Robert Wegner - Północ-Południe
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Północ-Południe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Północ-Południe
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187080
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Północ-Południe: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ-Południe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Północ-Południe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ-Południe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Aveger tam był. – Gentrell skinął żołnierzowi głową. – Mów.
Strażnik opuścił kuszę, chrząknął, oczy mu pociemniały. Ekkenhard ze zdumieniem zauważył, że żołnierz ma nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Na pierwszy rzut oka dałby mu przynajmniej dziesięć więcej. Zmarszczki i lekka siwizna przekłamywały jego wiek.
Żołnierz najpierw zaczerwienił się po cebulki włosów, a później zaczął jąkać:
– Spychali nas na... na wschód, za wioskę... potwory... bestie... ludzie... panie komendancie... – Zawiesił na twarzy Gentrella proszące spojrzenie i zadrżał.
– Dobrze. Wioskę zmasakrowały stworzenia, których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy. Nie demony, przyzywane przez czarowników, bo te potrafimy rozpoznać, i nie te stwory, które spotyka się na Uroczyskach. Niektóre widziałeś na rysunkach, inne znamy tylko z relacji ocalałych. Zdołaliśmy ustalić, że część mieszkańców została wypaczona i przyłączyła się do potworów. Masakra żołnierzy trwała kilka kwadransów, i to tylko dzięki temu, że czarodzieje dali z siebie wszystko. Ale Av ma rację. Ze śladów, które zbadaliśmy, wynika, że obie kompanie były spychane w ściśle wyznaczone miejsce, tam, gdzie znajdował się staw rybny. Nie wiemy, dlaczego potwory to robiły, czy kierował nimi jakiś instynkt, czy też stała za tym inteligencja. W okolice stawu dotarła jedna trzecia żołnierzy i dwóch czarodziejów. Drawen i Laris Grew. Obaj mieli już straszliwe rany, ich krwiaki pękały, Laris był całkiem ślepy, Drawen na wpół. Otaczający ich żołnierze nie wyglądali lepiej. To była masakra.
– Więc jakim cudem ktokolwiek przeżył?
Przez twarz Gentrella przemknęła cała gama uczuć. Na koniec zagościło na niej jakieś mroczne, pozbawione wesołości rozbawienie.
– Cud to dobre słowo. Ćwierć mili przed stawem była stara szopa. Kiedy znaleźli się w pobliżu, spotkali... Pokażę ci.
Podeszli do pierwszych drzwi.
Gdy się do nich zbliżali, Ekkenhard gorączkowo myślał. Nie o tym, co zaraz zobaczy, ale – dlaczego to zobaczy. Do tej pory był trzymany z daleka od tej wieży, takie były rozkazy Szczurzej Nory, które Gentrell wypełniał z niezwykłą pieczołowitością. Jego rola jako Wolnego Szczura sprowadzała się do podróżowania po całym Imperium i sprawdzania różnych, często zupełnie przypadkowych osób, węszenia w poszukiwaniu plotek, przenoszenia informacji i rozkazów oraz trzymania gęby na kłódkę. Tak spędził ostatnie pięć lat. Nie żeby się skarżył, znał ludzi, którzy przez ten czas nie wystawili nosa z jakiejś omiatanej lodowatymi wiatrami strażnicy na północnej granicy, odmrażając sobie tyłki w służbie cesarza, ale fakt pozostawał faktem. Kontaktując się bezpośrednio z komendantem zamku, poznał część sekretów, ale i tak był tylko pionkiem w grze, w której plansza zajmowała pół kontynentu, figury i piony liczono w tysiącach, a ruchy planowano wiele lat naprzód.
Polityka, intrygi, handel, wojny, cała ta olbrzymia zabawa, która pochłaniała największe umysły rządzące cywilizowanym światem, toczyła się nieprzerwanie od setek lat i będzie toczyć także po jego śmierci. Miał wystarczająco dużo zdrowego rozsądku, żeby wiedzieć, że w każdej chwili może zostać wymieniony lub poświęcony w celu zbicia nieprzyjacielskiej figury. Taki był los Szczura. Ale ze swoich podróży i spraw, które załatwiał, potrafił także wyciągać wnioski. Imperium, a w szczególności Wywiad Wewnętrzny, szukało kogoś lub czegoś. I robiło to coraz bardziej nerwowo. Wiedział o przesunięciach oddziałów, o uzbrojonych po zęby drużynach bitewnych magów, oddanych do dyspozycji Szczurzej Norze, o dziwnych zmianach w sztabie, aktywowaniu uśpionych od lat szpiegów. A wszystko to kręciło się wokół wydarzeń w Glewwen-On i tej wieży.
Pozostawało tylko jedno pytanie. Dlaczego nagle, bez uprzedzenia, Gentrell postanowił wtajemniczyć jednego ze swoich posłańców w sekret, który Drugi Ogar musiał wydzierać im niemal siłą, zdradzając w zamian własnego agenta? Czy będzie od tej pory nieco ważniejszym pionem – czy przynętą na haczyku?
