Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wi­dzia­łaś kie­dyś Wiel­ki Bez­dech?

Chy­ba za­czy­na­ła się roz­mo­wa po­le­ga­ją­ca na wy­mia­nie py­tań.

– Nie – od­po­wie­dzia­ła. – Ale wuj opo­wia­dał mi o tym.

Wiel­ki Bez­dech, bez­wietrz­ny ca­łun, ci­sza przed bu­rzą. Róż­nie to na­zy­wa­no. Gdy na ste­pach za­czy­nał się se­zon hu­ra­ga­nów i wi­chur, raz na kil­ka­na­ście lat po­ja­wia­ła się trą­ba po­wietrz­na, któ­ra no­si­ła mia­no nisz­czy­ciel­ki miast. To był praw­dzi­wy po­twór, po­tra­fią­cy mieć u pod­sta­wy dwie­ście jar­dów śred­ni­cy i wkrę­ca­ją­cy się w nie­bo z taką fu­rią, że wy­da­wa­ło się, iż sam fir­ma­ment trzesz­czy. I po­noć jej po­ja­wie­nie się za­wsze po­prze­dzał mo­ment, gdy wszyst­ko spo­wi­ja­ła ab­so­lut­na ci­sza. Zwie­rzę­ta i owa­dy ucie­ka­ły lub cho­wa­ły się do naj­głęb­szych nor, po­wie­trze za­sty­ga­ło, świat za­mie­rał w bez­ru­chu. Wiel­ki Bez­dech.

– Coś ta­kie­go czu­ję od ja­kie­goś cza­su, Ka­ile­an. Jak­by w każ­dej chwi­li nie­bo mia­ło mi się zwa­lić na gło­wę.

W oczach ko­czow­nicz­ki nie do­strze­gła ani śla­du uśmie­chu. Da­ghe­na mar­twi­ła się, i to bar­dzo. Ka­ile­an za­mru­ga­ła i po raz pierw­szy od trzech dni przyj­rza­ła się uważ­nie to­wa­rzy­szom. Ko­ci­mięt­ka je­chał lek­ko przy­gar­bio­ny, a spię­ty był tak, że bi­cep­sy omal nie roz­sa­dza­ły mu ogniw kol­czu­gi. Lea, drob­na i nie­sfor­na Lea, któ­ra wy­gra­ła wy­ścig i któ­ra za­zwy­czaj uprzy­krza­ła im każ­dą po­dróż nie­ustan­ną pa­pla­ni­ną, nie ode­zwa­ła się od chwi­li, gdy opu­ści­li sta­ni­cę, a w sio­dle sie­dzia­ła tak, jak­by chcia­ła pu­ścić swo­je­go pręd­ko­no­gie­go ko­ni­ka w cwał. Fay­len, je­den z naj­lep­szych rę­baj­łów w cza­ar­da­nie, za­ło­żył tar­czę na ra­mię, a miecz trzy­mał opar­ty o łęk sio­dła. Lan­deh brzdą­kał od nie­chce­nia na cię­ci­wie, przy­trzy­mu­jąc dwo­ma pal­ca­mi za­ło­żo­ną na nią strza­łę. To­pór Niia­ra ko­ły­sał się za­wie­szo­ny na pę­tli u jego nad­garst­ka. Cho­le­ra ja­sna, ona sama trzy­ma­ła sza­blę w dło­ni, a prze­cież byli w Im­pe­rium i spo­koj­nie wra­ca­li do domu.

Spoj­rza­ła na Da­ghe­nę. Jej przy­ja­ciół­ka za­miast zwy­cza­jo­wej kurt­ki za­ło­ży­ła ewe­lar, cha­rak­te­ry­stycz­ny dla swo­je­go ple­mie­nia skó­rza­ny pan­cerz, zro­bio­ny z prze­pla­ta­ją­cych się pa­sów utwar­dzo­nej skó­ry wzmoc­nio­nych gu­za­mi z brą­zu. Wi­dzia­ła ją tak uzbro­jo­ną może ze trzy razy. Psia­krew, ona sama za­ło­ży­ła na prze­szy­wa­ni­cę kol­czu­gę z krót­ki­mi rę­ka­wa­mi. Zro­bi­ła to zu­peł­nie bez­wied­nie, tak jak bez­wied­nie ba­wi­ła się od ja­kie­goś cza­su rę­ko­je­ścią sza­bli.

– No na­resz­cie. – Dag uśmiech­nę­ła się ło­bu­zer­sko. – A już my­śla­łam, że prze­śpisz całą za­ba­wę.

– Jaką za­ba­wę?

Czar­ne oczy otwo­rzy­ły się sze­rzej.

– Ka­ile­an – po­wie­dzia­ła ci­cho. – Za­nim wje­cha­li­śmy do sta­ni­cy, kha-dar ze­brał cza­ar­dan i po­wie­dział, że bę­dzie­my tu nie dłu­żej niż trzy dni, że­by­śmy nie wda­wa­li się w pi­ja­ty­ki i ni­cze­mu nie dzi­wi­li. I że każ­dy, kto chce, może zo­stać w sta­ni­cy, gdy bę­dzie­my ją opusz­czać, bo dro­ga po­wrot­na może być nie­bez­piecz­na. Pa­mię­tasz?

To było pew­nie wte­dy, gdy za­trzy­ma­li się pół mili przed obo­zem. Chwi­lę wcze­śniej po­czu­ła, że to­wa­rzy­szą­ca jej od lat obec­ność Ber­de­tha zni­kła. Wszy­scy sta­li w krę­gu, La­skol­nyk coś mó­wił, a ona roz­pacz­li­wie się­ga­ła umy­słem we wszyst­kie stro­ny.

