Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ostat­nie zda­nie wy­po­wie­dzia­ne zo­sta­ło ta­kim to­nem, że ko­wal drgnął i spoj­rzał na La­skol­ny­ka. Twarz miał dziw­nie bez­bron­ną i... Ka­ile­an po­czu­ła lęk – mar­twą.

– Wozy... – za­czął z wa­ha­niem. – Wozy wy­ma­ga­ją na­praw. Tyl­ko tyle.

Szep­tał tak, że le­d­wo go sły­sza­ła, ale to był inny szept niż zwy­kle. Nie­mal pro­szą­cy.

– Pew­nie tak. – Kha-dar wzru­szył ra­mio­na­mi. – I pew­nie wszyst­kie na­raz. To oczy­wi­ste. A to, że pięć lat temu mia­ło się szczę­ście, je­śli na dro­dze spo­tka­ło się ver­dań­ski ry­dwan, a te­raz wo­kół każ­de­go obo­zu i po­mię­dzy nimi śmi­ga­ją ich set­ki, to tyl­ko taka moda. Mło­dzi mu­szą się wy­sza­leć. A broń, pa­szę i żyw­ność Wo­za­cy sku­pu­ją, bo za­po­wia­da się cięż­ka zima i być może po niej po­ja­wi się wię­cej band. I prze­sta­li sprze­da­wać swo­je ko­nie i by­dło, bo chcą pod­bić ceny. Wszyst­ko da się wy­tłu­ma­czyć. Wszyst­ko. Każ­dą rzecz z osob­na. Każ­da z nich jest jak jed­na nić w go­be­li­nie, przy­ja­cie­lu, nie­czy­tel­na, ale je­śli cof­nąć się tro­chę i spoj­rzeć na całe dzie­ło, to ukła­da się ono w ob­raz pło­ną­cej gra­ni­cy. Co oni pla­nu­ją, And’ewers? A może ina­czej – kie­dy ru­szą? Bo to, że ru­szą, jest pew­ne.

Ko­wal wy­pro­sto­wał się, od­ru­cho­wym ge­stem od­rzu­cił war­kocz na ple­cy. Chwi­lę mie­rzy­li się wzro­kiem.

– Nie wiem. Przy­się­gam na ży­cie mo­ich dzie­ci, że nie. Za­nim wy­je­cha­łem z obo­zu, już nie­któ­rzy mó­wi­li o ko­łach. O ka­ra­wa­nach, wę­drów­ce i po­wro­cie na wy­ży­nę.

– Nie­któ­rzy mó­wi­li o po­wro­cie, już prze­kra­cza­jąc bród – wark­nął La­skol­nyk. – Już wte­dy byli tacy, któ­rzy mó­wi­li: „Od­pocz­nie­my, zbie­rze­my siły i ru­szy­my z po­wro­tem”. I przez ostat­nie dwa­dzie­ścia parę lat po­wta­rza­li tę gad­kę w kół­ko tak dłu­go, aż nikt już ich nie słu­chał. Wy­wiad we­wnętrz­ny też. O Ver­dan­no wie­dzie­li tyl­ko tyle, że ho­du­ją ko­nie, ro­bią świet­ne uprzę­że i nie­złą broń, i że na okrą­gło ga­da­ją o od­bi­ciu tej swo­jej wy­ży­ny. Tyl­ko ga­da­ją, bo prze­cież do­brze im tu­taj, mogą han­dlo­wać, po­więk­szać sta­da i żyć w do­stat­ku. To tyl­ko bzdu­ry po­wta­rza­ne przez głu­pich sta­ru­chów, tłu­ma­czo­no, wspo­mi­na­ją­cych nad dzba­nem wła­sną mło­dość. Po co mie­li­by wra­cać na Wy­ży­nę Ly­the­rań­ską, na te la­tem wietrz­ne, a zimą na wpół za­mar­z­nię­te zie­mie, o któ­re mu­sie­li­by sto­czyć woj­nę z Se-koh­land­czy­ka­mi? Tam nie mają ni­cze­go, tu mają wszyst­ko. A przy­naj­mniej przy­szłość lep­szą niż śmierć w wo­zie pod­pa­lo­nym set­ką pło­ną­cych strzał. Co ich tam pcha?

