Niedługo potem zaczął się potajemnie przepisywać na elel, jeżdżąc do odkrytego przez siebie kilka symetrii dalej starożytnego generatora i pijąc wodę z elelicznych fontann.
W archiwach nie było natomiast nic o tym, gdzie i jak zdobył klejnot. Co do kontaktów Jana z Terakotowymi Ministrami również istniały zaledwie poszlaki; sami Ministrowie z pewnością nie zamierzali niczego potwierdzać ani niczemu zaprzeczać.
Zuzanna słuchała fragmentów dziennika - tych, które przepuściła do otwartych archiwów cenzura IW - już bardziej dla samego brzmienia głosu ojca, zawsze jakby lekko zachrypniętego, aniżeli dla treści wypowiadanych przezeń słów. Czasami równolegle puszczała sobie nagranie jego wejścia w Sezam. Na koniec samobójstwo ojca stało się dla niej tak samo nieprawdopodobne - nie do pomyślenia - jak jej własne samobójstwo. Ludzie, którzy potrafią samotnie przemierzać niezbadane Miasto, przepływać w objęciach kalekich architektur od planety do planety, wzmacniając symetrie formy podług swego życzenia, histerie i euforie niczym dobrze wytresowane tygrysy opuszczające klatkę jedynie na wyraźny rozkaz... W jakiej sytuacji, w jakim celu mogłaby wstąpić między miażdżące diamenty Szczęki Sezamu?
Po dziesięciu dniach zdjęto jej gorset i musiała wrócić do pracy; ale decyzja została już podjęta, a raczej - wyrosła spokojnie z Zuzanny w wilgotnym cieple Arkadii. Zapakowawszy inkubator do kronicznej torby, torbę zarzuciwszy na ramię, pojechała na lotnisko; Piorun leciał bezpośrednio do Nowego Jorku.
Tymczasem spór z Chińczykami przybrał na sile, zdetonowali oni w Dzielnicy Smrodu atomówkę. Dzielnica Smrodu była niezwykle cenna z uwagi na oferowaną w niej symetrię formy z orbitopolis Czarnych Księżyców. Nad nimi to pasły się krowy libarytowe, blade behemoty próżni, dzieci jakiejś zapomnianej, egzotycznej AG, żywiące się trawą wodorową i syntetyzujące w swych gruczołach protolibaryt. Według wszelkich testów krowy charakteryzowały się inteligencją nie wyższą od inteligencji mastodontów; jednak co się im śniło w ich stadnych lsnach - tego nie sposób dociec. IW i koncesjonowane kompanie nie poświęcały owemu problemowi wiele uwagi, regularnie dojąc krowy i pracując nad metodą przemysłowej syntezy libarytu. Tymczasem Dzielnica Smrodu pozostawała bramą do L-snu. Akcja Chin znamionowała początek strategii „psa ogrodnika”.
Zuzanna trafiła na Wysoki Zamek w stanie oblężenia, a w każdym razie w trakcie przygotowań do wojny. Nie było to najbezpieczniejsze miejsce dla nie narodzonego jeszcze dziecka; tych kilkoro dzieci, które przedtem tu mieszkały z rodzicami-wernerowcami, już ewakuowano. Anulowano wszystkie przepustki i nikomu nie wolno było wychodzić na zewnątrz bez zbrojnej eskorty, a najlepiej pod osłoną pełnego wojskowego konwoju. Z uwagi na zmienną topologię Miasta trasy chmury opadowej po chińskiej atomówce nie dało się przewidzieć, w każdej chwili mogłeś wejść w obszar skażony.
Ta bomba zniszczyła między innymi część akweduktu potężnego eldżetowego generatora H 2O i przez Miasto poczęła rwać mocnym strumieniem rzeka gorącej trucizny LG, to zalewając ten plac, to inny, to wypływając na tę planetę, to na inną, w miarę jak obracały się nad Miastem czarne nieba.
Którejś bezsennej nocy Zuzanna wyszła na jedną z kryształowych baszt Zamku. Na brudnym tle kosmosu, spadając z wielorybim dostojeństwem, płonęły żółto sterowce. Rozpoczęło się wzajemne niszczenie linii komunikacyjnych.
Pochwycona w szpony biurokracji stanu wojny, nie miała Zuzanna czasu na zastanawianie się nad rozwojem wypadków ani na analizy sytuacji politycznej. Szczegół przesłaniał ogół; z nosem w rejestrach starożytnych skarbów, przerzucanych na gwałt z Miasta w bezpieczniejsze lokacje, mogła sobie pozwolić jedynie na pośpieszne plotki ze współpracownikami podczas krótkich przerw na papierosa. Większość tych skarbów nie została jeszcze nawet rozszyfrowana pod względem funkcji i zasad działania, równie dobrze mogliby katalogować puszki Pandory, święte Graale i Palantiry.
