Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

La­skol­nyk ski­nął gło­wą.

– Cie­szę się, że mo­gli­śmy po­móc. Do­wie­dzie­li­ście się, kto zdra­dził?

Ge­ne­rał ski­nął gło­wą.

– Tak. Je­den z pa­stu­chów. Miał po­dob­no krew­nych po dru­giej stro­nie gra­ni­cy. – Nikt nie sko­men­to­wał cza­su prze­szłe­go, uży­te­go przez ofi­ce­ra. – Gdy­by­ście nie prze­go­ni­li ich przez całe Lan­wa­ren, miał­bym dzie­sięć razy więk­sze stra­ty.

– To nie my.

Aber­len spoj­rzał na nie­go zdzi­wio­ny.

– A kto?

Kha-dar uśmiech­nął się, po­chy­lił w sio­dle i po­kle­pał wierz­chow­ca po szyi.

– To one. Naj­lep­sze ko­nie, ja­kie moż­na ku­pić, ukraść lub zdo­być w wal­ce.

Koło o ośmiu szpry­chach

Ka­ile­an szła wą­ską ulicz­ką, cią­gnąc ko­nia za uzdę, a To­ryn czła­pał za nią ze smęt­nie zwie­szo­nym łbem. Prze­kli­na­ła pod no­sem, i to ta­ki­mi sło­wa­mi, że po­wie­trze wo­kół zda­wa­ło się marsz­czyć i fa­lo­wać. To zna­czy zda­wa­ło się marsz­czyć i fa­lo­wać bar­dziej niż nor­mal­nie.

Było go­rą­co. Słoń­ce sta­ło w ze­ni­cie, a cie­nie przy­kle­ja­ły się do ścian, jak­by szu­ka­ły... cie­nia wła­śnie. Po­dob­no za­czę­ła się już je­sień, lecz jak stwier­dził wczo­raj Ko­ci­mięt­ka, lato klep­nę­ło ją w sze­ro­ki zad i wy­sła­ło do domu, a samo rzą­dzi­ło Ste­pa­mi da­lej, jak gdy­by ni­g­dy nic. W Li­th­rew tyl­ko stud­nie wy­wier­co­ne w naj­głęb­szych piw­ni­cach do­star­cza­ły jesz­cze wody.

A ona klę­ła, wlo­kąc się przez mia­sto w samo po­łu­dnie, pod­czas gdy więk­szość miesz­kań­ców sie­dzia­ła w do­mach lub głę­bo­ko pod nimi, wo­ląc chłód pod­ziem­nych ko­ry­ta­rzy od za­du­chu na­grza­nych izb. Cho­ler­na Lea i jej cho­ler­ne szczę­śli­we sio­dło!

Wszyst­ko za­czę­ło się dwa dni temu, gdy Lea ko­lej­ny raz od­kry­ła, że jej sio­dło wy­ma­ga po­waż­nej na­pra­wy. Uwzględ­nia­jąc, jak jeź­dzi­ła na swo­im przy­po­mi­na­ją­cym prze­ro­śnię­te­go kuca ko­niu, to i tak cud, że wy­trzy­ma­ło do tej pory. Za­zwy­czaj ob­cią­ża­ła go taką ilo­ścią sakw i pa­kun­ków, że ni­ski i krót­ko­no­gi wierz­cho­wiec za­czy­nał w prze­kro­ju przy­po­mi­nać becz­kę na czte­rech ko­śla­wych nóż­kach. Dwa dni temu oka­za­ło się, że przed­ni łęk jest pęk­nię­ty, po­pręg trzy­ma się na kil­ku ka­wał­kach dra­twy, a pu­śli­ska wy­ma­ga­ją wy­mia­ny. Wła­ści­wie całe sio­dło nada­wa­ło się do wy­rzu­ce­nia, ale Lea uwa­ża­ła je za swój ta­li­zman. Na­pra­wia­ła je pie­czo­ło­wi­cie, pa­ku­jąc w ten ka­wał drew­na, skó­ry i że­la­za tyle pie­nię­dzy, że wy­star­czy­ło­by na trzy nowe. Lecz to jesz­cze nie był ja­kiś spe­cjal­ny pro­blem. Pro­blem sta­no­wi­ło to, że sio­dło było pa­so­wa­ne. Ro­bio­ne na spe­cjal­ne za­mó­wie­nie dla tego jej cho­ler­ne­go kuca! Na do­da­tek szczę­śli­wy ry­marz, któ­ry je zro­bił, miesz­kał na dru­gim koń­cu Li­th­rew.

Cza­ar­dan jak zwy­kle za­trzy­mał się w Ven­do­rze, a warsz­tat Ba­re­na-kar-Lewa jak na złość ulo­ko­wa­ny był do­kład­nie po prze­ciw­nej stro­nie mia­sta. A to zna­czy­ło, że ktoś, zna­czy ja­kiś głu­pek, bę­dzie mu­siał to sio­dło za­nieść tam na wła­snych ple­cach, bo dla Lei było oczy­wi­ste, że uszko­dzo­ne­go nie moż­na ła­do­wać na koń­ski grzbiet. Mo­gło­by zra­nić wierz­chow­ca. A ona mia­ła nie­ca­łe pięć stóp wzro­stu, więc nie było rów­nież mowy, żeby za­nio­sła je sama.

Więc szu­ka­ła ko­goś do po­mo­cy albo – jesz­cze le­piej – do obar­cze­nia go tym obo­wiąz­kiem.

Na­gle wszy­scy w cza­ar­da­nie mie­li peł­ne ręce ro­bo­ty.

