Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wszyscy zamarli, jakby sam czas potknął się i zatrzymał w swojej wiecznej wędrówce.
Prawi byli doskonałymi szermierzami, ale gdy wspierająca ich Potęga znikła, znów stali się zwykłymi ludźmi. Umieli dużo, ale teraz nie wystarczyłoby im to nawet wtedy, gdyby było ich tu nie pięciu, lecz piętnastu. Bo dla obcego wojownika byli tylko nieznaczną przeszkodą do usunięcia, tak nieważną, że zdawało się, iż nawet na nich nie patrzy. Skinął złodziejowi głową i uśmiechnął się smutno.
A potem rozpoczął zabijanie.
Ruszył, stawiając szybko drobne kroki, jakby pędził boso po ścieżce wysypanej gorącymi węglami. Pierwszego przeciwnika zabił w pół kroku, złodziej nawet nie dostrzegł cięcia, które odrąbało mężczyźnie ramię wraz z barkiem, w powietrzu mignęło tylko ciemne ostrze, a straszliwie okaleczony szlachcic plusnął do rzeki i natychmiast znikł pod wodą.
Z kolejnym Prawym wymienił dwa ciosy, a potem było mokre uderzenie i nagle zabójca znalazł się za plecami przeciwnika. Nie zaburzając rytmu, zbliżał się ku następnej parze. Mężczyzna, którego minął, stał przez uderzenie serca z mieczem wzniesionym w górę, jakby szykował się do ostatecznego, straszliwego ciosu, po czym broń wypadła mu z ręki, a on sam osunął się na kolana, zgiął wpół, dotykając czołem desek, i cicho zaskomlił. Jego ciałem szarpnął pojedynczy spazm. Znieruchomiał. Woda wypływająca spod molo w miejscu, gdzie klęczał, zabarwiła się szkarłatem.
Chłopak, który zaatakował Altsina, cofnął się do reszty pozostających jeszcze przy życiu Prawych, a sztych miecza, który trzymał w dłoniach, wyraźnie drżał. Bez stojącej za nim Mocy był tylko zwykłym gołowąsem, przerażonym i świadomym swojej śmiertelności.
Jeden z Prawych opuścił nagle miecz, uniósł dłoń i wydusił z siebie:
– Czekaj... ja nie...
Zabójca nie pozwolił mu dokończyć, uderzył lewą klingą z góry, blokując jego ostrze, prawą zaś chlasnął przez szyję i nagle wykonał piękne, perfekcyjne kopnięcie na wprost, posyłając szlachcica pod nogi szarżującego towarzysza. Miękkie zejście z linii ataku i sztych jak czarny kieł wyrastający z pleców mężczyzny skończyły walkę.
Młodzik został sam. Stanął plecami do rzeki, przez mgnienie oka wodził rozpaczliwie wzrokiem na prawo i lewo, od mordercy do złodzieja, jakby zastanawiał się, kogo wybrać. Nagle obrócił miecz, oparł rękojeść o deski i rzucił się do przodu. Ostrze weszło pod mostkiem. Kaszlnął, zaszlochał i zwalił się do wody, a rzeka natychmiast litościwie pochłonęła ciało.
Zostali sami. Altsin spojrzał nieznajomemu w oczy i nie dostrzegł w nich ani gniewu, ani mroku, ani bezmyślnej furii. Tylko obojętny spokój.
– Szukała cię. – Obcy miał dziwny, miękki akcent. – Od miesiąca cię szukała. Już myślałem, że opuścimy miasto.
– Te bękarty na dachach to ty?
– Nie. My. Ja i ona. Pięciu.
Krótka arytmetyka wskazywała, że hrabia został dziś pozbawiony swoich ulubieńców. Zabójca nie odrywał wzroku od złodzieja.
– Gdybyś dzisiaj się nie ujawnił, pewnie opuściłaby jutro miasto.
Złodziej skrzywił się kwaśno.
– Wygląda na to, że moja kąpiel w rzece przyciągnęła wszystkie szumowiny z okolicy. Gdybym był cycatą szesnastoletnią kapłanką Pani, mógłbym to zrozumieć, ale tak?
W spojrzeniu przybysza pojawił się chłód. I nagle obcy runął do przodu, a jego miecze zamieniły się w rozmazane smugi. Altsin przyjął oba uderzenia, to z prawej i lewej, tak szybko, że jego klinga wyglądała jak półprzejrzysta tarcza, i skontrował górą, wiedząc z niezbitą pewnością, że zabójca sparuje cios lewą ręką, a drugą spróbuje wypruć mu flaki w głębokim wypadzie. Jakby ciało przeciwnika informowało go z wyprzedzeniem, jaki będzie jego następny ruch.
Złodziej wyszedł naprzeciw tego ciosu, skracając dystans i ustawiając się bokiem, a czarne ostrze przemknęło o cal od jego brzucha. Teraz...
Uderzy mocno, z góry – nie klingą, lecz głowicą – i ważący ponad trzy funty miecz roztrzaska czaszkę mężczyzny. Potem odepchnie go i lekko, od niechcenia rozpłata mu pierś i...
Pójdzie do miasta...
Będzie zabijał ludzi hrabiego...
A potem odnajdzie arystokratę i wypruje mu flaki...
A potem pójdzie do Świątyni Miecza i...
Nie.
Uderzył z boku, w ostatniej chwili wstrzymując rękę, choć cios i tak zachwiał napastnikiem. Położył mu wolną dłoń na piersi i pchnął w stronę brzegu, odrzucając zabójcę dobre dziesięć stóp do tyłu. Ten wylądował na poplamionych krwią deskach, zachwiał się, ale nie upadł, momentalnie odzyskał równowagę i skulił się jak do ataku.
Altsin oderwał od niego wzrok. Rozwarł palce, wolno, z wielkim trudem, miał wrażenie, że siłą woli próbuje oddzielić od ciała własną rękę. Wreszcie, po chwili trwającej wieczność, miecz stuknął o molo. Złodziej zrobił krok w tył, potem następny, coś pociekło mu po twarzy, żelazisty posmak znów wypełnił usta, i nagle deski się skończyły, a on runął w dół.
Woda była zimna, dużo chłodniejsza niż poprzednio.
Zanurkował na oślep, w całkowitej ciemności, kierując się instynktem, byle bliżej dna, byle dalej od zakrwawionego molo. Dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści jardów.
Wynurzył się, zaczerpnął powietrza i zakręcił, szukając przeciwnika. Spodziewał się, że tamten skoczył także, że płynie teraz za nim, pragnąc zakończyć starcie, zakrzywione miecze przeciw gołym dłoniom. Nawet w wodzie to byłaby krótka walka.
Zabójca stał na krańcu molo, broń opuścił luźno i wpatrywał się w powierzchnię rzeki z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wydawał się... całkowicie obojętny. Ani zaskoczony, ani rozczarowany, ani zły. Jakby w chwili, gdy Altsin znalazł się w wodzie, cała sprawa przestała go interesować.
Ich spojrzenia wreszcie się spotkały. Mężczyzna skinął głową i uniósł miecze w osobliwym salucie. Po czym strzepnął z nich krew i jednym ruchem wsunął do pochew.
Wyszła zza jego pleców. Jakby stała tam cały czas, jakby towarzyszyła mu w walce. I nagle wszystko inne przestało się liczyć. Niższa od mężczyzny niemal o głowę, ciemnowłosa, szczupła. Dotknęła lekko ramienia zabójcy i wskazała złodzieja. Obcy uśmiechnął się samymi oczami i nie patrząc na nią, rzucił kilka słów.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.