Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Oj­ciec ma ra­cję, ła­two za­po­mnieć, z kim roz­ma­wiam, ge­ne­ra­le. Sam byś tak zro­bił, praw­da? Wy­ru­szył wio­sną?

– Praw­da.

– A więc za pół roku... bę­dzie­my mo­gli od­je­chać?

– Już po­wie­dzia­łem. Tyl­ko je­śli Yawe­nyr umrze, a jego na­stęp­cy za­czną się rżnąć.

– A je­śli mimo wszyst­ko spró­bu­je­my?

– Czym jest wóz bez koni? – po­wtó­rzył La­skol­nyk. – Nie po­zwo­li­my wam.

– Na­praw­dę?

Och, ależ to za­brzmia­ło – to „na­praw­dę” z prze­cią­ga­niem sa­mo­gło­sek i wy­zy­wa­ją­cym spoj­rze­niem. I z od­po­wied­nią po­sta­wą, lewa sto­pa w przód, lek­ko ugię­te nogi, opusz­czo­ne ręce, pra­wa już scho­wa­na za ple­ca­mi. Mło­dzi i nie­cier­pli­wi lu­bią roz­wią­zy­wać szyb­ko ta­kie spra­wy. Zwłasz­cza je­śli no­szą przy so­bie broń.

– Wy­cią­gnij nóż, Der, a oso­bi­ście po­ła­mię ci wszyst­kie ko­ści. – Ka­ile­an pierw­szy raz sły­sza­ła, żeby ko­wal mó­wił ta­kim gło­sem, jak­by lo­do­wiec su­nął na­przód.

W kuź­ni za­pa­no­wa­ła cał­ko­wi­ta ci­sza.

Koń­skie par­sk­nię­cie za­brzmia­ło w tej ci­szy jak huk gro­mu. Ka­ile­an pra­wie pod­sko­czy­ła. Jak, do cięż­kiej cho­le­ry, kto­kol­wiek zdo­łał pod­je­chać pod bu­dy­nek tak bez­sze­lest­nie? Ostroż­nie, po­su­wa­jąc się na czwo­ra­kach, do­tar­ła do koń­ca ścia­ny i wyj­rza­ła zza rogu.

Sześć koni i pię­ciu jeźdź­ców, wszy­scy w kol­czu­gach, heł­mach i z bro­nią przy boku. Bar­wio­ne na brąz płasz­cze zwi­sa­ły im z ra­mion, u naj­wyż­sze­go kłu­ła w oczy bia­ło-czer­wo­na la­mów­ka. Im­pe­rial­na ka­wa­le­ria.

Na roz­kaz wszy­scy zsie­dli z koni. Czte­rech skie­ro­wa­ło się do kuź­ni, pią­ty zo­stał na po­dwó­rzu i trzy­ma­jąc wo­dze w ręku, roz­glą­dał się wo­kół ze znu­dzo­ną miną. Scho­wa­ła się i przy­kle­iła do cien­kiej ścia­ny.

– Ge­ne­rał Gen­no La­skol­nyk?

Ileż już razy sły­sza­ła taki ton, zwłasz­cza w gło­sach żoł­nie­rzy, któ­rzy słu­ży­li w me­ekhań­skiej jeź­dzie. La­skol­nyk, ten La­skol­nyk, dla więk­szo­ści ka­wa­le­rzy­stów wciąż był dru­gim czło­wie­kiem po ce­sa­rzu. A dla nie­któ­rych za­pew­ne pierw­szym przed.

– Kha-dar Gen­no La­skol­nyk. Kto pyta?

– Star­szy po­rucz­nik Ka­ne­wen-fel-Kon­set, Trze­cia Cho­rą­giew Ósme­go Puł­ku. Ge­ne­rał He­wen­rol­le prze­sy­ła po­zdro­wie­nia.

– Aweln? Jesz­cze żyje? Co u nie­go?

