Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ale większość ich ukochanych koni, które nigdy nie zaznały siodła na grzbiecie, służyło teraz innym panom. I to była rana, która jątrzyła się w ich sercach.
Koczownicy osiągnęli wojną z Wozakami wszystko, co chcieli. Zagarnęli setki tysięcy sztuk bydła i koni oraz zapewnili sobie nieprzerwane dostawy najlepszych końskich rzędów na świecie. A przygotowująca się do ataku na Meekhan konna armia potrzebowała ich nieograniczoną ilość. Kilka lat po ataku na Północną Wyżynę olbrzymie se-kohlandzkie armie runęły na zachód, na niczego niespodziewające się Imperium.
Cztery lata później, w wielkiej bitwie o Meekhan, Ojciec Wojny stracił sześćdziesiąt tysięcy wojowników. Meekhańczycy potrzebowali tych czterech lat, by stworzyć, uzbroić i wyszkolić armię konną, dorównującą niemal armii najeźdźców, a mającą tę przewagę, że wspierała ją świetna, bitna i zacięta piechota. Atak na Imperium skończył się dla Se-kohlandczyków klęską, jakiej nie zaznali od lat.
I zaowocował wybuchem powstania wśród Wozaków.
Powstania krwawo i bezwzględnie stłumionego, bo po raz kolejny okazało się, że rydwany nie mogą równać się w walce z konnicą, a Verdanno nadal nie chcieli wyrzec się swojej tradycji. Lecz tym razem nie było mowy o łagodnym traktowaniu. Każde ze zdobytych miast-obozów łupiono bez litości, mieszkańców wyrzynano lub pędzono na południowy wschód, w niewolę. W końcu, gdy klęska stała się oczywista, olbrzymie karawany ruszyły w swoją ostatnią wędrówkę na południowy zachód, aby ominąwszy Olekady, szukać schronienia na terytorium Imperium. Verdanno mieli pieśni i legendy o tej wędrówce, zwanej Krwawym Marszem. O karawanach rozciągniętych w wielomilowe, szerokie na dwadzieścia wozów kolumny, karawanach idących przez step i koczownikach atakujących je bez chwili przerwy. O strzałach świszczących w powietrzu, pożarach traw, wznieconych, by pochłonęły uciekinierów, o bitwach czarowników, w czasie których powietrze gotowało krew w żyłach i wypalało oczy z czaszek.
Gdyby Se-kohlandczycy mieli wtedy tę samą armię, która podbijała ziemie Verdanno i uderzała na zachód, żywa noga z tych karawan nie doszłaby nad graniczną rzekę. Ale kwiat koczowniczej armii gnił w ziemi w dalekim kraju i tylko dlatego po trwającej dwadzieścia pięć dni wędrówce pierwsza z wielkich kolumn dotarła do Imperium. I wtedy dwa tysiące wozów zatrzymało się przy szerokim brodzie, po którego drugiej stronie stało trzydzieści tysięcy meekhańskich żołnierzy.
Bo Imperium nie wiedziało, co zrobić z tymi ludźmi. Czy zatrzymać ich na granicy, czy przyjąć u siebie. W pierwszym przypadku wystarczyło poczekać, aż koczownicy dokończą dzieła, nie ryzykując zbyt wiele; krew uciekinierów nie splamiłaby nawet ziem Meekhanu. W drugim dziesiątki, może setki tysięcy uchodźców znalazłyby się na Wschodzie, dołączając swoje prawa i zwyczaje do praw i zwyczajów ludów już tu osiadłych. I bez tego sytuacja na tych terenach była napięta.
Bo Wschód był dziwny, dziwny w porównaniu z innymi prowincjami. Dziki, nieokrzesany i barbarzyński. W prowincjach centralnych, położonych wokół Gór Krzemiennych, na Północy czy na będącym kolebką Imperium Południu, wszystko już od wielu lat było poukładane, cywilizowane i spokojne. Nudne. Co prawda gdzieś tam, w wysokich górach Wielkiego Grzbietu, trwały jakieś starcia i przepychanki, Południe też od czasu do czasu krwawiło, ale to było tyle co nic. Zwykłe przygraniczne szarpaniny. Za to Wschód przypominał beczkę, w której ktoś miesza setkę różnych farb, a ktoś inny wciąż dolewa nowe kolory.
Działo się tak, ponieważ w przeciwieństwie do Północy, zamkniętej ścianą gór, czy Południa, opierającego się o pustynię, Wschód był otwarty. Latami przez granicę przesączały się tu różne plemiona i różne ludy, zwabione dostatkiem i bezpieczeństwem, które obiecywały ziemie Imperium. Bo ta, arbitralnie wyznaczona na rzece granica, równie dobrze mogłaby przebiegać pięćdziesiąt mil na wschód lub zachód. Władająca kiedyś tymi ziemiami Świątynia Laal Szarowłosej akceptowała taki stan rzeczy, tym bardziej że większość przygranicznych ludów składało hołd Pani Stepów. Więc i Imperium musiało pogodzić się z faktem, że część wschodnich prowincji jest meekhańska tylko z nazwy.
Zwyczaje, wierzenia, języki i tradycje tamtejszych ludów tworzyły barwny kobierzec, przyciągający przeróżnych wędrowców, ryzykantów i desperatów. Na Wschodzie można było w kilka miesięcy dorobić się bajecznej fortuny – i w kilka godzin przegrać ją w kości. Można było, z wiatrem w zawody i szablą w ręku, szaleć po Stepach lub zakładając własną stadninę, pracowicie dorabiać się majątku, choć wtedy trzeba też było umieć siedzieć w siodle i strzelać z łuku, żeby ci, którzy wybrali łatwiejszą drogę do pieniędzy lub stryczka – nie ograbili cię do cna.
Z centralnych prowincji ściągali tu młodzi szlachcice, spragnieni przygód i wolności; szukający szczęścia i kawałka własnej ziemi chłopi; rzemieślnicy, niemogący doczekać się przyjęcia do cechu; niezadowoleni z hierarchii w gildii czarodzieje; byli żołnierze, mający tylko miecze i własną krew do wynajęcia; poeci; muzykanci i wszelkiej maści wolne duchy. Z kolei ze wschodu ciągnęły różne plemiona, przywykłe od lat do tego, że rzeka to dobry wodopój, a nie miejsce, gdzie się płaci cło. Wehrengowie, Hearysi, Kem-lanerowie, Myngoni i inni. Czasem dochodziło do starć i potyczek, czasem ktoś komuś zagarnął stado czy tabun i nie zawsze napastnikami byli koczownicy. Jednak większość czasu spędzano, handlując, wymieniając wieści i wędrując po Stepach.
Wszystko zmieniło się wraz z przybyciem na wschodni kraniec Wielkich Stepów plemion określanych jako Se-kohlandczycy. Przez dwadzieścia lat podbijały one miejscowe ludy, wcielając je siłą do własnego królestwa przy całkowitej bierności Imperium. Potem uderzyły na północ, na Verdanno. A później na Meekhan.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.