Robert Wegner - Wschód - Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Wschód - Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wschód - Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wschód - Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wschód - Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wschód - Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ko­cham to mia­sto – stwier­dził wresz­cie Ce­tron. – Uro­dzi­łem się tu­taj, i tu mam za­miar umrzeć. Szli­fo­wa­łem jego bru­ki i ta­pla­łem się w ka­na­łach, wal­cząc ze szczu­ra­mi o reszt­ki, ale były i cza­sy, gdy jeź­dzi­łem po­wo­zem za­przę­żo­nym w szóst­kę koni i pła­ci­łem zło­tem za każ­dy kęs stra­wy, bo taki mia­łem ka­prys. Za­wsze też wie­dzia­łem, że jest tu jed­na rzecz rów­nie nie­zmien­na jak oce­an. Liga Czap­ki. Liga prze­trwa­ła wszyst­ko, i ka­pła­nów, i Me­ekhan, i sza­leń­stwo księ­cia. Za­wsze na rów­ni z Radą rzą­dzi­ła w Ni­skim Mie­ście i w por­cie, a nikt nie pod­wa­żał jej wła­dzy, bo była czę­sto spra­wie­dliw­sza i uczciw­sza niż straż miej­ska i sę­dzio­wie. Opła­ca­łeś się gil­dii w swo­jej dziel­ni­cy, to two­ja żona i cór­ki mo­gły bez­piecz­nie wy­cho­dzić nocą z domu, do któ­re­go nie mu­sia­łeś na­wet za­my­kać drzwi.

Z tym aku­rat Alt­si­no­wi trud­no się było zgo­dzić, ale roz­sąd­nie po­wstrzy­mał się od ko­men­ta­rza. Ce­tron nie mó­wił do nie­go, tyl­ko do sie­bie, więc na­le­ża­ło mil­czeć i po­ta­ki­wać.

– I ani straż miej­ska, ani Rada nie wtrą­ca­ły się do tego. Bo kto utrzy­mał­by spo­kój w por­cie, do któ­re­go za­wi­ja co mie­siąc pięć ty­się­cy stat­ków z ca­łe­go świa­ta? Kto za­pa­no­wał nad dziel­ni­ca­mi bie­do­ty? Kto chwy­cił za gar­dło gil­die po­śled­niej­szych cza­row­ni­ków, po­dob­nie jak tych sa­mo­dziel­nych? Na­wet me­ekhań­scy gu­ber­na­to­rzy, gdy już zro­zu­mie­li, jak bar­dzo Liga jest po­trzeb­na, po­wo­ła­li spe­cjal­ny od­dzia­łek Szczu­rów, od­po­wie­dzial­ny za utrzy­my­wa­nie kon­tak­tów z jej przy­wód­ca­mi. Bo oni wie­dzie­li, że Ni­skie Mia­sto ni­g­dy nie sy­pia i nocą ktoś musi trzy­mać nad nim pie­czę.

Za­trzy­ma­li się przed stra­ga­nem ze sło­dy­cza­mi. Ce­tron przez chwi­lę kon­tem­plo­wał roz­ło­żo­ne na de­skach cu­kier­ni­cze cu­deń­ka, po czym ru­szył da­lej. Wła­ści­ciel od­pro­wa­dzał ich uśmie­cha­mi i ukło­na­mi.

