Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dla­cze­go to ro­bisz?

To była jed­na z tych my­śli, któ­re tłu­mił od chwi­li, gdy Ja­wyn­der po­wie­dział mu, co wie­czo­rem wy­da­rzy się w mie­ście. Cze­mu nie uciec z mia­sta i nie ukryć się na pro­win­cji? Pie­nią­dze, któ­re ma zde­po­no­wa­ne w ban­kach, wy­star­czą mu w zu­peł­no­ści do koń­ca ży­cia.

Do koń­ca ży­cia...

Ści­ga­ny, za­szczu­ty, tro­pio­ny jak zwie­rzę.

Cza­sem co­fa­nie się przed falą tyl­ko przy­spie­sza twój upa­dek.

Za ple­ca­mi, w głę­bi ulicz­ki, usły­szał po­wol­ne kro­ki i stu­kot o bruk oku­tej że­la­zem la­ski. Tę oko­li­cę za­pa­la­cze lamp od­wie­dza­li wciąż re­gu­lar­nie. Uśmiech­nął się jesz­cze sze­rzej.

Kwa­drans póź­niej stał w tym sa­mym miej­scu ubra­ny w skó­rza­ną pe­le­ry­nę z kap­tu­rem, skó­rza­ne spodnie i skó­rza­ną ma­skę na twarz. Zda­rza­ło się cza­sem, że prze­grza­na lam­pa eks­plo­do­wa­ła w chwi­li do­le­wa­nia pa­li­wa, sie­jąc wo­kół pło­ną­cą cie­czą, więc taki strój był roz­sąd­nym roz­wią­za­niem. Bań­ka z ole­jem, któ­rą za­brał, była już nie­mal opróż­nio­na, ale to aku­rat był naj­mniej­szy pro­blem. Pod­niósł jesz­cze z zie­mi lamp­kę i dłu­gi na dzie­sięć stóp drąg, zwień­czo­ny kno­tem i ma­łym ha­kiem. Wszedł w ciem­ność.

Było ina­czej, niż się spo­dzie­wał. Żad­nych zło­wro­gich cie­ni i mrocz­nych po­sta­ci, prze­my­ka­ją­cych wo­kół jak du­chy. Krąg świa­tła rzu­ca­ny przez lamp­kę wy­raź­nie się tyl­ko skur­czył, jed­nak nie na tyle, żeby nie oświe­tlał mu dro­gi, a swę­dze­nie mię­dzy ło­pat­ka­mi nie­znacz­nie się na­si­li­ło. I tyle. Czar naj­wi­docz­niej nie miał okryć wszyst­kie­go cał­ko­wi­tym mro­kiem, lecz je­dy­nie spra­wić, że cie­kaw­skie oczy nie do­strze­gą tego, co mia­ło po­zo­stać za­kry­te. I oczy­wi­ście ostrzec wła­ści­cie­li tych oczu, że le­piej po­le­żeć w łóż­ku, upić się albo po­ba­rasz­ko­wać z żoną, nie­ko­niecz­nie na­wet wła­sną, niż ster­czeć przy oknie i ga­pić się w noc.

Pierw­sza lam­pa wy­ło­ni­ła się z ciem­no­ści le­d­wo kil­ka stóp przed nim. Że­la­zny słup z prze­szklo­ną klat­ką na szczy­cie. Za­trzy­mał się, po­wo­li po­sta­wił bań­kę z ole­jem na bru­ku, po niej lamp­kę, prze­cią­gnął się. No da­lej, bę­kar­ty, po­na­glił w my­ślach, bo jesz­cze chwi­la, a zo­rien­tu­je­cie się, że nie mam zie­lo­ne­go po­ję­cia, jak to ro­bić.

Od­pa­lił knot na szczy­cie drą­ga. Po­sy­pa­ły się iskry, pło­mień oka­zał się za­ska­ku­ją­co ja­sny i żywy. Się­gnął po na­czy­nie z ole­jem.

Kro­ki.

– Mistrz ce­chu nie po­wie­dział ci, że dziś ma­cie nie wcho­dzić do tej dziel­ni­cy?

Od­wró­cił się gwał­tow­nie, jak gdy­by go za­sko­czo­no. Było ich dwóch, ni­ski chu­dzie­lec i wy­so­ki, po­tęż­ny jak stu­ga­lo­no­wa becz­ka drab. Chu­dzie­lec gu­bił cień, pa­sma ciem­no­ści spły­wa­ły z nie­go na bruk, wi­jąc się we wszyst­kie stro­ny. Cza­ro­dziej i jego straż­nik. Tego więk­sze­go mógł w tej chwi­li zi­gno­ro­wać, ol­brzym stał lek­ko po­chy­lo­ny w przód, z dłoń­mi luź­no opusz­czo­ny­mi i sze­ro­ko roz­sta­wio­ny­mi no­ga­mi. Ta po­zy­cja mia­ła za­stra­szyć, ale była kiep­ska i do ata­ku, i do obro­ny. A cza­ro­dziej...

– Py­ta­łem. – Mag syk­nął chra­pli­wie, przez za­ci­śnię­te zęby.

Cza­ro­dziej był zmę­czo­ny, utrzy­my­wa­nie tak po­tęż­ne­go cza­ru to wy­czer­pu­ją­ce za­ję­cie. Na pew­no nie dzia­łał sam, gdy­by po­tra­fił w po­je­dyn­kę po­grą­żyć całą dziel­ni­cę w mro­ku, był­by znacz­nie sław­niej­szy i by­ło­by go stać na kil­ku straż­ni­ków.

