Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Lecz wy­czu­wa i in­nych. Sza­re, błę­kit­ne, szkar­łat­ne i pur­pu­ro­we obec­no­ści bra­ci i sióstr w przy­się­dze. Oni sta­nę­li­by mu na dro­dze, po­dob­nie jak on sta­nął­by na dro­dze im, gdy­by któ­reś w sza­leń­stwie pra­gnę­ło do­ko­nać ta­kiej rze­zi na śmier­tel­ni­kach. Kim by­li­by bez nich?

Jed­nak te­raz to się nie li­czy. Li­czą się tyl­ko obcy przy­by­sze. Och, gdy bóg przy­cho­dzi, pa­mię­ta, jaką cu­dow­ną ra­dość przy­nio­sło ich na­dej­ście. Byli inni, ko­rzy­sta­li z Mocy w eks­cy­tu­ją­co od­mien­ny spo­sób, spro­wa­dzi­li wła­sne Po­tę­gi. Opo­wia­da­li pięk­ne hi­sto­rie, wa­bi­li obiet­ni­cą przy­go­dy i ta­jem­ni­cy.

A po­tem je­den z nich za­bił Na­leę.

Bez po­wo­du, bez da­nia ra­cji ani szan­sy na obro­nę. I po­ja­wi­ły się inne ludy, dzi­kie, sza­lo­ne i obce, nie­któ­re tak głę­bo­ko na­zna­czo­ne Cha­osem, że trud­no je było od­róż­nić od be­stii i de­mo­nów. Nie róż­ni­li się tyl­ko w jed­nym, niech będą prze­klę­ci. Mo­gli od­dy­chać tu­tej­szym po­wie­trzem, pić wodę i jeść to, co zro­dzi zie­mia.

Prze­ko­na­li się, że nie wszy­scy przy­by­sze są wę­drow­ca­mi, prze­mie­rza­ją­cy­mi prze­strze­nie Wszech­rze­czy w po­szu­ki­wa­niu przy­go­dy.

Nie­któ­rzy to zdo­byw­cy i ko­lo­ni­za­to­rzy, zdol­ni prze­kształ­cać świat na swo­je po­do­bień­stwo.

Emo­cje, ja­kie wte­dy nim tar­ga­ły, nie bar­dzo dały się prze­ło­żyć na ję­zyk śmier­tel­ni­ka. Bóg nie po­tra­fi wy­ba­czać ani nie wie, co to li­tość czy współ­czu­cie.

Gdy obec­ność zni­ka­ła, przez chwi­lę czuł za­wro­ty gło­wy, cza­sem krwa­wił z nosa i uszu. To je­den z po­wo­dów, dla któ­rych ich Pan nie Obej­mu­je go w peł­ni przez cały czas. I tak jego cia­ło le­d­wo po­tra­fi­ło so­bie po­ra­dzić z ma­łym frag­men­tem du­szy boga, tkwią­cym w nim nie­ustan­nie. Gdy ujaw­nia­ła swo­ją peł­ną Moc, czuł się jak dzie­cię­ca rę­ka­wicz­ka, w któ­rą po­tęż­ny drwal wci­ska swo­ją sę­ka­tą łapę. Szwy wte­dy mu­szą w koń­cu pu­ścić, jak za­wsze mó­wił jego brat. Cia­ło się pod­da­je, na­wet je­śli Ob­ję­cie jest do­bro­wol­ne. Gdy­by sta­wił opór, sprze­ci­wił się i zna­lazł w so­bie dość siły, by zro­bić to sku­tecz­nie, roz­padł­by się, spło­nął, a uwol­nio­ny po­tęż­ny duch mu­siał­by zna­leźć so­bie inne lo­kum lub zgi­nąć. Lecz do­pó­ki wo­kół peł­no było pu­stych na­czyń...

Był zmę­czo­ny. Bar­dzo zmę­czo­ny.

Od lat nie­bo za­sła­nia­ły chmu­ry.

Nie pa­mię­tał już, jak wy­glą­da słoń­ce.

* * *

Dan’wers jest spu­sto­szo­ne. Mo­grel-la rów­nież. Li­czą­ce po pięć­dzie­siąt ty­się­cy głów mia­sta, gdzie spo­dzie­wał się zna­leźć no­wych wo­jow­ni­ków, zo­sta­ły zdo­by­te i zruj­no­wa­ne w mniej niż pół dnia. Sto ty­się­cy lu­dzi po­szło w nie­wo­lę.

Za­ci­ska dło­nie w pię­ści, a ota­cza­ją­ce go na­czy­nia bez­wied­nie ro­bią to samo. Ga­ne­rul­di za­wiódł. Zgod­nie z przy­się­gą miał osła­niać zie­mie jego ludu. Tym­cza­sem od dwóch dni prze­mie­rza­ją spu­sto­szo­ną kra­inę. Wę­drow­cy, któ­rzy po­ja­wi­li się na dłu­gich na pół mili stat­kach, by zmie­rzyć się z Wład­cą Oce­anu, nie po­win­ni we­drzeć się tak ła­two w głąb lądu.

