Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Li­nia Jeźdź­ców Bu­rzy za­kłę­bi­ła się. Wła­ści­wie to mie­li dwa wyj­ścia, rzu­cić się na sto­ją­cy spo­koj­nie cza­ar­dan albo za­wró­cić ko­nie i uciec przed nad­cho­dzą­cym za­gro­że­niem. Chy­ba za­bra­kło im do­bre­go do­wód­cy, ko­goś, kto bły­ska­wicz­nie po­dej­mie de­cy­zję i wyda od­po­wied­nie roz­ka­zy, bo choć grunt drżał co­raz bar­dziej, od­dział stał na miej­scu jak wro­śnię­ty w zie­mię. Do­pie­ro gdy cza­ry Źre­bia­rza zo­sta­ły prze­ła­ma­ne, kil­ku­dzie­się­ciu jeźdź­ców ru­szy­ło do stra­ceń­czej szar­ży na od­dział La­skol­ny­ka. Resz­ta na­dal tkwi­ła w miej­scu.

Gwiz­dek kha-dara za­wró­cił cza­ar­dan i oni rów­nież po­cwa­ło­wa­li w górę niec­ki. Kil­ka ostrych ko­mend ufor­mo­wa­ło ich w wą­ski, po­dwój­ny rząd.

W chwi­li, gdy zbli­ży­li się do kra­wę­dzi, wy­pa­dły zza niej pan­cer­ne cho­rą­gwie. Ścia­na jeźdź­ców roz­dzie­li­ła się po obu stro­nach cza­ar­da­nu i z ło­mo­tem ko­pyt, po­wie­wa­jąc płasz­cza­mi i zie­lo­ny­mi chu­s­ta­mi, ru­nę­ła przed sie­bie. Tych kil­ku­dzie­się­ciu ko­czow­ni­ków, któ­rzy ści­ga­li od­dział La­skol­ny­ka, w mgnie­niu oka stra­to­wa­no i star­to w pył.

Cza­ar­dan za­trzy­mał się, tym ra­zem bez ko­men­dy. Za­wró­ci­li ko­nie i usta­wi­li się na kra­wę­dzi niec­ki. Wi­dok rze­czy­wi­ście był jak z naj­lep­szych miejsc naj­lep­sze­go te­atru. Tyl­ko że te­raz to nie oni gra­li głów­ne role w dra­ma­cie.

Bły­ska­wi­ce były już roz­gro­mio­ne. Co praw­da sta­wi­li czo­ło szar­żu­ją­cym gwar­dzi­stom, ale chy­ba tyl­ko dla­te­go, że nie mia­ły one in­ne­go wyj­ścia. Tych nie­speł­na trzy­stu, któ­rzy za­my­ka­li pu­łap­kę, w więk­szo­ści sie­dzia­ło na za­go­nio­nych nie­mal na śmierć ko­niach, a La­skol­nyk miał ra­cję rów­nież co do dru­gie­go Źre­bia­rza. Sza­ra Sieć wy­ssa­ła z nie­go siły i w chwi­li, gdy za­ata­ko­wał ich Siód­my, nie zdą­żył jej za­pleść po­now­nie. Może zresz­tą zgi­nął w cza­sie pierw­szej szar­ży, kto wie? W każ­dym ra­zie żad­ne cza­ry nie roz­bły­sły nad ścia­ną kon­nych i przez kil­ka ude­rzeń ser­ca oba od­dzia­ły prze­mie­sza­ły się ze sobą, two­rząc kłę­bią­cą się, brzę­czą­cą że­la­zem i wy­da­ją­cą nie­ludz­kie ryki li­nię. Do­pie­ro wi­dząc wal­czą­cych, Ka­ile­an uświa­do­mi­ła so­bie, że swo­je pół­pan­cer­ne cho­rą­gwie Im­pe­rium uzbra­ja­ło i opan­ce­rza­ło na wzór Bły­ska­wic. Po­dob­ne kol­czu­gi i heł­my, po­dob­ne sza­ble i lan­ce. Gdy­by nie płasz­cze i zie­lo­ne chu­s­ty, trud­no by­ło­by się zo­rien­to­wać, kto kogo leje, po­my­śla­ła kwa­śno. Nie­mal w tej sa­mej chwi­li ata­ku­ją­cy prze­ła­ma­li li­nię sta­wia­ją­cych roz­pacz­li­wy opór a’ke­erów i Jeźdź­cy Bu­rzy rzu­ci­li się do uciecz­ki.

