Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Coś mu­sia­ło się stać na Ste­pach, że ku­zyn­kę przy­nio­sło.

– Pew­nie wszyst­ka woda się spa­li­ła i cała tra­wa wy­pa­ro­wa­ła, czy ja­koś tak.

– Nie było mnie le­d­wo dzie­sięć czy dwa­na­ście dni, ma­lu­chy, nie prze­sa­dzaj­cie.

Fen’do­ryn i Gen’do­ryn byli naj­młod­szy­mi sy­na­mi And’ewer­sa, bliź­nia­ka­mi iden­tycz­ny­mi jak dwie kro­ple wody, co we­dług wie­rzeń Ver­dan­no sta­no­wi­ło za­po­wiedź dziw­ne­go i po­krę­co­ne­go losu. Na ra­zie jed­nak sie­dzie­li w domu i pod okiem ojca uczy­li się fa­chu. I ro­śli. Mie­li do­pie­ro po pięt­na­ście lat, lecz w cią­gu ostat­nie­go roku strze­li­li w górę o do­bre czte­ry cale. To tem­po za­ska­ki­wa­ło w ro­dzi­nie chy­ba naj­bar­dziej Ka­ile­an. Cza­sem nie od­wie­dza­ła ko­wa­la przez mie­siąc lub dłu­żej, wę­dru­jąc z cza­ar­da­nem po po­gra­ni­czu, więc gdy wra­ca­ła wresz­cie do kuź­ni, wi­dzia­ła wy­raź­nie ko­lej­ne pół cala, któ­re im przy­by­ło. Mimo wszyst­ko na­dal na­zy­wa­ła ich ma­lu­cha­mi. W koń­cu była przy­bra­ną star­szą ku­zyn­ką i po­win­ni się jej słu­chać.

– Co tam znów zmaj­stro­wa­li­ście, hę? Na pod­ko­wę zbyt pro­ste, a na miecz za krót­kie. Bę­dzie z tego coś wię­cej niż garść huf­na­li?

Fen’do­ryn – po­zna­ła po ma­łej bliź­nie nad le­wym okiem – uniósł ka­wa­łek ciem­ne­go już i wy­chło­dzo­ne­go me­ta­lu i po­dał jej. Broń, wi­dać było bo­wiem od razu, że to ostrze, była jed­no­cze­śnie dziw­na i zna­jo­ma. Dwu­na­sto­ca­lo­we ostrze wy­raź­nie roz­sze­rza­ło się ku gó­rze i za­gi­na­ło. Lecz za­gi­na­ło w przód, ma­jąc kra­wędź tną­cą po we­wnętrz­nej stro­nie. Trzy­ma­ła w ręku głow­nię ka­vayo bo­jo­we­go noża Ver­dan­no, zwa­ne­go tak­że prze­ci­na­czem gar­deł albo otwie­ra­czem cza­szek. Ca­łość wa­ży­ła pra­wie dwa fun­ty, po do­da­niu rę­ko­je­ści i ma­łe­go jel­ca na pew­no bę­dzie cięż­sza. Taką klin­gą moż­na bez tru­du od­ciąć rękę czy roz­rą­bać na pół gło­wę. A je­śli kol­czu­ga nie była na­praw­dę moc­na, to pchnię­cie ka­vayo prze­szy­wa­ło ją jak lnia­ną szma­tę. Te noże ucho­dzi­ły za tak do­bre, że uzbra­ja­li się w nie chęt­nie nie tyl­ko Wo­za­cy. Broń wo­jow­ni­ków.

– Oj­ciec wie? – za­py­ta­ła już na po­waż­nie i za­raz skrzy­wi­ła się na wła­sną bez­myśl­ność. Oczy­wi­ście, że wie­dział. Wie­dział o wszyst­kim, co po­wsta­wa­ło w jego kuź­ni.

Obaj uśmiech­nę­li się z po­li­to­wa­niem.

– A dru­gi? – Przy­naj­mniej to py­ta­nie mia­ło sens.

