Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wszy­scy za­mar­li, jak­by sam czas po­tknął się i za­trzy­mał w swo­jej wiecz­nej wę­drów­ce.

Pra­wi byli do­sko­na­ły­mi szer­mie­rza­mi, ale gdy wspie­ra­ją­ca ich Po­tę­ga zni­kła, znów sta­li się zwy­kły­mi ludź­mi. Umie­li dużo, ale te­raz nie wy­star­czy­ło­by im to na­wet wte­dy, gdy­by było ich tu nie pię­ciu, lecz pięt­na­stu. Bo dla ob­ce­go wo­jow­ni­ka byli tyl­ko nie­znacz­ną prze­szko­dą do usu­nię­cia, tak nie­waż­ną, że zda­wa­ło się, iż na­wet na nich nie pa­trzy. Ski­nął zło­dzie­jo­wi gło­wą i uśmiech­nął się smut­no.

A po­tem roz­po­czął za­bi­ja­nie.

Ru­szył, sta­wia­jąc szyb­ko drob­ne kro­ki, jak­by pę­dził boso po ścież­ce wy­sy­pa­nej go­rą­cy­mi wę­gla­mi. Pierw­sze­go prze­ciw­ni­ka za­bił w pół kro­ku, zło­dziej na­wet nie do­strzegł cię­cia, któ­re od­rą­ba­ło męż­czyź­nie ra­mię wraz z bar­kiem, w po­wie­trzu mi­gnę­ło tyl­ko ciem­ne ostrze, a strasz­li­wie oka­le­czo­ny szlach­cic plu­snął do rze­ki i na­tych­miast znikł pod wodą.

Z ko­lej­nym Pra­wym wy­mie­nił dwa cio­sy, a po­tem było mo­kre ude­rze­nie i na­gle za­bój­ca zna­lazł się za ple­ca­mi prze­ciw­ni­ka. Nie za­bu­rza­jąc ryt­mu, zbli­żał się ku na­stęp­nej pa­rze. Męż­czy­zna, któ­re­go mi­nął, stał przez ude­rze­nie ser­ca z mie­czem wznie­sio­nym w górę, jak­by szy­ko­wał się do osta­tecz­ne­go, strasz­li­we­go cio­su, po czym broń wy­pa­dła mu z ręki, a on sam osu­nął się na ko­la­na, zgiął wpół, do­ty­ka­jąc czo­łem de­sek, i ci­cho za­skom­lił. Jego cia­łem szarp­nął po­je­dyn­czy spazm. Znie­ru­cho­miał. Woda wy­pły­wa­ją­ca spod molo w miej­scu, gdzie klę­czał, za­bar­wi­ła się szkar­ła­tem.

Chło­pak, któ­ry za­ata­ko­wał Alt­si­na, cof­nął się do resz­ty po­zo­sta­ją­cych jesz­cze przy ży­ciu Pra­wych, a sztych mie­cza, któ­ry trzy­mał w dło­niach, wy­raź­nie drżał. Bez sto­ją­cej za nim Mocy był tyl­ko zwy­kłym go­ło­wą­sem, prze­ra­żo­nym i świa­do­mym swo­jej śmier­tel­no­ści.

Je­den z Pra­wych opu­ścił na­gle miecz, uniósł dłoń i wy­du­sił z sie­bie:

– Cze­kaj... ja nie...

Za­bój­ca nie po­zwo­lił mu do­koń­czyć, ude­rzył lewą klin­gą z góry, blo­ku­jąc jego ostrze, pra­wą zaś chla­snął przez szy­ję i na­gle wy­ko­nał pięk­ne, per­fek­cyj­ne kop­nię­cie na wprost, po­sy­ła­jąc szlach­ci­ca pod nogi szar­żu­ją­ce­go to­wa­rzy­sza. Mięk­kie zej­ście z li­nii ata­ku i sztych jak czar­ny kieł wy­ra­sta­ją­cy z ple­ców męż­czy­zny skoń­czy­ły wal­kę.

Mło­dzik zo­stał sam. Sta­nął ple­ca­mi do rze­ki, przez mgnie­nie oka wo­dził roz­pacz­li­wie wzro­kiem na pra­wo i lewo, od mor­der­cy do zło­dzie­ja, jak­by za­sta­na­wiał się, kogo wy­brać. Na­gle ob­ró­cił miecz, oparł rę­ko­jeść o de­ski i rzu­cił się do przo­du. Ostrze we­szło pod most­kiem. Kaszl­nął, za­szlo­chał i zwa­lił się do wody, a rze­ka na­tych­miast li­to­ści­wie po­chło­nę­ła cia­ło.

Zo­sta­li sami. Alt­sin spoj­rzał nie­zna­jo­me­mu w oczy i nie do­strzegł w nich ani gnie­wu, ani mro­ku, ani bez­myśl­nej fu­rii. Tyl­ko obo­jęt­ny spo­kój.

– Szu­ka­ła cię. – Obcy miał dziw­ny, mięk­ki ak­cent. – Od mie­sią­ca cię szu­ka­ła. Już my­śla­łem, że opu­ści­my mia­sto.

– Te bę­kar­ty na da­chach to ty?

– Nie. My. Ja i ona. Pię­ciu.

Krót­ka aryt­me­ty­ka wska­zy­wa­ła, że hra­bia zo­stał dziś po­zba­wio­ny swo­ich ulu­bień­ców. Za­bój­ca nie od­ry­wał wzro­ku od zło­dzie­ja.

– Gdy­byś dzi­siaj się nie ujaw­nił, pew­nie opu­ści­ła­by ju­tro mia­sto.