Lecz nie było gdzie ucie­kać. Przez prze­ciw­le­głą kra­wędź niec­ki prze­la­ła się nie­re­gu­lar­na, po­strzę­pio­na li­nia pstro­ka­tej kon­ni­cy. Wol­ne cza­ar­da­ny, z któ­ry­mi do­wód­ca Siód­me­go pod­pi­sał kon­trakt, rów­nież przy­łą­czy­ły się do za­ba­wy.

Pa­trząc na tem­po, w ja­kim pa­da­li ko­czow­ni­cy, Ka­ile­an wąt­pi­ła, czy kto­kol­wiek z no­we­go od­dzia­łu zdą­ży ściąć się z Se-koh­land­czy­ka­mi. Ci, któ­rzy bra­li udział w po­ści­gu za cza­ar­da­nem La­skol­ny­ka, mie­li tak za­go­nio­ne ko­nie, że nie­któ­re po pro­stu sta­wa­ły, zwie­sza­jąc gło­wy. Za­nim ich jeźdź­cy zdą­ży­li ze­sko­czyć z sio­deł, z koń­skie­go grzbie­tu zdej­mo­wa­ło ich pchnię­cie lan­cą lub cios sza­blą. Je­dy­nie a’keer osła­nia­ją­cy Źre­bia­rzy miał wy­po­czę­te wierz­chow­ce i to chy­ba one gna­ły na cze­le ucie­ka­ją­cych.

Źre­bia­rze, przy­po­mnia­ła so­bie. Zo­sta­ło dwóch i garść strze­gą­cych ich kon­nych. Gdzie?

Pę­dzi­li wła­śnie w stro­nę środ­ka niec­ki, tam, gdzie mia­ły się za chwi­lę ze­tknąć dwie fale kon­nych. A za nimi, ło­po­cząc płasz­cza­mi jak na ja­kimś ki­czo­wa­tym, mi­li­ta­ry­stycz­nym fre­sku, su­nę­ła ko­lej­na cho­rą­giew Siód­me­go, flan­ko­wa­na na skrzy­dłach przez kil­ku­dzie­się­ciu pół­dzi­kich jeźdź­ców. Jak na ko­men­dę wszy­scy, ka­wa­le­rzy­ści i nie­re­gu­lar­na jaz­da, unie­śli łuki i z ja­kichś stu pięć­dzie­się­ciu jar­dów wy­pu­ści­li strza­ły. Te, tar­gnię­te dzi­kim po­dmu­chem, za­wi­ro­wa­ły w po­wie­trzu i zmie­ni­ły tor lotu. Źre­bia­rze osła­nia­li się cza­ra­mi, choć trud­no rzu­cać za­klę­cia z grzbie­tu pę­dzą­ce­go ko­nia. Tym­cza­sem strza­ły sy­pa­ły się na nich już nie­ustan­nym desz­czem, ści­ga­ją­cy do­brze wie­dzie­li, że do­pó­ki cza­row­ni­cy będą zaj­mo­wać się po­ci­ska­mi, do­pó­ty nie zdo­ła­ją od­po­wie­dzieć ma­gią. Sta­re po­wie­dze­nie gło­si­ło, że jak przy­ci­śniesz maga do muru, wal w nie­go, do­pó­ki nie pu­ści krwi no­sem i usza­mi. I to wła­śnie ro­bi­li ka­wa­le­rzy­ści, ata­ko­wa­li raz za ra­zem, wie­dząc, że w koń­cu Źre­bia­rze osłab­ną lub spóź­nią się z re­ak­cją.

