed­ną po dru­giej. Zresz­tą po­dob­no Keh­lo­ren też było kie­dyś twier­dzą-świa­ty­nią mał­żon­ki Pana Burz. W cza­sie tych wo­jen nie­mal cała miej­sco­wa ary­sto­kra­cja pa­dła, a po pod­bo­ju Me­ekhan osie­dlił tu mnó­stwo żoł­nie­rzy, wie­lu z nich na­gra­dza­jąc ty­tu­ła­mi szla­chec­ki­mi. Dzia­dek mi o tym opo­wia­dał, gdy py­ta­łam go, dla­cze­go wła­śnie tu za­miesz­ka­li­śmy. Miej­sco­wa szlach­ta jest... – za­wa­ha­ła się, szu­ka­jąc wła­ści­wych słów – bar­dziej me­ekhań­ska niż sam ce­sarz i chęt­nie osie­dla u sie­bie na dzier­ża­wach me­ekhań­skich osad­ni­ków. Ta­kich jak moja ro­dzi­na. I jest prze­ko­na­na, że ci po­win­ni być dum­ni, że pra­cu­ją na zie­miach szlach­ci­ców czy­stej krwi. Na­wet je­śli czło­wiek gło­du­je i mar­z­nie od świ­tu do nocy. Od lat że­nią się mię­dzy sobą, uwa­ża­ją, że mie­sza­ne mał­żeń­stwo to hań­ba dla rodu, a każ­dy, kto nie ma przy­naj­mniej dzie­się­ciu udo­ku­men­to­wa­nych po­ko­leń me­ekhań­skich przod­ków, w ogó­le nie po­wi­nien po­ka­zy­wać im się na oczy.

– Pra­co­wa­li­ście dla ta­kie­go szlach­ci­ca?

Ski­nę­ła gło­wą.

– Dzier­ża­wi­li­śmy ka­wa­łek grun­tu. Pra­co­wa­li­śmy cię­żej niż bie­do­ta w Li­th­rew, je­dli­śmy go­rzej niż że­bra­cy. A wszyst­ko pod ła­ska­wą pro­tek­cją ba­ro­nów i hra­biów z gór.

– Ha, je­śli wszy­scy są tu tacy... Nie ucie­szą się na nasz wi­dok.

– Nie. Ale ogra­ni­czą się do igno­ro­wa­nia. W koń­cu idzie przed nami ce­sar­ski roz­kaz, a dla tu­tej­szych sło­wo Im­pe­ra­to­ra jest świę­te. Poza tym więk­szość ma zam­ki po­bu­do­wa­ne wy­żej w gó­rach i rzad­ko z nich wy­cho­dzi. Nie spo­dzie­wam się pro­ble­mów. Ale po­wi­ta­nia chle­bem i za­pro­sze­nia pod dach też nie. Zjazd przed nami.

Rze­czy­wi­ście, od głów­ne­go trak­tu od­ga­łę­zia­ła się bocz­na dro­ga. Rów­nie sze­ro­ka i so­lid­na, choć wy­raź­nie rza­dziej uży­wa­na.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x