And’ewers uspo­ko­ił się już, ode­tchnął głę­bo­ko i uśmiech­nął tak, jak­by ktoś wbi­jał mu nóż w ser­ce.

Awo­lan­de­ray.

– Co?

– Nie ma­cie ta­kie­go sło­wa w Im­pe­rium. To zna­czy mniej wię­cej „duma źre­biąt”. Gdy mło­dy koń, rocz­niak le­d­wo, pró­bu­je ści­gać się z do­ro­sły­mi, gdy chło­piec, któ­ry do­pie­ro co wy­kuł swo­je ka­vayo, rzu­ca wy­zwa­nie star­sze­mu wo­jow­ni­ko­wi, mó­wi­my – awo­lan­de­ray. I uśmie­cha­my się, bo to w grun­cie rze­czy po­wód do ra­do­ści, mieć dum­ne i od­waż­ne po­tom­stwo. Jed­nak to, co się te­raz dzie­je... to była i jest na­sza wina, nas, star­szych. Wy­cho­wy­wa­li­śmy tu dzie­ci... Chcie­li­śmy im prze­ka­zać, jak to jest być Wo­za­ka­mi, chcie­li­śmy na­uczyć, jak to jest żyć w ka­ra­wa­nie, mimo iż ka­ra­wa­ny już nie jeź­dzi­ły. I opo­wia­da­li­śmy – o wę­drów­kach, o wiel­kich, ru­cho­mych mia­stach, o ży­ciu na wy­ży­nie. I kła­ma­li­śmy, mó­wi­li­śmy tyl­ko o du­mie, ho­no­rze, wol­no­ści i bo­ha­ter­stwie. Two­rzy­li­śmy le­gen­dy, w któ­rych za­bra­kło miej­sca na ple­mien­ne wa­śnie, zdra­dy i pod­ło­ści. Tak, ge­ne­ra­le, ban­da pi­ja­nych star­ców, snu­ją­cych mrzon­ki o swo­jej mło­do­ści, wy­cho­wa­ła mło­de po­ko­le­nie. I na­wet nie za­uwa­ży­li­śmy, jak chłop­cy i dziew­czyn­ki sta­li się mło­dy­mi męż­czy­zna­mi i ko­bie­ta­mi, któ­rych ma­rze­nia wy­ro­sły na na­szych baj­kach... Mó­wisz, że kil­ka lat temu było nie­wie­le ry­dwa­nów. To praw­da. Ale też kil­ka lat temu woź­ni­ce tych ry­dwa­nów prze­cho­dzi­li jesz­cze wy­pro­sto­wa­ni pod koń­skim brzu­chem. A te­raz pcha­ją się do woj­ny i nie moż­na ich już po­wstrzy­mać.

Ko­wal za­pa­trzył się gdzieś przed sie­bie.

– Kie­dyś za­py­ta­łeś mnie, dla­cze­go tu przy­je­cha­łem. Ucie­kłem, Gen­no, ucie­kłem przed tymi opo­wie­ścia­mi, nie chcia­łem, żeby moi sy­no­wie wy­ra­sta­li na woź­ni­ców ry­dwa­nów, któ­rzy wy­ru­sza­ją do sa­mo­bój­czych szarż, i nie chcia­łem, żeby moje cór­ki wy­ra­sta­ły na wdo­wy. – Wska­zał na kąt, w któ­ry po­to­czy­ło się sta­lo­we kół­ko. – Ucie­kłem przed tym, przed ko­łem, któ­re już wte­dy nie­któ­rzy za­czę­li no­sić. I przed wo­zem pło­ną­cym gdzieś na ste­pie.

