Robert Wegner - Północ-Południe

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Północ-Południe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Północ-Południe: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ-Południe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Północ-Południe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ-Południe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie przyszło im do głowy, że obraz może wyglądać inaczej.

Ściany jej celi były ścianami warownego zamku, budowanego typowo po meekhańsku, solidnie, tanio i bez oglądania się na estetykę. Miały wytrzymać uderzenia kamieni ciskanych przez balisty, a nie ładnie wyglądać. Jeśli nawet kiedyś były w miarę gładkie, to teraz tynk odłaził całymi płatami, kruszył się i zaścielał podłogę warstwą pyłu. Także wilgoć ciągnąca od bagna z każdym rokiem zostawiała wyraźniejszy ślad na wiekowych murach. Wraz z nią pojawił się grzyb. A kiedy celę osuszono i przygotowano na jej przyjęcie, nikt nie zadbał o to, by wytynkować ją na nowo. Zgodnie z meekhańskim pragmatyzmem uznano, że szkoda pieniędzy na walkę skazaną z góry na porażkę.

To pozwoliło jej tworzyć.

Od kilku dni miała w głowie obraz, który coraz natarczywiej domagał się uwolnienia. Widziała ich na ścianie, mężczyznę z mieczami na plecach i dziewczynę z oczami jak wieczorne niebo przed burzą. Wykreślała ich zarys w zawilgłym tynku, używając do tego celu paznokci i trzonka drewnianej łyżki. Robiła to ostrożnie, tu kreska, tam rysa, zaledwie ślad, cień, sugestia kształtu. Na szczęście dwie wilgotne plamy na ścianie z grubsza przypominały ludzkie sylwetki. Lekkim muśnięciem nakreśliła zarys twarzy, ramion, rękojeści mieczy wystające znad barków mężczyzny. Trzeba było wiedzieć, gdzie patrzyć, i wysilić wyobraźnię, żeby w tym zbiorowisku plam i pęknięć dopatrzyć się Obrazu. Ale dobrze wiedziała. Obraz był w jej głowie i będzie skończony, gdy ona uzna go za gotowy. Czyli już wkrótce.

Usłyszała szmer rozmowy za drzwiami.

—— • ——

Drugie i trzecie drzwi były podobne do pierwszych, stal i żelazo z niewielkim oszklonym okienkiem pośrodku. Velgeris podchodził do każdych z miną, jakby miał coraz większą ochotę dźgnąć kogoś nożem. Ekkenhard nie dziwił mu się ani trochę. Nieufność była wpisana w pracę każdego szpiega, była czymś tak naturalnym, jak bicie serca i oddychanie. Szczur od dłuższej chwili zastanawiał się, czy gdyby był na miejscu ich gościa, to też czułby, że coś tu nie gra. Na dobrą sprawę poza pięknym przedstawieniem, tajemniczą wieżą, żelaznymi drzwiami i strażą pod bronią Gentrell nadal nie przedstawił żadnych dowodów na potwierdzenie swojej historii. Żaden z więźniów, ani pierwszy chłopak, ani wyglądająca jak jego rówieśniczka dziewczynka, ani na oko piętnastoletni wyrostek nie sprawiali zbyt groźnego wrażenia. Spali spokojnie w swoich celach i najwyraźniej żaden nie miał ochoty na chodzenie po ścianach czy wyginanie w rękach grubych na cal stalowych prętów.

Gdyby nie rysunki, które zrobiły na Ogarze takie wrażenie, zapewne już dawno obróciłby się na pięcie i wyszedł. Właśnie zbliżali się do celi ich autorki. Jeśli też będzie spała snem niewinnego dziecka, najpewniej czeka ich wojna wywiadów, ocenił patrząc na minę Velgerisa. Nikt nie lubi, gdy robi się z niego idiotę.

Cela była narożna, korytarz zakręcał w prawo i biegł wzdłuż wschodniej ściany. Pomieszczenie miało dwoje drzwi.

– Musimy mieć możliwość obserwowania każdego fragmentu celi bez wchodzenia co chwilę do środka – wyjaśnił Gentrell, choć Velgeris nie zadał żadnego pytania.

Ogar bez słowa podszedł do drzwi. Nie czekając na polecenie, Ekkenhard zajął się liną, jednym uchem słuchając mamrotania szpiega. Czuł, jak jeżą mu się włosy na karku, wymienił spojrzenie z dowódcą, który stał już dwa kroki obok i z dziwną miną wpatrywał się w gościa. Ten szeptał:

– Dziewczyna, około piętnastu, szesnastu lat, jasne włosy, wystrzępiona koszula, śpi na materacu leżącym na posadzce. Cela najskromniej urządzona, poza materacem żadnych sprzętów, nawet koca, ściany, jak w poprzednich celach, pokryte plamami i liszajami... – wydawało się, że Velgeris zapatrzył się gdzieś w przestrzeń, wstrzymując oddech. – Dziewczynę otacza... nie, nie potrafię tego nazwać, jakby jej nie było, jakby zajmowała tę samą przestrzeń z czymś jeszcze, to nie nawiedzenie ani przekształcenie, ani zawieszenie, żadnego śladu dotknięcia Chaosu... Nic spod Mroku. A mimo to... Mrowieją mi palce, czuję ucisk w uszach, smak grzybów na języku, lawenda... czosnek... miód... nie od niej. Co u licha...?

