Robert Wegner - Północ-Południe

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Północ-Południe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Północ-Południe: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ-Południe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Północ-Południe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ-Południe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W świetle księżyca dwa zakrzywione ostrza błysnęły biało.

Zwariował, przemknęło przez głowę kupca. Zwariował. To samo musieli pomyśleć strażnicy przy bramie. Jeden odwrócił się do Issara, wysuwając przed siebie włócznię, drugi ruszył w bok, pod murem, kierując się w stronę pomieszczeń dla służby.

Miał szczęście, przeżył pierwszy atak.

Wrota nagle wygięły się pośrodku i eksplodowały do wewnątrz, jakby uderzone gigantycznym taranem. Pierwszy strażnik zginął od razu, wyleciał w górę wraz z tysiącem drewnianych drzazg, które zostały po bramie.

Przez dziurę wjechało kilkunastu dzikich, wyjących, hałłakujących jeźdźców. Śmierć, zniszczenie, rzeź i koniec świata.

Niezupełnie.

Przed pierwszą parą konnych wyrosła nagle spod ziemi zamaskowana postać. Luźna szata zafurkotała w powietrzu, do wtóru świstu zakrzywionych kling i rozpaczliwego rżenia ranionych zwierząt.

Oba wierzchowce zwaliły się na ziemię, pociągając za sobą jeźdźców, kwicząc, rzężąc, wierzgając w powietrzu kopytami. W ten taniec śmierci wpadła następna dwójka, potem kolejna. Powstał zator z żywych i umierających ciał. A pośrodku tej rzezi tańczyła, wirowała, migotała bronią zamaskowana postać. Dziedziniec zabarwił się krwią.

Reszta bandytów rozdzieliła się przy wyważonych wrotach i pogalopowała wzdłuż ścian majątku. Większa z grup skierowała się do ustawionych z boku wozów, w biegu zeskakując z koni i dobijając się do drzwi stajni.

Druga ruszyła ku rezydencji.

Aerin odzyskał zdolność działania. Wpadł do środka, zderzając się z jednym ze swoich ludzi.

– Co...?

– Bandyci! Zabarykaduj drzwi!

Mężczyzna gapił się na niego z otwartymi ustami.

– Szybko! – Kupiec złapał za ciężką, osadzoną w kamiennym bloku misę, zwyczajowo pełną wody, i spróbował ruszyć ją z miejsca. – Pomóż mi.

Obaj z najwyższym trudem przewrócili kamień i podtoczyli go pod drzwi. Woda chlusnęła na posadzkę. W tej samej chwili rozległo się pierwsze uderzenie. Drzwi wytrzymały.

W korytarzu pojawiło się więcej osób, kucharz, służąca, chłopak na posyłki.

– Przyłóżcie tu coś jeszcze! Szybko!

Kucharz zniknął za najbliższymi drzwiami i po chwili dobiegł stamtąd dźwięk przesuwanego mebla. Aerin pobiegł w głąb rezydencji, do komnat żony.

– Ell! Ell!

Otworzyła w nocnej koszuli, z ciężkim świecznikiem trzymanym jak maczuga w ręku.

– Bandyci – rzucił jednym tchem. – Nie podchodź do okien.

Okna miały stalowe kraty, misternie wykute przez henlendzkich rzemieślników. Spadek po dziadku. W tej chwili błogosławił tego starego sknerę.

– Dzieci! – Minęła go i pobiegła do sąsiednich pokoi. – Isanell! Erath!

Dziewczynka otworzyła od razu. Prawą stronę jej nocnej koszuli plamiła krew. W lewej ręce trzymała mały łuk do polowania na ptactwo.

– Bandyci! – wykrzyknęła, jakby dostała właśnie prezent. – Chyba jednego trafiłam.

– Isa!

Matka już przy niej klęczała.

– Jesteś ranna?! Gdzie? Pokaż! – Zaczęła nią potrząsać. Isanell spojrzała na swój prawy bok. Potem dotknęła głowy, tuż nad uchem, skąd sączyła się krew.

– O kurczę – wymamrotała.

I zemdlała.

– Zabierz ją do kuchni, tam nie ma okien. – Polecił Aerin i rozejrzał się po pokoju córki. We framudze drzwi tkwiła szaropióra strzała, dwie inne wbiły się w ścianę.

Okna w pokoju Eratha też wychodziły na dziedziniec.

Poderwał się, pobiegł do sąsiedniej komnaty. Drzwi nie były zamknięte, ale w pokoju ziało pustką.

Zawrócił do kuchni.

– Erath! Gdzie on jest? – Złapał najbliższą służącą za rękę. – Gdzie mój syn?!

Dziewczyna rzuciła mu spojrzenie przerażonego królika.

Puścił ją i złapał chłopaka na posyłki. Nieraz widział, jak on i Erath uganiali się niczym szaleńcy, walcząc z niewidzialnymi bandytami lub polując na wyimaginowane potwory.

