Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I mie­cze. Za­uwa­żył je od razu, choć w pierw­szej chwi­li aż za­mru­gał, żeby uwie­rzyć wła­snym oczom. Obaj no­si­li prze­rzu­co­ne przez ple­cy pół­to­ra­ki. Mie­cze wi­sia­ły tyl­ko w pę­tlach przy­mo­co­wa­nych do pa­sów prze­ci­na­ją­cych na skos tor­sy męż­czyzn. Kie­dy prze­cho­dzi­li obok, na­gie klin­gi sła­ły wo­kół lu­strza­ne bły­ski. Szlach­ta nie uży­wa­ła ta­kiej bro­ni, no­si­ła pro­ste, pa­rad­ne mie­czy­ki, kor­dy albo lek­kie pa­ła­sze. Alt­sin po­czuł się tro­chę tak, jak­by zo­ba­czył damę w suk­ni ba­lo­wej trzy­ma­ją­cą w dło­ni za­miast wa­chla­rza cięż­ki to­pór. Pół­to­ra­ków uży­wa­li na­jem­ni­cy, bo świet­nie nada­wa­ły się do wal­ki i z pie­cho­tą, i z jaz­dą. W za­uł­kach mia­sta ma­cha­nie czymś ta­kim mia­ło tyle sen­su, ile ta­ska­nie tu ze sobą ka­ta­pul­ty.

A jed­nak, do­tar­ło do nie­go po chwi­li, nikt nie pa­trzył na nich z po­li­to­wa­niem, nikt nie szcze­rzył się na wi­dok szla­chec­kich sy­nal­ków ba­wią­cych się w praw­dzi­wych wo­jow­ni­ków, nie sły­chać było kpią­cych gwiz­dów ani głu­pa­we­go re­cho­tu. Wszy­scy od­wra­ca­li wzrok i szyb­ko od­cho­dzi­li do wła­snych spraw. Uli­ca śmier­dzia­ła stra­chem.

Alt­sin cof­nął się nie­co, przy­kle­ił do ścia­ny i ob­ser­wo­wał. Cały od­dzia­łek za­trzy­mał się przy naj­bliż­szym za­uł­ku, wła­ści­wie szcze­li­nie mię­dzy dwo­ma bu­dyn­ka­mi, nie szer­szej niż trzy-czte­ry sto­py. Na znak jed­ne­go ze szła­chet­ków straż­ni­cy uję­li w łap­ska cięż­kie pał­ki, po­pra­wi­li tar­cze na ra­mio­nach i krzy­wiąc się, we­szli w głąb za­uł­ka. Ale we­szli bez ocią­ga­nia. Po chwi­li roz­le­gły się od­gło­sy sza­mo­ta­ni­ny, stłu­mio­nych ra­zów, dzie­cię­cy płacz i na głów­ną uli­cę wy­pchnię­to kil­ka osób.

Męż­czy­zna, ko­bie­ta i trój­ka dzie­ci w róż­nym wie­ku. Wszy­scy w łach­ma­nach i sło­mia­nych łap­ciach. Alt­sin na­pa­trzył się na ta­kich nę­dza­rzy w cza­sie swo­ich wę­dró­wek, wiej­ska ho­ło­ta no­szą­ca cały ma­ją­tek na grzbie­cie, wę­dru­ją­ca od wsi do wsi za ka­wał­kiem chle­ba. Na wi­dok dwóch zbroj­nych z mie­cza­mi na ple­cach na­tych­miast pa­dli na ko­la­na i za­sty­gli w trwoż­nym ocze­ki­wa­niu. Ko­bie­ta przy­tu­li­ła do sie­bie dzie­ci, męż­czy­zna uniósł bła­gal­nie ręce, a po­tem po­wie­dział coś ci­cho i wska­zał na pra­wą nogę. Przy­wią­za­ny do niej ka­wa­łek drew­na za­stę­po­wał mu pro­te­zę.

Mógł być zło­dzie­jem uka­ra­nym za kra­dzież, na pro­win­cji ob­ci­na­nie człon­ków wciąż było bo­wiem po­pu­lar­ną karą, choć Alt­sin sta­wiał ra­czej na wę­drow­ne­go pa­rob­ka, któ­ry stra­cił sto­pę w ja­kimś wy­pad­ku i po­sta­no­wił ra­zem z ro­dzi­ną spró­bo­wać szczę­ścia w me­tro­po­lii. Na wsi mógł­by tyl­ko że­brać, w mie­ście, je­śli miał spraw­ne i zręcz­ne ręce, ist­nia­ły set­ki za­jęć, któ­re po­zwo­li­ły­by mu utrzy­mać ro­dzi­nę.

Ża­den ze szlach­ci­ców na­wet na nie­go nie spoj­rzał. Na nie­wi­docz­ny znak straż­ni­cy sztur­chań­ca­mi zmu­si­li całą piąt­kę do wsta­nia, po czym wska­za­li im dro­gę w stro­nę miej­skiej bra­my. Męż­czy­zna po­bladł jak trup, ko­bie­ta jęk­nę­ła ci­cho i spró­bo­wa­ła znów paść na ko­la­na, ale je­den ze straż­ni­ków zła­pał ją za ra­mię, pod­trzy­mał, rzu­cił kil­ka słów, po­ka­zu­jąc trzy­ma­ną w ręku pał­kę.

