Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Cza­sem pa­trzy na jej du­szę i wi­dzi, jak pło­nie co­raz po­tęż­niej­szym bla­skiem. Być może, my­śli wte­dy, być może trze­ba bę­dzie wkrót­ce za­pro­wa­dzić ją do Bra­my. Być może trze­ba bę­dzie otwo­rzyć przed nią wro­ta wła­sne­go kró­le­stwa, by mo­gła tam po­mie­ścić taką Moc.

Je­śli nie...

Nie chce o tym my­śleć.

* * *

Pa­nie. – Zwia­dow­ca po­chy­la się w wej­ściu do na­mio­tu. – Zna­leź­li­śmy ich.

Ilu?

Oko­ło ośmiu­set. Cho­wa­ją się w ja­ski­niach na wschód stąd.

Dro­gi uciecz­ki?

Zwia­dow­ca krę­ci gło­wą.

Ni e ma, pa­nie.

Ośmiu­set, z tego za­pew­ne po­ło­wa to męż­czyź­ni, z któ­rych mniej niż dwu­stu na­da­je się do wal­ki. Dzie­sięć dni po­szu­ki­wań i le­d­wo taka garst­ka. Ale lep­sze to niż nic, ko­bie­ty i dzie­ci tra­fią do obo­zów, star­cy zo­sta­ną.

Po­trze­bu­je lu­dzi do kam­pa­nii na za­cho­dzie, a jego wła­sny lud jest bar­dzo wy­krwa­wio­ny. Po śmier­ci A’eshen jej ple­mio­na roz­pro­szy­ły się i nie chcą się po­kło­nić ni­ko­mu z tych, któ­rzy zo­sta­li. Trze­ba na nich po­lo­wać jak na dzi­kie zwie­rzę­ta.

Trud­no. Nikt nie może uda­wać, że ta woj­na go nie do­ty­czy.

* * *

Bu­dzi się i już wie, że sta­ło się coś strasz­ne­go. Świa­tło na pół­no­cy zga­sło.

Ru­sza tam naj­szyb­ciej, jak po­tra­fi, otwie­ra­jąc por­tal wprost na po­bo­jo­wi­sku.

Nie ma jej! Nie ma! Wszę­dzie wo­kół tru­py, set­ki, ty­sią­ce tru­pów, lecz ni­g­dzie nie ma na­wet śla­du po jego cór­ce.

I ci obcy. Śred­nie­go wzro­stu, uzbro­je­ni w mie­cze, to­po­ry i włócz­nie, za­sła­nia­ją­cy twa­rze cięż­ki­mi heł­ma­mi.

Pod­bie­ga do pierw­sze­go z mar­twych wro­gów i zry­wa mu hełm.

Czło­wiek.

Po pro­stu czło­wiek, obok leży sui, kil­ka kro­ków da­lej ven­leg­go­wi, ale taki, któ­ry nie ma kla­no­wych barw na pan­ce­rzu, po­tem znów czło­wiek, i jesz­cze je­den. I ni­ski, krę­py wo­jow­nik Ludu Gór. I ko­bie­ta w stro­ju jeźdź­ca Laal.

Ta na­gle po­ru­sza się, kasz­le i otwie­ra oczy.

Przy­sła­li cię, co? – Uśmie­cha się krwa­wo. – Po­wiedz tam... na Po­łu­dniu... że wol­ni lu­dzie... nie będą gi­nąć... za sza­lo­nych...

Umie­ra.

* * *

Żył. Otarł się o de­ski bur­ty, a po­tem czy­jeś ręce zła­pa­ły go za ubra­nie i wy­cią­gnę­ły z wody. Sły­szał gło­sy, pod­eks­cy­to­wa­ne, ktoś ude­rzył go w twarz, raz i dru­gi, ktoś siłą uniósł po­wie­ki.

Alt­sin zgiął się w pół i za­czął rzy­gać.

Prze­żył.

Prze­pły­nął Rze­kę Łez. Zo­stał oce­nio­ny i El­ha­ran da­ro­wa­ła mu ży­cie.

* * *

Spo­tkał Ja­wyn­de­ra, tak jak tam­ten za­po­wie­dział, za mia­stem, na gra­ni­cy sło­nych mo­kra­deł. Ja­sno­widz sie­dział na spróch­nia­łym pniu pod kępą ra­chi­tycz­nych drzew i naj­wy­raź­niej cze­kał na nie­go, wpa­tru­jąc się w po­wierzch­nię nie­wiel­kie­go ba­jor­ka.

Alt­sin zdą­żył się prze­brać, za­brać z wy­naj­mo­wa­ne­go po­ko­ju broń i na­rzę­dzia.

– Prze­ży­łeś – mruk­nię­cie star­ca było le­d­wo sły­szal­ne.

– Prze­ży­łem. Rze­ka... – zło­dziej za­wa­hał się. – Ona ma du­szę, praw­da?