– A resz­ta, kha-dar? Gdzie? – Ko­ci­mięt­ka ob­ser­wo­wał rzeź na dole z miną za­wo­do­we­go żoł­nie­rza. – Nas mi­nę­ły trzy, tam jest jed­na. Gdzie po­zo­sta­łe dwie cho­rą­gwie i po­ło­wa kon­trak­to­wych?

– Tu i tam. – La­skol­nyk wy­ko­nał nie­okre­ślo­ny gest. – Ktoś musi za­jąć się tymi, któ­rych ko­nie pa­dły po dro­dze, praw­da? I tymi, któ­rzy wzbi­ja­li tu­ma­ny ku­rzu. I nie po­pi­suj się, Sar­den. To jesz­cze nie ko­niec.

Dwa od­dzia­ły kon­nych zde­rzy­ły się po­środ­ku niec­ki. Wła­ści­wie była to rzeź – nie­speł­na set­ka Bły­ska­wic prze­ciw sze­ściu set­kom gwar­dii i trzem nie­re­gu­lar­nej jaz­dy. Nie­re­gu­lar­nej w sen­sie bra­ku jed­no­li­te­go umun­du­ro­wa­nia i uzbro­je­nia, bo więk­szość wol­nych cza­ar­da­nów sta­no­wi­ły ste­po­we za­bi­ja­ki, któ­re pół ży­cia spę­dzi­ły na ta­kich po­tycz­kach i z któ­rych nie­je­den miał za sobą służ­bę w woj­sku. Więc nie po­zwo­li­li się ro­ze­rwać, mimo że reszt­ki ostat­nie­go a’ke­eru naj­wy­raź­niej pró­bo­wa­ły to zro­bić, w ostat­niej chwi­li for­mu­jąc luź­ny klin. Ale klin zo­stał spraw­nie stę­pio­ny i osa­dzo­ny w miej­scu, a po chwi­li w jego miej­scu wi­dać już było tyl­ko ol­brzy­mie koło, z top­nie­ją­cym w oczach cen­trum.

Źre­bia­rze gna­li wprost na to koło, mimo po­go­ni sie­dzą­cej na kar­ku. Prze­by­li już po­ło­wę dro­gi, zo­sta­ło im le­d­wo trzy­sta pięć­dzie­siąt, może czte­ry­sta jar­dów. Szu­ka­ją śmier­ci?, zdą­ży­ła po­my­śleć, gdy ja­kieś dwie­ście jar­dów przed ucie­ka­ją­cy­mi pod­nio­sły się z zie­mi mgli­ste pa­sma.

La­skol­nyk za­re­ago­wał pierw­szy.

– Na­przód! Cwał!

Ru­szy­li, po­ga­nia­jąc ko­nie do ostat­nie­go, roz­pacz­li­we­go zry­wu.

Sza­ra mgła pod­no­si­ła się co­raz wy­żej i co­raz sze­rzej roz­kła­da­ła ra­mio­na. Su­nę­ła w tem­pie ga­lo­pu­ją­ce­go ko­nia i tyl­ko kil­ka ude­rzeń ser­ca dzie­li­ło ją od po­chło­nię­cia za­ję­tych wal­ką cho­rą­gwi. Po­wie­trze nad nią skrzy­ło za­mar­z­nię­ty­mi dro­bi­na­mi, zie­mia nie­mal ję­cza­ła, w mgnie­niu oka sku­wa­na chło­dem. To by­ła­by do­bra wy­mia­na, po­ło­wa puł­ku i kil­ka­na­ście cza­ar­da­nów w za­mian za trzy a’ke­ery. A w cha­osie po­wsta­łym po tej rze­zi Źre­bia­rze mo­gli­by uciec, omi­ja­jąc kłę­bo­wi­sko za­mar­z­nię­tych na kość ciał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x