– Ra­zem z puł­kiem sta­cjo­nu­je te­raz w Omer-kla. Pyta, czy pa­mię­ta pan o Elo­wins.

– He, he, he. I to jesz­cze jak! Na­praw­dę ka­zał wam o tym wspo­mnieć?

– Po­wie­dział, że bę­dzie pan roz­ba­wio­ny. Tyl­ko tyle.

– He, he, miał ra­cję, a... Co to?

– Na­sze za­bez­pie­cze­nie, ge­ne­ra­le.

Coś w gło­sie ofi­ce­ra ule­gło zmia­nie. Po­ja­wi­ła się ja­kaś po­nu­ra, bez­na­mięt­na pew­ność, któ­ra za­zwy­czaj to­wa­rzy­szy lu­dziom trzy­ma­ją­cym in­nym nóż na gar­dle. Sły­sząc ten ton, Ka­ile­an po­czu­ła ciar­ki na grzbie­cie. Po­ło­ży­ła się na zie­mi i ostroż­nie wyj­rza­ła jesz­cze raz za róg bu­dyn­ku. Pil­nu­ją­cy koni żoł­nierz nie wy­glą­dał już na znu­dzo­ne­go, stał od­wró­co­ny do niej bo­kiem i uważ­nie lu­stro­wał oko­li­cę. W dło­ni trzy­mał lek­ką ku­szę z krót­kim ło­żem i nie­wiel­kim łu­czy­skiem. Ide­al­na broń do ukry­cia pod płasz­czem. Wzrok straż­ni­ka za­ha­czył o kuź­nię. Ka­ile­an za­mar­ła, żeby ruch nie zwró­cił jego uwa­gi, i mo­gła tyl­ko słu­chać, co dzie­je się we­wnątrz.

– To nie wy­glą­da na woj­sko­wą ku­szę – ode­zwał się La­skol­nyk.

– Je­dzie­my! – Po­ry­wacz nie miał za­mia­ru wda­wać się w dys­ku­sje. – Na ze­wnątrz cze­ka osio­dła­ny koń.

– Ni­g­dzie się nie wy­bie­ram.

Szczęk­nę­ła broń i roz­legł się krót­ki, urwa­ny krzyk. Ktoś upadł. Na zie­mię po­sy­pa­ły się me­ta­lo­we przed­mio­ty.

– Bę­dzie żył – głos nie zmie­nił się ani na jotę. – A je­śli szyb­ko otrzy­ma po­moc, to może na­wet nie bę­dzie ku­lał do koń­ca ży­cia. Ge­ne­ra­le, otrzy­ma­łem roz­kaz, żeby do­star­czyć pana na miej­sce ży­we­go albo pra­wie ży­we­go. O in­nych nie było mowy, więc je­śli...

– Naj­pierw go opa­trzę.

– Te­raz ten.

– Stój!

Pra­wie to wi­dzia­ła, wi­dzia­ła, jak La­skol­nyk rzu­ca się i sta­je mię­dzy za­bój­cą a dru­gim z Wo­za­ków. Kim był pierw­szy? And’ewers czy Der’eko? Ża­den na­wet się nie ode­zwał, cho­ler­na ver­dań­ska duma. Nie oka­zuj stra­chu, nie oka­zuj bólu, wróg to pył w two­ich oczach, i inne du­pe­re­le.

– Tra­fi­łeś go w udo, krew sika, więc pew­nie bełt prze­szył tęt­ni­cę. Żyje tyl­ko dla­te­go, że grot po­zo­sta­je w ra­nie, ale umrze w cią­gu kwa­dran­sa, je­śli ktoś nie za­ło­ży mu opa­trun­ku. Więc wy­bie­raj: albo i mnie za­strze­lisz na miej­scu, albo dasz mi trzy mi­nu­ty, żeby oca­lić mu ży­cie.

