Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wy­bio­rą dzie­ci. Za­wsze wy­bie­ra­ją dzie­ci.

Więc szlak ich wę­drów­ki zna­czy­ły­by naj­pierw po­rzu­co­ne wozy, po­tem rząd pa­czek, to­bo­łów i skrzyń, póź­niej śla­dy peł­znię­cia, czoł­ga­nia się, upad­ków i mo­zol­ne­go po­wsta­wa­nia, a po­tem pierw­sze cia­ła. Naj­pierw sta­rzy męż­czyź­ni, nie wie­dzieć cze­mu za­wsze są to sta­rzy męż­czyź­ni, jak­by sta­re ko­bie­ty moc­niej trzy­ma­ły się ży­cia. Ale w koń­cu po­ko­na ich wszyst­kich nie tyle mor­der­czy wy­si­łek, ile zim­no i wil­goć. Wy­chło­dze­nie. Gdy czło­wiek pierw­szy raz prze­wró­ci się w błoc­ko, jego szan­se ma­le­ją o po­ło­wę. Moż­na za­rzu­cić na grzbiet skó­rza­ną, na­tar­tą tłusz­czem pe­le­ry­nę, któ­ra chro­ni przed desz­czem, ale po upad­ku szlam bły­ska­wicz­nie wdzie­ra się pod ubra­nie, wci­ska pod nie jak żywa isto­ta, jak gi­gan­tycz­na pi­jaw­ka, spra­gnio­na cie­pła i sił ży­cio­wych. Na­gle po­ja­wia­ją się dresz­cze, bło­to cią­ży ni­czym ko­lej­ne war­stwy na­ło­żo­nych na sie­bie kol­czug, sto­py zda­ją się wra­stać w zie­mię. Ktoś po­mógł ci wstać, deszcz zmył wierzch­nią war­stwę błoc­ka, lecz to, któ­re do­sta­ło się pod ubra­nie, już za­czę­ło wy­sy­sać two­ją ener­gię i ży­cie. Więc ko­lej­ny upa­dek na­dej­dzie szyb­ko, a po nim na­stęp­ny, i jesz­cze je­den. A po­tem nikt już nie bę­dzie miał sił, żeby po­móc ci wstać.

Tak wła­śnie było i mógł przed­sta­wić na to nie­jed­no świa­dec­two. Wę­dru­jąc przez rów­ni­nę, jego od­dział na­tknął się na kil­ka kro­nik ta­kich ka­ra­wan, spi­sa­nych po­rzu­co­ny­mi wo­za­mi, to­bo­ła­mi i tru­pa­mi. Zba­dał sześć ciał, uwal­nia­jąc tkwią­ce w nich du­sze, i miał te­raz w so­bie ich wspo­mnie­nia. Wspo­mnie­nia męż­czyzn, ko­biet i dzie­ci. To, co czu­li w ostat­nich chwi­lach, mógł­by na­zwać po­nu­rym fa­ta­li­zmem, po­go­dze­niem się z lo­sem, nad któ­rym nie ma się żad­nej wła­dzy. De­cy­zja nie na­le­ża­ła do nich, ale po­szli. I umie­ra­li, cie­sząc się na wła­sny ko­niec. To było naj­dziw­niej­sze, ten spo­kój i ta ra­dość, z jaką wi­ta­no śmierć. Jak­by daw­no ocze­ki­wa­ną, naj­lep­szą przy­ja­ciół­kę.

Trze­ba coś zro­bić z tymi du­sza­mi. Wpro­wa­dza­ją za­męt, ich la­men­ty i jęki wy­pa­cza­ją Moc.

Kle­pie anh’ogie­ra po ma­syw­nym grzbie­cie. Spo­koj­nie, nie bę­dziesz mu­siał tam je­chać. Zwie­rzę rzu­ca łbem i pró­bu­je go ob­ró­cić w stro­nę jeźdź­ca, ale pan­cer­ne pły­ty wro­śnię­te w szy­ję sku­tecz­nie mu to unie­moż­li­wia­ją. Jesz­cze jego dziad­ko­wie byli zwy­kły­mi koń­mi, lecz ven­leg­go­wi na­praw­dę po­sia­da­li nie­zwy­kłe Moce. W dwa po­ko­le­nia zmie­ni­li ko­nie w anh’ogie­ry, po­kry­te pan­ce­rzem be­stie o po­ło­wę więk­sze od nor­mal­nych wierz­chow­ców. Ich pier­si, boki, zady, szy­je i nogi po­kry­wa­ła kost­no-chi­ty­no­wa zbro­ja, któ­rą ukształ­to­wa­no tak, by jeź­dziec nie po­trze­bo­wał sio­dła ani uprzę­ży. Po­tęż­ne pły­ty za­cho­dzi­ły pół­ko­li­ście z bo­ków, chro­niąc nogi wo­jow­ni­ka, a do kie­ro­wa­nia zwie­rzę­ciem wy­star­czył lek­ki na­cisk ko­la­na­mi. To była broń do­sko­na­ła, po­ru­sza­ją­ca się na czte­rech no­gach ma­chi­na znisz­cze­nia. Szko­da tyl­ko, że stwo­rze­nia ta­kie nie po­tra­fi­ły się same roz­mna­żać, ro­dzi­ły się ze zwy­kłych ma­tek i to tak, że klacz, roz­ry­wa­na od środ­ka, nie mia­ła szans na prze­ży­cie. Laal do­sta­ła sza­łu, gdy zo­ba­czy­ła pierw­sze­go anh’ogie­ra i zro­zu­mia­ła, co zro­bio­no jej uko­cha­nym ko­niom. Zro­dzo­ne z jej gnie­wu bu­rze spo­wo­do­wa­ły trą­by po­wietrz­ne, któ­re spu­sto­szy­ły set­ki obo­zów ven­leg­go­wi. A za wia­trem przy­by­li jeźdź­cy. Sza­le­ni i dzi­cy jak ich bo­gi­ni. Gdy­by wte­dy nie starł się z nią i nie zmu­sił do wy­co­fa­nia, być może a’Ove’te­ach mu­siał­by przy­wo­łać całą Moc kaaf... Le­piej nie my­śleć, jak by się to mo­gło skoń­czyć.

