- Szlachetny zamysł, ale zrobimy inaczej...
Hela uniosła pytająco wzrok.
- Ojciec mój stary już i trochę zniedołężniał. Brat zaś młody jeszcze, choć strzela dobrze, a i kordem robić umie. Cztery kobiety pod ich opieką pozostają. Kucharka Anna rękę ma ciężką i powiadają, że kiedyś na targu w pośladek klepnięta tasak porwała, a bezczelny zalotnik trzy palce stracił. Tyś bronią władać przyuczona. Ja jeno z krócicy strzelać potrafię. Marta nic... Sił naszych mało, by kolejną napaść odeprzeć.
- Poproś, pani, kuzyna o ceklarzy do ochrony.
- Prawa miasta tego zabraniają. Ale myśl twa w dobrym kierunku dąży. Potrzeba nam rękodajnego. W dodatku kogoś, komu zaufać możemy bezwzględnie, gdyż pod naszym dachem zamieszkać musi. Mężczyznę wpuszczać między trzy młode i ładne kobiety to jak lisa do kurnika zapraszać. Wynajęłabym Kozaków, ale oni odjechali. Pozostaje twój narzeczony.
- Staszek...
- Tak, Artur słyszał, że Samiłło i Maksym robić szablą go uczyli.
- To prawda. Dużo już umie. I ma pistolety, swój i Marka. Nie wiem tylko, jak strzelać potrafi.
- Ufasz mu?
- Jak mało komu na świecie.
- Tedy przed wieczorem pójdę po niego.
- Wy, pani?
- Marta chora. Ciebie ubić próbowano. Artur zostać tu musi, by was bronić. Kucharka mięsa niech szuka. Ty przyjaciółki naszej doglądaj i domu strzeż. Drzwi zawrzyjcie i zawsze sprawdzaj, kto puka.
- Dobrze, pani...
Zdusiła w sobie nagły lęk.
*
Staszek chodził z kąta w kąt, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Poustawiał przewrócone meble, pozgarniał potrzaskane sprzęty na kupę. Zamiótł nawet.
- Idiotyczne to wszystko - westchnął do siebie. - Co niby mam robić? Iść do Mariusa i poprosić o przechowanie? Głupio. A może wyskoczę do szynku na browara lub dwa? Żebym jeszcze tylko lubił piwo... Poza tym czego tam szukać? No, można by pogadać z tymi szlachetkami, jeśli się pojawią. Sympatyczni kolesie... No i między ludźmi bezpieczniej. Tylko potem trzeba samotnie do pustego domu wrócić.
Wspiął się na piętro. A właśnie, przypomniał sobie, widząc szablę. Z tym trzeba coś zrobić...
Kozacy zostawili szable używane do treningów, żadna jednak nie miała pochwy. Myszkując po domu, znalazł kawał grubej wołowej skóry. Wyciął z niej dwa pasy, natarł dobrze woskiem i oliwą, potem długo wycinał dziurki wzdłuż krawędzi. W szopie wyszukał młotek i garść nitów. Szabla wychodziła trochę ciężko, więc wkładał ją i wyjmował, aż prowizoryczna pochwa ułożyła się do klingi. Nawet okucia ze starej zdołał odczepić. Zawiesił broń u boku.
Właśnie kończył poprawki, gdy ktoś załomotał do wrót. Poszedł i ostrożnie wyjrzał na zewnątrz przez szparę. Przed bramą stała ładniutka, drobna kobieta, chyba ciut starsza od niego. Miała lekko zadarty nosek, duże brązowe oczy i gruby złocisty warkocz opadający na piersi. Kogoś mu jakby przypominała.
Damy nie ma się co bać, pomyślał i położył dłoń na ryglach. Zwłaszcza że nikt nie czai się za jej plecami, bo za szczupła...
Mógł uchylić furtkę na szerokość łańcucha, ale uznał to za zbyteczną ostrożność.
- Witam, czym mogę służyć? - Ukłonił się.
- Jestem Agata Ferber - przedstawiła się, podając dłoń do ucałowania.
Siostra Artura, a sympatia Marka, zidentyfikował. Podobna do brata. Czego tu szuka?
Naraz serce uderzyło mu mocniej. Coś z Helą?
- Stanisław. - Ukłonił się ponownie, wpuszczając kobietę do wnętrza.
- Przyszłam do waszmości po prośbie... Nie bawmy się w konwenanse. Hela przedstawia waści jako człowieka prawego i godnego zaufania, a przy tym w posługiwaniu się bronią wprawionego. Brat mój tak samo twierdzi. Mistrz Marek, gdym go w Bergen poznała, takoż w ciepłych słowach o waszmości wspominał. Tedy propozycję złożę.
