Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Przynajmniej jeden z nich będzie się dobrze bawił.
Cofnął się w głąb zaułka i zmierzył wzrokiem ścianę. Na szczęście w tej dzielnicy nie królowała przywleczona z Imperium moda na architektoniczne cuda przyjmujące postać trzy – i czteropiętrowych kamienic, zadaszonych tak stromo, że nawet koty nie mogły się na nich utrzymać. Tutaj budowano niskie budynki z najwyżej jednym piętrem i płaskimi dachami, na których zazwyczaj wieczorem kwitło życie towarzyskie. Przed sobą miał okno, nad nim mały balkonik, a powyżej balustradę, zabezpieczającą górny taras. Kilka ruchów i mógł być na górze.
Pomyśl, upomniał się. Jawynder twierdzi, że Terleach zaatakował pod wpływem impulsu, z powodu śmierci Prawego i fal, jakie rozeszły się przez Moc, gdy przebudziły się twoje sny. A więc improwizuje. Ilu może mieć ludzi? Przeciw Mątwie posłał trzystu, a przeciw Cetronowi? Pięciuset? Nie. Linia wart i czarowników jest za słaba, za bardzo rozciągnięta, jeszcze nie słychać alarmu, wciąż nikt nie odnalazł ogłuszonego maga. Zatem? Trzystu, może nawet nie tylu. Ze straży miejskiej wybrał tych, którzy byli pod ręką, w tak krótkim czasie nie ściągnął ich więcej niż dwie setki, nie dał rady opróżnić ulic całego miasta ze zbrojnych. Do tego trzynastu Prawych i garść czarowników. Łącznie nie więcej niż trzystu.
Gruby szykował się do starcia od dłuższego czasu, lecz pewnie też jest zaskoczony. Zazwyczaj miał w dzielnicy też około trzystu ludzi, ale do ciężkiej cholery, jego złodzieje nie mogli się mierzyć w otwartej walce ze strażą miejską, uzbrojoną w kolczugi, halabardy, miecze i kusze. Do tego mógł wynająć kilku czarowników, ale niezbyt dobrych. Jawynder twierdzi, że hrabia myśli jak generał, więc raczej potraktuje tę walkę jak szturm na wrogie miasto. Będzie zatem próbował otoczyć poszczególne ulice i opróżnić je jedna za drugą...
Psiakrew. Wszystko sprowadzało się do pytania, czy ma pozostać na dole, czy szukać ludzi Cetrona na dachach. Jeśli hrabia myśli jak żołnierz, na pewno nie kazał strażnikom pozbyć się pancerzy, halabard, rohatyn i mieczy. A w takim oporządzeniu nie sposób swobodnie poruszać się górą. Ludzie anwalara może i nie zdołaliby walczyć ze strażą twarzą w twarz, ale umieli posługiwać się kuszami. W nocy, w takich ciemnościach, będzie się strzelało z kilkunastu kroków. Żadna kolczuga nie ochroni przed bełtem. Zastanowił się, co sam by zrobił, gdyby był hrabią.
Posłałby Prawych na dachy – odpowiedź była aż nazbyt oczywista. Żeby je oczyszczali i żeby nie pogubili się w zaułkach i wąskich uliczkach, gdzie niewidoczni zabójcy mogliby wyłuskiwać ich pojedynczo. Wysłałby ich dwójkami, tak żeby w każdej chwili zaatakowana para mogła otrzymać wsparcie. Dachy są tu mniej więcej na tym samym poziomie, uliczki między budynkami rzadko przekraczają szerokość sześciu-ośmiu stóp, łatwo przeskoczyć z jednego na drugi, więc pomoc mogłaby nadejść odpowiednio szybko.
Złodziej zacisnął zęby i kilkoma ruchami wspiął się na budynek. Barierka okalająca dach składała się z rzędów drewnianych szczebli podtrzymujących malowaną na biało poręcz. Przeskoczył ją i przypadł do tarasu. Cisza. Żadnego dźwięku w całej cholernej dzielnicy.
Wtedy o niebo uderzył grom. Błyskawica wystrzeliła w górę z miejsca odległego o jakieś dwieście kroków, rozświetlając okolicę nienaturalnym blaskiem. Przez uderzenie serca wisiała nad dzielnicą, po czym zwinęła się w kulę i spłynęła w dół. Blask nie zmalał.
Altsin wyjrzał przez szparę między szczeblami. Na dachu, kilka domostw dalej, stał mężczyzna. Wysoki, chudy, w obcisłym stroju, podkreślającym jeszcze jego szczupłość. W uniesionej nad głową ręce trzymał kulę zimnofioletowego światła. Z kuli pączkowały mniejsze błyskawice, przez co mężczyzna wyglądał jak uwięziony w klatce zrobionej ze światła. Ogniste węże prześlizgiwały się po krzywiznach zabudowań, uderzały w dachowe tarasy, pełzały po balustradach, owijały się wokół nadbudówek i kominów. Jakby czegoś szukały.
Złodziej szybko dowiedział się kogo. Na dachu sąsiadującym z dachem czarownika jeden ze świetlistych węży zmacał przyczajonego człowieka. Mężczyzna próbował uciec, ale strumień energii nie dał mu żadnych szans, błyskawica uderzyła nieszczęśnika w pierś, owinęła się wokół, natychmiast dołączyły do niej dwie inne, ponad hałas trzaskających magicznych wyładowań wybił się dziki, przepełniony bólem ryk. Ofiara zatańczyła, zaszamotała się, targana dziwacznymi ruchami, krzyk urwał się w pół, gdy kolejny świetlisty wąż uderzył ją w twarz.
Czarownicy – Altsin skrzywił się kwaśno. Nie tylko tani magicy od sztuczek ze światłem i cieniem, lecz również bojowi magowie, tacy, którzy wspierają żołnierzy na polu bitwy. Hrabia nie oszczędzał. A wszystko po to, żeby zniszczyć bandę portowych złodziei.
I dorwać ciebie, dodał zaraz.
Podrywał się właśnie na nogi, gdy Cetron odpowiedział na atak. Dach wokół władającego błyskawicami czarownika wybrzuszył się, jakby od spodu uderzył w niego taran wielowiosłowej galery. Mag zachwiał się, krzyknął coś i znikł w wyszarpniętej dziurze. Błyskawice zgasły.
Złodziej wyszczerzył się w ciemności. Gruby miał własnych czarowników, może i nie tak dobrych jak hrabia, ale wiedzących co nieco, jak zabijać podstępnie i skutecznie. A Altsin mógł się założyć, że Terleach nie uwzględnił w swoich planach sieci portowych kanałów i piwnic.
Ruszył w stronę centrum Muhrei, przemykając od cienia do cienia, przeskakując z dachu na dach. Większość z nich nie była całkiem płaska, porastały je małe nadbudówki, ażurowe altanki, kominy, między niektórymi dachami przerzucono kładki, bo wieczorami, gdy od morza wiała orzeźwiająca bryza, życie towarzyskie okolicy koncentrowało się właśnie tutaj. Rybacy, drobni kupcy i rzemieślnicy lubili spędzać czas ze szklanką schłodzonego wina w ręku, pogadując z sąsiadami. W gruncie rzeczy Muhreya była dzielnicą ciężko pracujących ludzi, którzy potrafili cieszyć się życiem. Najpewniej guzik ich obchodziły sprawy możnych, świątyń, bogów i cudze ambicje, lecz teraz najpewniej kulili się za zamkniętymi drzwiami, pod łóżkami i w różnych schowkach, modląc się, by walka ominęła ich dom.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.