Pa­trzy jesz­cze raz na to­ną­cą w stru­gach desz­czu osa­dę.

Jej miesz­kań­cy się zbun­to­wa­li. Po­sta­no­wi­li od­rzu­cić po­win­ność, sprze­ci­wić się jego woli. To było... szu­kał wła­ści­we­go sło­wa... nie­wy­obra­żal­ne. Był ich pa­nem, a oni ro­dzi­li się, żeby słu­żyć. To je­dy­ny sens i cel ich ist­nie­nia. Pod­dać się Woli. Ich sprze­ciw... To tak, my­śli, jak­by wła­sna dłoń od­mó­wi­ła ci po­słu­szeń­stwa. Jak­by wła­sne oko prze­sta­ło pa­trzeć tam, gdzie je kie­ru­jesz, i po­sta­no­wi­ło za­cząć wła­sny ży­wot. Co zro­bisz w ta­kim przy­pad­ku?

Ode­tniesz dłoń. Wy­łu­pisz oko.

Zbli­ża się je­den ze zwia­dow­ców. Nie musi nic mó­wić, Wę­zeł tęt­ni, po chwi­li ob­ra­zy i wie­dza, jaką zdo­był wo­jow­nik, są już jego. W osa­dzie znaj­du­je się mniej niż set­ka miesz­kań­ców, część jest cho­ra. Po­zo­sta­ło tyl­ko kil­ku męż­czyzn w sile wie­ku. Wie­dzą, że je­śli opusz­czą domy, mniej niż trze­cia część z nich do­trze na zie­mie, gdzie nie pada deszcz. Na wspól­nej na­ra­dzie po­sta­no­wi­li zo­stać i cze­kać. Prze­wa­ży­ło zda­nie ko­biet, ma­tek. Głu­pie, czyż lu­dzie nie ro­dzą się po to, by umrzeć? Zwia­dow­ca nie musi tłu­ma­czyć, skąd wie o na­ra­dzie, w jego wspo­mnie­niach jest cień schwy­ta­ne­go z za­sko­cze­nia straż­ni­ka, mło­de­go chło­pa­ka, jest pra­cu­ją­cy nóż, dła­wio­ny krzyk i czer­wień roz­cień­cza­na desz­czem. Są też ob­ra­zy ostro­ko­łu i wału. Ule­wa wy­my­ła już spo­rą część zie­mi, od­sła­nia­jąc drew­nia­ną kon­struk­cję, wie­le pali stoi krzy­wo, wy­star­czy za­rzu­cić liny i więk­szość się roz­le­ci. W osa­dzie nie ma dość lu­dzi, by wy­grać z desz­czem.

Kiwa gło­wą, za­do­wo­lo­ny. Mógł­by przy­wo­łać Moc i zmieść bun­tow­ni­ków jed­nym ge­stem, ale ta­kie spra­wy na­le­ży za­ła­twiać ina­czej. Od­wra­ca się do swo­ich lu­dzi. Trzy­dzie­ści na­czyń cze­ka w go­to­wo­ści.

Co mamy ro­bić, Pa­nie? – Zwia­dow­ca uży­wa gło­su, czym nie­co go za­ska­ku­je. Ale ten chło­pak za­wsze był nie­za­leż­ny, na­wet po tym, gdy na­zna­czył go Wę­zeł.

Za­bij­cie ich – od­po­wia­da tak, by każ­dy usły­szał.

– Za­bij­cie wszyst­kich.

* * *

Obu­dził się tak, jak zwykł bu­dzić się od kil­ku lat, gdy po­wo­li prze­cho­dził ze świa­ta snu do peł­nej świa­do­mo­ści. Lecz dziś od razu wie­dział, gdzie jest. Pon­kee-Laa. Ban­le­ar, zwa­ny rów­nież Ka­łuż­ni­kiem. Trze­cia co do wiel­ko­ści, naj­młod­sza dziel­ni­ca Ni­skie­go Mia­sta. Miej­sce tra­dy­cyj­nie wią­za­ne z ludź­mi szu­ka­ją­cy­mi szczę­ścia w me­tro­po­lii. To tu naj­czę­ściej tra­fia­li przy­by­sze z pro­win­cji, ba­ka­ła­rze, uzdro­wi­cie­le i rze­mieśl­ni­cy pra­gną­cy zna­leźć pra­cę w któ­rymś z miej­skich ce­chów, cza­ro­dzie­je szu­ka­ją­cy pro­tek­to­ra lub szan­sy na zo­sta­nie człon­kiem po­tęż­nej gil­dii, wę­drow­ni ar­ty­ści, na­jem­ne za­bi­ja­ki, ubo­dzy szlach­ci­ce i ol­brzy­mia masa lu­dzi bez za­wo­du i wy­kształ­ce­nia, ma­ją­ca za cały ma­ją­tek parę rąk do pra­cy, a za mo­ty­wa­cję pu­sty brzuch. Do­bre miej­sce. Na po­wrót.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x