– Trud­no uciec przed ry­dwa­nem, a bo­jo­we wozy nie pło­ną tak ła­two, oj­cze.

Der’eko stał w wej­ściu do kuź­ni i uśmie­chał się sze­ro­ko. Z lo­do­wa­tym, wy­zy­wa­ją­cym gry­ma­sem. Ka­ile­an pra­wie pod­sko­czy­ła, gdy się tam po­ja­wił. Za­słu­cha­na, nie za­uwa­ży­ła, kie­dy ją opu­ścił. La­skol­nyk spoj­rzał na drzwi, jak gdy­by wła­śnie na nie­go cze­kał, i ski­nął gło­wą na po­wi­ta­nie.

– Je­śli wy­je­dziesz stąd, prze­kro­czysz rze­kę i skie­ru­jesz się na pół­noc­ny wschód, to tra­fisz na szlak do wa­szej wy­ży­ny – po­wie­dział ta­kim to­nem, jak­by kon­ty­nu­ował ja­kąś wcze­śniej­szą dys­ku­sję. – A je­śli nie bę­dziesz go znał, dro­gę wska­żą ci reszt­ki wo­zów, zwę­glo­ne de­ski, po­czer­nia­łe oku­cia. Bę­dzie tak, mimo że upły­nę­ło po­nad dwa­dzie­ścia lat. Kup­cy, któ­rzy cza­sem tam­tę­dy jeż­dżą, na­zy­wa­ją tę dro­gę Szla­kiem Spa­lo­nych Wo­zów.

– Wie­my o tym. I nie za­mie­rza­my ob­ra­żać się o tę na­zwę. Ale gdy wy­bu­chło po­wsta­nie, nie mie­li­śmy praw­dzi­wych bo­jo­wych wo­zów, bo ko­czow­ni­cy kil­ka lat wcze­śniej ka­za­li wszyst­kie znisz­czyć. W Krwa­wym Mar­szu wzię­ły udział tyl­ko zwy­kłe wozy miesz­kal­ne, le­d­wo co przy­spo­so­bio­ne do wal­ki. I dzię­ku­ję, że pan to po­wie­dział, ge­ne­ra­le.

– Co?

– Że to na­sza wy­ży­na.

Za­pa­dła chwi­la ci­szy. La­skol­nyk mie­rzył Pierw­sze­go wzro­kiem. Pa­trzył na spodnie, pas, skó­rza­ną ka­mi­zel­kę.

– Wi­dzia­łem twój ry­dwan, chłop­cze. So­lid­ne bur­ty, miej­sce dla dwóch lu­dzi, je­den z przo­du po­wo­zi, dru­gi stoi z tyłu. Trud­no w ta­kim ry­dwa­nie roz­ma­wiać w cza­sie dro­gi, praw­da?

– Ja­koś so­bie ra­dzi­my.

– To bo­jo­wy ry­dwan, Der!

– Ależ ja nie za­mie­rzam za­prze­czać. – Uśmiech Der’eko stał się jesz­cze bar­dziej lo­do­wa­ty i jesz­cze bar­dziej wy­zy­wa­ją­cy. – To ry­dwan do wal­ki. Obo­zy czu­ją się za­gro­żo­ne, nie tyl­ko Man­del­len, inne rów­nież. Zresz­tą Im­pe­rium też czu­je się nie­zbyt pew­nie, sko­ro prze­su­wa woj­ska nad gra­ni­cę. I to gwar­dyj­skie puł­ki. Wszy­scy o tym wie­dzą, ge­ne­ra­le. Oj­ciec Woj­ny sła­bu­je, szar­pa­ni­na mię­dzy Sy­na­mi może się roz­lać na cały Wschód. Ja mogę tyl­ko przy­siąc, że je­śli wy­buch­nie woj­na, bę­dzie­my wal­czyć z na­jeźdź­cą ze wszyst­kich sił. I dla­te­go się uzbra­ja­my.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x