Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co wte­dy?

– Wte­dy cwa­łu­ją, do­pó­ki jed­ne­mu z nich nie pęk­nie ser­ce. Ale i tak umie­ra szczę­śli­wy, jak po­wia­da­ją.

– Dużo mó­wisz, łucz­nicz­ko.

– Nie pierw­szy raz to sły­szę, cza­ro­dzie­ju.

Ko­nie wy­pa­dły zza za­krę­tu. Na prze­dzie mknę­ła sza­ra bły­ska­wi­ca, wzbi­ja­jąc po­tęż­ny tu­man ku­rzu i z każ­dym ude­rze­niem ko­pyt od­sa­dza­jąc się od resz­ty. Je­śli w tym wy­ści­gu ktoś był char­tem, to z pew­no­ścią nie ko­nie żoł­nie­rzy. Ko­nik Lei mi­nął li­nię mety i przez chwi­lę wy­glą­da­ło na to, że po­cwa­łu­je w step. Dziew­czy­na z naj­wyż­szym tru­dem zmu­si­ła go do przej­ścia w ga­lop, po­tem w kłus i za­wró­ci­ła. Bo­czył się wy­raź­nie i nie chciał słu­chać, uspo­ko­ił się do­pie­ro, gdy ko­nie ka­wa­le­rzy­stów za­trzy­ma­ły się po mi­nię­ciu mety. Wie­dział, że wy­grał.

Wszy­scy żoł­nie­rze ga­pi­li się na zwie­rzę, któ­re jesz­cze kil­ka mi­nut temu snu­ło się ze zwie­szo­nym łbem, ro­biąc bo­ka­mi, jak­by za­raz mia­ło paść. Te­raz my­szo­wa­ty ogier za­darł ogon w górę, uniósł dum­nie gło­wę i stą­pał tak, jak­by de­fi­lo­wał przed ce­sar­ską try­bu­ną.

– Oszust!

Ka­ile­an aż pod­sko­czy­ła, sły­sząc ten głos. Aber­len-gon-Sawe szedł w stro­nę jej kha-dara i wy­ma­chi­wał rę­ka­mi. Czer­wo­ne pla­my na po­licz­kach z pew­no­ścią nie były tyl­ko skut­kiem pi­cia wina.

– Spe­cjal­nie pod­su­ną­łeś mi pod nos tę cha­be­tę, że­bym ją wy­brał! Ka­za­łeś dziew­czy­nie uda­wać, że jej koń le­d­wo stoi! Je­steś oszu­stem, La­skol­nyk!

Do­wód­ca od­wró­cił się w stro­nę ge­ne­ra­ła i za­ło­żył ręce na pier­si. Zna­ła ten gest, a jesz­cze le­piej zna­ła minę, jaka za­go­ści­ła na twa­rzy La­skol­ny­ka. Kha-dar nie był już po­iry­to­wa­ny. Był zły.

– Mó­wi­łem ci, Aber­len, że to nie jest do­bry wy­bór. Nie słu­cha­łeś.

Do­wód­ca Siód­me­go zmru­żył oczy.

– Ge­ne­ra­le gon-Sawe, je­śli ła­ska – wy­ce­dził.

– Ge­ne­ra­le – zgo­dził się La­skol­nyk, za­ci­ska­jąc usta w wą­ską kre­skę. – Moje wino. Je­śli ła­ska.

A była go­to­wa za­ło­żyć się, że czer­wień na po­licz­kach ofi­ce­ra nie może być już moc­niej­sza.

– Chy­ba za­po­mnia­łeś, że nie je­steś już w ar­mii – Aber­len-gon-Sawe nie tyle to po­wie­dział, ile wy­dał z sie­bie ja­kiś char­kot. – Za trzy dni bę­dziesz mógł ode­brać swo­je wino w Li­th­rew. A te­raz za­bie­raj tę ban­dę i wra­caj do swo­jej dziu­ry, La­skol­nyk.

