Robert Wegner - Północ-Południe

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Północ-Południe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Północ-Południe: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ-Południe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Północ-Południe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ-Południe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przymknął oczy, recytując w myślach yillę – modlitwę pokuty. Za grzech pychy.

Potem zaczął się przysłuchiwać rozmowie, a raczej kłótni kupca z żoną.

– Ależ Ell...

– Żadne Ell, żadne Ell – kobieta mówiła wysokim, piskliwym głosem. Na granicy paniki. Jakakolwiek próba przemówienia jej do rozsądku była z góry skazana na niepowodzenie.

– A jeśli ktoś zobaczy jego twarz?! Jeśli ją zobaczy? A dzieci? Są takie ciekawskie. Jeśli Erath zakradnie się i zobaczy jego twarz?!

Aerin spojrzał w stronę rezydencji, w której zniknął jego syn. Westchnął.

– Erath jest rozsądnym chłopcem. Poza tym Yatech dostanie osobną komnatę. Naprawdę nie ma powodu do niepokoju. Issar nie odsłania twarzy przypadkowo.

– Tak. Tylko wtedy, gdy zamierza kogoś zabić.

– Niezupełnie. Widziałem, jak zabijał i wcale nie odsłaniał przy tym twarzy.

To chyba nie był najlepszy argument.

– Wi... widziałeś jak zabijał?! I przywiozłeś go do naszego domu?!

– Przecież ci mówiłem, że napadli nas bandyci. Naprawdę byłem wdzięczny losowi, że Yatech dołączył do karawany.

Przez chwilę milczała.

– Ja... jak właściwie go spotkałeś?

– Seyraen, naczelnik plemienia, zaproponował mi jego usługi.

– Usługi?

– To wojownik. A czasy robią się niespokojne. Przyda nam się w domu taka straż. Sama jego obecność wystarczy, żeby zniechęcić większość nieproszonych gości. U księcia kea-Wetonr jest ich aż sześciu.

– Książę podobno trzyma też młodego urawyra i oswojoną maresthę. Ale to nie znaczy, że i ty musisz.

– Och Ell, zrozum, wyświadczam Seyraenowi przysługę. Wielu młodych Issarów schodzi z gór, żeby poznać życie ludzi równin. A ja handluję z jego plemieniem od lat. Wszyscy na tym zyskamy.

Pokręciła głową.

– Nie. Nie zgadzam się. On musi odejść. Niech gdzie indziej poznaje nasze życie. Albo on zniknie, albo ja wracam do miasta. Z dziećmi.

—— • ——

– Wydawało się, że będziesz musiał odejść.

– Tak. Ten argument, albo to, albo ja odchodzę, jest starszy niż sam świat.

– U was też?

– O tak. – Uśmiechnął się w mrok. – Powinnaś posłuchać, jak mówi to moja ciotka.

– Byłam pewna, że już cię więcej nie zobaczę.

– Taaak – westchnął. – Ja też zacząłem się już zastanawiać, jak wrócę w góry. To daleka droga dla pieszego wędrowca.

Przytuliła się mocniej.

– Potem był napad. Wiesz, to prawie tak jak w opowieściach niani.

– Co?

– Wszystko. Kiedy już wydaje się, że sytuacja jest beznadziejna, Eyfra tak splata losy bohaterów, że wszystko kończy się szczęśliwie.

– Nie mieszałbym Pani Przeznaczenia do tego – zganił ją tylko na wpół żartobliwie. – Ani też nie nazywałbym napaści pół setki bandytów szczęśliwym zakończeniem.

– Nie bądź taki poważny. – Ugryzła go w ramię.

– Użesz ty!

Przeturlał się tak, że znalazła się pod nim.

– Noo – wymruczała. – A już myślałam, że masz zamiar przegadać całą noc.

—— • ——

Wiał lekki, ciepły wiatr z południa. Księżyc w pełni oświetlał dziedziniec srebrnym światłem. Cienie kładły się plamami czerni tam, gdzie nie docierała nocna poświata. Było cicho. Konie wyprzęgnięto, oporządzono i zaprowadzono do stajni. Wozy nie zostały rozładowane, za dwa dni i tak czekała je droga do miasta. Stały teraz obok stajni, ustawione w karnym dwuszeregu. Niemal wszyscy spali, tylko przed bramą sennym krokiem przechadzało się dwóch strażników uzbrojonych w miecze i włócznie.

Aerin-ker-Noel stał na tarasie i patrzył w niebo. Wreszcie westchnął ciężko, spojrzał na towarzyszącego mu wojownika. Przez ułamek sekundy wydawało mu się, że za gęstym zawojem dostrzega błysk oczu.

– Przykro mi, Yatech. Ona nie da się przekonać.

– Wiem. Inaczej nie budziłbyś mnie w środku nocy.

– Myślę, że powinieneś wyjechać skoro świt. Dam ci dobrego konia. Powiedz starszemu, że ponieważ to ja złamałem umowę, możecie zatrzymać zapłatę.