– Każ­da rzecz na świe­cie ma swo­je­go du­cha, ten pień, na któ­rym sie­dzę, też, a gdy spróch­nie­je do koń­ca, jego duch sta­nie się czę­ścią du­chów owa­dów, ro­ślin i grzy­bów. To praw­da zna­na wiedź­mom, dzi­kim cza­row­ni­kom i sza­ma­nom. Praw­da, któ­rą me­ekhań­scy ma­go­wie, sto­ją­cy na cze­le szkół aspek­to­wa­nej ma­gii, i wiel­cy ka­pła­ni, spra­wu­ją­cy rzą­dy dusz ze zło­co­nych tro­nów, chcie­li­by wy­kre­ślić z ob­li­cza świa­ta. Wnio­ski, któ­re moż­na wy­cią­gnąć z tej wie­dzy, prze­ra­ża­ją ich do szpi­ku ko­ści.

– Nie du­cha. Du­szę.

– Tak. Ma du­szę. – Ja­sno­widz nie ode­rwał wzro­ku od sa­dzaw­ki, ale jego po­bruż­dżo­na twarz zmarsz­czy­ła się w krót­kim uśmie­chu. – Wi­dzisz. Znów drgnę­ła.

Po po­wierzch­ni ba­jor­ka, niec­ki w zie­mi sze­ro­kiej le­d­wie na kil­ka jar­dów, ro­ze­szły się le­ni­we krę­gi.

Ja­wyn­der wresz­cie na nie­go spoj­rzał. Bia­łe oczy zmie­rzy­ły zło­dzie­ja z góry na dół.

– Idziesz na woj­nę?

– To aż tak wi­dać?

– Je­śli wie­dzieć, jak pa­trzeć... – Wzru­sze­nie ra­mio­na­mi było aż nad­to wy­mow­ne.

Alt­sin wle­pił wzrok w wodę.

– Znów się ru­szy­ło – ode­zwał się wresz­cie, żeby prze­rwać za­pa­dłą ci­szę. – Co to? Ryba?

– Żaba. Ostat­nia w tym miej­scu. Umie­ra. Nie chce umie­rać, ale nie ma już nic do je­dze­nia. Więc od wie­lu dni kona z gło­du.

– Fa­scy­nu­ją­ce.

– Nie. Prze­ra­ża­ją­ce. To przy brze­gu, to skrzek. Na szczę­ście dla na­stęp­ne­go po­ko­le­nia okry­ty tru­ją­cym ślu­zem. Ty­sią­ce ma­łych ki­ja­nek. Cze­ka­ją z wy­klu­ciem, aż sta­ra żaba umrze, w prze­ciw­nym ra­zie za­czę­ła­by je po­że­rać. Gdy tyl­ko sko­na, za­cznie się. Wy­lę­ga­nie. Ki­jan­ki wy­peł­nią staw, będą ży­wić się sza­ry­mi glo­na­mi z jego dna. I ro­snąć. Któ­re­goś dnia za­czną się prze­obra­żać w żaby i od­kry­ją, że glo­ny już im nie wy­star­cza­ją. Będą gło­do­wać. A po­tem za­czną się po­że­rać. Będą po­lo­wać na sie­bie mię­dzy ka­mie­nia­mi i na­dal ro­snąć. A gdy się na­je­dzą, za­czną ko­pu­lo­wać. I skła­dać skrzek. I na­dal po­lo­wać na sie­bie. I bę­dzie ich co­raz mniej, aż w koń­cu zo­sta­nie jed­na, któ­ra wresz­cie, wy­cień­czo­na, sko­na z gło­du. A po­tem znów wy­lę­gną się ki­jan­ki.

– Fa­scy­nu­ją­ce, po­wta­rzam. Opo­wiedz mi te­raz o tej wspa­nia­łej, dzi­kiej tra­wie, któ­ra tu wo­kół ro­śnie.

Wy­raz twa­rzy ja­sno­wi­dza nie zmie­nił się.

– Po co wła­ści­wie przy­sze­dłeś?

– Gdy by­łem w wo­dzie, ucze­pio­ny two­je­go wio­sła, obie­cy­wa­łem so­bie, że je­śli prze­ży­ję, to cię znaj­dę i wy­pru­ję fla­ki. Ale po­tem... wi­dzia­łem swo­je sny i ma­ja­ki. Ona, El­ha­ran, wy­cią­gnę­ła je z mo­jej gło­wy... tyl­ko że... To nie ma sen­su.

– Wszyst­ko ma sens, Alt­sin. Tyl­ko cza­sem ten sens może nam się nie po­do­bać.

– A cza­sem może nas za­bić? Zmie­nić w mor­der­czą be­stię, pra­gną­cą śmier­ci wszyst­kie­go, co żyje?

– Bywa i tak.

Alt­sin za­wa­hał się, w koń­cu przy­siadł na pniu obok ja­sno­wi­dza.

– Rze­ka... Wspo­mnie­nia, któ­re od­sła­nia­ła... Nie wiem, co zna­czą. Awen­de­ri? To wspo­mnie­nia ja­kie­goś bo­że­go na­czy­nia? I... sa­me­go boga?

– Być może, Alt­sin, być może.

– Co się ze mną dzie­je? Czym jest to coś, co sie­dzi mi w gło­wie?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x