Po tych sło­wach za­pa­dła ci­sza. Żoł­nie­rze ga­pi­li się na swo­je­go do­wód­cę w mil­cze­niu, nie­któ­rzy ze szcze­rym zdu­mie­niem, nie­któ­rzy po­nu­ro. W koń­cu stał przed nimi Gen­no La­skol­nyk. Ka­ile­an wąt­pi­ła, czy gdy­by te­raz jej kha-dar chciał zdzie­lić do­wód­cę puł­ku w szczę­kę, to choć je­den ka­wa­le­rzy­sta pró­bo­wał­by go po­wstrzy­mać.

Ale La­skol­nyk od­wró­cił się tyl­ko, zu­peł­nie jak­by ofi­cer prze­stał ist­nieć, i gwizd­nął na pal­cach. Siwy ogier pod­biegł do nie­go po­słusz­nie, kha-dar wsko­czył na sio­dło i ro­zej­rzał się, sta­ran­nie omi­ja­jąc wzro­kiem żoł­nie­rzy.

– Zbie­ra­my się – po­wie­dział ci­cho i od razu ru­szył w dół wzgó­rza. Ka­wa­le­rzy­ści spusz­cza­li gło­wy, gdy ich mi­jał.

Ka­ile­an spoj­rza­ła na cza­ro­dzie­ja, na­gle wście­kła, jak­by to on po­no­sił od­po­wie­dzial­ność za za­cho­wa­nie swo­je­go do­wód­cy.

– Za trzy dni będę w Li­th­rew cze­ka­ła na dwa­na­ście fla­szek wina, magu. I le­piej, żeby tam było, pa­nie ofi­ce­rze.

Ru­szy­ła w stro­nę Ko­ci­mięt­ki, któ­ry już trzy­mał jej ko­nia. To­ryn par­sk­nął na po­wi­ta­nie i pró­bo­wał trą­cić ją łbem. Unik­nę­ła piesz­czo­ty i tak jak sta­ła, w że­bra­czych łach­ma­nach wsko­czy­ła na sio­dło.

Nie je­steś już ofi­ce­rem, ośmie­lił się po­wie­dzieć ten... ten cho­ler­ny kur­du­pel, zwra­ca­jąc się do czło­wie­ka, któ­ry ja­dał z sa­mym ce­sa­rzem, a w cza­sie bi­twy o Me­ekhan pro­wa­dził do boju trzy­dzie­ści ty­się­cy im­pe­rial­nej jaz­dy! I miał czel­ność od­pra­wić Gen­no La­skol­ny­ka, jak się od­pra­wia chłop­ca na po­sył­ki. Za­ci­snę­ła wo­dze w dło­niach.

Naj­chęt­niej wpa­ko­wa­ła­by ko­muś strza­łę. Pro­sto w czer­wo­ną z wście­kło­ści gębę.

* * *

Kwa­te­ry cze­ka­ły na nich w Ma­łym Byn­der, sta­ni­cy po­ło­żo­nej w po­ło­wie dro­gi mię­dzy Li­th­rew a Ma­ko­nenn. Do jed­ne­go i dru­gie­go mia­sta było rów­niut­kie czter­dzie­ści mil, z do­kład­no­ścią do kil­ku­dzie­się­ciu jar­dów. Tak w cza­sach, gdy Im­pe­rium do­tar­ło na te zie­mie, me­ekhań­scy woj­sko­wi umac­nia­li gra­ni­cę. Bra­li mapę, od­mie­rza­li na niej od­le­gło­ści i za­zna­cza­jąc ja­kiś punkt, mó­wi­li: „Tu wła­śnie po­sta­wi­my sta­ni­cę, fort, wa­row­nię”. Po czym ru­sza­ła bu­do­wa. Czę­sto nikt nie za­sta­na­wiał się nad sen­sem sta­wia­nia umoc­nień w ta­kim czy in­nym miej­scu ani nie my­ślał o tym, że od­le­gło­ści na ma­pie nie są tym sa­mym, co dro­ga, któ­rą trze­ba prze­być w rze­czy­wi­sto­ści. Zresz­tą wbrew po­zo­rom po­stę­po­wa­nie ta­kie mia­ło sens – po zbu­do­wa­niu wa­row­ni łą­czo­no je bo­wiem sie­cią ka­mien­nych dróg, bu­do­wa­nych, zgod­nie z naj­lep­szy­mi tra­dy­cja­mi im­pe­rial­nej in­ży­nie­rii, pro­sto, jak z łuku strze­lił.