– Ty... – Imię wyleciało mu z pamięci. – Danel. Gdzie jest Erath?!

Chłopak opuścił wzrok.

– W stajniach – wyszeptał.

– Gdzie?!

– W stajniach, panie. Parobki mieli urządzać wyścigi szczurów.

Aerin runął do swojej komnaty. Na ścianach wisiała tam kolekcja różnej broni, łuki, kusze, topory, włócznie, oszczepy, miecze, issarskie yphiry i talhery. To były jednak tylko ozdoby, swoją ulubioną broń, meekhański kawaleryjski miecz, kładł zawsze przy łóżku, nawyk wyniesiony z noclegów na szlakach handlowych.

Złapał miecz, wybiegł na korytarz i stanął jak wryty. Drzwi tarasowała masywna dębowa szafa.

– Auhag!

Kucharz zjawił się jak duch.

– Odwalamy! – Aerin złapał róg mebla i próbował przesunąć. Daremnie. – Nie stój tak, człowieku! Pomóż mi!

Mimo swoich sześćdziesięciu lat Auhag stropił się jak mały chłopiec.

– Nie, panie... Tam śmierć.

Kupiec zaparł się nogą o ścianę i szarpnął, aż pociemniało mu w oczach. Szafa tkwiła jak wmurowana. Jak on ją tu przyciągnął?

– Rusz się, do stu demonów! Auhag!

Kucharz miał łzy w oczach.

– Nie, panie. Pochowałem waszego ojca, nie chcę i was. Tam bandyci. Śmierć.

– Tyyy...! – Aerin szarpnął się jak furiat, świsnął mieczem, zatrzymując klingę o włos od szyi mężczyzny. – Tam jest mój syn!

– Pani Miłosierna!

Głos Ellandy podziałał na niego jak wiadro zimnej wody. Skoczył w jej kierunku, spodziewając się najgorszego, żony leżącej ze strzałą w piersi, wyłamanych krat, bandytów wdzierających się do środka.

Stała przy oknie w jego komnacie, patrząc na dziedziniec. W dwóch skokach był przy niej, gotów obalić na ziemię, zasłonić przed strzałami, odciągnąć w bezpieczne miejsce.

Znalazł się przy oknie i skamieniał.

Przez bramę wjeżdżała właśnie postać z jego najgorszych koszmarów. Na czarnym, pokrytym ni to sierścią, ni to piórami rumaku siedział mężczyzna, mający na oko osiem stóp wzrostu. Prawa połowa jego ciała wyglądała jak obdarta ze skóry, poparzona i toczona przez robaki. W głębokim, czerwonym oczodole błyskało czarne, nieruchome oko. Zęby szczerzyły się w parodii uśmiechu. U kikuta prawej ręki tkwiło kilka haków, noży i zadziorów, poplamionych czymś lepkim i czerwonym.

Jeździec spojrzał w kierunku sąsiadującego ze stajnią budynku dla woźniców i służby, w którym najwyraźniej stawiano zażarty opór. Kilku naszpikowanych strzałami bandytów leżało już przed stajnią, kilku innych czołgało się, byle dalej. Kamienne ściany i wąskie okna dawały obrońcom zdecydowaną przewagę. Mimo że bandyci otworzyli już stajnię, nie udało im się zaprząc żadnego zwierzęcia do wozów. Na dodatek na piętrze budynku, gdzie spali parobkowie i stajenni, także zabarykadowała się zdesperowana grupka. Atak zdecydowanie nie przebiegał tak, jak powinien.

Aż do tej chwili.

Gdy tylko makabryczny jeździec pojawił się na placu, deszcz kąśliwych strzał ustał jak ucięty nożem. Na kilka uderzeń serca całe podwórze zamarło.

Potem do maszkary podszedł jakiś bandyta, prowadząc szarpiącą się, drobną postać.

– Och...

Aerin poczuł kulę żółci podjeżdżającą do gardła. Ellanda złapała za kratę w oknie, jakby próbowała ją wyrwać. Ozdobne, stalowe winorośla naznaczyły się czerwienią.

– Och, Erath.

Tylko tyle. Żadnego krzyku, płaczu, wycia. Wolałby to.

Siedzący na koniu potwór złapał chłopca za ramię i bez trudu podniósł go na wysokość własnej twarzy. Erath przestał się szarpać. Z tej odległości Aerin dostrzegł, że przód spodni chłopca zakwitł ciemną, wilgotną plamą. Nie zdziwił się.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Północ-Południe»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ-Południe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Niebo ze stali
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Wolfgang Wegner - Nacht über Marrakesch
Wolfgang Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Robert Stevenson - Nuevas noches árabes
Robert Stevenson
Отзывы о книге «Północ-Południe»

Обсуждение, отзывы о книге «Północ-Południe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x