A teraz ta słodka damulka każe mi kogoś zabić, pomyślał. E, to chyba niemożliwe...
- Mówcie, pani - bąknął.
- Na dom mój napad dziś uczyniono i tylko szczęśliwym losu zrządzeniem udało nam się ofiar uniknąć - ciągnęła.
- Napad?! - Teraz naprawdę się zaniepokoił.
- Wychowanka moja, nie Helena - zastrzegła od razu, widząc przestrach na twarzy Staszka - w progu kamienicy została z kuszy trafiona. Gdyby nie przytomność umysłu panny Heleny, która drzwi zatrzasnęła, kto wie jak przykro sprawa mogłaby się skończyć. Sił naszych mało. Jeśli się waszmość zgodzisz zostać naszym rękodajnym, dach nad głową, jedzenie przy wspólnym stole i parę groszy zaofiarować mogę.
Nad czym się tu zastanawiać? Będę blisko Heli, pomyślał. Znowu codziennie będę się cieszył jej widokiem...
- Zgadzam się, pani - powiedział z ukłonem. - Dla chronienia narzeczonej tę posadę przyjmę, zatem z jakiegokolwiek wynagrodzenia rezygnuję.
- Tedy chodźmy.
Zaskoczyła go trochę.
- Proszę jeno chwilę, bym rzeczy moje mógł zebrać! - wykrztusił.
Zostawił ją na parterze i pobiegł na stryszek. W zasadzie wszystko miał w marynarskim worku. Zrolował jeszcze pled wraz z prześcieradłem i rzemieniem przytroczył z boku. Otworzył skrytkę. Rewolwery, pistolet Marka, nędzne resztki amunicji... No i złoto. Gruby, ciężki mieszek pełen dukatów. Wszedł do pokoju zajmowanego przez Helę. Otworzył schowek w ścianie i wyciągnął wór z dobytkiem zebranym w domu Marka. Szabla...
Z kuchni zabrał resztę zapasu świec, było ich ze dwadzieścia. Jedną osadził od razu w latarce i zapalił. Na zewnątrz zapadał już zmierzch. Agata czekała cierpliwie przy bramie.
- Jestem gotów, pani.
Zamknął bramę i ruszyli. Wdówka kroczyła przodem.
Marek smalił do niej cholewki. Ma facet gust, pomyślał Staszek. Niczego sobie kobitka. Zgrabna, ładniejsza od mojej Heli, a na twarzy ma wypisane, że sympatyczna. Zresztą jakby nie była w porządku, to Hela by do niej nie uciekała.
W ciągu może dwudziestu minut dotarli do domu Ferberów. Agata zastukała, Hela otworzyła im, wpuszczając do sieni.
- Już się niepokoiłam - powiedziała.
Nadstawiła Staszkowi policzek do pocałunku. Zamurowało go w pierwszej chwili, ale szybko skorzystał z okazji.
- Co z Martą? - zapytała wdówka, odwieszając okrycie na kołku. - Jak się czuje?
- Chyba lepiej. Przebudzona miskę rosołu zjadła z chlebem. Ale leżeć jej kazałam. Kolacja na stół podana. Pan Wiktor i Artur czekają.
- Nie każmy im siedzieć głodnym.
Przeszli do jadalni. Agata przedstawiła Staszka ojcu. Pan Wiktor przywitał się uprzejmie. Pomodlili się przed posiłkiem. Chłopak siadł naprzeciw Heli. Post zachowali surowy. Był ciemny chleb, a każdemu nalano do miseczki odrobinę oliwy do maczania pieczywa. Dziewczyna jadła ze spuszczonym wzrokiem.
Najważniejsze, że znowu jest blisko, pomyślał. Brakowało mi jej tak bardzo...
Gdy skończyli jeść, pan Wiktor odchrząknął i spokojnie zaczął wydawać rozkazy. Wszystkie drzwi muszą być zaryglowane. Kucharka ma spać w kuchni zamiast u siebie. Jeśli ktoś potrzebuje wyjść za potrzebą, budzi Staszka albo Artura. Wszystkie pomieszczenia na parterze muszą być pozamykane na klucz. Jeśli ktoś wedrze się oknem, nie może przeniknąć w głąb domu. Kobiety drzwi zawrą od środka w swoich sypialniach. Broń trzymać na podorędziu. Chwilowo nie ma potrzeby, by ktoś czuwał nocą, ale w razie jakichś podejrzanych odgłosów natychmiast alarmować.
Bywał już w takiej sytuacji, domyślił się Staszek. Może w dalekich portach, może tu, w Gdańsku, gdy ludzi ogarnęła wiosenna gorączka. Wie, co mamy robić.
- Gdzie będę spał? - zapytał, korzystając, że staruszek skończył już wydawać instrukcje.
Читать дальше