Gen’do­ryn zdjął z wi­szą­cej przy słu­pie pół­ki dru­gie ostrze. Iden­tycz­ne, co do ułam­ka cala, ale już nie­mal wy­koń­czo­ne. Kra­wędź tną­cą za­har­to­wa­no i wstęp­nie wy­ostrzo­no. Lek­ko fa­li­sty wzór błę­kit­nej sta­li nada­wał klin­dze wra­że­nie lek­ko­ści i szyb­ko­ści, i to po­mi­mo sze­ro­kie­go, tę­pe­go grzbie­tu. Gdy głow­nia zo­sta­nie już osa­dzo­na w rę­ko­je­ści i osta­tecz­nie na­ostrzo­na, utwo­rzy pięk­ną i za­bój­czą broń.

– Kie­dy za­mier­za­cie je skoń­czyć?

– Za mie­siąc, nie ma po­śpie­chu. Jesz­cze rę­ko­je­ści i po­chwy, i ostrze­nie, i szlif. To musi być zro­bio­ne do­brze, praw­da, Fen?

Fen’do­ryn uśmiech­nął się i pie­czo­ło­wi­cie odło­żył oba ostrza na pół­kę.

Bliź­nia­cy byli sy­na­mi ko­wa­la i wła­sno­ręcz­nie wy­ko­ny­wa­li swo­je ka­vayo. Za mie­siąc, gdy skoń­czą pra­cę, And’ewers pod­da ich noże dro­bia­zgo­wym oglę­dzi­nom i te­stom. Spraw­dzi ostrość, wy­wa­że­nie, od­por­ność na zgi­na­nie. Je­śli wszyst­ko wy­pad­nie do­brze – a zna­jąc bliź­nia­ków, nie wąt­pi­ła w to – obaj chłop­cy wej­dą w świat męż­czyzn. Tak jak resz­ta jej przy­bra­nych bra­ci. I wte­dy w domu nie bę­dzie już dzie­ci, tyl­ko sami do­ro­śli.

Coś się na za­wsze zmie­ni.

Uśmiech­nę­ła się szcze­rze.

– Cie­szę się, chłop­cy. Bar­dzo. Naj­wyż­szy czas.

Po­pa­trzy­li na nią uważ­nie, po czym po­waż­nie ski­nę­li gło­wa­mi.

– Wie­my, Ka­ile­an. Naj­wyż­szy czas.

Póź­niej po­my­śla­ła, że po­win­na ją za­sta­no­wić ta na­gła po­wa­ga u zwy­kle po­kpi­wa­ją­cych ze wszyst­kie­go bliź­nia­ków. Ale było tak go­rą­co, że my­śla­ła tyl­ko o schro­nie­niu się pod da­chem i wy­pi­ciu cze­go­kol­wiek, byle za­wie­ra­ło odro­bi­nę wody.

– Idę do ciot­ki, a wy nie ze­psuj­cie tu ni­cze­go, do­brze?

Od­wró­ci­ła się, za­nim rzu­ci­li ri­po­stę. Za mie­siąc, gdy już skoń­czą swo­je noże, nie bę­dzie mo­gła tak się do nich od­zy­wać. Do męż­czyzn trze­ba się zwra­cać ina­czej niż do chłop­ców.

* * *

Do­mo­stwo ku­chen­ne było po pro­stu wo­zem, w któ­rym kró­lo­wał piec. Jed­nak nie zwy­czaj­ny, lecz spe­cjal­na kon­struk­cja z że­la­za i od­po­wied­nio wy­pa­la­nych ce­gieł, sto­ją­ca na czte­rech sta­lo­wych no­gach i pod­trzy­my­wa­na przez kil­ka łań­cu­chów. Moż­na w nim było bez­piecz­nie pa­lić na­wet wte­dy, gdy wóz su­nął przez ste­py, ko­ły­sząc się z boku na bok; sta­lo­we ob­rę­cze, za­mo­co­wa­ne do ścia­ny, za­bez­pie­cza­ły garn­ki przed zsu­nię­ciem się z bla­chy. Mimo iż wozy Ver­dan­no daw­no już nie wę­dro­wa­ły po rów­ni­nach, ciot­ka Vee’ra nie chcia­ła wy­mie­nić pie­ca na zwy­kły. Co oczy­wi­ście nie prze­szka­dza­ło jej na­rze­kać, jaki to z nie­go prze­ży­tek.