Zło­dziej skrzy­wił się kwa­śno.

– Wy­glą­da na to, że moja ką­piel w rze­ce przy­cią­gnę­ła wszyst­kie szu­mo­wi­ny z oko­li­cy. Gdy­bym był cy­ca­tą szes­na­sto­let­nią ka­płan­ką Pani, mógł­bym to zro­zu­mieć, ale tak?

W spoj­rze­niu przy­by­sza po­ja­wił się chłód. I na­gle obcy ru­nął do przo­du, a jego mie­cze za­mie­ni­ły się w roz­ma­za­ne smu­gi. Alt­sin przy­jął oba ude­rze­nia, to z pra­wej i le­wej, tak szyb­ko, że jego klin­ga wy­glą­da­ła jak pół­przej­rzy­sta tar­cza, i skon­tro­wał górą, wie­dząc z nie­zbi­tą pew­no­ścią, że za­bój­ca spa­ru­je cios lewą ręką, a dru­gą spró­bu­je wy­pruć mu fla­ki w głę­bo­kim wy­pa­dzie. Jak­by cia­ło prze­ciw­ni­ka in­for­mo­wa­ło go z wy­prze­dze­niem, jaki bę­dzie jego na­stęp­ny ruch.

Zło­dziej wy­szedł na­prze­ciw tego cio­su, skra­ca­jąc dy­stans i usta­wia­jąc się bo­kiem, a czar­ne ostrze prze­mknę­ło o cal od jego brzu­cha. Te­raz...

Ude­rzy moc­no, z góry – nie klin­gą, lecz gło­wi­cą – i wa­żą­cy po­nad trzy fun­ty miecz roz­trza­ska czasz­kę męż­czy­zny. Po­tem ode­pchnie go i lek­ko, od nie­chce­nia roz­pła­ta mu pierś i...

Pój­dzie do mia­sta...

Bę­dzie za­bi­jał lu­dzi hra­bie­go...

A po­tem od­naj­dzie ary­sto­kra­tę i wy­pru­je mu fla­ki...

A po­tem pój­dzie do Świą­ty­ni Mie­cza i...

Nie.

Ude­rzył z boku, w ostat­niej chwi­li wstrzy­mu­jąc rękę, choć cios i tak za­chwiał na­past­ni­kiem. Po­ło­żył mu wol­ną dłoń na pier­si i pchnął w stro­nę brze­gu, od­rzu­ca­jąc za­bój­cę do­bre dzie­sięć stóp do tyłu. Ten wy­lą­do­wał na po­pla­mio­nych krwią de­skach, za­chwiał się, ale nie upadł, mo­men­tal­nie od­zy­skał rów­no­wa­gę i sku­lił się jak do ata­ku.

Alt­sin ode­rwał od nie­go wzrok. Roz­warł pal­ce, wol­no, z wiel­kim tru­dem, miał wra­że­nie, że siłą woli pró­bu­je od­dzie­lić od cia­ła wła­sną rękę. Wresz­cie, po chwi­li trwa­ją­cej wiecz­ność, miecz stuk­nął o molo. Zło­dziej zro­bił krok w tył, po­tem na­stęp­ny, coś po­cie­kło mu po twa­rzy, że­la­zi­sty po­smak znów wy­peł­nił usta, i na­gle de­ski się skoń­czy­ły, a on ru­nął w dół.

Woda była zim­na, dużo chłod­niej­sza niż po­przed­nio.

Za­nur­ko­wał na oślep, w cał­ko­wi­tej ciem­no­ści, kie­ru­jąc się in­stynk­tem, byle bli­żej dna, byle da­lej od za­krwa­wio­ne­go molo. Dzie­sięć, dwa­dzie­ścia, trzy­dzie­ści jar­dów.

Wy­nu­rzył się, za­czerp­nął po­wie­trza i za­krę­cił, szu­ka­jąc prze­ciw­ni­ka. Spo­dzie­wał się, że tam­ten sko­czył tak­że, że pły­nie te­raz za nim, pra­gnąc za­koń­czyć star­cie, za­krzy­wio­ne mie­cze prze­ciw go­łym dło­niom. Na­wet w wo­dzie to by­ła­by krót­ka wal­ka.

Za­bój­ca stał na krań­cu molo, broń opu­ścił luź­no i wpa­try­wał się w po­wierzch­nię rze­ki z nie­od­gad­nio­nym wy­ra­zem twa­rzy. Wy­da­wał się... cał­ko­wi­cie obo­jęt­ny. Ani za­sko­czo­ny, ani roz­cza­ro­wa­ny, ani zły. Jak­by w chwi­li, gdy Alt­sin zna­lazł się w wo­dzie, cała spra­wa prze­sta­ła go in­te­re­so­wać.

Ich spoj­rze­nia wresz­cie się spo­tka­ły. Męż­czy­zna ski­nął gło­wą i uniósł mie­cze w oso­bli­wym sa­lu­cie. Po czym strzep­nął z nich krew i jed­nym ru­chem wsu­nął do po­chew.

Wy­szła zza jego ple­ców. Jak­by sta­ła tam cały czas, jak­by to­wa­rzy­szy­ła mu w wal­ce. I na­gle wszyst­ko inne prze­sta­ło się li­czyć. Niż­sza od męż­czy­zny nie­mal o gło­wę, ciem­no­wło­sa, szczu­pła. Do­tknę­ła lek­ko ra­mie­nia za­bój­cy i wska­za­ła zło­dzie­ja. Obcy uśmiech­nął się sa­my­mi ocza­mi i nie pa­trząc na nią, rzu­cił kil­ka słów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x