Robert Wegner - Wschód - Zachód
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wschód - Zachód
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187165
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wybiorą dzieci. Zawsze wybierają dzieci.
Więc szlak ich wędrówki znaczyłyby najpierw porzucone wozy, potem rząd paczek, tobołów i skrzyń, później ślady pełznięcia, czołgania się, upadków i mozolnego powstawania, a potem pierwsze ciała. Najpierw starzy mężczyźni, nie wiedzieć czemu zawsze są to starzy mężczyźni, jakby stare kobiety mocniej trzymały się życia. Ale w końcu pokona ich wszystkich nie tyle morderczy wysiłek, ile zimno i wilgoć. Wychłodzenie. Gdy człowiek pierwszy raz przewróci się w błocko, jego szanse maleją o połowę. Można zarzucić na grzbiet skórzaną, natartą tłuszczem pelerynę, która chroni przed deszczem, ale po upadku szlam błyskawicznie wdziera się pod ubranie, wciska pod nie jak żywa istota, jak gigantyczna pijawka, spragniona ciepła i sił życiowych. Nagle pojawiają się dreszcze, błoto ciąży niczym kolejne warstwy nałożonych na siebie kolczug, stopy zdają się wrastać w ziemię. Ktoś pomógł ci wstać, deszcz zmył wierzchnią warstwę błocka, lecz to, które dostało się pod ubranie, już zaczęło wysysać twoją energię i życie. Więc kolejny upadek nadejdzie szybko, a po nim następny, i jeszcze jeden. A potem nikt już nie będzie miał sił, żeby pomóc ci wstać.
Tak właśnie było i mógł przedstawić na to niejedno świadectwo. Wędrując przez równinę, jego oddział natknął się na kilka kronik takich karawan, spisanych porzuconymi wozami, tobołami i trupami. Zbadał sześć ciał, uwalniając tkwiące w nich dusze, i miał teraz w sobie ich wspomnienia. Wspomnienia mężczyzn, kobiet i dzieci. To, co czuli w ostatnich chwilach, mógłby nazwać ponurym fatalizmem, pogodzeniem się z losem, nad którym nie ma się żadnej władzy. Decyzja nie należała do nich, ale poszli. I umierali, ciesząc się na własny koniec. To było najdziwniejsze, ten spokój i ta radość, z jaką witano śmierć. Jakby dawno oczekiwaną, najlepszą przyjaciółkę.
Trzeba coś zrobić z tymi duszami. Wprowadzają zamęt, ich lamenty i jęki wypaczają Moc.
Klepie anh’ogiera po masywnym grzbiecie. Spokojnie, nie będziesz musiał tam jechać. Zwierzę rzuca łbem i próbuje go obrócić w stronę jeźdźca, ale pancerne płyty wrośnięte w szyję skutecznie mu to uniemożliwiają. Jeszcze jego dziadkowie byli zwykłymi końmi, lecz venleggowi naprawdę posiadali niezwykłe Moce. W dwa pokolenia zmienili konie w anh’ogiery, pokryte pancerzem bestie o połowę większe od normalnych wierzchowców. Ich piersi, boki, zady, szyje i nogi pokrywała kostno-chitynowa zbroja, którą ukształtowano tak, by jeździec nie potrzebował siodła ani uprzęży. Potężne płyty zachodziły półkoliście z boków, chroniąc nogi wojownika, a do kierowania zwierzęciem wystarczył lekki nacisk kolanami. To była broń doskonała, poruszająca się na czterech nogach machina zniszczenia. Szkoda tylko, że stworzenia takie nie potrafiły się same rozmnażać, rodziły się ze zwykłych matek i to tak, że klacz, rozrywana od środka, nie miała szans na przeżycie. Laal dostała szału, gdy zobaczyła pierwszego anh’ogiera i zrozumiała, co zrobiono jej ukochanym koniom. Zrodzone z jej gniewu burze spowodowały trąby powietrzne, które spustoszyły setki obozów venleggowi. A za wiatrem przybyli jeźdźcy. Szaleni i dzicy jak ich bogini. Gdyby wtedy nie starł się z nią i nie zmusił do wycofania, być może a’Ove’teach musiałby przywołać całą Moc kaaf... Lepiej nie myśleć, jak by się to mogło skończyć.
Patrzy jeszcze raz na tonącą w strugach deszczu osadę.
Jej mieszkańcy się zbuntowali. Postanowili odrzucić powinność, sprzeciwić się jego woli. To było... szukał właściwego słowa... niewyobrażalne. Był ich panem, a oni rodzili się, żeby służyć. To jedyny sens i cel ich istnienia. Poddać się Woli. Ich sprzeciw... To tak, myśli, jakby własna dłoń odmówiła ci posłuszeństwa. Jakby własne oko przestało patrzeć tam, gdzie je kierujesz, i postanowiło zacząć własny żywot. Co zrobisz w takim przypadku?
Odetniesz dłoń. Wyłupisz oko.
Zbliża się jeden ze zwiadowców. Nie musi nic mówić, Węzeł tętni, po chwili obrazy i wiedza, jaką zdobył wojownik, są już jego. W osadzie znajduje się mniej niż setka mieszkańców, część jest chora. Pozostało tylko kilku mężczyzn w sile wieku. Wiedzą, że jeśli opuszczą domy, mniej niż trzecia część z nich dotrze na ziemie, gdzie nie pada deszcz. Na wspólnej naradzie postanowili zostać i czekać. Przeważyło zdanie kobiet, matek. Głupie, czyż ludzie nie rodzą się po to, by umrzeć? Zwiadowca nie musi tłumaczyć, skąd wie o naradzie, w jego wspomnieniach jest cień schwytanego z zaskoczenia strażnika, młodego chłopaka, jest pracujący nóż, dławiony krzyk i czerwień rozcieńczana deszczem. Są też obrazy ostrokołu i wału. Ulewa wymyła już sporą część ziemi, odsłaniając drewnianą konstrukcję, wiele pali stoi krzywo, wystarczy zarzucić liny i większość się rozleci. W osadzie nie ma dość ludzi, by wygrać z deszczem.
Kiwa głową, zadowolony. Mógłby przywołać Moc i zmieść buntowników jednym gestem, ale takie sprawy należy załatwiać inaczej. Odwraca się do swoich ludzi. Trzydzieści naczyń czeka w gotowości.
– Co mamy robić, Panie? – Zwiadowca używa głosu, czym nieco go zaskakuje. Ale ten chłopak zawsze był niezależny, nawet po tym, gdy naznaczył go Węzeł.
– Zabijcie ich – odpowiada tak, by każdy usłyszał.
– Zabijcie wszystkich.
* * *
Obudził się tak, jak zwykł budzić się od kilku lat, gdy powoli przechodził ze świata snu do pełnej świadomości. Lecz dziś od razu wiedział, gdzie jest. Ponkee-Laa. Banlear, zwany również Kałużnikiem. Trzecia co do wielkości, najmłodsza dzielnica Niskiego Miasta. Miejsce tradycyjnie wiązane z ludźmi szukającymi szczęścia w metropolii. To tu najczęściej trafiali przybysze z prowincji, bakałarze, uzdrowiciele i rzemieślnicy pragnący znaleźć pracę w którymś z miejskich cechów, czarodzieje szukający protektora lub szansy na zostanie członkiem potężnej gildii, wędrowni artyści, najemne zabijaki, ubodzy szlachcice i olbrzymia masa ludzi bez zawodu i wykształcenia, mająca za cały majątek parę rąk do pracy, a za motywację pusty brzuch. Dobre miejsce. Na powrót.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wschód - Zachód»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.