Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wszyst­ko w cza­sie krót­szym niż mach­nię­cie ogo­na spło­szo­nej ryby. Dru­gi rzeź­nik hra­bie­go po­ja­wił się nie­co z boku, ude­rza­jąc ni­sko, w nogi na­stęp­ne­go skry­to­bój­cy, któ­ry spró­bo­wał pod­sko­czyć, skoń­czy­ło się na tym, że za­miast obu stóp, stra­cił jed­ną, siła cio­su ob­ró­ci­ła go w po­wie­trzu, wy­lą­do­wał na brzu­chu, szo­ru­jąc twa­rzą po ta­ra­sie. Dwóch ostat­nich lu­dzi Gru­be­go strze­li­ło, obaj nie­cel­nie, i obaj umar­li, za­nim zdą­ży­li od­rzu­cić ku­sze i się­gnąć po inną broń.

W trzy ude­rze­nia ser­ca było po wszyst­kim.

Pra­wi jed­na­ko­wym ru­chem strzep­nę­li krew z kling, jed­na­ko­wym prze­ło­ży­li mie­cze do le­wych rąk. Pa­trząc na nich, Alt­sin miał nie­przy­jem­ne wra­że­nie, że ob­ser­wu­je ma­rio­net­ki, od­gry­wa­ją­ce pan­to­mi­mę przed nie­wi­docz­ną pu­bli­ką. Nie­mal mógł do­strzec sznur­ki cią­gną­ce się od ich koń­czyn i gi­ną­ce w chmu­rach.

Męż­czyź­ni na­gle drgnę­li i za­czę­li po­ru­szać się bez tej nie­na­tu­ral­nej syn­chro­ni­za­cji.

Na da­chu po­zo­stał tyl­ko je­den żywy skry­to­bój­ca. Ten z od­cię­tą nogą. Czoł­gał się wła­śnie w stro­nę kra­wę­dzi da­chu, gdy do nie­go po­de­szli. Nie spie­szy­li się.

– Gdzie ben-Go­ron?

Por­to­wy szczur znie­ru­cho­miał. Zło­dziej wi­dział, jak na­bie­ra po­wie­trza, wy­pusz­cza je z ci­chym świ­stem, jak jego dło­nie roz­luź­nia­ją się, po czym za­ci­ska­ją w pię­ści. Nie po­wie.

Tam­ci dwaj wy­mie­ni­li spoj­rze­nia i uśmie­chy, a żo­łą­dek Alt­si­na zmie­nił się w kulę lodu. Zmu­szą go, wie­dzie­li, jak to zro­bić, i spra­wi im to przy­jem­ność.

Niż­szy z nich od­szu­kał sto­pą si­ka­ją­cy krwią ki­kut i na­dep­nął. Za­bój­ca wrza­snął.

Le­cą­cy w po­wie­trzu ka­mień roz­padł się na dwie czę­ści.

Ostrze mie­cza za­mie­ni­ło się we frag­ment roz­mi­go­ta­ne­go dys­ku.

Dłoń Alt­si­na za­koń­czy­ła ruch.

W ta­kiej ko­lej­no­ści to za­re­je­stro­wał, choć prze­cież po­win­no być od­wrot­nie. On rzu­ca, miecz tnie, ka­mień roz­pa­da się na dwa ka­wał­ki. Jak­by na chwi­lę czas ru­szył w dru­gą stro­nę. Zdzi­wił się na tyle, żeby nie za­sta­na­wiać się, dla­cze­go w ogó­le zwró­cił na sie­bie uwa­gę Pra­wych.

Choć być może miał z tym coś wspól­ne­go ten za­le­ga­ją­cy w żo­łąd­ku lód, któ­ry wła­śnie roz­prze­strze­niał się na resz­tę cia­ła. Mro­żą­ce wici roz­cho­dzi­ły się pro­mie­ni­ście wzdłuż ner­wów i żył jak roz­ra­sta­ją­cy się ko­ra­lo­wiec, a tam gdzie do­się­gły, zni­kał strach i roz­są­dek. Po­zo­sta­wa­ła ko­niecz­ność, chłod­na kal­ku­la­cja i – mu­siał przez chwi­lę szu­kać wła­ści­we­go okre­śle­nia – żal. Ża­ło­wał ich i tego, co z sobą nie­śli, ale i tak mu­sie­li umrzeć.

Wstał, uśmiech­nął się, wie­dząc, że wi­dzą go rów­nie wy­raź­nie jak on ich.

– Wi­tam, chłop­cy – po­wie­dział. – To nie jest naj­lep­szy czas na za­ba­wę.

Ich oczy zmie­ni­ły się. Znów sta­li się ma­rio­net­ka­mi, a miej­sce mię­dzy ło­pat­ka­mi, któ­re za­wsze mu do­ku­cza­ło, znów dało o so­bie znać. Zi­gno­ro­wał to. W oczach szlach­ci­ców pło­nę­ły wście­kłość i sza­leń­stwo. Sta­nę­li do nie­go przo­dem, jed­na­ko­wym ru­chem unie­śli mie­cze w sa­lu­cie.

Ob­na­żył zęby w kpią­cym gry­ma­sie.

– Nie znam się na szla­chec­kich for­mal­no­ściach. – Po­zwo­lił, by dru­gi ka­mień wy­padł mu z dło­ni. – Je­stem tyl­ko por­to­wym szczu­rem i...

