Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Głos Ja­wyn­de­ra zmie­nił się. Te­raz do­cho­dził ze­wsząd. Jak­by szep­ta­ła cała rze­ka.

Zło­dziej pod­niósł się, nie pa­trząc na ja­sno­wi­dza, wy­chy­lił za bur­tę i prze­mył twarz. Po­tem prze­płu­kał usta, choć wy­da­wa­ło się, że przy­naj­mniej na dziś po­wi­nien mieć dość tej wody.

Dwo­je przy­by­szów na­dal sta­ło na molo. Na tym, co z nie­go zo­sta­ło. Pale po­prze­krzy­wia­ły się, więk­szość de­sek zni­kła. Obo­je ocie­ka­li wodą, a za­bój­ca znów trzy­mał mie­cze w dło­niach. Było coś ża­ło­śnie bez­sil­ne­go w tym ge­ście.

– Więc jak? – Rze­ka szep­ta­ła wo­kół, a Alt­sin po­sta­wił­by wła­sne dło­nie, że ja­sno­widz na­wet nie tru­dzi się z otwie­ra­niem ust. – Na­praw­dę chcesz o nie­go wal­czyć?

– Je­śli tak – od­po­wie­dzia­ła – umrze wie­lu lu­dzi.

– Ow­szem. Dla­te­go py­tam. Na­praw­dę chcesz?

Ci­sza.

– Ro­zu­miem.

Zło­dziej do­tknął Ja­wyn­de­ra, a gdy ten od­wró­cił się do nie­go, jego oczy mia­ły bar­wę rze­ki po wio­sen­nych roz­to­pach.

– Nie. – Alt­sin po­krę­cił gło­wą. – Nie w ten spo­sób. Nie uto­pisz go jak ko­cia­ka.

– Dla­cze­go?

– Nie za­słu­żył na to.

– Gdy­by miał szan­sę, za­bił­by cię jak wście­kłe­go psa.

– Może. Ale w wal­ce. Twa­rzą w twarz. – Zło­dziej kich­nął. – Jest paru lu­dzi w tym mie­ście, któ­rych sam bym chęt­nie uto­pił. Rano dam ci li­stę. Ale jemu dzi­siaj od­puść.

Ci­sza. A po­tem szum. Stru­myk pę­dzą­cy gór­skim wą­wo­zem, rzecz­ka wi­ją­ca się roz­świe­tlo­ną po­la­ną, mały wo­do­spad prze­świe­tlo­ny tę­czą. Ra­dość. Rze­ka się śmia­ła.

– Tyl­ko ty – ode­zwał się po chwi­li ja­sno­widz. – Nikt inny tyl­ko ty po­tra­fisz mnie tak roz­ba­wić. On nie wie jesz­cze, ja­kie ma szczę­ście, że tra­fił na cie­bie. Może cze­goś się na­uczy.

Sta­rzec od­wró­cił się ku molo.

– Ma­cie opu­ścić mia­sto do świ­tu. Je­śli nie, przyj­dę po was. Ro­zu­miesz, moja dro­ga?

– Ro­zu­miem. I za­pa­mię­tam, Ja­wer­do­so­me.

– Do­brze. No, chłop­cze, łap za wio­sła. Pły­nie­my do domu.

* * *

Do świ­tu sie­dzie­li w cha­cie ja­sno­wi­dza i pili. Na roz­grza­nie ko­ści, jak wy­ja­śnił Ja­wyn­der. Wy­cią­gnął skądś małą, gli­nia­ną flasz­kę peł­ną ciem­ne­go, pach­ną­ce­go ja­łow­cem i dy­mem z ogni­ska trun­ku, roz­pa­lił ogień na środ­ku izby i gdy zo­sta­ła już tyl­ko war­stwa go­rą­ce­go po­pio­łu, wy­grze­bał w niej do­łek i wsa­dził na­czy­nie do środ­ka. Po kwa­dran­sie na­lał do dwóch kub­ków.

– Jed­nym hau­stem – za­rzą­dził.

Alt­sin za­mknął oczy i wy­pił cie­pły płyn. Sma­ko­wa­ło tak pa­skud­nie, jak się spo­dzie­wał, ale ja­kimś cu­dem jego żo­łą­dek nie za­re­ago­wał od­ru­chem wy­miot­nym.

– Co to?

– Na­lew­ka z kil­ku ziół. Dziś już mało kto po­tra­fi ją zro­bić i nikt chy­ba nie wie, jak ją pić.

– Poza tobą.

– Poza mną. Co za­szło w dziel­ni­cy?

– Rzeź.

– Ce­tron żyje. Zbie­ra lu­dzi. Wy­sła­łem już do nie­go po­słań­ca, żeby dał spo­kój. Hra­bia się wy­co­fał, z jego Pra­wych nie prze­żył ani je­den. Liga od­nio­sła zwy­cię­stwo. Na ra­zie.

– Po­słu­cha?

– Tak. Je­śli chce zo­stać w tym mie­ście.

Sie­dzie­li wprost na zie­mi, roz­dzie­le­ni tyl­ko po­pio­ła­mi i tkwią­cą w nich flasz­ką. Albo nimi po­łą­cze­ni, jak kto woli, po­my­ślał zło­dziej. Nie ma sen­su tego prze­cią­gać.

– Kim je­steś?

– Rze­ką.

