Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Ojciec ma rację, łatwo zapomnieć, z kim rozmawiam, generale. Sam byś tak zrobił, prawda? Wyruszył wiosną?
– Prawda.
– A więc za pół roku... będziemy mogli odjechać?
– Już powiedziałem. Tylko jeśli Yawenyr umrze, a jego następcy zaczną się rżnąć.
– A jeśli mimo wszystko spróbujemy?
– Czym jest wóz bez koni? – powtórzył Laskolnyk. – Nie pozwolimy wam.
– Naprawdę?
Och, ależ to zabrzmiało – to „naprawdę” z przeciąganiem samogłosek i wyzywającym spojrzeniem. I z odpowiednią postawą, lewa stopa w przód, lekko ugięte nogi, opuszczone ręce, prawa już schowana za plecami. Młodzi i niecierpliwi lubią rozwiązywać szybko takie sprawy. Zwłaszcza jeśli noszą przy sobie broń.
– Wyciągnij nóż, Der, a osobiście połamię ci wszystkie kości. – Kailean pierwszy raz słyszała, żeby kowal mówił takim głosem, jakby lodowiec sunął naprzód.
W kuźni zapanowała całkowita cisza.
Końskie parsknięcie zabrzmiało w tej ciszy jak huk gromu. Kailean prawie podskoczyła. Jak, do ciężkiej cholery, ktokolwiek zdołał podjechać pod budynek tak bezszelestnie? Ostrożnie, posuwając się na czworakach, dotarła do końca ściany i wyjrzała zza rogu.
Sześć koni i pięciu jeźdźców, wszyscy w kolczugach, hełmach i z bronią przy boku. Barwione na brąz płaszcze zwisały im z ramion, u najwyższego kłuła w oczy biało-czerwona lamówka. Imperialna kawaleria.
Na rozkaz wszyscy zsiedli z koni. Czterech skierowało się do kuźni, piąty został na podwórzu i trzymając wodze w ręku, rozglądał się wokół ze znudzoną miną. Schowała się i przykleiła do cienkiej ściany.
– Generał Genno Laskolnyk?
Ileż już razy słyszała taki ton, zwłaszcza w głosach żołnierzy, którzy służyli w meekhańskiej jeździe. Laskolnyk, ten Laskolnyk, dla większości kawalerzystów wciąż był drugim człowiekiem po cesarzu. A dla niektórych zapewne pierwszym przed.
– Kha-dar Genno Laskolnyk. Kto pyta?
– Starszy porucznik Kanewen-fel-Konset, Trzecia Chorągiew Ósmego Pułku. Generał Hewenrolle przesyła pozdrowienia.
– Aweln? Jeszcze żyje? Co u niego?
– Razem z pułkiem stacjonuje teraz w Omer-kla. Pyta, czy pamięta pan o Elowins.
– He, he, he. I to jeszcze jak! Naprawdę kazał wam o tym wspomnieć?
– Powiedział, że będzie pan rozbawiony. Tylko tyle.
– He, he, miał rację, a... Co to?
– Nasze zabezpieczenie, generale.
Coś w głosie oficera uległo zmianie. Pojawiła się jakaś ponura, beznamiętna pewność, która zazwyczaj towarzyszy ludziom trzymającym innym nóż na gardle. Słysząc ten ton, Kailean poczuła ciarki na grzbiecie. Położyła się na ziemi i ostrożnie wyjrzała jeszcze raz za róg budynku. Pilnujący koni żołnierz nie wyglądał już na znudzonego, stał odwrócony do niej bokiem i uważnie lustrował okolicę. W dłoni trzymał lekką kuszę z krótkim łożem i niewielkim łuczyskiem. Idealna broń do ukrycia pod płaszczem. Wzrok strażnika zahaczył o kuźnię. Kailean zamarła, żeby ruch nie zwrócił jego uwagi, i mogła tylko słuchać, co dzieje się wewnątrz.
– To nie wygląda na wojskową kuszę – odezwał się Laskolnyk.
