Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przy­naj­mniej je­den z nich bę­dzie się do­brze ba­wił.

Cof­nął się w głąb za­uł­ka i zmie­rzył wzro­kiem ścia­nę. Na szczę­ście w tej dziel­ni­cy nie kró­lo­wa­ła przy­wle­czo­na z Im­pe­rium moda na ar­chi­tek­to­nicz­ne cuda przyj­mu­ją­ce po­stać trzy – i czte­ro­pię­tro­wych ka­mie­nic, za­da­szo­nych tak stro­mo, że na­wet koty nie mo­gły się na nich utrzy­mać. Tu­taj bu­do­wa­no ni­skie bu­dyn­ki z naj­wy­żej jed­nym pię­trem i pła­ski­mi da­cha­mi, na któ­rych za­zwy­czaj wie­czo­rem kwi­tło ży­cie to­wa­rzy­skie. Przed sobą miał okno, nad nim mały bal­ko­nik, a po­wy­żej ba­lu­stra­dę, za­bez­pie­cza­ją­cą gór­ny ta­ras. Kil­ka ru­chów i mógł być na gó­rze.

Po­myśl, upo­mniał się. Ja­wyn­der twier­dzi, że Ter­le­ach za­ata­ko­wał pod wpły­wem im­pul­su, z po­wo­du śmier­ci Pra­we­go i fal, ja­kie ro­ze­szły się przez Moc, gdy prze­bu­dzi­ły się two­je sny. A więc im­pro­wi­zu­je. Ilu może mieć lu­dzi? Prze­ciw Mą­twie po­słał trzy­stu, a prze­ciw Ce­tro­no­wi? Pię­ciu­set? Nie. Li­nia wart i cza­row­ni­ków jest za sła­ba, za bar­dzo roz­cią­gnię­ta, jesz­cze nie sły­chać alar­mu, wciąż nikt nie od­na­lazł ogłu­szo­ne­go maga. Za­tem? Trzy­stu, może na­wet nie tylu. Ze stra­ży miej­skiej wy­brał tych, któ­rzy byli pod ręką, w tak krót­kim cza­sie nie ścią­gnął ich wię­cej niż dwie set­ki, nie dał rady opróż­nić ulic ca­łe­go mia­sta ze zbroj­nych. Do tego trzy­na­stu Pra­wych i garść cza­row­ni­ków. Łącz­nie nie wię­cej niż trzy­stu.

Gru­by szy­ko­wał się do star­cia od dłuż­sze­go cza­su, lecz pew­nie też jest za­sko­czo­ny. Za­zwy­czaj miał w dziel­ni­cy też oko­ło trzy­stu lu­dzi, ale do cięż­kiej cho­le­ry, jego zło­dzie­je nie mo­gli się mie­rzyć w otwar­tej wal­ce ze stra­żą miej­ską, uzbro­jo­ną w kol­czu­gi, ha­la­bar­dy, mie­cze i ku­sze. Do tego mógł wy­na­jąć kil­ku cza­row­ni­ków, ale nie­zbyt do­brych. Ja­wyn­der twier­dzi, że hra­bia my­śli jak ge­ne­rał, więc ra­czej po­trak­tu­je tę wal­kę jak szturm na wro­gie mia­sto. Bę­dzie za­tem pró­bo­wał oto­czyć po­szcze­gól­ne uli­ce i opróż­nić je jed­na za dru­gą...

Psia­krew. Wszyst­ko spro­wa­dza­ło się do py­ta­nia, czy ma po­zo­stać na dole, czy szu­kać lu­dzi Ce­tro­na na da­chach. Je­śli hra­bia my­śli jak żoł­nierz, na pew­no nie ka­zał straż­ni­kom po­zbyć się pan­ce­rzy, ha­la­bard, ro­ha­tyn i mie­czy. A w ta­kim opo­rzą­dze­niu nie spo­sób swo­bod­nie po­ru­szać się górą. Lu­dzie an­wa­la­ra może i nie zdo­ła­li­by wal­czyć ze stra­żą twa­rzą w twarz, ale umie­li po­słu­gi­wać się ku­sza­mi. W nocy, w ta­kich ciem­no­ściach, bę­dzie się strze­la­ło z kil­ku­na­stu kro­ków. Żad­na kol­czu­ga nie ochro­ni przed beł­tem. Za­sta­no­wił się, co sam by zro­bił, gdy­by był hra­bią.

Po­słał­by Pra­wych na da­chy – od­po­wiedź była aż na­zbyt oczy­wi­sta. Żeby je oczysz­cza­li i żeby nie po­gu­bi­li się w za­uł­kach i wą­skich ulicz­kach, gdzie nie­wi­docz­ni za­bój­cy mo­gli­by wy­łu­ski­wać ich po­je­dyn­czo. Wy­słał­by ich dwój­ka­mi, tak żeby w każ­dej chwi­li za­ata­ko­wa­na para mo­gła otrzy­mać wspar­cie. Da­chy są tu mniej wię­cej na tym sa­mym po­zio­mie, ulicz­ki mię­dzy bu­dyn­ka­mi rzad­ko prze­kra­cza­ją sze­ro­kość sze­ściu-ośmiu stóp, ła­two prze­sko­czyć z jed­ne­go na dru­gi, więc po­moc mo­gła­by na­dejść od­po­wied­nio szyb­ko.

Zło­dziej za­ci­snął zęby i kil­ko­ma ru­cha­mi wspiął się na bu­dy­nek. Ba­rier­ka oka­la­ją­ca dach skła­da­ła się z rzę­dów drew­nia­nych szcze­bli pod­trzy­mu­ją­cych ma­lo­wa­ną na bia­ło po­ręcz. Prze­sko­czył ją i przy­padł do ta­ra­su. Ci­sza. Żad­ne­go dźwię­ku w ca­łej cho­ler­nej dziel­ni­cy.