Drzwi były obite żelazem i zamykały się na cztery żelazne zasuwy, każda szeroka jak męska dłoń. Maleńkie okienko pośrodku wyposażono w szybę z grubego szkła. Velgeris spojrzał na to zabezpieczenie, unosząc wysoko brwi. Gentrell wzruszył ramionami.
– Kiedyś jeden ze strażników prawie stracił oko, zaglądając do środka.
– Więc nie mógł zrobić tak, jak zazwyczaj robią strażnicy w więzieniach? Przyjść z kolegami i połamać dowcipnisiowi gnaty?
– Pokaż mu, Av.
Żołnierz bez słowa podał kuszę dowódcy, po czym zaczął kręcić korbką umieszczoną obok drzwi. W miarę, jak to robił, za szybką powoli się rozjaśniało.
– Kilkanaście jardów linki i lampka oliwna opuszczana przez dziurę w suficie. Musimy mieć możliwość obserwacji naszych podopiecznych w dzień i w nocy.
Ogar bez zaproszenia podszedł do okienka i zajrzał. Nawet w dość lichym oświetleniu widać było, jak na jego twarzy maluje się rozczarowanie. Widocznie spodziewał się czegoś innego.
– Dziecko – szepnął. – Zwykły chłopak, dziesięć, jedenaście lat... może dwanaście, jeśli to syn chłopa, ich dzieci są zazwyczaj mniej wyrośnięte. Śpi nago, nieprzykryty, na plecach kilka blizn, na lewej łydce ślad po ugryzieniu. Brak dwóch palców w prawej stopie, prawa ręka wygląda, jakby była złamana w dwóch miejscach i źle się zrosła, lewej nie widzę...
Jakąkolwiek technikę zapamiętywania Velgeris stosował, najwyraźniej wymagała mamrotania pod nosem. W trakcie przesłuchań to musiało być strasznie irytujące.
– Tylko tyle? – Ogar odwrócił się do nich, gdy tylko skończył zapamiętywać wygląd chłopca, jego pryczy, stolika, niewielkiego taboretu oraz wielkość celi i kolor ścian. – Te wszystkie środki ostrożności z powodu dziecka?
– To dziecko walczyło z potworami jak opętany przez mroczne bóstwo besrerker. Gdy tylko dostało do ręki miecz, niemal tak duży jak ono samo, szlachtowało potwory na kawałki. A chłopak miał wtedy jakieś siedem lat. Żaden z tych strażników nie wejdzie tu, żeby dać mu nauczkę, jak raczyłeś się wyrazić, nawet jeśli towarzyszyłoby mu dziesięciu kompanów w pełnych zbrojach. Ten chłopak nie mówi, nie krzyczy, nie wydaje najmniejszego dźwięku, za to wystarczy chwila nieuwagi, żeby spróbował komuś wyrwać serce. Tak został odmieniony. Jest jak zwierzę wytresowane do walki. Tamten strażnik, którego omal nie oślepił, był po prostu nieostrożny. Jednak służą tu ludzie, którzy przeżyli masakrę tylko dlatego, że to dziecko walczyło po właściwej stronie. Nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby zrobić mu krzywdę, chyba że jakimś nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności wydostanie się na zewnątrz.
W czasie, gdy Gentrell mówił, młody strażnik wciągnął na górę lampę, odebrał kuszę i wrócił do swoich obserwacji.
– Pokażę ci resztę. – Starszy Szczur wskazał ręką korytarz.
Przy następnych drzwiach powtórzyła się procedura przekazywania broni w ręce Gentrella i kręcenia korbą. Fakt, że strażnik ani na chwilę nie chciał rozbroić kuszy, był bardziej niż niepokojący. Sztylet w bucie Ekkenharda znów zaczął go uwierać.
—— • ——
Stali przed murem od kwadransa. Wokół zapadła już noc. Kazała mu pogłębić wykop jeszcze o pół stopy i udeptać dno, zanim raczyła zejść i stanąć przed równo ułożonymi kamieniami. Dotknęła ich delikatnie, wodząc palcami po chropawej zaprawie.
– Są stare – mruknęła cicho. – Mężczyzna budował ten mur, żeby zapewnić swojej rodzinie cień w słoneczne dni i ochronić ukochany ogród żony przed gorącymi wiatrami wiejącymi latem ze wschodu. Pracował całymi dniami, a ona przynosiła mu schłodzone wino zmieszane z sokiem z cytryny i wodą. Poruszała się ostrożnie, w jednej ręce trzymając dzban, drugą gładząc nabrzmiały życiem brzuch. Pokochali się wbrew swoim bliskim, lecz mieli skrawek własnej ziemi, wolny dostęp do rzeki i nadzieję na szczęśliwą przyszłość. W dwadzieścia lat później udusili się w piwnicy tego domu, zalanej przez falę błota. Zabiły ich ostatnie konwulsje konającej rzeki, której większość wód skierowała się już na zachód od nowo wypiętrzonych gór.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Północ-Południe»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ-Południe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Północ-Południe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.