Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Oby tyl­ko nas nie prze­ga­pi­li, kha-dar.

– Nie. Nie prze­ga­pią. Po­sta­wię wła­sne­go ko­nia, że Bły­ska­wi­ce mają ko­goś w sta­ni­cy.

Cza­ar­dan za­szem­rał.

– Ci­cho. – La­skol­nyk uniósł rękę. – Jak mó­wi­łem, przez ostat­nie mie­sią­ce stra­ci­li­śmy w po­bli­żu wzgórz czte­ry pa­tro­le. Ale do­wód­ca Siód­me­go wy­słał ich tam po­nad trzy­dzie­ści. Resz­ta nie na­tknę­ła się na­wet na koń­skie bąki, nie mó­wiąc już o od­dzia­le Bły­ska­wic. Ge­ne­rał gon-Sawe za­sta­na­wiał się, dla­cze­go jed­ne od­dzia­ły zni­kły, a inne nie, i wy­szło na to, że te, któ­re zo­sta­ły wy­bi­te, wje­cha­ły w Lan­wa­ren przy­pad­kiem. Wra­ca­jąc z ob­jaz­du albo błą­dząc po zmro­ku. Żoł­nie­rze nie zna­ją jesz­cze do­brze te­re­nu, więc to moż­li­we. Wy­cho­dzi na to, że je­śli wy­sy­ła­li pa­trol mię­dzy wzgó­rza ofi­cjal­nie, to Bły­ska­wi­ce o tym wie­dzia­ły i się kry­ły, je­śli jed­nak ja­kiś wje­chał tam nie­spo­dzie­wa­nie, to mógł się na nich na­tknąć i wte­dy go wy­rzy­na­li. W sta­ni­cy oprócz gwar­dii jest oko­ło sie­dem se­tek nie­re­gu­lar­nych i ze trzy set­ki po­moc­ni­ków, ku­cha­rzy, sta­jen­nych, na­wet kil­ku­na­stu pa­stu­chów, bo woj­sko ma wła­sne sta­do by­dła, żeby nie bra­ko­wa­ło świe­że­go mię­sa. Nie dam gło­wy za żad­ne­go z nich.

Za­milkł i po­wiódł wzro­kiem wo­kół.

– To przed­sta­wie­nie na wzgó­rzu było po to, żeby wszy­scy, od do­wód­ców cho­rą­gwi po ostat­nie­go pa­choł­ka, wie­dzie­li, że Gen­no La­skol­nyk zo­stał wy­rzu­co­ny ze sta­ni­cy i po­je­chał do Li­th­rew. Przez Lan­wa­ren. Na­wet te­raz no­cu­je­my tu­taj, żeby wia­do­mość na pew­no do­tar­ła do do­wód­cy Bły­ska­wic. Będą wie­dzie­li, kogo ści­ga­ją, za­pew­niam was.

Wy­szcze­rzył się z dzi­kim gry­ma­sem.

– Więc łuki pój­dą w ruch do­pie­ro w osta­tecz­no­ści.

* * *

Obie gru­py ga­lo­po­wa­ły w dół wzgó­rza, roz­pę­dza­jąc się po­wo­li. Przed sobą mia­ły płyt­ką do­lin­kę i ko­lej­ne wznie­sie­nie. Tu od­le­głość mię­dzy ści­ga­ny­mi i ści­ga­ją­cy­mi po­win­na się zmniej­szyć, bo przez chwi­lę to cza­ar­dan La­skol­ny­ka bę­dzie ga­lo­po­wał pod górę, a ko­czow­ni­cy za­pew­ne pusz­czą ko­nie w peł­ny cwał. To była do­bra oka­zja, żeby roz­grzać wierz­chow­ce.

Z przo­du roz­le­gło się kil­ka ostrych gwiz­dów. Łuki. Igły.

Uśmiech­nę­ła się pod no­sem. Kha-dar cza­sem po­wta­rzał naj­zu­peł­niej oczy­wi­ste rze­czy.

Igły i szy­dła. Jak więk­szość ste­po­wych jeźdź­ców, mia­ła dwa koł­cza­ny z dwo­ma ro­dza­ja­mi strzał. Pierw­szy za­wie­rał lek­kie strza­ły o sze­ro­kich, dłu­gich i ostrych jak brzy­twy gro­tach, dru­gi – cięż­kie, ma­syw­niej­sze nie­mal o po­ło­wę, z gro­ta­mi czwo­ro­kąt­ny­mi i krót­ki­mi. Lek­kie – igły, nio­sły sku­tecz­nie na po­nad trzy­sta jar­dów, cięż­kie – szy­dła, nie wię­cej niż sto pięć­dzie­siąt. Pierw­sze sku­tecz­nie ra­ni­ły ko­nie i lu­dzi, dru­gie z pięć­dzie­się­ciu jar­dów dziu­ra­wi­ły kol­czu­gę, a czło­wie­ka bez zbroi prze­szy­wa­ły na wy­lot. Igły do kłu­cia, szy­dła do prze­bi­ja­nia, jak po­wia­da­no na Ste­pach. To, że Bły­ska­wi­ce zdję­ły swo­im ko­niom pi­ko­wa­ne pan­ce­rze, mo­gło się oka­zać błę­dem.

Cza­ar­dan prze­mknął dnem do­lin­ki i za­czął po­ko­ny­wać nie­zbyt stro­me wzgó­rze. Mu­siał jed­nak zwol­nić, żeby ko­nie nie stra­ci­ły zbyt wie­le sił. Je­śli oko­li­ca była taka jak do tej pory, to cze­ka­ło ich jesz­cze wie­le po­dob­nych wzgórz i do­lin.

