Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Za­wra­ca anh’ogie­ra i ru­sza w stro­nę obo­zu. I w po­ło­wie ob­ro­tu robi to, cze­go nie mu­siał zro­bić jesz­cze ni­g­dy z żad­nym swo­im na­czy­niem. Się­ga przez Wę­zeł i ła­mie jego wolę. Mło­dy to­por­nik drży i przy­my­ka na chwi­lę oczy, a gdy je otwie­ra, nie ma w nich nic poza ab­so­lut­nym uwiel­bie­niem.

Roz­kaz, pa­nie. Kła­nia się ni­sko. I idzie wy­ko­nać roz­kaz.

Lecz bę­dzie pa­mię­tał. Na­wet je­śli jego ser­ce wy­peł­nia te­raz mi­łość i po­słu­szeń­stwo, bę­dzie pa­mię­tał.

* * *

Zdra­da! Ven­leg­go­wi za­ata­ko­wa­li obo­zy, któ­re za­ło­żył dla swo­ich lu­dzi. Nie miał tam w ogó­le stra­ży, bo więk­szość sił trzy­ma­ła li­nię wschod­nich gór. Za­nim zdą­żył wró­cić, osiem obo­zów zo­sta­ło zma­sa­kro­wa­nych. Star­cy, ko­bie­ty, dzie­ci, nie­licz­ni męż­czyź­ni.

Ju­tro... ju­tro ude­rzy na ich rów­ni­nę.

Ka­zał za­bić wszyst­kich tych, któ­rzy peł­ni­li funk­cję łącz­ni­ków z jego woj­ska­mi.

Trze­ba wy­słać po­słań­ców do Laal.

* * *

Coś prze­cią­gnę­ło nim po dnie i wy­pchnę­ło w górę. Alt­sin za­kasz­lał, za­czął pluć wodą, a po­tem na­gle do­strzegł, że ma przed sobą szan­sę. Ćwierć mili spo­koj­ne­go nur­tu z wodą gład­ką jak szkla­na ta­fla, z brze­giem od­le­głym o nie­speł­na dwie­ście kro­ków.

Mógł wy­rwać się El­ha­ran z ob­jęć, za­nim suka go za­bi­je.

Ale wte­dy... ni­g­dy się nie do­wie...

Przy­mknął oczy i wziął kil­ka głę­bo­kich od­de­chów.

A po­tem za­nur­ko­wał jak naj­głę­biej, wy­pusz­cza­jąc po­wie­trze i po­zwa­la­jąc się nieść pod­wod­ne­mu nur­to­wi. Tu rze­ka ma po­nad pięć­dzie­siąt stóp głę­bo­ko­ści, a woda przy dnie jest lo­do­wa­ta.

Gdy tar­ga nim pierw­szy spazm, a cia­ło za­czy­na wal­czyć o ży­cie, kie­ru­je się ku po­wierzch­ni, choć wie, że ra­czej nie uda mu się...

* * *

Zie­mia ma bar­wę wę­gla drzew­ne­go zmie­sza­ne­go z dro­bi­na­mi po­pio­łu. Gdy na­bie­ra ją w dło­nie, lepi się do nich i wy­da­je się, że wręcz drży z nie­cier­pli­wo­ści. Jest ży­zna jak żad­na inna w oko­li­cy. Bło­go­sła­wio­na ścież­ka, któ­ra ich tu przy­wio­dła.

Za nim wzno­si się cha­ta. Praw­dzi­wa cha­ta z głę­bo­ki­mi fun­da­men­ta­mi, pod­piw­ni­czo­na, lśnią­ca wciąż jesz­cze ja­sny­mi ba­la­mi. Za kil­ka dni skoń­czą dach. To bę­dzie pięk­ny dom.

Ci­che kro­ki za ple­ca­mi wy­ry­wa­ją go z za­my­śle­nia.

Wi­dzia­łam dzi­kie wi­no­ro­śla na po­łu­dnio­wych sto­kach. I je­ży­ny wiel­kie jak śliw­ki. I grzy­by, mnó­stwo grzy­bów...

Nie musi się od­wra­cać, żeby wie­dzieć, że jej twarz pro­mie­nie­je. Lecz się od­wra­ca. Lubi na nią pa­trzeć.

Ma ciem­ne wło­sy, za­ple­cio­ne w dwa war­ko­cze, brą­zo­we oczy i kil­ka pie­gów, któ­re prze­sta­ła ukry­wać, od­kąd po­wie­dział, że je uwiel­bia.

Ta do­li­na to cu­dow­ne miej­sce – mówi.

Wiem.

Uśmie­cha­ją się do sie­bie.

Bra­cie...

Głos do­cho­dzi z boku, jest ci­chy, le­d­wo go sły­chać.

Od­wra­ca się. Endu’reh. Pier­wo­rod­ny.

Wi­taj.

Endu’reh ma opuch­nię­te ra­mio­na i na­brzmia­łą twarz z war­ga­mi jak para si­nych, na wpół ob­go­to­wa­nych śli­ma­ków. Nic dziw­ne­go, że mówi szep­tem.

