Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ju­tro – mruk­nął wresz­cie. – Do­pie­ro roz­ła­do­wa­łem wóz ze sta­lą. Zresz­tą dziś mam w domu Pierw­sze­go, to nie jest do­bry czas na taką ro­bo­tę.

– Wiem. – La­skol­nyk w za­my­śle­niu stuk­nął ma­łym młot­kiem w ko­wa­dło. – Wi­dzia­łem ry­dwan.

Tyl­ko tyle, a ko­wal jak­by ska­mie­niał, na­piął mię­śnie przed­ra­mion, że­la­zny hak za­zgrzy­tał o ruszt pa­le­ni­ska.

– To nic nie zna­czy – po­wie­dział po krót­kim mil­cze­niu. – Wie­lu mło­dych jeź­dzi te­raz w ten spo­sób. Ry­dwan jest szyb­szy niż wóz i nie po­trze­bu­je po­zwo­le­nia.

– Tak. Choć z tego, co wiem, wóz han­dlo­wy też nie po­trze­bu­je po­zwo­le­nia.

– Ale jest po­wol­ny. Wóz bę­dzie się to­czył cały dzień, a ry­dwan do­je­dzie w dwie-trzy go­dzi­ny i koń na­wet się nie zgrze­je. Tyl­ko o to cho­dzi.

Mło­tek ude­rzył o ko­wa­dło, głów­ka pod­sko­czy­ła i za­raz znów opa­dła, wy­ko­nu­jąc se­rię co­raz szyb­szych ude­rzeń, wy­peł­nia­ją­cych kuź­nię śpiew­nym dźwię­kiem. La­skol­nyk wy­da­wał się nie­mal za­hip­no­ty­zo­wa­ny, bo ani na mo­ment nie ode­rwał wzro­ku od na­rzę­dzia.

– Cena że­la­za i sta­li sko­czy­ła – mruk­nął wresz­cie. – I to bar­dzo.

– I komu to mó­wisz, ge­ne­ra­le? To tak jak­byś mu­ra­rzo­wi chciał oznaj­mić naj­now­sze wie­ści o ce­nie ce­gieł albo wap­na. Wiem, jak po­dro­ża­ło że­la­zo.

– A jak po­szły w górę dę­bo­we de­ski? I wo­ło­we skó­ry? I owies? I cię­ci­wy do łu­ków i kusz? I gro­ty strzał, beł­tów i oszcze­pów?

– Gdy­by że­la­zo po­dro­ża­ło, a gro­ty po­szły w dół, mie­li­by­śmy o czym ga­dać. To by­ło­by dzi­wacz­ne i nie­zro­zu­mia­le, zja­wi­sko, nad któ­rym gło­wi­li­by się moż­ni i kup­cy. Ale tak? Co w tym dziw­ne­go?

And’ewers za­koń­czył grze­ba­nie w pa­le­ni­sku i za­jął się prze­glą­dem wi­szą­cych obok na­rzę­dzi. Na­dal nie od­wra­cał się do go­ścia. Przy­cup­nię­ta pod ścia­ną Ka­ile­an mia­ła tyl­ko na­dzie­ję, że cień pa­da­ją­cy z sze­ro­kie­go da­chu do­sta­tecz­nie kry­je za­rys jej syl­wet­ki. Niby nic ta­kie­go się nie dzia­ło, ko­wal i kha-dar to­czy­li ba­nal­ną roz­mo­wę o ce­nach tego i owe­go. Mimo wszyst­ko coś jej mó­wi­ło, że je­śli ich od­kry­ją, La­skol­nyk bę­dzie bar­dzo nie­za­do­wo­lo­ny. Der’eko klę­czał obok, nie­mal przy­kle­jo­ny do ścia­ny.