– Jedziemy! – Porywacz nie miał zamiaru wdawać się w dyskusje. – Na zewnątrz czeka osiodłany koń.
– Nigdzie się nie wybieram.
Szczęknęła broń i rozległ się krótki, urwany krzyk. Ktoś upadł. Na ziemię posypały się metalowe przedmioty.
– Będzie żył – głos nie zmienił się ani na jotę. – A jeśli szybko otrzyma pomoc, to może nawet nie będzie kulał do końca życia. Generale, otrzymałem rozkaz, żeby dostarczyć pana na miejsce żywego albo prawie żywego. O innych nie było mowy, więc jeśli...
– Najpierw go opatrzę.
– Teraz ten.
– Stój!
Prawie to widziała, widziała, jak Laskolnyk rzuca się i staje między zabójcą a drugim z Wozaków. Kim był pierwszy? And’ewers czy Der’eko? Żaden nawet się nie odezwał, cholerna verdańska duma. Nie okazuj strachu, nie okazuj bólu, wróg to pył w twoich oczach, i inne duperele.
– Trafiłeś go w udo, krew sika, więc pewnie bełt przeszył tętnicę. Żyje tylko dlatego, że grot pozostaje w ranie, ale umrze w ciągu kwadransa, jeśli ktoś nie założy mu opatrunku. Więc wybieraj: albo i mnie zastrzelisz na miejscu, albo dasz mi trzy minuty, żeby ocalić mu życie.
Laskolnyk mówił spokojnie i cicho. Nie postawiłaby złamanego miedziaka na życie tego żołnierza. Przez kilka sekund trwała cisza.
– Trzy minuty. Ty, stary, stań tam w kącie.
Stary. Postrzelili Der’eko. Trzy minuty.
Te myśli zagościły jej w głowie jednocześnie. Strażnik odwrócił się do niej plecami, lustrując okolicę, i mogła się cofnąć. Rozejrzała się, jedynym wozem, którego nie widział żołnierz pilnujący koni, była kuchnia. Poderwała się na nogi i w kilku susach dopadła drzwi.
Dwie i pół minuty.
Wpadła do środka i napotkała zaciekawione spojrzenia Eso’bara i ciotki.
– Ty jeszcze tutaj? – Vee’ra uśmiechnęła się szeroko.
Kailean przeszła na niską mowę. Zamachała dłońmi.
„Wielkie niebezpieczeństwo. Źli ludzie. Postrzelili Dera. Porywają Laskolnyka. Wuj zdrowy”.
To była główna zaleta anaho’la, kilka gestów i w całkowitej ciszy, bez okrzyków ani zamieszania, przekazała całkiem skomplikowaną wiadomość.
Dwójka w wozie zamarła na uderzenie serca. Potem ciotka spojrzała na Kailean wzrokiem obcej kobiety. Takiej, która przejechała z mężem cały Krwawy Marsz.
„Ilu? Czas?”.
„Pięciu. Trzydzieści długości”.
Anaho’la nie dorobił się meekhańskich odpowiedników czasu. Zostało około dwóch minut, w dwie minuty verdański wóz mieszkalny, wędrując zwykłym tempem, przebędzie około trzydziestu swoich długości.
„Kto?”.
„Fałszywi żołnierze”.
Nawet jej przez myśl nie przeszło, że porywaczami mogli okazać się regularni kawalerzyści.
Ciotka sięgnęła do najbliższej szafki i wyciągnęła długi nóż.
„Broń”.
Kailean skinęła głową. Słyszała raz, jak stary Bett śmiał się, że jedyne miejsce w jego zajeździe, gdzie jest więcej broni niż w zamkowej zbrojowni, to kuchnia. Właściwie dotyczyło to każdej kuchni. Tej również. Noże, tasaki, długie widelce i ostre szpikulce do rożna nazywano przyborami kuchennymi tylko dla zachowania jakiegoś rozróżnienia. Bo wielkością ani ostrością nie ustępowały większości narzędzi używanych na wojnie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.