Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ra­mio­na bro­ni były kle­jo­ne przez Gre­wy­sa Fen­do­ry­ka. Nie tyl­ko w jego warsz­ta­cie, ale i przez nie­go oso­bi­ście. Sam do­bie­rał drew­no, róg, ścię­gna i klej. Sam pra­co­wał nad kształ­tem i siłą na­cią­gu. Za­nim wy­ko­nał dla niej łuk, ba­dał, jak na­pi­na broń, jak strze­la, jaki ma za­sięg ra­mion i jak sie­dzi w sio­dle. Jego pra­ca kosz­to­wa­ła sto or­gów, a gra­we­ru­nek na brzu­ś­cu po­kry­tym war­stwą laki da­wał świa­dec­two kunsz­tu mi­strza i przede wszyst­kim war­to­ści sa­mej bro­ni. Maj­dan zo­stał wy­ko­na­ny w warsz­ta­cie w Ka-berd, wy­rzeź­bio­no go pod dłoń strzel­ca, uwzględ­nia­jąc wszyst­ko, łącz­nie z dłu­go­ścią pal­ców i ulu­bio­nym chwy­tem. Kosz­to­wał dzie­sięć or­gów. Cię­ci­wę zro­bio­no w Ma­ko­nenn, a Im­pe­rium nie mia­ło lep­szych rze­mieśl­ni­ków wy­ra­bia­ją­cych cię­ci­wy. Dwa orgi sztu­ka, a nie za­ło­ży­ła naj­droż­szej, bo było jej szko­da. Ale mo­gła­by po­sta­wić do­wol­ną ilość wina, że w ca­łym Siód­mym Puł­ku nie zna­la­zła­by ani jed­ne­go łuku z cię­ci­wą z Ma­ko­nenn. Po pro­stu kosz­to­wa­ły za dużo dla ar­mii.

– Wi­dzisz, cza­ro­dzie­ju, my tu na gra­ni­cy ży­je­my ina­czej, niż to so­bie wy­obra­ża­łeś. Tak, zda­rza się, że cho­dzi­my głod­ni i spra­gnie­ni, ale na dwóch rze­czach ni­g­dy nie oszczę­dza­my. Pierw­szą z nich jest broń, bo do­bry łuk, sza­bla czy kol­czu­ga to two­je ży­cie lub śmierć. Więc je­śli stać mnie na taką broń, to flasz­ka ja­kie­goś wina nie robi na mnie wra­że­nia. A ty masz ten łuk przed ocza­mi, lecz i tak wi­dzisz tyl­ko dziew­czy­nę w łach­ma­nach, któ­rą moż­na trak­to­wać uprzej­mie, ale taką uprzej­mo­ścią, co to kulą żół­ci pod­jeż­dża pod gar­dło. Że niby za­kład, ale z wa­ha­niem, bo wy­so­ka staw­ka, i w ogó­le czy to wy­pa­da, żeby ofi­cer za­kła­dał się z nie wia­do­mo kim. Kie­dy mia­łeś za­miar wspo­mnieć, że je­śli nie stać mnie na spła­tę dłu­gu, to mo­że­my po­roz­ma­wiać o tym u cie­bie na kwa­te­rze? Naj­le­piej wie­czo­rem?

Po­czer­wie­niał w mgnie­niu oka.

– Nie – wark­nę­ła. – Nie ga­daj, patrz na wy­ścig. Ucz się.