– El­ha­ran? Nie po­wi­nie­neś być więk­szy, bar­dziej mo­kry i śmier­dzieć mu­łem? I czy ona nie na­zwa­ła cię ina­czej?

Uśmiech ja­sno­wi­dza skrył się w cie­niach.

– Kie­dyś, za­nim inni przy­by­li do nas, rze­ka pły­nę­ła set­ki mil stąd. Jej uj­ście było hen, na po­łu­dnie od tego miej­sca. Da­wa­ła ży­cie wiel­kiej rów­ni­nie, rok­rocz­nie wy­le­wa­ła, na­wad­nia­jąc ty­sią­ce mil, przy­no­sząc ży­zny muł, ob­da­ro­wu­jąc lu­dzi plo­na­mi i na­dzie­ją na lep­sze ju­tro. Dzi­wisz się, że do­cze­ka­ła się czci­cie­li? Że skła­da­no jej ofia­ry? W do­brych la­tach z wdzięcz­no­ści, w złych, by prze­bła­gać gniew. W mie­ście u jej uj­ścia, gdzie krzy­żo­wa­ły się szla­ki han­dlo­we ca­łe­go świa­ta, wy­bu­do­wa­no sto świą­tyń, któ­re ni­g­dy nie sta­ły pu­ste.

– Two­ich?

– Nie. Tego, kim wte­dy by­łem. Mó­wi­li wte­dy o mnie Ja­wer d’oso­me – Do­bra Rze­ka. A po­tem na­de­szli oni. Nie­chcia­ni. Przy­nie­śli wła­sną Moc, wła­sne pra­wa i wła­sną wi­zję świa­ta. Gdy wy­bu­chła woj­na, nie przy­łą­czy­łem się jed­nak do niej. Nie chcia­łem skła­dać ży­cia wła­sne­go ludu na oł­ta­rzu cu­dzej próż­no­ści. I zra­nio­no mnie. Pod­stęp­nie, w miej­scu, gdzie nie mo­głem się obro­nić. Dzi­ka bo­gi­ni wy­pię­trzy­ła góry, żeby osło­nić od­wrót swo­jej ar­mii, a mnie od­cię­to od źró­dła. Do­słow­nie. Ko­na­łem, rzu­ca­jąc się po ca­łej rów­ni­nie, roz­le­wa­jąc w błot­ni­ste ba­jo­ra i schnąc w pro­mie­niach bez­li­to­sne­go słoń­ca. W cią­gu jed­ne­go dnia po­ją­łem, że moja po­tę­ga oka­za­ła się ułu­dą. Było mnie sze­ściu, gdy z umie­ra­ją­ce­go mia­sta, wy­peł­nio­ne­go prze­ra­żo­ny­mi ludź­mi, wy­ru­szy­łem na pół­noc, szu­kać rze­ki. Do­tar­łem tu sam. Resz­ta nie dała rady.

– Awen­de­ri. Je­steś awen­de­ri boga, któ­ry nie ma już na­wet imie­nia. Ani czci­cie­li.

– Nie ma czci­cie­li? Wy­cho­wa­łeś się w po­bli­żu rze­ki, chłop­cze. Czyż dwa razy do roku mło­dzi na­dal nie pusz­cza­ją na wodę łó­dek z kory, któ­re mają za­nieść ich proś­by do mo­rza? Czy pan­ny na wy­da­niu nie wiją wian­ków, któ­re po­wie­rza­ją rze­ce, żeby w plu­sku usły­szeć imię swo­je­go przy­szłe­go męża? Pierw­sze­go dnia lata ko­bie­ty nie przy­no­szą dzie­ci na­ro­dzo­nych w ostat­nim roku, żeby ob­myć je z nie­szczęść? A pierw­sze­go dnia do­ży­nek do­brzy go­spo­da­rze nie wrzu­ca­ją do niej gar­ści ziar­na, by po­dzię­ko­wać za plo­ny? – Ja­sno­widz się uśmie­chał. – Ja to wszyst­ko do­sta­ję, Alt­sin. Wszyst­ko. Proś­by o szczę­ście, mo­dli­twy o nowo na­ro­dzo­nych, dzięk­czy­nie­nia za zbo­że wy­ro­słe na po­lach. Zwy­cza­je, któ­rych po­cząt­ków nikt już nie pa­mię­ta. Dla­te­go ta rze­ka i to mia­sto są moje. Wy­ro­słe z wy­mie­sza­nia krwi, ję­zy­ków, tra­dy­cji. Go­ści, przy­ja­ciół, na­jeźdź­ców i gra­bież­ców. Ale tra­dy­cje zo­sta­ją: wzbo­ga­co­ne, zmo­dy­fi­ko­wa­ne, lecz ich rdzeń jest nie­zmien­ny. Ci, któ­rych los zwią­zał z rze­ką, czu­ją do niej re­spekt i da­rzą czcią. Za­wsze i wszę­dzie.

Na­lał. Wy­pi­li. Alt­sin po­cze­kał, aż mi­nie mu wra­że­nie, że wła­śnie ktoś na­po­ił go dzieg­ciem do uszczel­nie­nia po­szy­cia stat­ków. A miał na­dzie­ję, że za dru­gim ra­zem bę­dzie sma­ko­wa­ło le­piej. Cóż, po­noć czło­wiek uczy się przez całe ży­cie.

– Ale ja – kaszl­nął i od­zy­skał głos – po­ko­na­łem cię prze­cież.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x