Robert Wegner - Północ-Południe
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Północ-Południe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Północ-Południe
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187080
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Północ-Południe: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ-Południe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Północ-Południe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ-Południe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Co zamierzasz zrobić?
– Ja? Nic. – Komendant uśmiechnął się złośliwie. – Liczę na ciebie.
– Och, oczywiście, wykorzystaj jedynego nieujawnionego Szczura w tej prowincji tylko po to, żeby nie musieć się wysilać. Powiedział coś więcej?
– Tak. Stwierdził, że ma dowody na to, że mieszkańcy wioski, która została wymordowana, wcale nie padli ofiarą łupieżczej bandy terroryzującej okolice. Wspominał także coś o Dwudziestym Drugim Pułku, który nagle został przeformowany i którego żołnierze zasilili inne oddziały w całym Imperium.
– Interesujące. Napomknąłeś mu, że Ogary nie powinny węszyć wokół armii? Sprawy bezpieczeństwa wewnętrznego należą do nas.
– Napomknąłem. Nie wyglądał na zbytnio przejętego. Najwyraźniej uważa, że wie dość, by przycisnąć nas do muru.
– Czyli nie da się zbyć byle czym?
– Może i jestem stary, ale nie głupi. To Drugi Ogar w Imperium. Myślę, że dobrze wie, czego szuka.
– Ja też.
Obaj mimowolnie spojrzeli w stronę wschodniej ściany komnaty. Za nią znajdował się dziedziniec, a za dziedzińcem wznosiła się jedna z dwu niskich, posępnych i pokracznych wież. Ekkenhard wiedział, że wieżę porasta bluszcz, któremu pozwolono wspiąć się na ceglany mur tylko w jednym celu: aby ukryć, że większość okien zamurowano, a resztę wyposażono w potężne żelazne kraty. Chodziło o to, aby wszyscy, przypadkowy wędrowiec i chłop dostarczający zapasy dla załogi, byli święcie przekonani, że stacjonuje tu tylko zapomniany przez biurokrację garnizon, strzegący bezludnego bagna. Nikt nie powinien łączyć zamku z odległą o osiemdziesiąt mil wioską, która kilka lat temu została pochłonięta przez Uroczysko.
– A jak tutaj? – Ekkenhard oderwał wzrok od ściany.
– Bez zmian. Cały czas.
—— • ——
– Gdzie jesteśmy?
Milczała. Od kilku dni, od chwili, gdy zgodził się na jej propozycję, traktowała go jak powietrze. Nie odzywała się, nie odpowiadała na pytania, po prostu bez przerwy szła przed siebie, cały czas kierując się na zachód. Przynajmniej miał wrażenie, że to był zachód.
Dni spędzali w płytkich, cienistych zagłębieniach, chroniąc się przed spadającym z nieba żarem, a ona zawsze potrafiła znaleźć takie miejsce, nocami zaś wędrowali. Ich szlak wiódł od źródła do źródła, od ukrytej pod kamieniami błotnistej kałuży do zagłębienia, które musieli pogłębiać rękoma i które po kilku godzinach powinno wypełnić się mętnym płynem. Tylko że ona najwyraźniej nie miała ochoty pić takiego błota, więc zazwyczaj wygrzebany dołek w ciągu kilku chwil bulgotał chłodną, kryształowo czystą wodą. Takiej wody nie spotyka się na pustyni, taką wodę pił tylko na północy, na górskich pastwiskach. Ignorował jednak te myśli, gasząc pragnienie i nie zadając żadnych pytań. Jeszcze nie teraz.
Wzdłuż szlaku miała rozsiane schowki z zapasami, kilka suszonych owoców, parę sucharów, kawałek wędzonego mięsa. Dzieliła się z nim bez słowa, skubiąc ledwo kęs czy dwa, i zaraz zasypiała. On również. Przesypiali najgorętsze godziny dnia, przez resztę czasu milcząc i obserwując okolicę. Po tym, co zrobiła z nim na pustyni, po ludziach, którzy powstali do życia, po czym rozsypali się w pył tylko dlatego, że chciała go wypróbować, nie miał ochoty na rozmowę. Była... kimś... czymś... Szukał odpowiedniego określenia. Czymś obcym. Czary, Moc, nie rozpoznawał tego wokół niej, a przecież potrafił wyczuć magię, tak jak wyczuł czarownika zbliżającego się do domu Aerina. Wokół niej tego nie było.
Wokół niej była pustka.