– Do­sta­łem po­le­ce­nie od star­sze­go za­pa­la­cza, do­bry pa­nie. – Zło­dziej po­chy­lił gło­wę. – Mamy wejść do dziel­ni­cy i za­świe­cić wszyst­kie lam­py, jak co wie­czór, tak po­wie­dział. Ja nic nie wiem, pa­nie.

Cza­ro­dziej wy­ko­nał znie­cier­pli­wio­ny gest. Alt­sin wie­dział, w ja­kim jest sta­nie. Dłu­gie, in­ten­syw­ne kon­cen­tro­wa­nie się na za­klę­ciu, wy­ko­rzy­sty­wa­nie i prze­kształ­ca­nie Mocy, wy­czer­py­wa­ło siły szyb­ciej niż wie­lo­go­dzin­na pra­ca na ga­le­rze.

– We­rgh – cza­ro­dziej rzu­cił wresz­cie zmę­czo­nym gło­sem. – Idź po Amen­deya.

Straż­nik chrząk­nął i od­wró­cił się bez sło­wa.

Gdy ro­bił pierw­szy krok, cięż­ka, me­ta­lo­wa bań­ka tra­fi­ła go w po­ty­li­cę z taką siłą, że jej ścian­ka się wy­gię­ła. Cza­ro­dziej otwo­rzył usta, spły­wa­ją­ce z nie­go cie­nie cof­nę­ły się gwał­tow­nie, jak­by prze­stra­szo­ne, a w tej sa­mej chwi­li oku­ty że­la­zem ko­niec drą­ga ude­rzył go w splot sło­necz­ny. Okrzyk za­mie­nił się w char­kot. Alt­sin nie cze­kał, za­wi­nął drą­giem obu­rącz i grzmot­nął maga w gło­wę, od­wi­nął i dla pew­no­ści po­pra­wił z dru­giej stro­ny. Pło­myk na koń­cu kija za­fur­ko­tał i zgasł.

Upa­dli obaj, cza­ro­dziej jak stos szmat, straż­nik jak wór pe­łen mo­krej mąki.

Zło­dziej kop­nął lamp­kę w bok i za­marł w ciem­no­ści, ocze­ku­jąc okrzy­ków alar­mu, świ­stu nad­la­tu­ją­cych po­ci­sków i tu­po­tu stóp. Nic. Ci­sza. Kim­kol­wiek był ten Amen­dey, mu­siał znaj­do­wać się poza za­się­giem słu­chu. Na do­da­tek li­nia ma­gów była usta­wio­na bar­dzo luź­no. Albo hra­bia nie miał dość lu­dzi, albo wy­ka­zy­wał cho­ler­ną aro­gan­cję.

Alt­sin spraw­dził szyb­ko swo­je ofia­ry. Obaj żyli, mag od­dy­chał szyb­ko i płyt­ko, krew są­czą­ca się z roz­cię­cia na gło­wie two­rzy­ła na bru­ku czar­ną ka­łu­żę. Cie­nie się roz­pro­szy­ły, świa­tło z po­bli­skiej lam­py śmie­lej wdar­ło się w ulicz­kę.

No to za­czy­na­my za­ba­wę.

Zło­dziej znał tę dziel­ni­cę le­piej niż więk­szość jej miesz­kań­ców. Muh­reya była od lat sie­dzi­bą gil­dii Ce­tro­na i Alt­sin, gdy tyl­ko tra­fił pod jego opie­kę, wy­cho­wy­wał się na jej uli­cach. Oraz na da­chach, w ka­na­łach i piw­ni­cach. Po­dej­rze­wał, że nie było tu miej­sca, któ­re­go by nie od­wie­dził.

A te­raz Ce­tron, jak sta­ry niedź­wiedź, zo­stał w koń­cu ze­pchnię­ty do swo­je­go ma­tecz­ni­ka.

Hra­bia chy­ba ni­g­dy nie po­lo­wał na gru­be­go zwie­rza na jego wła­snym te­re­nie.

* * *

Mrok. Ciem­ność lep­ka i brud­na. Zda­wa­ło się, że cie­nie są w ru­chu, a prze­su­wa­jąc się, zo­sta­wia­ją za sobą sza­re smu­gi, któ­re nie znik­ną na­wet w świe­tle dnia.

Alt­sin za­trzy­mał się w za­uł­ku i ścią­gnął strój za­pa­la­cza lamp. Skó­rza­na pe­le­ry­na nie osło­ni­ła­by go ani przed beł­tem z ku­szy, ani przed cio­sem mie­cza, za to sku­tecz­nie krę­po­wa­ła ru­chy, a na do­da­tek lek­ko po­skrzy­py­wa­ła w ciem­no­ściach.

Spraw­dził broń. Za­le­d­wie dwa szty­le­ty, ka­stet, ga­ro­ta, kil­ka bu­te­le­czek z tru­ci­zna­mi i kwa­sem – prze­ciw straż­ni­kom, cza­row­ni­kom i Pra­wym, ich mie­czom, ku­szom, pał­kom i ma­gii. No i oczy­wi­ście to cho­ler­nie nie­po­ko­ją­ce uczu­cie, że sie­dzą­cy w jego gło­wie byt, czym­kol­wiek był, cze­ka nie­cier­pli­wie i co­raz bar­dziej cie­szy się na nad­cho­dzą­ce star­cie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x