Ko­nie wy­ło­ni­ły się zza za­krę­tu w ta­kiej ko­lej­no­ści, jak zni­kły, tym ra­zem jed­nak wszyst­kie ga­lo­po­wa­ły, jak­by żoł­nie­rze nie chcie­li ich bez po­trze­by prze­mę­czać. Naj­pierw pę­dził si­wek, ma­ją­cy już prze­wa­gę sze­ściu dłu­go­ści nad resz­tą, po­tem dwa kare i my­szo­wa­ty ko­nik Lei, dziel­nie po­dą­ża­ją­cy na koń­cu staw­ki. Za­dzi­wia­ją­ce było je­dy­nie to, że od­le­głość mię­dzy nim a koń­mi żoł­nie­rzy nie zwięk­szy­ła się ani odro­bi­nę. Jed­nak­że jeźdź­cy do­sia­da­ją­cy ka­rych wierz­chow­ców ga­lo­po­wa­li już spo­koj­nie, na­wet nie pró­bu­jąc za­jeż­dżać dziew­czy­nie dro­gi. Si­wek wła­śnie mi­nął dwie lan­ce na li­nii star­tu, prze­kra­cza­jąc po­ło­wę dy­stan­su, i nic na świe­cie nie mo­gło ode­brać mu zwy­cię­stwa.

Ka­ile­an nie pa­trzy­ła już na maga, całą uwa­gę po­świę­ca­jąc wy­ści­go­wi.

– Dru­gą rze­czą, na któ­rej nie oszczę­dza­my, cza­ro­dzie­ju, są ko­nie – po­wie­dzia­ła ci­cho.

Oba kare ogie­ry prze­mknę­ły mię­dzy lan­ca­mi, a za nimi, tłu­kąc wy­schnię­te ba­dy­le i wdy­cha­jąc pod­nie­sio­ny z zie­mi pył, pę­dził wierz­cho­wiec Lei. W chwi­li, gdy zrów­nał się z pół­met­kiem, dziew­czy­na bły­snę­ła szty­le­tem po obu stro­nach sio­dła i dwie cięż­kie sa­kwy gruch­nę­ły na zie­mię. Po­chy­li­ła się do przo­du i po­gła­dzi­ła ko­nia po szyi.

I wte­dy my­szo­wa­ty ko­nik zmie­nił się w wy­strze­lo­ny z ka­ta­pul­ty po­cisk. Wy­da­wa­ło się, że ja­kaś siła zła­pa­ła go za uzdę i po­cią­gnę­ła w przód. Krót­kie nóż­ki za­mie­ni­ły się w roz­mi­go­ta­ne pla­my, tu­łów jak­by się wy­dłu­żył, lecz to było tyl­ko złu­dze­nie, bo koń po pro­stu wy­cią­gnął się przy zie­mi, wy­su­wa­jąc szy­ję jak naj­da­lej w przód. Bły­snął żół­ty­mi zę­ba­mi i za­rżał wy­zy­wa­ją­co.

Obaj do­sia­da­ją­cy ka­rych ogie­rów ka­wa­le­rzy­ści obej­rze­li się, lecz było już za póź­no. Lea wje­cha­ła mię­dzy nich i za­nim zdą­ży­li za­mknąć otwar­te w bez­brzeż­nym zdu­mie­niu usta, ru­nę­ła do przo­du.

Z kil­ku­dzie­się­ciu gar­deł wy­rwał się ostrze­gaw­czy okrzyk. Jeź­dziec siw­ka był do­bry, nie tra­cił cza­su na oglą­da­nie się i spraw­dza­nie, co za­szło, tyl­ko po­chy­lił się w sio­dle i ude­rzył koń­skie boki ostro­ga­mi. Ogier przy­spie­szył, z szyb­kie­go ga­lo­pu, któ­rym pę­dził do tej pory, prze­szedł od razu w cwał.

Ka­ile­an po­ki­wa­ła z uzna­niem gło­wą.

– Do­bry koń.

Tyl­ko że do­bry koń to za mało na sza­re­go de­mo­na pędu, w któ­re­go za­mie­nił się wierz­cho­wiec Lei. Na oczach zgro­ma­dzo­nych na wzgó­rzu żoł­nie­rzy od­le­głość mię­dzy zwie­rzę­ta­mi za­czę­ła się zmniej­szać w ta­kim tem­pie, jak­by na­gle si­wek mu­siał ga­lo­po­wać w smo­le. Sześć dłu­go­ści, pięć, czte­ry... Gdy jeź­dziec ogie­ra zer­k­nął przez ra­mię, Lea była już trzy koń­skie dłu­go­ści za nim i wciąż zmniej­sza­ła od­le­głość. Ka­wa­le­rzy­sta wrza­snął coś i ude­rzył ostro­ga­mi tak gwał­tow­nie, że koń­skie boki za­czer­wie­ni­ły się świe­żą krwią. Ka­ile­an skrzy­wi­ła się.