– Temu też po­ży­czy­łem pie­nią­dze – skwi­to­wał szef gil­dii. – Pięć­dzie­siąt or­gów. Dziś ma trzy stra­ga­ny i wła­sną pie­kar­nię. A ten obok, ten han­dlu­ją­cy suk­nem, miał kło­po­ty z po­dat­ka­mi, je­den po­bor­ca chciał mu po­li­czyć za weł­nę jak za je­dwab, bo niby taka do­bra i gład­ka. Wy­tłu­ma­czy­łem mu, na czym po­le­ga róż­ni­ca mię­dzy weł­ną a je­dwa­biem. Wiesz jak? Ka­za­łem upleść sznu­ry z jed­ne­go i dru­gie­go, je­dwab na­mo­czyć w oc­cie, a weł­nę w sło­nej wo­dzie, za­wią­zać na nich po kil­ka su­płów, a po­tem zła­pa­łem tego urzęd­ni­ka i wle­pi­łem mu po dwa­dzie­ścia ra­zów każ­dym na gołą dupę. Po dzie­sią­tym roz­po­zna­wał je bez­błęd­nie i już ni­g­dy nie po­my­lił ma­te­ria­łów.

Mi­nę­li kil­ka ko­lej­nych stra­ga­nów i skle­pi­ków. Wła­ści­wie wszy­scy kup­cy i rze­mieśl­ni­cy kła­nia­li się Ce­tro­no­wi, uśmie­cha­li i po­zdra­wia­li. Alt­sin dał­by so­bie gło­wę uciąć, że nie było w tym nic z pod­szy­tej stra­chem uni­żo­no­ści, cha­rak­te­ry­zu­ją­cych lu­dzi bo­ją­cych się o wła­sne ży­cie i ma­ją­tek. Jego by­łe­go pa­tro­na da­rzo­no naj­praw­dziw­szym sza­cun­kiem i zło­dziej za­sta­na­wiał się, jak mógł prze­ga­pić to kil­ka lat temu. Tyl­ko że wte­dy in­te­re­so­wa­ły go je­dy­nie szyb­kie zle­ce­nia od Ce­tro­na, szyb­ka go­tów­ka, któ­rą moż­na było na nich za­ro­bić, i jesz­cze szyb­sze jej wy­da­wa­nie, a nie szcze­gó­ły dzia­łal­no­ści Gru­be­go. Gdy czło­wiek ma kil­ka­na­ście lat i żyje na uli­cy, rzad­ko pla­nu­je da­lej niż kil­ka dni na­przód.

– A te­raz nas za­bi­ja­ją – w gło­sie Ce­tro­na po­ja­wił się nowy ton. – Straż i te zim­no­krwi­ste su­kin­sy­ny Ben­do­re­ta Ter­le­acha. Ogło­si­li świę­tą woj­nę z wy­stęp­kiem, jak to na­zy­wa­ją, i co mie­siąc bio­rą się do oczysz­cza­nia ko­lej­nej dziel­ni­cy. Naj­pierw aresz­tu­ją stam­tąd kil­ka osób i te zni­ka­ją w lo­chach Rady. Co z nimi ro­bią... – za­wa­hał się wy­raź­nie. – Tego nie wiem, ale po­tra­fią być prze­ko­nu­ją­cy, bo wszy­scy za­czy­na­ją mó­wić. A po­tem nad­cho­dzi czas ła­pa­nek i po­ka­zo­wych eg­ze­ku­cji. Słu­chasz, Alt­sin? Po­wie­dzia­łem eg­ze­ku­cji, nie pro­ce­sów. Już na­wet prze­sta­li się ba­wić w po­zo­ry pra­wa, ła­pią lu­dzi i na dru­gi dzień wie­sza­ją, bez wy­ro­ków. A na­wet naj­nędz­niej­szy rze­zi­mie­szek za­słu­gu­je na to, żeby sę­dzia po­wie­dział mu, za co bę­dzie miał spo­tka­nie z ka­tem i...

– Jak wy­glą­da­ją lu­dzie hra­bie­go?

Gru­by łyp­nął na nie­go okiem. Na­dal nie lu­bił, jak mu prze­ry­wa­no.

– Mło­dzi, ubie­ra­ją się w czer­nie i brą­zy, no­szą, tyl­ko się głu­pio nie uśmie­chaj, no­szą pół­to­ra­ki na ple­cach.

Alt­sin opi­sał mu zda­rze­nie, któ­re­go był świad­kiem w Ka­łuż­ni­ku.

