Robert Wegner - Północ-Południe

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Północ-Południe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Północ-Południe: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ-Południe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Północ-Południe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ-Południe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Za ostatnim wozem właśnie zamykano bramę. Ruszyły przez dziedziniec spokojnym, dystyngowanym krokiem.

– Nie garb się, ramiona wyżej, unieś nieco głowę. I uśmiech moje dziecko, uśmiech.

Po każdym napomnieniu dziewczynka stąpała coraz sztywniej i bardziej nienaturalnie. Robiła się też coraz bardziej ponura. Podeszły do wozu, na którym obok brodatego woźnicy siedział krępy, lekko szpakowaty mężczyzna pod czterdziestkę. Na twarzy miał kilkudniowy zarost.

– Witaj, Ellando – uśmiechnął się radośnie.

Kobieta wykonała dworski ukłon. Dziewczynka powtórzyła go niemal perfekcyjnie.

– Witaj w domu, panie.

Przez twarz mężczyzny przebiegły mieszane uczucia.

– Za co tym razem? – zapytał nieco żałośnie.

– Sześć dni temu przygotowałam ucztę powitalną, ale karawana się nie zjawiła. Myślałam, że oszaleję z niepokoju. Połowa jedzenia rzecz jasna się zmarnowała, a ja nie spałam przez trzy noce, zanim nie doniesiono mi, że w drodze powrotnej zajechałeś do Antaler. Co to było tym razem? Wyższe ceny na jaspis?

Pokręcił głową.

– Niezupełnie. – Dotknął ręką płótna wozu, w miejscu, gdzie ziała niewielka dziurka. Dopiero teraz zauważyła, że tych dziurek było więcej. Spostrzegła też brudnawy bandaż, wystający spod rękawa woźnicy.

– Och, Aerin... – Kobieta przyskoczyła do męża i niemal siłą zwlekła go z kozła. – Kto? Koczownicy? Bandyci? Issarowie? Nic ci nie jest?! – mówiąc to, potrząsała nim energicznie, szukając ewentualnych ran.

Poddawał się tym zabiegom z uśmiechem. Nagle syknął głośno.

– Och, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Jesteś ranny? – Zaczęła rozpinać mu kubrak.

– Ell, nie jesteśmy sami... – Schwycił ją znienacka i pocałował. Kilku najbliższych woźniców i tragarzy zagwizdało radośnie.

– Łajdak... – Wyrwała mu się czerwona jak piwonia. – A ja się tak martwiłam. Nie mogłeś przysłać gońca?

– To było tylko kilkunastu bandytów. Chcieli pewnie porwać jeden lub dwa wozy i uciec. Zabiliśmy kilku, reszta uciekła. Ośmiu ludzi zostało rannych. To dlatego poprowadziłem wozy do Antaler. Mają tam najlepszych uzdrowicieli w prowincji. A wiesz, co by się tu działo, gdyby kobiety, których mężowie i synowie pojechali ze mną, dowiedziały się o napaści?

Skrzywiła się.

– Masz rację. Byłam głupia.

– Wcale nie. Po prostu przysłanie gońca mogło tylko pogorszyć sytuację.

Odwrócił się do dziewczynki. Ciągle stała z boku, zła, naburmuszona, najwyraźniej obrażona na cały świat.

– A ty? Nie przywitasz się z ojcem?

Powtórzyła ukłon.

– Witaj, ojcze.

Jęknął dramatycznie.

– I ty też? Za co?

Żona wzruszyła ramionami.

– Mnie nie pytaj. Ostatnio chodzi zła jak stado szerszeni.

Płótno na wozie odchyliło się i wyjrzała stamtąd jasna czupryna chłopca.

– Matka nie pozwala jej jeździć na Siwku. I każe uczyć się poezji. I tańca. Chce z niej zrobić prawdziwą damę. – Zachichotał jak z niezłego dowcipu.

Aerin przyklęknął przed przyszłą damą.

– Aż tak źle?

Skinęła głową.

– Żadnej jazdy konno?

Tym razem wtrąciła się matka:

– Ona jeździ na oklep. Po męsku. W sukni do pół łydki. Widać jej całe nogi. Za każdym razem, jak wsiada na swojego konia, robi się zbiegowisko. Przeważnie z młodych parobków. Jest już za duża na takie rzeczy.

Podczas tyrady matki Isanell opuściła głowę i zaczęła pociągać nosem. Aerin przez chwilę toczył ze sobą walkę. Potem przyjrzał się córce, jakby zobaczył ją pierwszy raz w życiu. Istotnie, zbliżały się jej trzynaste urodziny, dorastała. Odchrząknął.

– Obawiam się, że matka ma rację. Jeśli chcesz jeździć konno, musisz używać damskiego siodła, jak wszystkie dobrze wychowane młode panny. I nie rób takiej miny, bo to, co ci przywiozłem, dostanie kuzynka Vionnet...