Za­ufał mu!

Czu­je gniew swo­je­go Pana. Bóg nie Obej­mo­wał go od dłuż­sze­go cza­su, ale jest za­wie­dzio­ny i czu­je się oszu­ka­ny.

Bę­dzie mu­siał zmie­nić tak­ty­kę.

* * *

Noc­na piesz­czo­ta, do­tyk żaru na skó­rze, po­ca­łu­nek su­chych, roz­pa­lo­nych stra­chem ust.

To ty – szept. – Ty czy On, czy ON? To ja czy Ona? Wiesz?

Mil­czy. My­śli ga­lo­pu­ją. Ja to ja? Czy On? Czy po­tra­fię to jesz­cze roz­róż­nić? Czy to pyta ona, czy już Ona? I czy On wie?

Kłó­ci­li się, bóg i bo­gi­ni, a po­tem On znikł, ukrył się tak głę­bo­ko, że nie­mal go nie wy­czu­wał. A ona zo­sta­ła, naga, sama, pięk­na. I przy­szła do nie­go, szu­ka­jąc... za­po­mnie­nia?

Ja­kie to wła­ści­wie ma zna­cze­nie, my­śli, od­po­wia­da­jąc na piesz­czo­tę. Żad­ne­go. Był na­czy­niem od dwu­dzie­stu lat. Całe po­ko­le­nie. Nie pa­mię­tał już, jak to jest nie mieć w so­bie Obec­no­ści, przy­cza­jo­nej, lecz wiecz­nej. Jak­by miał wbi­ty w brzuch nóż, któ­ry rani cza­sem moc­niej, a cza­sem moż­na o nim pra­wie za­po­mnieć. Przy­po­mi­na so­bie, jak pa­trzył w oczy swo­ich lu­dzi i wi­dział, jak umie­ra w nich ra­dość i na­dzie­ja.

Ca­łu­je ją, oczy, usta, szy­ję. Gry­zie de­li­kat­nie w ucho. Tak daw­no nie mia­łem ko­bie­ty, my­śli, lecz jego cia­ło od­naj­du­je swój rytm, od­po­wia­da.

Tak daw­no – sły­szy szept, a brzmią­ce w nim ni­skie dźwię­ki, stłu­mio­na żą­dza, od­zy­wa się dresz­czem w krę­go­słu­pie – tak daw­no nie mia­łam męż­czy­zny.

Za­my­ka jej usta po­ca­łun­kiem, sło­wa nie są po­trzeb­ne. Woj­na, krew, bi­twy, wszyst­ko zni­ka, roz­pły­wa się w do­ty­ku i piesz­czo­cie, żar wy­peł­nia go, ro­śnie, nie­cier­pli­wość, z jaką szu­ka jej cia­ła, ma po­smak sza­leń­stwa.

Łą­czą się w chwi­li, gdy wy­da­je mu się, że za­raz eks­plo­du­je, i w tym wła­śnie mo­men­cie po­ja­wia się Obec­ność.

Nie, NIE! Nie te­raz! Nie bę­dzie za­baw­ką swo­je­go boga!

Sta­wia opór, od­naj­du­jąc wła­sne zmy­sły, uchy­la­jąc się przed Ob­ję­ciem, rzu­ca­jąc wy­zwa­nie Jemu. To tak, jak­by dziec­ko rzu­ca­ło wy­zwa­nie oce­ano­wi, si­ka­jąc na fale. A jed­nak Obec­ność cofa się nie­co i on czu­je Jego za­gu­bie­nie. I nie­pew­ność.

Po­zwól, pro­szę, sły­szy po raz dru­gi w ży­ciu.

I po raz pierw­szy jest to szcze­ra proś­ba.

Pa­trzy w oczy dziew­czy­ny i wi­dzi, że jej bo­gi­ni też już tam jest, a ona to ak­cep­tu­je. Kiwa gło­wą i uśmie­cha się nie­znacz­nie, wy­zy­wa­ją­co.

Po­zwól Mu – szep­czą obie. – Pro­szę.

Po­zwa­la. I ca­łu­jąc ją, Ją, je, za­po­mi­na o Obec­no­ści. Niech za­tem tak bę­dzie. Je­śli jest tak za­gu­bio­ny i prze­stra­szo­ny jak ja, niech po­czu­je, co to zna­czy być czło­wie­kiem.

* * *

Po­wi­ta­nia zmie­nia­ją się. Cza­sem jest to uścisk, kie­dy in­dziej ca­łus lub rzu­ce­nie się na szy­ję.

Ni­g­dy sło­wa.

Dziew­czyn­ka nie mówi. Ni­g­dy nie wy­da­je z sie­bie żad­nych dźwię­ków, ni­g­dy nie pła­cze i się nie uśmie­cha. Nie prze­szka­dza mu to. W po­rów­na­niu z tym, co go naj­czę­ściej ota­cza, szczę­kiem bro­ni, ha­ła­sem wal­ki, ję­ka­mi i szlo­cha­mi ko­na­ją­cych, ta ci­sza jest bło­go­sła­wień­stwem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x