– Dąb, so­sna, je­sion, lipa, cedr. Ni­g­dy jesz­cze tyle drew­na nie je­cha­ło przez Ste­py. To nie są po­je­dyn­cze ka­ra­wa­ny, ale całe cią­gi ka­ra­wan. Z za­chod­nich i pół­noc­nych pro­win­cji przy­jeż­dża­ją tu wozy wy­ła­do­wa­ne róż­ny­mi ga­tun­ka­mi drew­na i wy­ob­raź so­bie, przy­ja­cie­lu, cena wciąż idzie w górę. – La­skol­nyk skoń­czył za­ba­wę młot­kiem i się­gnął po cięż­kie szczyp­ce.

Otwo­rzył je i za­mknął kil­ka razy, jak­by po­dzi­wia­jąc do­kład­ność wy­ko­na­nia. Po­znasz rze­mieśl­ni­ka po jego na­rzę­dziach, tak za­wsze po­wta­rzał, i w tej chwi­li wy­glą­dał, jak­by za­mie­rzał oce­nić And’ewer­sa na pod­sta­wie ja­ko­ści sprzę­tu w kuź­ni. Zda­wa­ło się, że całą uwa­gę po­świę­ca klesz­czom.

– Co to wła­ści­wie ob­cho­dzi kha-dara ja­kie­goś ma­łe­go cza­ar­da­nu? – Ko­wal po­chy­lił się i za­czął maj­stro­wać przy mie­chu.

– Więk­szy ruch na Ste­pach to wię­cej kło­po­tów. Ban­dy­ci już za­uwa­ży­li, że po­ja­wi­ło się wię­cej ka­ra­wan, zresz­tą nie tyl­ko oni. – Klesz­cze trzy­ma­ne przez La­skol­ny­ka otwo­rzy­ły się i za­mknę­ły nie­mal bez­gło­śnie. – Ko­czow­ni­cy też pa­trzą na nie ła­ko­mie.

– Żeby trzy­mać z da­le­ka ban­dy­tów, są na­jem­ni straż­ni­cy, a żeby trzy­mać z da­le­ka Se-koh­land­czy­ków, jest woj­sko. A wol­ne cza­ar­da­ny są od jed­ne­go i dru­gie­go, jak sły­sza­łem. – And’ewers po­ru­szył mie­chem, wzbi­ja­jąc lek­ki ob­łok po­pio­łu.

– Woj­sko i wol­ne cza­ar­da­ny mogą nie wy­star­czyć.

– A dla­cze­go?

Och, nie dało się tego py­ta­nia za­dać bar­dziej neu­tral­nym to­nem. Rów­nie do­brze ko­wal mógł­by wy­wrzesz­czeć: „Wiem, o co ci cho­dzi, ale i tak ze mnie tego nie wy­cią­gniesz”. Roz­ma­wia­ją­cy na­dal uni­ka­li swo­je­go wzro­ku. Jak­by pro­wa­dzi­li dia­log z po­wie­trzem.

– Te kil­ka puł­ków, któ­re przy­by­ły ostat­nio na Wschód, to tyl­ko de­mon­stra­cja. – Kha-dar odło­żył klesz­cze i się­gnął po małą nad­staw­kę, słu­żą­cą do wy­ku­wa­nia gro­tów. – Mają być tak wi­docz­ne, jak się da, ale otrzy­ma­ły roz­kaz wy­co­fa­nia się na za­chód, je­śli przyj­dzie co do cze­go. Im­pe­rium nie po­zwo­li się wcią­gnąć w woj­nę, nie bę­dzie ko­wa­dłem, na któ­rym na­stęp­ca Yawe­ny­ra wy­ku­je na nowo jed­ność swo­je­go kró­le­stwa. Je­że­li, rzecz ja­sna, ten sta­ry su­kin­syn wresz­cie umrze. A je­śli spra­wy po­to­czą się źle, od­da­my wschod­nie pro­win­cje, za­mknie­my się w twier­dzach i przyj­mie­my wal­ną bi­twę w głę­bi kra­ju, na na­szych wa­run­kach. Nie po­peł­ni­my tych sa­mych błę­dów co trzy­dzie­ści lat temu.

Jak na do­wód­cę wol­ne­go cza­ar­da­nu kha-dar zna­ko­mi­cie orien­to­wał się w pla­nach im­pe­rial­nej ar­mii.