Ru­szy­li jed­no­cze­śnie, kil­ka kro­ków roz­bie­gu i już fru­nę­li nad ulicz­ką w jego stro­nę. Tym ra­zem nie było wi­zji, któ­ra pro­wa­dzi­ła­by go do wal­ki, ale też nie była ona po­trzeb­na. Wi­dział ostrza prze­ci­na­ją­ce po­wie­trze, wie­dział, gdzie ude­rzą, i wy­mknął się spod cio­sów płyt­kim uni­kiem, nie­mal ocie­ra­jąc o klin­gi. Po­czuł chłód i głód sta­li, po­czuł nie­na­sy­co­ne pra­gnie­nie krwi. Pa­mię­tał ten głód.

Na­gle trzy­mał w ręku swo­je szty­le­ty, pro­ste, z krzy­żo­wym jel­cem, ża­ło­śnie krót­kie w po­rów­na­niu z ich mie­cza­mi. Ale to była jego dziel­ni­ca, jego wal­ka i jego noc. A ci dwaj przy­szli tu tyl­ko po to, by umrzeć.

Za­krę­cił się mię­dzy nimi, usta­wia­jąc tak, że je­den za­sło­nił go przed dru­gim, wy­chwy­cił nad­la­tu­ją­cą klin­gę mię­dzy skrzy­żo­wa­ne szty­le­ty i skie­ro­wał ją w dół. Ostrze grzmot­nę­ło o ta­ras, roz­pry­sku­jąc frag­men­ty ka­mion­ko­wych pły­tek. Alt­sin, cią­gle bli­sko, ude­rzył na­past­ni­ka łok­ciem w twarz, po­pra­wił, wbił szty­le­ty w oba nad­garst­ki męż­czy­zny jed­no­cze­śnie i je prze­krę­cił.

Ran­ny za­to­czył się do tyłu, wy­pusz­cza­jąc broń.

Alt­sin zła­pał rę­ko­jeść jego mie­cza, spa­ro­wał wy­mie­rzo­ny w ple­cy sztych dru­gie­go z Pra­wych i od­sko­czył.

Gdzieś na dole upusz­czo­ny ka­mień stuk­nął o bruk.

Czuł miecz, jak czu­je się wła­sne ra­mię, każ­dy frag­ment rę­ko­je­ści, je­lec, każ­dy cal głow­ni, od za­sta­wy po sztych.

Spoj­rzał w oczy dru­gie­mu prze­ciw­ni­ko­wi. Pierw­szy już się nie li­czył, świa­do­mość ga­sła w jego oczach w mia­rę, jak tru­ci­zna, któ­rą zło­dziej po­sma­ro­wał ostrza szty­le­tów, roz­cho­dzi­ła się po cie­le. Ja­kiej­kol­wiek Po­tę­dze po­kło­nił się szlach­cic, ja­ka­kol­wiek siła za nim sta­ła, tru­ci­zna, któ­rej Alt­sin użył, i tak nisz­czy­ła mu ner­wy i roz­kła­da­ła krew.

Zło­dziej uśmiech­nął się pół­gęb­kiem i za­chę­ca­ją­co po­ru­szył mie­czem.

Star­li się po­środ­ku da­chu i Alt­sin wąt­pił, by kto­kol­wiek w dziel­ni­cy mógł tę wal­kę prze­ga­pić. Dźwięk, z ja­kim zde­rzy­ły się klin­gi, eks­plo­do­wał nad da­cha­mi, za­głu­sza­jąc wszyst­kie po­zo­sta­łe od­gło­sy. Miał wra­że­nie, że cała oko­li­ca uci­chła. A oni sta­li, kli­nu­jąc ostrza, na­pie­ra­jąc i pró­bu­jąc prze­pchnąć prze­ciw­ni­ka. A po­tem Pra­wy od­sko­czył, ota­cza­jąc się skom­pli­ko­wa­nym młyn­kiem, i cof­nął na sam skraj da­chu.

Zbli­ża­li się. Czuł ich, sześć cie­ni pę­dzą­cych ku nie­mu z róż­nych stron dziel­ni­cy. Te­raz mie­li­by szan­sę, sied­miu na jed­ne­go w miej­scu, w któ­rym da­ło­by się go za­ata­ko­wać jed­no­cze­śnie ze wszyst­kich stron.

Tak się jed­nak skła­da­ło, że ta­kie szczu­ry jak on ni­g­dy nie wal­czą, je­śli mają do­kąd uciec.

Muh­reya była dziel­ni­cą por­to­wą, przy­le­ga­ją­cą z jed­nej stro­ny do mo­rza, a z dru­giej do El­ha­ran. Oce­nił kie­run­ki, z któ­rych nad­cho­dzi­li Pra­wi. Port od­pa­dał, od­cię­li­by go w po­ło­wie dro­gi. Spoj­rzał w oczy swo­je­mu prze­ciw­ni­ko­wi, obe­lży­wie spa­ro­dio­wał jego sa­lut i ru­nął w kie­run­ku rze­ki.

Bieg przez da­chy i ta­ra­sy wy­glą­dał te­raz ina­czej. Wi­dział wszyst­ko jak w świe­tle dnia, każ­dy szcze­gół, łusz­czą­cą się far­bę na szcze­blach ba­lu­strad, każ­dy liść blusz­czu po­ra­sta­ją­ce­go al­tan­ki, po­je­dyn­cze gwoź­dzie w ścia­nach szop i przy­bu­dó­wek, lu­dzi przy­cza­jo­nych wśród cie­ni. Gdy­by chciał te­raz na nich za­po­lo­wać... Hra­bia nie wy­pro­wa­dził­by stąd ni­ko­go ży­we­go.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x