Dym, uno­szą­cy się z że­la­znej rury peł­nią­cej funk­cję ko­mi­na, po­wi­nien ją ostrzec, lecz Ka­ile­an była prze­ko­na­na, że ni­g­dzie nie może być go­rzej niż w kuź­ni. My­li­ła się.

Par­ne go­rą­co ude­rzy­ło w nią od pro­gu i na mo­ment ode­bra­ło dech. Zu­peł­nie jak­by pró­bo­wa­ła od­dy­chać zupą. Niby za­pach za­chę­cał, a prze­cież była już głod­na, lecz cia­ło bro­ni­ło się przed tym po­my­słem. Kro­ple potu bły­ska­wicz­nie po­kry­ły jej czo­ło i za­czę­ły spły­wać do oczu. Za­mru­ga­ła.

– Nie stój w pro­gu, dziew­czy­no, bo się za­zię­bisz. Wejdź.

Pra­wie za­po­mnia­ła, po kim bliź­nia­cy odzie­dzi­czy­li po­czu­cie hu­mo­ru. Ostroż­nie zro­bi­ła głę­bo­ki od­dech i we­szła.

W środ­ku po­otwie­ra­no sze­ro­ko wszyst­kie okna i je­śli tyl­ko ze­rwie się ja­kiś wia­te­rek, kuch­nia znów za­cznie przy­po­mi­nać miej­sce prze­zna­czo­ne dla lu­dzi. To „je­śli” było bar­dzo waż­ne, bo od kil­ku dni po­wie­trze sta­ło nie­ru­cho­me jak przed bu­rzą.

Je­den ko­niec wozu zaj­mo­wał piec i kil­ka sza­fek ze wszyst­ki­mi nie­zbęd­ny­mi przy­bo­ra­mi. W dru­gim kró­lo­wał dłu­gi stół, oto­czo­ny umo­co­wa­ny­mi do ścian sie­dze­nia­mi. Po ich pod­nie­sie­niu moż­na się tu było cał­kiem swo­bod­nie po­ru­szać. Poza tym ta­kie sie­dze­nia są po pro­stu lżej­sze niż zwy­kłe krze­sła czy ławy. A gdy od wagi za­le­ży, jaki od­ci­nek dro­gi po­ko­nasz w cią­gu dnia, li­czy się każ­dy funt.

Ka­ile­an za­wsze ude­rza­ło, że wszyst­ko w do­mach-wo­zach jej przy­bra­nych krew­nych opo­wia­da­ło o tym, iż tak na­praw­dę są one miej­scem za­miesz­ka­nia no­ma­dów; że te dłu­gie do­mo­stwa po­win­ny stać na ko­łach i cią­gnię­te przez po­czwór­ne za­przę­gi, wę­dro­wać w wiel­kich ka­ra­wa­nach. Ława przy­mo­co­wa­na do pod­ło­gi, pod­no­szo­ne sie­dzi­ska, pół­ki i szaf­ki z drzwicz­ka­mi za­bez­pie­czo­ny­mi przed przy­pad­ko­wym otwar­ciem, garn­ki i pa­tel­nie mo­co­wa­ne do ścian do­dat­ko­wy­mi uchwy­ta­mi. Piec. Na­wet po tylu la­tach przy­mu­so­we­go po­sto­ju ten wóz był przy­go­to­wa­ny do wy­ru­sze­nia. A ciot­ka, mimo że uśmie­cha­ła się sze­ro­ko i żar­to­wa­ła ze sta­rych na­wy­ków, nie mo­gła ja­śniej wy­ra­zić swo­jej tę­sk­no­ty.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x