Za ple­ca­mi usły­sza­ła tę­tent ko­pyt. To ści­ga­ją­ce ich a’ke­ery po­szły w cwał, chcąc mak­sy­mal­nie zmniej­szyć od­le­głość i na­brać pędu do po­ko­na­nia jak naj­więk­szej czę­ści wznie­sie­nia. Obej­rza­ła się. Pół­księ­życ stra­cił kształt, jego lewe skrzy­dło wy­raź­nie zo­sta­wa­ło w tyle. Albo tra­fi­li na trud­niej­szy te­ren, albo do­wód­ca a’ke­eru wie­dział coś, o czym oni nie mie­li po­ję­cia.

Roz­le­gły się dwa krót­kie gwiz­dy, za­koń­czo­ne prze­cią­głym tre­lem. W pra­wo. Cwał.

Skrę­ci­li jed­no­cze­śnie jak sta­do pta­ków w po­wie­trzu i po­chy­li­li się nad koń­ski­mi szy­ja­mi. Po­mknę­li ra­zem, do­sto­so­wu­jąc pręd­kość swo­ich wierz­chow­ców do ko­nia La­skol­ny­ka. Wiatr na twa­rzy, stu­kot ko­pyt, mię­śnie wierz­chow­ca pra­cu­ją­ce tak, jak­by ten cwał miał za­nieść ją na ko­niec świa­ta. Mimo gro­zy sy­tu­acji, mimo kil­ku­set śmier­tel­nych wro­gów sie­dzą­cych im na kar­ku, Ka­ile­an mia­ła ocho­tę wrzesz­czeć z dzi­kiej ra­do­ści.

Och! Jak ona to ko­cha­ła!

Gna­li na łeb, na szy­ję w bok sto­ku, a pra­we skrzy­dło po­ści­gu zbli­ża­ło się ku nim nie­ubła­ga­nie. Już nie­mal dało się do­strzec twa­rze, mo­gła je so­bie wy­obra­zić: za­cię­te, sku­pio­ne, bez­li­to­sne. Dwie­ście jar­dów.

Gwizd. Te­raz!

Na­pię­ła łuk i w peł­nym cwa­le, w chwi­li, gdy wszyst­kie ko­py­ta To­ry­na ode­rwa­ły się od zie­mi, po­sła­ła im strza­łę. Po­dob­nie jak resz­ta cza­ar­da­nu. La­skol­nyk ni­g­dy nie na­le­gał, żeby wszy­scy jego jeźdź­cy tra­fia­li z sio­dła z od­le­gło­ści stu kro­ków w cel wiel­ko­ści dło­ni, jak to po­dob­no ro­bi­li naj­lep­si kon­ni łucz­ni­cy se-koh­landz­kich za­go­nów. Wy­star­czy­ło mu, że tra­fią w ko­nia.

Efekt był taki, jak się spo­dzie­wa­ła po igłach, kil­ka koni za­rża­ło i zwol­ni­ło, kil­ka in­nych po­tknę­ło się, dwa czy trzy nie utrzy­ma­ły rów­no­wa­gi i w peł­nym cwa­le zwa­li­ły się na gło­wy. Wąt­pi­ła, żeby po ta­kim upad­ku któ­ry­kol­wiek wstał.

Mi­nę­li po­czą­tek po­ści­gu w od­le­gło­ści ja­kichś stu pięć­dzie­się­ciu jar­dów i na gwiz­dek skrę­ci­li w lewo, pod górę. W tej sa­mej chwi­li zza wzgó­rza, w miej­scu, ku któ­re­mu zmie­rza­li pier­wot­nie, wy­pa­dła co naj­mniej set­ka ko­czow­ni­ków. Gdy­by La­skol­nyk nie roz­ka­zał im skrę­cić, wpa­ko­wa­li­by się wprost na ich ar­ka­ny.

Czte­ry, te­raz co naj­mniej czte­ry a’ke­ery bra­ły udział w po­go­ni i nie wy­glą­da­ło na to, żeby mia­ły za­miar od­pu­ścić. Cza­ar­dan wy­sko­czył na grzbiet wzgó­rza i po­mknął da­lej. Za­czy­nał się mor­der­czy wy­ścig.

* * *

La­skol­nyk po­wiódł wzro­kiem do­oko­ła, za­trzy­mu­jąc go na mgnie­nie oka na każ­dej twa­rzy.

– Będą nas ści­gać tak dłu­go, aż pad­ną nam ko­nie. Są tu od mie­sią­ca, może na­wet pół­to­ra, więc pew­nie nie­źle po­zna­li wzgó­rza. Nie mam za­mia­ru zmu­szać ni­ko­go, żeby brał udział w tej za­ba­wie, bo ist­nie­je ry­zy­ko, że im się uda. I...

– Po co się z nimi ga­niać, kha-dar? Nie le­piej prze­cze­sać Lan­wa­ren woj­skiem?

– Czym, Da­ghe­na? Jed­nym puł­kiem i gar­ścią cza­ar­da­nów, któ­re tu mamy? Wzgó­rza to po­nad sie­dem­set mil kwa­dra­to­wych. Sam po­trze­bo­wał­bym dwu­dzie­stu ty­się­cy koni, żeby do­kład­nie prze­szu­kać ten ob­szar, a i wte­dy nie był­bym pe­wien, czy mi się uda. Gdy na Ste­pach wrze, nie ścią­gnę tu ca­łej ar­mii kon­nej, żeby wy­tro­pić kil­ka a’ke­erów. Nie. Mu­si­my urzą­dzić po­lo­wa­nie z przy­nę­tą. A przy­nę­tą bę­dzie­my my – wy­krzy­wił się. – Szy­kuj­cie się na dłu­gi po­ścig, dzie­ci.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x