Pierwsze pytanie zadał, dopiero gdy zobaczył, jak zmienia się barwa piasku. Z bladożółtego przeszła w kremowy, a później w biały. Nie jasnoszary, lecz biały jak kredowy pył. Znaleźli się na takiej połaci nagle, w środku nocy. Przekroczyli granicę, którą stanowił rząd czarnych na tle nieba i wyższych niż dwóch mężczyzn, kamiennych zębów – i nagle tam byli. Być może nie zwróciłby na to uwagi od razu, w końcu w mroku trudno stwierdzić, że zmieniła się barwa podłoża, gdyby nie dźwięk. Piasek pod jego stopami zaczął skrzypieć dźwiękiem, jaki wydają ocierające się o siebie rzemienie. Zatrzymał się i podniósł garść. Nawet w nocy nie miał wątpliwości – trzymał w dłoni coś, co w dotyku i barwą przypominało gipsowy pył.
– Gdzie jesteśmy? – powtórzył, tym razem zdecydowany otrzymać odpowiedź.
Skrzypienie jej kroków ucichło w mroku, po chwili zaczęło się zbliżać. Poprzednio dziewczyna nawet nie zostawiała śladów na piasku, teraz jednak brnęła przez pustynię tak jak i on, ciężko, mozolnie, zapadając się po kostki w pył. Przestała być widmowym majakiem, złudzeniem konającego umysłu, i w miarę jak odzyskiwał siły, nabierała realności.
Wyłoniła się z ciemności nagle, jakby dopiero kilka stóp przed nim mrok raczył wypuścić ją z objęć.
– Przecież właśnie tutaj chciałeś się znaleźć, prawda?
Zaschło mu w ustach.
– Skorpioni Młyn? Więc jednak jesteś służką Domu Snu...
Uśmiechnęła się nieznacznie.
– Nie, już mówiłam, nikomu nie służę. To jest miejsce, które nazywacie Skorpionim Młynem, kiedyś skorpiony przychodziły tu, żeby umierać. Ale teraz już nie. Zbyt wiele się zmieniło od czasów, gdy venleggowi przyszli tu, żeby spróbować połączyć się ze swoją kaaf. Gdy ucichły werble ostatniej bitwy, gdy pojawiła się bariera, nie mieli innego wyjścia. Lecz im się nie udało. Ta pustynia ma własną pamięć i własne plany co do tych, którzy na niej żyją. Nie wypuściła ich, zabiła jak wszystkich, którzy nie kłaniają się jej wystarczająco nisko, i zmieliła ich chitynowe pancerze na śnieżnobiały proch. A potem, żeby ukryć zbrodnię, nie pozwoliła, żeby ten pył się stąd wydostał. Zresztą to akurat było łatwe, Moc tu aż kipi.
Wpatrywał się w jej twarz, próbując dostrzec oczy.
– Nie patrz tak na mnie, mój mały skorpionie. – Tym razem wiedział, że się uśmiechnęła w ten swój przerażający sposób. – Nawet wy, potomkowie zdrajców, niewiele pamiętacie z tamtych czasów. Dlaczego zresztą mielibyście pamiętać?
– Nie jestem potomkiem zdrajców.
– Naprawdę? A jeśli ktoś przysięga, łamię przysięgę, składa następną nowemu panu i znów ją łamie, to jak nazwie go historia?
Sięgnął pamięcią do nauk wuja Imrynna.
– To zależy od tego, czy w ostatecznym rozrachunku jego strona przegrała, czy wygrała.
Przez chwilę przyglądała mu się, lekko przekrzywiając głowę w bok.
– Dobra odpowiedź. Bardzo dobra. No, no, trafił mi się wygadany skorpion.
Odwróciła się i ruszyła w mrok.
– Pospiesz się – dobiegło z ciemności. – Tu na pewno nie znajdziemy wody. Nawet dla mnie pustynia w tym miejscu nie zrobi wyjątku. Więc lepiej, żebyśmy do świtu znaleźli się po drugiej stronie.
—— • ——
– Kim jesteś?
Postać uniosła głowę i zaskomlała. Stara szopa, w której się znajdowały, wydawała się kurczyć od tego dźwięku, zupełnie jakby to skomlenie wyparło całe powietrze, zostawiając pustkę, którą świat zewnętrzny próbował wypełnić, napierając na spróchniałe deski.
Nealla zebrała się na odwagę i podeszła bliżej, mimo że miała wrażenie, iż zaraz serce wyskoczy jej z piersi.
– Kim jesteś?
Dziewczyna – skądś wiedziała, że to dziewczyna, zanim ta odwróciła się w jej stronę – ucichła. Wrażenie naporu na ściany szopy znikło.
Przybłęda przestała kulić się w kącie i spojrzała na nią. Nealla omal nie wrzasnęła i nie rzuciła się do wyjścia. W oczach nagiej dzikuski błyszczał czysty, niczym nieskażony obłęd. W ostatniej chwili przypomniała sobie słowa matki: „Nie bój się tych, których bogowie już za życia zabrali do siebie. Bój się tych, których nie wezmą nawet po śmierci”.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Północ-Południe»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ-Południe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Północ-Południe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.