Jesz­cze czte­ry dni i skoń­czo­ne ... – Brat pró­bu­je się uśmiech­nąć, lecz wy­glą­da to tak, jak­by sta­rał się ze wszyst­kich sił nie krzy­czeć.

Wy­trzy­masz?

Star­szy mówi, że nikt tak do­brze jak ja nie zno­si ta­tu­owa­nia.

– Ci, któ­rzy zno­si­li go­rzej, już nie żyją.

Twarz i ra­mio­na pier­wo­rod­ne­go po­kry­wa­ją świe­że ta­tu­aże. Za­wi­łe wzo­ry suną wo­kół oczu, przez po­licz­ki i usta. Spły­wa­ją w dół ra­mion. Skó­ra wo­kół ry­sun­ków wy­glą­da jak po­pa­rzo­na. Nie wszyst­kie barw­ni­ki wchła­nia­ją się jed­na­ko­wo do­brze. Te, któ­re mia­ły być błę­kit­ne, przy­bra­ły od­cień zgni­łe­go mię­sa. Trze­ba mieć na­dzie­ję, że gdy opu­chli­zna zej­dzie, ko­lo­ry będą ta­kie, jak trze­ba.

Wie, że brat pod­da­je się tym tor­tu­rom od mie­sią­ca. Star­szy ozdo­bił mu już ple­cy, pierś, brzuch i nogi. Twarz zo­sta­wia się za­wsze na ko­niec.

Kie­dy od­cho­dzisz?

Za dzie­sięć dni. Nasz Pan ocze­ku­je.

Nasz Pan. Skła­nia gło­wę.

* * *

Choć nosi w so­bie boga, rzad­ko czu­je jego peł­ną Obec­ność. Och, jest z nim w dzień i w nocy, pa­trzy, słu­cha, ob­ser­wu­je, wy­da­je po­le­ce­nia, roz­strzy­ga o ży­ciu i śmier­ci, lecz taka Obec­ność jest ra­czej jak po­twór przy­cza­jo­ny na dnie ciem­ne­go sta­wu. Nie­mal nie­wi­docz­na.

Ale kie­dy bóg przy­cho­dzi w peł­ni... To jest tak, jak­by ka­le­ka bez rąk i nóg na­gle znów mógł bie­gać albo jak­by głu­chy, śle­py i po­zba­wio­ny wę­chu zo­stał cu­dow­nie uzdro­wio­ny na łące po­ro­śnię­tej barw­ny­mi kwia­ta­mi. W pierw­szej chwi­li czło­wiek sta­je, oszo­ło­mio­ny, nie­zdol­ny po­jąć wszyst­kich cu­dow­no­ści.

I tak jest za­wsze, gdy bóg, któ­ry ob­rał go so­bie za na­czy­nie, wy­pły­wa na wierzch. Bez ostrze­że­nia, po pro­stu w pół mru­gnię­cia okiem JEST. I na­gle wi­dzi Moc, lecz nie tak jak do­tych­czas, czu­je ją, jak ryba musi czuć wodę, ca­łym cia­łem, i jed­no­cze­śnie jest Mocą: ryba i mo­rze w jed­nym. Od­bie­ra ro­dzą­ce się w głę­bi zie­mi drgnie­nia, któ­re po mi­lio­nach lat wy­nio­są nowe łań­cu­chy gór­skie i za­to­pią sta­re lądy w głę­bi­nach oce­anów. Wi­dzi sza­le­ją­ce wy­so­ko po­nad naj­wyż­szy­mi chmu­ra­mi wi­chu­ry, po­tęż­niej­sze i mroź­niej­sze niż wszyst­kie wia­try li­żą­ce po­wierzch­nię świa­ta. Sły­szy od­le­gły o ty­sią­ce mil oce­an, le­ni­wy i nie­okieł­zna­ny, a prze­cież rów­nież pod­le­ga­ją­cy si­łom po­tęż­niej­szym niż on. I czu­je resz­tę SIE­BIE, roz­rzu­co­ną po po­ło­wie kon­ty­nen­tu, w kil­ku­na­stu na­czy­niach, i wie, że praw­dzi­wa po­tę­ga na­dej­dzie wte­dy, gdy te czę­ści zbio­rą się ra­zem. Wte­dy mógł­by zmu­sić góry, by nie cze­ka­ły mi­lio­nów lat, tyl­ko wy­pię­trzy­ły się w kil­ka dni, cóż z tego, że stru­mie­nie lawy i trzę­sie­nia zie­mi od­mie­nią ob­li­cze świa­ta? Mógł­by też ścią­gnąć lo­do­wa­te wi­chry spod fir­ma­men­tu i ka­zać im za­mro­zić całe kra­iny, mógł­by pchnąć wody mórz dzie­siąt­ki mil w głąb lądu, za­ta­pia­jąc do­li­ny i lasy. Mógł­by roz­orać nie tyl­ko ten kon­ty­nent, ale i wszyst­kie inne, rzeź­biąc w nich swe imię dla jesz­cze więk­szej chwa­ły.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x