Ciemna postać skłoniła głowę.

– Powiem. Ale sądzę, że przy najbliższej okazji zwróci ci pieniądze.

– Też tak sądzę. Czuję się, ech... Po prostu głupio mi, że wyciągnąłem cię z afraagry po próżnicy.

Prawie mógł sobie wyobrazić uśmiech Issara.

– Wcale nie po próżnicy. Zobaczyłem równinę, była ładna, miła walka. No i przekonałem się, że prawdą jest to, co zawsze powtarzał mój dziadek.

– A co mówił?

– Że to kobiety rządzą światem.

Kupiec uśmiechnął się powściągliwie.

– Jej ojciec i brat zostali zabici w czasie wojny z Issaram ćwierć wieku temu. Wracali do domu powozem, gdy otoczyła ich grupa wojowników z gór. Podobno niektórzy mieli odsłonięte twarze. Zabili wszystkich dorosłych. Tylko ją zostawili. Konie same wróciły do domu. – Spojrzał tam, gdzie powinny być oczy wojownika. Potem odwrócił się do niego plecami. – Wyobrażasz to sobie? Pięcioletnia dziewczynka siedząca obok swojego martwego ojca i brata, w powozie ciągnionym przez głupie zwierzęta. Schlapana krwią najbliższych. Zbyt przerażona, by płakać. Dopiero dzisiaj mi o tym opowiedziała. Wiedziałem, że straciła ojca w tamtej wojnie, ale nie wiedziałem, że w taki sposób. Nigdy bym cię nie zaprosił do domu, gdybym...

Przerwał mu łagodny głos.

– Nie było żadnej wojny. I ty o tym dobrze wiesz. Kiedy wam, Meekhańczykom, udało się odeprzeć se-kohlandzki najazd, potrzebowaliście jakiegoś zwycięstwa, by podbudować morale w Imperium. Więc najechaliście na nas. I do tej pory macie pretensje, że wasza krew też się polała. Ale kiedy pułki Lamparta i Orła wkroczyły w nasze góry, pierwszą rzeczą, jaką zrobiły, było wyrżnięcie do nogi ośmiu osad. Zabili wszystkich, mężczyzn, kobiety, dzieci. Wszystkich.

– Słyszałem, że wasze kobiety same rozbijały dzieciom głowy, a potem rzucały się z nożami na żołnierzy.

Rozmowa zmierzała w zdecydowanie złym kierunku.

– Nikt nie może zobaczyć twarzy Issaram, dopóki kołacze się w nim życie. Takie jest prawo. Jeśli ktoś ujrzy twoją twarz, on lub ty musicie stanąć przed Matką, nim nadejdzie kolejny świt. Takie jest prawo. – Wojownik umilkł na chwilę. – Po tym, jak zniszczyliśmy wasze pułki, na równiny nie zeszła żadna armia, tylko garść tych, którzy stracili rodziny w tamtych wymordowanych osadach. Niektórzy szukali zemsty, inni śmierci. Ale nie było żadnej wojny.

– Zabijali wszystko, co się ruszało.

– Nie wszystko. Prawo dotyczy tych, którzy ukończyli dziewięć lat. Młodsze dzieci nie potrafią skraść ci spojrzeniem duszy.

– Więc gdyby Erath albo Isanell...

Wkroczyli na naprawdę grząski grunt.

Zamaskowany wojownik wzruszył ramionami.

– Wiesz, kim jestem. Żyjemy z Prawem Harudiego od dwóch i pół tysiąca lat. Stosowaliśmy się do niego, kiedy tymi ziemiami władali Aralhowie, ludy f’Eldyr i Fennyjczycy, wreszcie wy, przybysze ze wschodu. Dzięki tym prawom Issaram pozostali tymi, kim są do tej pory. Nie sądzisz chyba, że zmienię je dla ciebie.

Aerin powoli skinął głową.

– Myślę, że lepiej będzie, jak odjedziesz – powiedział cicho.

– Wyruszę skoro świt.

– Weź, co ci będzie potrzebne na drogę, żywność, wodę.

– Poradzę sobie.

Kupiec odwrócił się, żeby wejść do środka. Usłyszał głośne westchnienie.

– Aerin... – głos Issara był dziwny.

– Tak?

– Coś się zbliża. Magicznego. Obudź ludzi, niech wezmą broń.

Yatech ruszył szybkim krokiem do bramy. Aerin stał i gapił się zdumiony, jak mężczyzna zatrzymuje się kilkanaście kroków przed wrotami i wyjmuje broń.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Północ-Południe»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ-Południe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Niebo ze stali
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Wolfgang Wegner - Nacht über Marrakesch
Wolfgang Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Robert Stevenson - Nuevas noches árabes
Robert Stevenson
Отзывы о книге «Północ-Południe»

Обсуждение, отзывы о книге «Północ-Południe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x