Oka­za­ło się, że więk­szość pan­ce­rzy wy­ma­ga na­tych­mia­sto­wej na­pra­wy, mie­cze, sza­ble i to­po­ry są tępe jak pod­ko­wa i je­śli nie zo­sta­ną na­tych­miast na­ostrzo­ne, sta­nie się coś strasz­ne­go. Na do­da­tek w Li­th­rew wy­bu­chła naj­wy­raź­niej ja­kaś epi­de­mia, bo każ­dy, kto miał w mie­ście ro­dzi­nę, mu­siał się na­tych­miast udać do cho­re­go krew­ne­go. Fay­len chciał od­wie­dzić na­rze­czo­ną, a na py­ta­nie, któ­rą z trzech, tyl­ko coś od­burk­nął i szyb­ko wy­szedł. Ko­ci­mięt­ka po pro­stu znikł bez sło­wa i Ka­ile­an go­to­wa była się za­ło­żyć, że pije w ja­kiejś piw­ni­cy. Da­ghe­na za­mknę­ła się w po­ko­ju i za­ba­ry­ka­do­wa­ła drzwi. Niiar na­gle po­ka­zał się z ręką na tem­bla­ku, na­rze­ka­jąc na od­no­wio­ną kon­tu­zję.

Wszyst­ko mia­ło się skoń­czyć jak za­wsze, czy­li tym, że Lea wy­naj­mie od Aan­dur­sa wó­zek i osła, po czym za­wie­zie sio­dło do na­pra­wy. Ale do­pó­ki szu­ka­ła osła w cza­ar­da­nie, do­pó­ty wszy­scy ucie­ka­li.

Ka­ile­an ucie­ka­ła tam, gdzie zwy­kle – do dru­giej ro­dzi­ny, choć ozna­cza­ło to, że musi wlec się w spie­ko­cie przez pół mia­sta. Ofi­cjal­nie szła po to, żeby And’ewers obej­rzał pra­wą przed­nią pod­ko­wę To­ry­na, więc koń czła­pał za nią, zbyt otę­pia­ły z go­rą­ca, żeby oka­zać nie­za­do­wo­le­nie.

Cho­ler­na, cho­ler­na Lea!

Zbli­ża­ła się do kuź­ni, sły­sząc wy­raź­nie stu­kot młot­ka i dy­sze­nie mie­cha. Miesz­ka­ła tu przez kil­ka lat, więc bez­błęd­nie roz­po­zna­ła, że pra­cu­je tyl­ko małe pa­le­ni­sko. Zresz­tą nic dziw­ne­go, przy tych upa­łach kuź­nia oży­wa­ła w peł­ni do­pie­ro wie­czo­rem; wte­dy pra­co­wa­no w niej do póź­nej nocy. Go­rąc środ­ka dnia za­bi­jał wszel­ką ak­tyw­ność.

Do­mo­stwa Ver­dan­no wy­ło­ni­ły się przed nią zza na­stęp­ne­go za­krę­tu. Na­resz­cie. Mia­ła wra­że­nie, że jesz­cze kil­ka kro­ków, a pad­nie w pył dro­gi i nie wsta­nie aż do wie­czo­ru.

Sześć bu­dyn­ków, nie­ty­po­wych jak na Li­th­rew, usta­wio­no w luź­ny okrąg ota­cza­ją­cy kuź­nię. Wszyst­kie były sze­ro­kie na oko­ło osiem stóp, lecz trzy­krot­nie dłuż­sze, mia­ły pół­ko­li­ste da­chy, drzwi skie­ro­wa­ne na kuź­nię i małe okna. Wie­dzia­ła, że te ze­wnętrz­ne za­zwy­czaj za­kry­te są gru­by­mi okien­ni­ca­mi z krzy­żo­wą szcze­li­ną strzel­ni­czą po­środ­ku. Tak wy­glą­dać mógł­by obóz wę­drow­nej ka­ra­wa­ny, kil­ka wo­zów w obron­nej for­ma­cji.

I tym wła­śnie był ten okrąg. Ka­ra­wa­ną, któ­ra już ni­g­dy i ni­g­dzie nie po­je­dzie.

To za­wsze ści­ska­ło jej ser­ce, to i peł­na spo­koj­ne­go smut­ku re­zy­gna­cja, z jaką And’ewers przyj­mo­wał los swój i swo­je­go ludu. Nie po­tra­fi­ła tego do koń­ca zro­zu­mieć, lecz był to je­den z tych te­ma­tów, któ­re obej­mo­wa­ła nie­pi­sa­na zmo­wa mil­cze­nia. Wo­za­cy Ver­dan­no w tej ro­dzi­nie nie roz­ma­wia­li o wła­snym po­ło­że­niu na­wet mię­dzy sobą.

Bo skła­da­ją­ce się z se­tek, a cza­sem ty­się­cy wo­zów wę­drow­ne mia­sta Ver­dan­no nie jeź­dzi­ły już po Wy­ży­nie Ly­the­rań­skiej, zwa­nej też cza­sem Wiel­ką Pół­noc­ną Wy­ży­ną.

Ru­szy­ła w stro­nę za­bu­do­wań i w tej sa­mej chwi­li z jed­ne­go z nich wy­szedł wy­so­ki męż­czy­zna. And’ewers. Uśmiech­nął się na jej wi­dok i za­raz po­waż­nie­jąc, ob­rzu­cił wzro­kiem sto­ją­ce­go ze zwie­szo­nym łbem To­ry­na.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x