Jed­nak i tak mie­li te­raz spo­ry kło­pot. O ile bo­wiem do Ma­ko­nenn czter­dzie­ści mil pro­wa­dzi­ło przez rów­niut­ki step, o tyle mię­dzy Ma­łym Byn­der a Li­th­rew roz­cią­gał się te­ren lek­ko po­fał­do­wa­ny, po­prze­ci­na­ny wą­wo­za­mi i róż­nej wiel­ko­ści wzgó­rza­mi. Czter­dzie­ści mil na ma­pie tak na­praw­dę mia­ło tu dłu­gość sześć­dzie­się­ciu. Na do­da­tek w cza­sie ostat­niej woj­ny dro­ga do Li­th­rew zo­sta­ła w kil­ku miej­scach po­waż­nie znisz­czo­na, a ni­ko­mu nie chcia­ło się jej na­pra­wiać w cza­sach, gdy Me­ekhan oparł obro­nę swo­jej pół­noc­no-wschod­niej gra­ni­cy na od­dzia­łach jaz­dy, któ­ra w cią­głych utarcz­kach z ko­czow­ni­ka­mi i tak nie ko­rzy­sta­ła ze sta­łych szla­ków. A cza­ar­dan mu­siał wy­ru­szyć jak naj­szyb­ciej, co ozna­cza­ło, że nie unik­ną noc­le­gu pod go­łym nie­bem.

I wpa­ko­wa­li się tu, bo kha-dar nie po­tra­fił od­mó­wić proś­bie kil­ku zna­jo­mych.

Od dwóch mie­się­cy Me­ekhan gro­ma­dził na pół­noc­no-wschod­niej gra­ni­cy znacz­ne siły. Nie były to jed­nak zwy­kłe ru­chy wojsk, dzię­ki któ­rym żoł­nie­rze nie nu­dzą się w ko­sza­rach, tyl­ko coś wię­cej. To coś wię­cej spra­wi­ło, że trak­ty han­dlo­we wy­lud­ni­ły się nie­mal cał­ko­wi­cie, ceny mąki, mię­sa i wina po­szy­bo­wa­ły w górę, a lu­dzie za­czę­li cią­gnąć do więk­szych miast. W po­wie­trzu pach­nia­ło woj­ną.

Gdy za­czę­to wzmac­niać przy­gra­nicz­ne gar­ni­zo­ny, a do na wpół opusz­czo­nych sta­nic z po­wro­tem spro­wa­dzi­ło się woj­sko, Ka­ile­an po­my­śla­ła, że to sku­tek ich noc­ne­go star­cia z a’ke­erem Bły­ska­wic. W koń­cu nie­zbyt czę­sto zda­rza się, aby gwar­dia przy­bocz­na Ojca Woj­ny ata­ko­wa­ła me­ekhań­skie mia­sto, i to otwar­cie, no­sząc wła­sne zna­ki, więc Im­pe­rium po­sta­no­wi­ło od­po­wie­dzieć zbroj­ną de­mon­stra­cją, bo na­wet fakt, że w całą spra­wę za­mie­sza­ni są Po­miot­ni­cy, nie uspra­wie­dli­wiał ta­kiej na­pa­ści.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x