Z początku przerzucano je wszystkie na Ziemię, przez symetrię nowojorską; lecz rychło USA wymówiły tajny sojusz Europie i przyjęły postawę izolacjonistyczną - trzeba było zdać się na inne symetrie.
Symetria praska wymagała wszakże długich lotów do odległej dzielnicy Miasta i Chińczycy (oraz ich sojusznicy z południowych kompanii) poczęli regularnie strącać transportowe Pioruny. Zdążyli oni tymczasem skonstruować pociski ziemia-powietrze pompowane magmą antygrawitacyjną, na chtonicznej inteligencji, szybko przezwane przez wernerowców Devil Spit. Devil Spit doganiały Pioruny z przyśpieszeniem blisko 60 g., nie było szans ucieczki; a kiedy już uderzyły w cel, uwalniana magma rwała dookolną czasoprzestrzeń tak potwornymi gradientami grawitacji, że rzadko dochodziło w ogóle do eksplozji paliwa - na Miasto spadał tylko drobny deszcz koksu i opiłków.
Zapomnieć o Pradze - został jeno Stambuł. Było to jednak wąskie gardło, o amplifikator owej symetrii (który trzeba było wybudować pod powierzchnią ukrytego pod Miastem jeziora) toczyły się nieustanne boje. Na dodatek pojawiła się realna groźba strącenia całego Wysokiego Zamku, falangowy atak Devil Spit zapewne przedarłby się przez systemy antyrakietowe fortecy. Zuzanna zaczęła mieć wyrzuty sumienia, iż zatrzymując amulet dla siebie (dla córki), przyczynia się do śmierci tylu ludzi - podobny przenośny wzmacniacz byłby teraz bezcenny. Zanim wszakże zdążyła rozstrzygnąć tę dysputę między Księciem, Skorpionem i Ateną, de Greu ogłosił natychmiastową i całkowitą ewakuację Zamku. Uciekali przez najbliższą zabezpieczoną symetrię.
Najbliższa zabezpieczona symetria otwierała się między galeriami Ryczących Rzeźb, w głębokim kanionie Miasta, i prowadziła do ruin jednej z gigapolii Urny. O świcie dwóch planet, w przesyconym tlenem powietrzu, lżejsi pod tym niebem o jedną trzecią, przejeżdżali w długim konwoju po segmentowym cielsku amplifikatora, tysiące ludzi, tysiące ton skarbów - wprost pod seledynowe słońce, w wieczny dzień miliardoletniej Sfery Dysona. Gdy przejechał ostatni transportowiec i złamano symetrią, w galerii Ryczących Rzeźb wybuchła półmegatonówka, na zawsze zamykając to podobieństwo formy.
W Urnie znajdowała się niezliczona ilość miast, niszczejących w ciszy aglomeracji rozciągających się niekiedy na setki tysięcy kilometrów. Instytut Wernera miał tu w budowie dwa amplifikatory nowej generacji oraz - przez symetrię trwale otwartą jeszcze przez twórców Sfery - dostęp do dzielnicy Miasta tak oddalonej od Zamku, że do tej pory nie wytyczono doń jeszcze stamtąd drogi (być może droga taka nie istniała).
Uzyskanie bezpośredniego przejścia na Ziemię pozostawało więc kwestią czasu; na dodatek będzie to miejsce całkowicie nieznane wrogom IW.
Urszula Klajn jednakowoż przyszła na świat zanim jeszcze otworzono tę symetrię. Ciążenie w tym fragmencie Urny wynosiło 1.16 ziemskiego, lecz lekarze Instytutu zapewnili Zuzannę, że nie będzie to miało ujemnego wpływu na rozwój dziecka. Z uwagi na ciasne przemieszanie eldżetu i ikjurii w jej ciele, Ula i tak znajdowała się pod ciągłym nadzorem Kabalistów, sterujących nią ręcznie do sztucznej równowagi genowej.
Urodziła się dokładnie w tej minucie, w której miała się urodzić: kroniczny inkubator otworzył się niczym kielich mechanicznego tulipana, spłynęły płyny fizjologiczne, sztuczna pępowina sama się zwinęła i odpadła; temperatura oraz natężenie światła zostały wyrównane już wcześniej. Doktor podniósł niemowlę, obrócił, klepnął lekko - zaczęło płakać. Zuzanna wyciągnęła ręce.
Читать дальше