Od razu przestała chlipać.

– Co mi przywiozłeś?

– A całus?

– Ojcze! Przy ludziach?

– Nikt nie patrzy, chodź.

Podeszła powoli i cmoknęła go w policzek. Spojrzał na nią z wyrzutem.

– To ma być całus? A ja...

W tym momencie Erath wyskoczył z wozu, wywijając nad głową zakrzywionym mieczem.

– Ejaa! Haa! Issaram yphir!

Ojciec złapał go za rękę, ratując najprawdopodobniej przed przypadkową dekapitacją.

– Erath. To nie jest zabawka. – Ostrożnie odebrał mu broń.

Miecz miał głownię długości około trzydziestu cali, zakrzywioną, zwężającą się do ostrego niczym igła szpica. Okrągły jelec i prosta, półtoraręczna rękojeść owinięta czarną skórą i zwieńczona stalową głowicą. Żadnych grawerów na klindze, jelcu czy rękojeści. Broń stworzona do walki, a nie na ozdobę.

– Gdzie pochwa?

– Na wozie.

– Idź po nią. Tylko, na Wielką Matkę, nie grzeb więcej w skrzyniach z bronią.

Aerin spojrzał na żonę i zamarł. Blada, z przerażeniem w oczach, tuliła do siebie córkę, gapiąc się na coś za jego plecami. Niestety, wiedział, co mogło ją tak przestraszyć.

Odwrócił się.

Za nim stała postać w luźnej, sięgającej ziemi szacie w kolorze piaskowca, przewiązanej misterną rzemienną plecionką. Twarz obcego została zasłonięta kilkoma zwojami materiału. Znad jego barków wystawały rękojeści dwóch mieczy, identycznych jak ten, który kupiec właśnie trzymał w ręku.

Nieznajomy skłonił się, przykładając prawą dłoń do serca.

– Witaj, pani tego domu – mówił z koszmarnym akcentem, chociaż miał bardzo miły głos.

Ellanda próbowała wydusić z siebie słowo. Zza zasłony dobiegło westchnienie.

– Nie powiedziałeś jej.

Aerin stęknął.

– Właśnie miałem to zrobić.

– I co teraz?

– Jakoś jej to wytłumaczę.

– Teraz, czy jak już stąd ucieknie?

—— • ——

Zaśmiała się na to wspomnienie.

– Myślałam, że matka mnie udusi. Sama też byłam przerażona. Issar. Wojownik Piekieł. Zamaskowany Demon. Niania często opowiadała nam straszne historie o ludziach z gór, którzy przychodzą i porywają małe dziewczynki.

– I chłopców – dodał śmiertelnie poważnym tonem.

– Chłopców nie. Chłopcom obcinają uszy, nos i zakopują ich głową w ziemi.

– Ach, to dlatego Erath o mało nie pogubił spodni, uciekając z wozu.

– Ja nie mogłam się ruszyć z miejsca. Dopiero matka odciągnęła mnie kilka kroków. I zaczęła się awantura...

– Wiem, pamiętam.

—— • ——

Stał obok wozu, patrząc, jak jasnowłosa kobieta odciąga w tył córkę. Aerin rzucił mu przepraszające spojrzenie i ruszył za nią, wciąż z mieczem w ręku.

Czuł się nieswojo. Ludzie z karawany przyjęli jego towarzystwo raczej chłodno, ale po potyczce sprzed kilku dni zaczęli go traktować z czymś w rodzaju szacunku. On ich też. Razem walczyli, razem przelali krew nieprzyjaciół. Co prawda to za mało, by traktować ich jak al’fedri – przyjaciół; ale dość, by zostali laagha – towarzyszami podróży.

Teraz jednak okazało się, że ta trzydziestka to zaledwie ułamek obcych, z którymi będzie musiał się spotykać. W afraagrze Aerina mieszkało trzy albo i cztery razy więcej osób.

Na dodatek niemal każda z nich gapiła się teraz na niego, pokazywała palcami. Ich szepty nie brzmiały przyjaźnie. Niektórzy robili znaki odpędzające demony. Inni, w większości młodzi mężczyźni, demonstracyjnie obnosili się z bronią. Uśmiechnął się pod nosem, tylko dwóch lub trzech robiło to w ten specyficzny, pełen swobody sposób, nakazujący szacunek. Reszta starała się po prostu ukryć strach. Nie miałby z nimi żadnych problemów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Północ-Południe»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ-Południe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Niebo ze stali
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Wolfgang Wegner - Nacht über Marrakesch
Wolfgang Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Robert Stevenson - Nuevas noches árabes
Robert Stevenson
Отзывы о книге «Północ-Południe»

Обсуждение, отзывы о книге «Północ-Południe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x