– I zo­sta­wi­cie na­sze obo­zy na pa­stwę ko­czow­ni­ków? – Ko­wal wy­pro­sto­wał się po raz pierw­szy i spoj­rzał na La­skol­ny­ka. Ciem­ną twarz miał gład­ką i spo­koj­ną, jak­by roz­ma­wia­li o po­go­dzie, ale Ka­ile­an wie­dzia­ła, że we­wnątrz wrze. To nie była zwy­kła roz­mo­wa o ce­nach że­la­za i tak­ty­ce woj­sko­wej.

– Ale wa­szych obo­zów już nie bę­dzie. – Nad­staw­ka po­wę­dro­wa­ła na miej­sce i kha-dar zmie­rzył się wzro­kiem z And’ewer­sem. – I wła­śnie ten ich brak sta­nie się za­pew­ne przy­czy­ną woj­ny.

Coś brzęk­nę­ło i za­tań­czy­ło na ko­wa­dle. Małe sta­lo­we kół­ko z ośmio­ma szpry­cha­mi wi­ro­wa­ło chwi­lę, za­nim spa­dło i po­to­czy­ło się w kąt.

– Cena koni po­cią­go­wych po­szy­bo­wa­ła w górę już w ze­szłym roku, z ośmiu or­gów na dwa­dzie­ścia – głos La­skol­ny­ka był spo­koj­ny i ci­chy. – I to wła­śnie zwró­ci­ło uwa­gę pew­nych... ro­zum­nych lu­dzi, któ­rym pła­ci się za to, żeby uwa­ża­li na ta­kie wła­śnie rze­czy. Dla­cze­go – za­py­ta­li się – dla­cze­go na zie­miach, na któ­rych żyje pra­wie ćwierć mi­lio­na Wo­za­ków, ho­du­ją­cych naj­lep­sze ko­nie po­cią­go­we na świe­cie, na­gle nie moż­na ku­pić przy­zwo­itej pary? Nie było żad­nej za­ra­zy ani do in­nych pro­win­cji nie sprze­da­no wię­cej koni niż zwy­kle. Bo oczy­wi­ście po­mysł, że Ver­dan­no prze­han­dlo­wa­li je Se-koh­land­czy­kom, uzna­no za ab­sur­dal­ny. Wy­ja­śnie­nie było jed­no: Wo­za­cy prze­sta­li sprze­da­wać swo­je ko­nie. Ale dla­cze­go? Czy chcą pod­bić ceny, zdo­mi­no­wać ry­nek? A może cho­dzi o coś in­ne­go?

Ko­wal, z miną, jak­by zo­ba­czył du­cha, ga­pił się w kąt, w któ­rym znikł sym­bol koła.

– A po­tem ktoś ro­zum­ny po­sta­no­wił spraw­dzić, co jesz­cze po­szło w górę. – La­skol­nyk stał te­raz na wprost And’ewer­sa, sku­pio­ny i spię­ty. – Drew­no, że­la­zo, skó­ry, pa­sza, broń, żyw­ność. Ten ktoś ro­zum­ny był kie­dyś kwa­ter­mi­strzem w Czwar­tej Ar­mii i na­gle do­znał olśnie­nia. To wy­glą­da­ło tak, jak­by ja­kaś ar­mia szy­ko­wa­ła się do woj­ny, ta­kie sko­ki cen za­wsze to­wa­rzy­szy­ły za­ku­pom dla wiel­kiej masy woj­ska. Ale ja­kie woj­ska sta­cjo­nu­ją na Wscho­dzie? Prze­cież re­gu­lar­nej jaz­dy mamy tu nie wię­cej niż dwa­na­ście ty­się­cy, a wol­ne cza­ar­da­ny nie za­czę­ły na­gle uzbra­jać się na po­tę­gę. No i po co tej ar­mii taka ilość drew­na? I wte­dy zro­zu­miał. Tyle drew­na przy­da­ło­by się, gdy­by ktoś chciał zbu­do­wać ty­sią­ce wo­zów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x