Zło­dziej pa­trzył, jak straż od­pro­wa­dza ich w głąb uli­cy, a w ustach zbie­ra­ła mu się gorz­ka fleg­ma. Pon­kee-Laa zmie­ni­ło się przez te kil­ka lat, daw­niej wy­rzu­ca­no lu­dzi z mia­sta za okre­ślo­ne prze­stęp­stwa, ale ni­g­dy za ka­lec­two i nę­dzę. Za­tem praw­dę mó­wi­li w oko­licz­nych wio­skach i mia­stecz­kach. W sto­li­cy dzia­ło się źle.

Na szczę­ście znał ko­goś, kto po­wi­nien po­wie­dzieć mu, o co tu cho­dzi.

* * *

Port. Tak na­zy­wa­no nie tyl­ko redę i po­prze­dzie­la­ne mo­la­mi na­brze­że, ale też wszyst­kie dziel­ni­ce są­sia­du­ją­ce bez­po­śred­nio z mo­rzem. Dla jed­nych było to ser­ce mia­sta, dla in­nych jego żo­łą­dek, płu­ca bądź gar­dło. Na pew­no je­den z ży­wot­nych or­ga­nów, bez któ­re­go Pon­kee-Laa by­ło­by co naj­wy­żej ry­bac­ką wio­ską na krań­cu świa­ta.

Mia­sto tej wiel­ko­ści nie mia­ło­by naj­mniej­szych szans wy­ży­wić się, ubrać, ogrzać i za­ba­wić bez nie­ustan­ne­go prze­pły­wu to­wa­rów, zwo­żo­nych i po­bie­ra­nych z jego ma­ga­zy­nów dzień w dzień przez set­ki stat­ków. Alt­sin za­trzy­mał się za­raz po prze­kro­cze­niu gra­ni­cy Śred­nie­go Va­lee i ode­tchnął peł­ną pier­sią. Mor­ska bry­za, ryby, wino, przy­pra­wy, go­to­wa­ne mał­że, ja­kieś pach­ni­dła o zbyt wy­raź­nej nu­cie piż­ma, ośmior­ni­ce sma­żo­ne na rusz­cie, my­dli­ny, świe­żo gar­bo­wa­na skó­ra. Za­pach han­dlu, pie­nię­dzy i umiar­ko­wa­ne­go do­bro­by­tu. Jak za­wsze w tej dziel­ni­cy. Na pierw­szy rzut oka nic się tu nie zmie­ni­ło.

Zło­dziej usiadł przed wi­niar­nią na­prze­ciw­ko skle­pi­ku Ce­tro­na i ob­ser­wo­wał. Gru­by lu­bił tę ka­mie­nicz­kę, trak­to­wał ją jak in­we­sty­cję i Alt­sin był go­tów się za­ło­żyć, że do dziś się jej nie po­zbył. Wy­star­czy­ło zresz­tą pół go­dzi­ny le­ni­we­go są­cze­nia wina, by przy­uwa­żył kil­ka osób, o któ­rych z pew­no­ścią wie­dział, że pra­co­wa­li dla jego by­łe­go pa­tro­na. Wcho­dzi­li, wy­cho­dzi­li, któ­ryś nie­mal wy­biegł, kie­ru­jąc się szyb­kim kro­kiem w stro­nę por­tu. Inni jak­by zni­kli po wej­ściu; wnio­sek, że albo wciąż sie­dzie­li w środ­ku, albo już daw­no sko­rzy­sta­li z tyl­ne­go wyj­ścia. Po go­dzi­nie pod­je­chał mały wóz i za­czę­to z nie­go wy­ła­do­wy­wać nie­ozna­ko­wa­ne pacz­ki i bele ma­te­ria­łu. Nor­mal­ny dzień pra­cy zwy­kłe­go kup­ca, roz­sy­ła­ją­ce­go po­le­ce­nia kup­na i sprze­da­ży, od­bie­ra­ją­ce­go za­mó­wio­ny to­war i za­ję­te­go po­mna­ża­niem ma­jąt­ku.

Tyl­ko że Ce­tron nie był kup­cem, a Alt­sin wąt­pił, by aż tak bar­dzo wczu­wał się w swo­ją rolę. To nie była zwy­kła ak­tyw­ność, chy­ba że Gru­by po­rzu­cił już gil­dię i za­jął się tak zwa­nym uczci­wym ży­ciem, na­ma­wia­jąc do tego tak­że swo­ich lu­dzi. Myśl była za­baw­na i nie­war­ta za­pa­mię­ta­nia.

Zło­dziej po­czuł pierw­sze ukłu­cie nie­po­ko­ju w chwi­li, gdy przed skle­pi­kiem za­trzy­ma­ło się kil­ku ry­ba­ków. Nic nie­zwy­kłe­go w por­cie, choć o tej po­rze dnia więk­szość ło­dzi cze­sa­ła sie­cia­mi mo­rze, i Alt­sin nie zwró­cił­by na to uwa­gi, gdy­by nie roz­po­znał dwóch z nich. To byli lu­dzie Rwys­sa, przy­wód­cy jed­nej z trzech naj­sil­niej­szych grup prze­myt­ni­ków Pon­kee-Laa. Mie­li swo­ją sie­dzi­bę w dziel­ni­cy Ce­tro­na, więc cza­sem do­cho­dzi­ło do kon­flik­tów, a raz czy dwa za po­mo­cą szty­le­tów, noży, pa­łek i kusz trze­ba było usta­lać, kto wła­ści­wie rzą­dzi w tej czę­ści por­tu. Alt­sin sam brał kie­dyś udział w ta­kich noc­nych ne­go­cja­cjach, gdy pło­nę­ły ło­dzie prze­myt­ni­ków, a fale zli­zy­wa­ły krew z pla­ży.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x