Wte­dy o nie­bo ude­rzył grom. Bły­ska­wi­ca wy­strze­li­ła w górę z miej­sca od­le­głe­go o ja­kieś dwie­ście kro­ków, roz­świe­tla­jąc oko­li­cę nie­na­tu­ral­nym bla­skiem. Przez ude­rze­nie ser­ca wi­sia­ła nad dziel­ni­cą, po czym zwi­nę­ła się w kulę i spły­nę­ła w dół. Blask nie zma­lał.

Alt­sin wyj­rzał przez szpa­rę mię­dzy szcze­bla­mi. Na da­chu, kil­ka do­mostw da­lej, stał męż­czy­zna. Wy­so­ki, chu­dy, w ob­ci­słym stro­ju, pod­kre­śla­ją­cym jesz­cze jego szczu­płość. W unie­sio­nej nad gło­wą ręce trzy­mał kulę zim­no­fio­le­to­we­go świa­tła. Z kuli pącz­ko­wa­ły mniej­sze bły­ska­wi­ce, przez co męż­czy­zna wy­glą­dał jak uwię­zio­ny w klat­ce zro­bio­nej ze świa­tła. Ogni­ste węże prze­śli­zgi­wa­ły się po krzy­wi­znach za­bu­do­wań, ude­rza­ły w da­cho­we ta­ra­sy, peł­za­ły po ba­lu­stra­dach, owi­ja­ły się wo­kół nad­bu­dó­wek i ko­mi­nów. Jak­by cze­goś szu­ka­ły.

Zło­dziej szyb­ko do­wie­dział się kogo. Na da­chu są­sia­du­ją­cym z da­chem cza­row­ni­ka je­den ze świe­tli­stych węży zma­cał przy­cza­jo­ne­go czło­wie­ka. Męż­czy­zna pró­bo­wał uciec, ale stru­mień ener­gii nie dał mu żad­nych szans, bły­ska­wi­ca ude­rzy­ła nie­szczę­śni­ka w pierś, owi­nę­ła się wo­kół, na­tych­miast do­łą­czy­ły do niej dwie inne, po­nad ha­łas trza­ska­ją­cych ma­gicz­nych wy­ła­do­wań wy­bił się dzi­ki, prze­peł­nio­ny bó­lem ryk. Ofia­ra za­tań­czy­ła, za­sza­mo­ta­ła się, tar­ga­na dzi­wacz­ny­mi ru­cha­mi, krzyk urwał się w pół, gdy ko­lej­ny świe­tli­sty wąż ude­rzył ją w twarz.

Cza­row­ni­cy – Alt­sin skrzy­wił się kwa­śno. Nie tyl­ko tani ma­gi­cy od sztu­czek ze świa­tłem i cie­niem, lecz rów­nież bo­jo­wi ma­go­wie, tacy, któ­rzy wspie­ra­ją żoł­nie­rzy na polu bi­twy. Hra­bia nie oszczę­dzał. A wszyst­ko po to, żeby znisz­czyć ban­dę por­to­wych zło­dziei.

I do­rwać cie­bie, do­dał za­raz.

Pod­ry­wał się wła­śnie na nogi, gdy Ce­tron od­po­wie­dział na atak. Dach wo­kół wła­da­ją­ce­go bły­ska­wi­ca­mi cza­row­ni­ka wy­brzu­szył się, jak­by od spodu ude­rzył w nie­go ta­ran wie­lo­wio­sło­wej ga­le­ry. Mag za­chwiał się, krzyk­nął coś i znikł w wy­szarp­nię­tej dziu­rze. Bły­ska­wi­ce zga­sły.

Zło­dziej wy­szcze­rzył się w ciem­no­ści. Gru­by miał wła­snych cza­row­ni­ków, może i nie tak do­brych jak hra­bia, ale wie­dzą­cych co nie­co, jak za­bi­jać pod­stęp­nie i sku­tecz­nie. A Alt­sin mógł się za­ło­żyć, że Ter­le­ach nie uwzględ­nił w swo­ich pla­nach sie­ci por­to­wych ka­na­łów i piw­nic.

Ru­szył w stro­nę cen­trum Muh­rei, prze­my­ka­jąc od cie­nia do cie­nia, prze­ska­ku­jąc z da­chu na dach. Więk­szość z nich nie była cał­kiem pła­ska, po­ra­sta­ły je małe nad­bu­dów­ki, ażu­ro­we al­tan­ki, ko­mi­ny, mię­dzy nie­któ­ry­mi da­cha­mi prze­rzu­co­no kład­ki, bo wie­czo­ra­mi, gdy od mo­rza wia­ła orzeź­wia­ją­ca bry­za, ży­cie to­wa­rzy­skie oko­li­cy kon­cen­tro­wa­ło się wła­śnie tu­taj. Ry­ba­cy, drob­ni kup­cy i rze­mieśl­ni­cy lu­bi­li spę­dzać czas ze szklan­ką schło­dzo­ne­go wina w ręku, po­ga­du­jąc z są­sia­da­mi. W grun­cie rze­czy Muh­reya była dziel­ni­cą cięż­ko pra­cu­ją­cych lu­dzi, któ­rzy po­tra­fi­li cie­szyć się ży­ciem. Naj­pew­niej gu­zik ich ob­cho­dzi­ły spra­wy moż­nych, świą­tyń, bo­gów i cu­dze am­bi­cje, lecz te­raz naj­pew­niej ku­li­li się za za­mknię­ty­mi drzwia­mi, pod łóż­ka­mi i w róż­nych schow­kach, mo­dląc się, by wal­ka omi­nę­ła ich dom.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x