– A tak, Ban­le­ar oczy­ści­li jako pierw­szą z dziel­nic. Lu­dzie sta­rej asd-Fen­le pró­bo­wa­li się opie­rać i skoń­czy­ło się rze­zią. Te­raz nikt tam nie rzą­dzi, kil­ka ma­łych gru­pek, głów­nie spo­za mia­sta, łupi i mor­du­je, kogo ze­chce. Ale w dzień przy­cho­dzą tam pa­tro­le stra­ży z Pra­wy­mi i wy­rzu­ca­ją za mury wszyst­kich sta­rych, cho­rych i ka­le­kich. Nie ma dla nich miej­sca, mó­wią, mia­sto to nie przy­tu­łek, tyl­ko sil­ni i zdro­wi mogą tu miesz­kać. Pan Bi­tew nie po­trze­bu­je la­dacz­nic, że­bra­ków i zło­dziei.

– Pan Bi­tew?

Ce­tron po­ki­wał gło­wą, uśmie­cha­jąc się kwa­śno.

– Tak. Bo to wszyst­ko czy­nią w imię Re­agwy­ra. Hra­bia jest jego fa­na­tycz­nym wy­znaw­cą. Na­zwał swo­ich zbi­rów z mie­cza­mi Pra­wy­mi i ka­zał im prze­jąć straż miej­ską. Trzę­sie Radą. Roz­gry­wał nie­na­wiść mię­dzy Wy­sse­ry­na­mi i gur-Do­re­sa­mi tak dłu­go, aż na­gle oka­za­ło się, że oba rody już się nie li­czą, a w rze­czy­wi­sto­ści mia­stem rzą­dzi hra­bia. Nie sam, zresz­tą. Hie­rar­cho­wie Świą­ty­ni Re­agwy­ra spo­ty­ka­ją się z nim tak czę­sto, że wła­ści­wie mo­gli­by się prze­pro­wa­dzić do Wy­so­kie­go Mia­sta.

– A inni ka­pła­ni? Nie bu­rzą się?

– A co mogą zro­bić? Prze­cież hra­bia nie urą­ga bo­gom, tyl­ko oczysz­cza mia­sto z ban­dy­ty­zmu i grze­chu. Jak mają po­tę­piać wal­kę ze zło­dzie­ja­mi...? Gry­ghas też nie robi nic w tej spra­wie. Po­wi­nien już rok temu wy­słać wia­do­mość do Rady, że Liga nie po­zwo­li so­bie na ta­kie trak­to­wa­nie, a za­miast tego sie­dzi w Wa­rzel­ni i uda­je, że nic się nie dzie­je.

Alt­sin wie­dział, jak wy­glą­da­ją ta­kie wia­do­mo­ści. Na­głe znik­nię­cie ja­kie­goś pa­tro­lu stra­ży lub kil­ku mniej waż­nych urzęd­ni­ków, któ­rym nie uda­ła się na­uka od­dy­cha­nia wodą z ka­na­łów, sta­no­wi­ło sy­gnał, że Liga Czap­ki nie ży­czy so­bie pod­wa­ża­nia jej praw w Ni­skim Mie­ście. A gdy to nie po­ma­ga­ło, ka­pi­ta­no­wie, kup­cy i rze­mieśl­ni­cy, zwią­za­ni z człon­ka­mi Rady Mia­sta, za­czy­na­li je­den po dru­gim za­my­kać swo­je in­te­re­sy. A wte­dy Rada Pon­kee-Laa albo szła po ro­zum do gło­wy, albo rzu­ca­ła wszyst­kie siły stra­ży miej­skiej do ochro­ny swo­ich lu­dzi, prze­ry­wa­jąc na­gon­kę. Liga osią­ga­ła za­mie­rzo­ny re­zul­tat.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wschód - Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wschód - Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wschód - Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Wschód - Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x