Cofnął się nieco, przyjrzał po kolei wszystkim czterem zasuwom, zamykającym drzwi. Błyskawicznym, owadzim ruchem odwrócił się w stronę Ekkenharda, oczy miał jak czarne studnie. Potem spojrzał w lewo, na zakręt korytarza.

I w tym momencie zza zakrętu wyszła śmierć.

Postać w bieli wyglądała, jakby została wycięta z płachty płótna, jakby była dwuwymiarowa. Potem zrobiła krok do przodu, liznęło ją światło kaganka i nagle nabrała głębi, ale nie stała się przez to mniej absurdalna. Białe spodnie, biała, luźna koszula, twarz jak pokryta lakierem maska, siwe włosy, białe dłonie, nie, rękawiczki, białe rękawiczki, nogawki spodni kryły stopy, ale Ekkenhard założyłby się o każde pieniądze, że buty intruza, jeśli je nosił, również były białe.

Jak, zamruczało mu pod czaszką, jak tu wszedł? Magia? Blokady na wieżę nałożyli najlepsi czarodzieje Szczurzej Nory.

Tyle zdążył pomyśleć, zanim obcy zabił pierwszego z nich.

Aveger stał najbliżej, tyłem do zakrętu, kuszę ciągle trzymał w rękach, skierowaną w drzwi. Gdy Velgeris przerwał monolog i spojrzał mu za plecy, też odwrócił głowę. Nie ciało – odruch nakazujący traktować „gości” cel jak największe zagrożenie nie pozwolił mu skierować broni w inne miejsce. Zresztą, co mogło wyjść zza zakrętu, który kilka minut wcześniej sprawdził?

I tak umarł, z głową obróconą w bok, spoglądając przez lewe ramię. Biało odziany zabójca doskoczył do niego, przebywając dzielące ich kilkanaście stóp między jednym a drugim uderzeniem serca, złapał oburącz za głowę i przekręcił. Trzasnęło, spust, naciśnięty ostatnim spazmem, zwolnił cięciwę i ciężki bełt wbił się z łupnięciem w drewno.

Młodszy szpieg puścił sznur, który ze świstem znikł w dziurze w suficie. Wewnątrz celi rozległ się odgłos rozbijanej glinianej lampy. Potem wszystko potoczyło się jednocześnie.

Zabójca wtargnął między nich jak tornado, kierując się wprost na Ekkenharda. Szpieg zobaczył tylko, jak napastnik podrywa nogę do kopnięcia, i poczuł, jakby w pierś trafił go rozpędzony kiścień. Coś trzasnęło mu w okolicy mostka i całe ciało ogarnęła obezwładniająca miękkość.

Gruchnął potylicą o posadzkę, pod powiekami eksplodowały mu miliony gwiazd i na chwilę stracił wzrok.

Gdy go odzyskał, dwa, trzy uderzenia serca później, Velgeris zwijał się na ziemi, z obiema rękami przyciśniętymi do gardła. Spomiędzy palców cienkimi jak igły strumykami tryskała na wszystkie strony jasnoczerwona krew. Właściwie był już martwy. Gentrell walczył, choć właściwie nie tyle walczył, ile nie pozwalał się powalić, a pomagały mu w tym krępa sylwetka i potężna masa. Ciosy spadały na niego, jakby trafił w środek młócki, pięć, dziesięć na mgnienie oka, ręce i nogi napastnika zmieniały się w rozmazane smugi, lecz mimo to Stary Szczur stał jeszcze na nogach. Skulił się, opuścił nisko głowę, dyszał ciężko. I czekał.

Rozległ się brzęk i zabójca wykonał jakiś niewyobrażalny, ekwilibrystyczny unik, całym ciałem schodząc z linii strzału. Kusza – ta myśl była niemal niewyobrażalna – zrobił unik przed bełtem z kuszy. I mimo to znalazł wreszcie jakąś lukę, potężne kopnięcie poniżej kolana wygięło prawą nogę Gentrella do wewnątrz, a szef Szczurów wrzasnął i upadł.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Północ-Południe»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ-Południe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Niebo ze stali
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Wolfgang Wegner - Nacht über Marrakesch
Wolfgang Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Robert Stevenson - Nuevas noches árabes
Robert Stevenson
Отзывы о книге «Północ-Południe»

Обсуждение, отзывы о книге «Północ-Południe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x