Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie mó­wi­łem o two­im kha-da­rze. – W jego ustach i ge­stach wy­so­ka mowa na­bie­ra­ła głę­bi. Za­miast sło­wa „two­im”, wy­cią­gnął przed sie­bie otwar­tą pra­wą dłoń: je­steś mi bli­ska, sza­nu­ję cię, prze­pra­szam za po­przed­nie. A mó­wiąc „kha-da­rze”, lewą dłoń za­ci­snął i do­tknął nią ser­ca, gest zro­zu­mia­ły w każ­dym ję­zy­ku.

– A o kim, bra­cie?

Me­ekh wdarł się mię­dzy nich bru­tal­nie i ze swo­ją oszczęd­ną, nie­mal woj­sko­wą for­mą zda­wał się tyl­ko cie­niem praw­dzi­we­go ję­zy­ka. Żad­nych do­dat­ko­wych ukry­tych w mo­wie cia­ła zna­czeń, tyl­ko krót­kie, kon­kret­ne jak nóż przy­ło­żo­ny do boku py­ta­nie.

– Wi­taj, Eso’ba­rze. – Der’eko od­wró­cił się w stro­nę drzwi. – Daw­no cię nie wi­dzia­łem.

On też prze­szedł na me­ekh i Ka­ile­an, na­wet po krót­kim kon­tak­cie z av’ana­ho, mia­ła wra­że­nie, że na­gle prze­sta­ła ro­zu­mieć po­ło­wę roz­mo­wy. Choć bio­rąc pod uwa­gę, że sta­li cał­ko­wi­cie nie­ru­cho­mo, aby nie zdra­dzi­ło ich naj­mniej­sze drgnię­cie... Do­dat­ko­we ge­sty nie były tu po­trzeb­ne.

– Nie tak daw­no, le­d­wo pół roku mi­nę­ło, kie­dy ostat­ni raz ra­czy­łeś od­wie­dzić ro­dzi­nę.

– Ta­aak. – Prze­cią­gnię­te, jak­by to­wa­rzy­szył mu naj­głęb­szy na­mysł „tak”, też po­tra­fi­ło wie­le po­wie­dzieć. – A jed­nak le­d­wo cię po­zna­łem.

I tu było ostrze. „Le­d­wo cię po­zna­łem” – zmie­ni­łeś się, wy­glą­dasz jak obcy. Je­steś obcy, bra­cie.

Eso’bar uśmiech­nął się, jak­by obe­lga nie do­ty­czy­ła jego.

– Ja cie­bie rów­nież. Pa­mię­tam, jak wy­jeż­dża­łeś z gębą peł­ną opo­wie­ści o cięż­kiej pra­cy i pie­nią­dzach, któ­re przy­ślesz. Ile to cza­su mi­nę­ło? Pół­to­ra roku? Je­śli przy­wio­złeś pie­nią­dze, bar­dzo się ucie­szy­my, ale je­śli li­czysz, że tak jak Ruk’hert zo­sta­wię tu wszyst­ko i wy­ja­dę z tobą... Przy­kro mi, nic z tego.

– Ta­aak. – Ko­lej­ne uda­ją­ce na­mysł „tak”, któ­re­mu to­wa­rzy­szy­ło lek­kie wzru­sze­nie ra­mion. Lek­ce­wa­że­nie i obo­jęt­ność. – Cie­ka­wy po­mysł, za­brać cię do mia­sta. Mu­siał­bym się wie­le na­tłu­ma­czyć, ale pew­nie w koń­cu by zro­zu­mie­li.

– Cóż ta­kie­go by zro­zu­mie­li?

– Nic, nic. Nie ty je­den od­sze­dłeś od praw ka­ra­wa­ny.

Unie­sie­nie brwi Eso’bara było rów­nie lek­ce­wa­żą­ce.

– Pra­wa cze­goś, cze­go nie ma? Pra­wa, któ­re za­pro­wa­dzi­ły nas tu­taj? Dziw­ne, kła­nia­cie się im, nie­mal czci­cie, a jed­no­cze­śnie na­rze­ka­cie na sy­tu­ację, w ja­kiej się przez nie zna­leź­li­ście.

Eso’bar na­praw­dę mó­wił w me­ekhu naj­le­piej z ca­łej ro­dzi­ny. Po­tra­fił być w nim nie­mal tak ob­raź­li­wy, jak brat.

– Wy? Dziw­ne, jesz­cze nie­daw­no mó­wi­łeś „my”.

– Och, na­dal mó­wię „my”. – Trze­ci za­to­czył ręką koło. – My, na­sza ro­dzi­na, na­sze ko­nie, nasz dom. A ty, bra­cie, kogo masz na my­śli, kie­dy mó­wisz „my”?

– Nas. Wszyst­kich uro­dzo­nych na wo­zie, wszyst­kich wy­gnań­ców.

– Och, świet­nie. Ale ja nie uro­dzi­łem się na wo­zie, tyl­ko – po­kle­pał ręką ścia­nę – w domu bez kół. Tak samo jak ty. Jak my wszy­scy.

Der’eko uśmiech­nął się iro­nicz­nie.

– Wiesz, bra­cisz­ku, to tyl­ko ta­kie okre­śle­nie. Dla Ver­dan­no, któ­rzy nie za­po­mnie­li, skąd po­cho­dzą.

– Albo wy­ro­ili so­bie ja­kieś mrzon­ki.