– Głu­piec – sko­men­to­wa­ła. – Koń nie po­pę­dzi szyb­ciej, lecz się zde­ner­wu­je i może skrę­cić kark. Swój i jeźdź­ca.

Zwie­rzę­ta na przo­dzie zni­kły za wzgó­rzem. To­wa­rzy­szy­ły im okrzy­ki żoł­nie­rzy i jeźdź­ców z cza­ar­da­nu La­skol­ny­ka, ci pierw­si krzy­cze­li jed­nak z co­raz mniej­szym za­an­ga­żo­wa­niem. Ka­ile­an spoj­rza­ła na mil­czą­ce­go cza­ro­dzie­ja i po raz pierw­szy uśmiech­nę­ła się sze­ro­ko.

– Cza­ro­dziej, ofi­cer, szlach­cic i ka­wa­le­rzy­sta. Tak cię okre­śla­ją, praw­da?

Ski­nął gło­wą, po­sy­ła­jąc jej po­nu­re spoj­rze­nie.

– Ale nie jeź­dziec, mam ra­cję?

– Co chcesz przez to po­wie­dzieć?

– Ja? Nic. Zu­peł­nie nic. Tyl­ko że praw­dzi­wy jeź­dziec, pa­trząc na ko­ni­ka Lei, za­sta­no­wił­by się przez chwi­lę, dla­cze­go dziew­czy­na z wol­ne­go cza­ar­da­nu, i to cza­ar­da­nu Gen­no La­skol­ny­ka, jeź­dzi na czymś, co przy­po­mi­na skrzy­żo­wa­nie kuca z mu­łem. Co jest w tym zwie­rzę­ciu, że po­wie­rzy­ła mu swo­je ży­cie?

Krzy­ki żoł­nie­rzy pod­nio­sły się jesz­cze raz i na­gle umil­kły.

– Wy­prze­dzi­ła go – sko­men­to­wa­ła to Ka­ile­an, nie spusz­cza­jąc z nie­go wzro­ku. – Gdy je­steś w cza­ar­da­nie, za­ra­biasz na chleb, eskor­tu­jąc ka­ra­wa­ny, chro­niąc sta­da i ta­bu­ny, ście­ra­jąc się z ko­czow­ni­ka­mi, cza­sem prze­cho­dząc rze­kę, żeby od­bić jeń­ców czy od­zy­skać łupy. Do­bry koń i do­bra broń to two­je ży­cie. Ro­zu­miesz, magu?

Po­ki­wał gło­wą.

– Ro­zu­miem.

– Koń Lei zwie się kan nor. Od­wró­ci­ła się znów w stro­nę pro­wi­zo­rycz­ne­go toru. – I nie jest to imię, lecz na­zwa pew­ne­go typu wierz­chow­ców, bie­ga­czy, szyb­szych niż ja­kie­kol­wiek inne zwie­rzę­ta. W ję­zy­ku Are­ni­rów kan nor ozna­cza du­cha-bły­ska­wi­cę. Taki koń nie na­le­ży do żad­nej kon­kret­nej rasy, może być za­rów­no cięż­kim pół­ha­ry­sem, jak i dłu­go­no­gim ka­neyą, i nie spo­sób go roz­po­znać na pierw­szy rzut oka. Jed­no za to jest pew­ne. Je­śli ma się ści­gać, pę­dzi jak wiatr, pę­dzi szyb­ciej niż jego prze­ciw­nik i ni­g­dy nie prze­gry­wa. Ni­g­dy. Chy­ba że dwa ta­kie ko­nie tra­fią na sie­bie w cza­sie wy­ści­gu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x