La­skol­nyk mó­wił spo­koj­nie i ci­cho. Nie po­sta­wi­ła­by zła­ma­ne­go mie­dzia­ka na ży­cie tego żoł­nie­rza. Przez kil­ka se­kund trwa­ła ci­sza.

– Trzy mi­nu­ty. Ty, sta­ry, stań tam w ką­cie.

Sta­ry. Po­strze­li­li Der’eko. Trzy mi­nu­ty.

Te my­śli za­go­ści­ły jej w gło­wie jed­no­cze­śnie. Straż­nik od­wró­cił się do niej ple­ca­mi, lu­stru­jąc oko­li­cę, i mo­gła się cof­nąć. Ro­zej­rza­ła się, je­dy­nym wo­zem, któ­re­go nie wi­dział żoł­nierz pil­nu­ją­cy koni, była kuch­nia. Po­de­rwa­ła się na nogi i w kil­ku su­sach do­pa­dła drzwi.

Dwie i pół mi­nu­ty.

Wpa­dła do środ­ka i na­po­tka­ła za­cie­ka­wio­ne spoj­rze­nia Eso’bara i ciot­ki.

– Ty jesz­cze tu­taj? – Vee’ra uśmiech­nę­ła się sze­ro­ko.

Ka­ile­an prze­szła na ni­ską mowę. Za­ma­cha­ła dłoń­mi.

„Wiel­kie nie­bez­pie­czeń­stwo. Źli lu­dzie. Po­strze­li­li Dera. Po­ry­wa­ją La­skol­ny­ka. Wuj zdro­wy”.

To była głów­na za­le­ta ana­ho’la, kil­ka ge­stów i w cał­ko­wi­tej ci­szy, bez okrzy­ków ani za­mie­sza­nia, prze­ka­za­ła cał­kiem skom­pli­ko­wa­ną wia­do­mość.

Dwój­ka w wo­zie za­mar­ła na ude­rze­nie ser­ca. Po­tem ciot­ka spoj­rza­ła na Ka­ile­an wzro­kiem ob­cej ko­bie­ty. Ta­kiej, któ­ra prze­je­cha­ła z mę­żem cały Krwa­wy Marsz.

„Ilu? Czas?”.

„Pię­ciu. Trzy­dzie­ści dłu­go­ści”.

Ana­ho’la nie do­ro­bił się me­ekhań­skich od­po­wied­ni­ków cza­su. Zo­sta­ło oko­ło dwóch mi­nut, w dwie mi­nu­ty ver­dań­ski wóz miesz­kal­ny, wę­dru­jąc zwy­kłym tem­pem, prze­bę­dzie oko­ło trzy­dzie­stu swo­ich dłu­go­ści.

„Kto?”.

„Fał­szy­wi żoł­nie­rze”.

Na­wet jej przez myśl nie prze­szło, że po­ry­wa­cza­mi mo­gli oka­zać się re­gu­lar­ni ka­wa­le­rzy­ści.

Ciot­ka się­gnę­ła do naj­bliż­szej szaf­ki i wy­cią­gnę­ła dłu­gi nóż.

„Broń”.

Ka­ile­an ski­nę­ła gło­wą. Sły­sza­ła raz, jak sta­ry Bett śmiał się, że je­dy­ne miej­sce w jego za­jeź­dzie, gdzie jest wię­cej bro­ni niż w zam­ko­wej zbro­jow­ni, to kuch­nia. Wła­ści­wie do­ty­czy­ło to każ­dej kuch­ni. Tej rów­nież. Noże, ta­sa­ki, dłu­gie wi­del­ce i ostre szpi­kul­ce do roż­na na­zy­wa­no przy­bo­ra­mi ku­chen­ny­mi tyl­ko dla za­cho­wa­nia ja­kie­goś roz­róż­nie­nia. Bo wiel­ko­ścią ani ostro­ścią nie ustę­po­wa­ły więk­szo­ści na­rzę­dzi uży­wa­nych na woj­nie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x