Ka­ile­an wo­dzi­ła wzro­kiem od jed­ne­go do dru­gie­go. Byli Ver­dan­no, ża­den nie wy­parł­by się swo­jej krwi, lecz jed­no­cze­śnie cał­ko­wi­cie się róż­ni­li. Młod­szy za­chwy­cał odzie­dzi­czo­ną po mat­ce uro­dą, de­li­kat­ny­mi ry­sa­mi i ko­cią gib­ko­ścią, star­szy bu­dził re­spekt wzro­stem i sze­ro­ki­mi bar­ka­mi; przy­po­mi­nał And’ewer­sa z cza­sów mło­do­ści. Ale o wie­le sku­tecz­niej bra­cia pod­kre­śla­li od­mien­ność ubio­rem. Eso’bar no­sił się jak miesz­ka­niec po­gra­ni­cza, Der’eko od­wo­ły­wał się do swo­ich ko­rze­ni każ­dym szcze­gó­łem stro­ju. Skó­rza­ne spodnie, sze­ro­ki pas, skó­rza­na ka­mi­zel­ka wy­szy­wa­na w mo­tyw pę­dzą­cych koni, na nad­garst­kach bran­so­le­ty z po­le­ro­wa­ne­go rogu, war­kocz sta­ran­nie sple­cio­ny i na­sma­ro­wa­ny tłusz­czem. Buty na mięk­kiej po­de­szwie. Swój ka­vayo no­sił zgod­nie z tra­dy­cją na ple­cach, na wy­so­ko­ści krzy­ża, z rę­ko­je­ścią skie­ro­wa­ną w bok. Ka­ile­an mo­gła się za­ło­żyć, że na­wet pół wie­ku temu Ver­dan­no nie ubie­ra­li się tak po wo­zac­ku, jak on te­raz. Nie mó­wiąc o tym, że w tej ca­łej skó­rze mu­sia­ło mu być strasz­nie go­rą­co.

– Jed­ni ma­rzą, żeby znów być sobą, inni, żeby zo­stać kimś in­nym, Eso’ba­rze. To tak, jak­by ogier pró­bo­wał zo­stać wo­łem. Po­wo­dze­nia.

– Ech, bła­gam cię, Pierw­szy, nie sil mi się tu na nie­zgrab­ne po­rów­na­nia. To nie ja po­rzu­ci­łem ro­dzi­nę dla ja­kichś mrzo­nek. By­wam w mia­stach, wi­du­ję to i owo. Te wozy usta­wio­ne jak ka­ra­wa­na roz­ło­żo­na w obóz, te ulicz­ki mię­dzy nimi, te sta­da koni, któ­re pasą się wo­kół. Kto żyje ma­rze­nia­mi? Po co wo­kół miast te ta­bu­ny, sko­ro ko­nie moż­na za­prząc do wo­zów raz na kil­ka lat, a i tak mało kto ko­rzy­sta z tego pra­wa? Po co robi się w mia­stach ry­dwa­ny, ta­kie, ja­kim za­je­cha­łeś dziś do domu? – Eso’bar oparł się o fra­mu­gę i uśmiech­nął zło­śli­wie. – Te, co to krzy­czą wprost, że są wo­za­mi bo­jo­wy­mi, mają miej­sce na woź­ni­cę i łucz­ni­ka, uchwy­ty na koł­cza­ny i oszcze­py, i moż­li­wość opan­ce­rze­nia burt. Mrzon­ki, bra­cisz­ku, mrzon­ki i ma­rze­nia ma­łych dzie­ci. A może ina­czej, mrzon­ki i ma­rze­nia star­ców, któ­ry­mi za­ra­zi­ły się małe dzie­ci. Za­mier­za­cie znów po­słać ry­dwa­ny prze­ciw ka­wa­le­rii? Koła prze­ciw ko­py­tom? Byle dziu­ra w zie­mi, nad któ­rą koń prze­sko­czy, za­trzy­ma naj­lep­szy wóz. Naj­sil­niej­sza para koni, cią­gnąc ry­dwan, nie po­bie­gnie tak szyb­ko, jak cho­ro­wi­ta cha­be­ta z jeźdź­cem na grzbie­cie. Cią­gle o tym za­po­mi­na­cie?

– A jed­nak w cza­sie pod­bo­ju Se-koh­land­czy­cy nie­raz prze­gry­wa­li z na­szy­mi woź­ni­ca­mi.

– Tak, sły­sza­łem. Nie tyl­ko od ojca. Bi­twa pod Gewy’lo i An­ma­de­reth. Czte­ry ty­sią­ce ry­dwa­nów prze­ciw sze­ściu ty­siąc­om kon­nych. Tyl­ko że każ­dy ci po­wie, że my­śmy tych bi­tew nie wy­gra­li, lecz po pro­stu zmu­si­li­śmy ko­czow­ni­ków do uciecz­ki, bo gdy zro­zu­mie­li, że nas nie zła­mią, wy­co­fa­li się. A ry­dwa­ny nie mo­gły ich ści­gać i roz­bić. Ta­kie na­sze małe zwy­cię­stwa...

– Te­raz mó­wisz „my”?

Eso’bar za­ło­żył ręce na pier­si.

– Nie ob­ra­zisz mnie tym, Der. Wi­dzę, jak przy­jeż­dżasz tu od cza­su do cza­su, wiel­ki pan z mia­sta na pięk­nym ry­dwa­nie, i cza­ru­jesz resz­tę. Wi­dzę, co się dzie­je z Det’mo­nem i Mer’da­na­rem – uniósł dłoń – nie od­zy­waj­cie się, mło­dzi, gdy star­szy brat mówi. Wi­dzę, co cho­dzi po gło­wach bliź­nia­kom, gdy wy­ku­wa­ją swo­je ka­vayo. No­sisz sym­bol?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x