– Pa­mię­tam – po­twier­dzi­ła spo­koj­nie. – Po pro­stu tro­chę się mar­twię. Jak my­ślisz, o co tu cho­dzi?

– A bo ja wiem? – Da­ghe­na wzru­szy­ła ra­mio­na­mi. – Ale bę­dzie­my roz­bi­jać obóz za roz­sta­ja­mi i wte­dy pew­nie kha-dar tro­chę nas oświe­ci. Na ra­zie miej oczy otwar­te.

* * *

Na po­stój wy­bra­li małą niec­kę. Przy­po­mi­na­ła bar­dziej dziu­rę w zie­mi niż za­pew­nia­ją­cy schro­nie­nie jar, ale wy­star­czy­ła. Osła­nia­ła ich od wia­tru, a je­śli roz­pa­lą ogni­ska, na­wet te nie­mal nie­wi­docz­ne i nie­dy­mią­ce ste­po­we ogni­ska, żad­na zdra­dziec­ka iskra nie ujaw­ni ich po­zy­cji nie­pro­szo­nym go­ściom.

La­skol­nyk wje­chał do niej pierw­szy, za­trzy­mał się po­środ­ku i od­wró­cił ku od­dzia­ło­wi. Przy­pa­try­wał się przez chwi­lę każ­de­mu z osob­na.

– Stąd do sta­ni­cy są czte­ry mile. Je­śli ktoś cze­goś za­po­mniał, może wró­cić.

Nikt się nie ru­szył.

– Do­brze. – Kha-dar ski­nął gło­wą. – O świ­cie za­py­tam jesz­cze raz. Więc do ro­bo­ty. No­cu­je­my tu­taj, ru­sza­my, za­nim słoń­ce wzej­dzie. War­ty po sze­ściu lu­dzi, Ko­ci­mięt­ka i Ry­uta wy­zna­czą ko­lej­ność. Broń pod ręką, nie są­dzę, żeby już za­czę­ły się kło­po­ty, ale trze­ba i z tym się li­czyć.

Da­ghe­na unio­sła rękę.

– Ja­kie kło­po­ty, kha-dar?

– Doj­dzie­my do tego, có­ruch­na, po ko­lei. Ko­nie roz­kul­ba­czyć, na­kar­mić i na­po­ić. Tyl­ko dwa ogni­ska. Tyl­ko przez go­dzi­nę. Po­tem zbiór­ka.

Opusz­cza­jąc sio­dło, Ka­ile­an się­gnę­ła umy­słem wo­kół. Nic, pust­ka. Stra­ci­ła Ber­de­tha.

Na­stęp­ną go­dzi­nę za­ję­ły jej nor­mal­ne, obo­zo­we czyn­no­ści. Zdję­ła sio­dło, wy­czy­ści­ła ko­nia, na­ło­ży­ła mu na pysk wo­rek z owsem. Po­tem po­mo­gła Lei wy­ko­pać do­łek, w któ­re­go głę­bi roz­pa­li­ły nie­wiel­kie ogni­sko. Su­szo­ny koń­ski na­wóz pa­lił się wol­no, nie­mal nie da­jąc dymu. Usta­wi­ły nad nim na­peł­nio­ny wodą ko­cio­łek, po czym wrzu­ci­ły do nie­go kil­ka gar­ści su­szo­ne­go mię­sa i ziół. Noc nie za­po­wia­da­ła się zim­na, ale roz­grzać się przed noc­le­giem na zie­mi za­wsze było war­to.

Po­tem La­skol­nyk rzu­cił kil­ka słów i cały cza­ar­dan zgro­ma­dził się znów wo­kół nie­go. Ka­ile­an, grze­jąc dło­nie na kub­ku z zupą, wpa­try­wa­ła się w do­wód­cę.

– No do­bra, dzie­ci. – Męż­czy­zna bły­snął zę­ba­mi. – Pora na wy­ja­śnie­nie. Gdy tu sto­imy, Yawe­nyr Dzie­cię Koni, Oj­ciec Woj­ny Se-koh­land­czy­ków, ten sta­ry skur­wiel, któ­ry upu­ścił nam tyle krwi, umie­ra.

Pra­wie wy­pu­ści­ła ku­bek z rąk. Yawe­nyr umie­ra. To... to nie­mal nie­moż­li­we. Oj­ciec Woj­ny był za­wsze, od­kąd pa­mię­ta­ła. Żył gdzieś tam na wscho­dzie, w na­mio­cie ze zło­co­ne­go je­dwa­biu, skąd wy­sy­łał kon­ne za­go­ny, żeby łu­pi­ły i mor­do­wa­ły. W dzie­ciń­stwie wy­obra­ża­ła go so­bie jako ol­brzy­mie­go, tłu­ste­go jak wieprz, sie­dzą­ce­go na sto­sie po­du­szek po­two­ra, któ­ry na śnia­da­nie zja­da pie­czeń z me­ekhań­skich dzie­ci. Póź­niej to wy­obra­że­nie nie­wie­le się zmie­ni­ło. Yawe­nyr był... sta­ły, nie­zmien­ny jak wscho­dy i za­cho­dy słoń­ca. Wia­do­mość, że jest zwy­kłym śmier­tel­ni­kiem, któ­ry może umrzeć jak wszy­scy inni, była pra­wie nie­wia­ry­god­na.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x