Zygmut Miłoszewski - Gniew
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gniew
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gniew: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Proszę sprawdzić pozostałe dwa wpisy – powiedział.
– Myśli pan, że to rodzeństwo? – zapytał urzędnik.
– Nie myślę, jestem pewien – odparł, nie mogąc się doczekać, aż pozna PESEL mordercy albo morderczyni. – Mogę się założyć o cały mój majątek.
Co prawda nie był to majątek wielki i Szackiemu nie zależało na nim szczególnie, ale gdyby Myślimir przyjął zakład, prokurator straciłby dorobek swojego życia.
Ani Paulina Najman, urodzona w roku 1990, ani Albert Najman, urodzony w roku 1994, nie mieli absolutnie nic wspólnego z Piotrem Najmanem i jego żoną. Nie byli nawet rodzeństwem, oboje pochodzili z Żytkiejmów w gminie Dubeninki, co sądząc po nazwach, musiało być tuż przy granicy z Litwą.
– To niemożliwe – powiedział bez sensu. – Proszę jeszcze sprawdzić kilka lat wcześniej, może mieli dziecko przed ślubem.
Myślimir sprawdził. Znaleźli Maryję Najman (urodzona w Gietrzwałdzie) z osiemdziesiątego drugiego, ale nie była spokrewniona. Strzał też był bardzo daleki, pierwsza żona Najmana miała wtedy dopiero siedemnaście lat. Wystarczająco, ale Polska lat osiemdziesiątych to nie Anglia dwudziestego pierwszego wieku, żeby nastolatki masowo się rozmnażały.
– To niemożliwe – powtórzył, chcąc zaczarować rzeczywistość. – Nie mogę tego panu wytłumaczyć, ale musi być rodzeństwo, inaczej to nie ma żadnego sensu. Inaczej nic nie pasuje. Czy możliwe, żeby dziecko urodziło się gdzie indziej, w innym województwie?
– Możliwe – odparł Myślimir. – Szpital zawsze informuje o urodzeniu dziecka USC właściwy dla szpitala. Nawet jeśli rodzice potem zgłoszą urodzenie dziecka w swoim urzędzie, tam gdzie mieszkają, to zgłoszenie i tak zostanie przekazane tam, gdzie jest szpital, i tam będzie przechowywany akt urodzenia.
Szacki zaklął długo i soczyście. Myślimir nie skomentował, oczy błyszczały mu od ekscytacji.
– Jest jeszcze jedna możliwość – powiedział wolno.
Szacki, słysząc to, zawiesił wzrok na ustach urzędnika.
– Dziecko zostało przysposobione.
– I co wtedy?
– Wtedy, w wypadku adopcji pełnej, zostaje sporządzony nowy akt urodzenia. Data i miejsce zostają te same, ale dziecko dostaje nowe nazwisko, czasami nowe imię, nowy numer PESEL. Rodzice adopcyjni są wpisani w akcie jako rodzice biologiczni.
– A co się dzieje ze starym aktem urodzenia?
– Zostaje utajniony. Nie wyskakuje w bazach danych, tylko kierownik ma do niego dostęp.
Szacki myślał, czy to jest trop wart uwagi.
– Wątpię – powiedział na głos. – Adoptuje się przecież małe dzieci, prawda?
– Zdziwiłby się pan – odparł Szcząchor. – Z tego, co wiem, ludzie oczywiście chcieliby adoptować dzieci godzinę wcześniej wyciągnięte z macicy, ale to rzadko jest możliwe. Przecież dzieci w bardzo różnym wieku są zabierane rodzicom, potem zazwyczaj mija kilka lat, zanim zostaną odebrane prawa rodzicielskie, nim wyrok się uprawomocni. I ludzie, którzy chcą adoptować, mają wybór: albo wziąć kilkulatka, albo dalej żyć samotnie. Poza tym zdziwiłby się pan, ile osób adoptuje dzieci praktycznie dorosłe, kilkunastoletnie. To często dojrzałe pary, swoje już odchowali i chcą nie tyle kogoś wychować, co pomóc wejść w dorosłe życie. Kierowniczka sporządzała kiedyś nowy akt urodzenia dla panny, która tydzień później kończyła osiemnaście lat.
Szacki myślał. Najmanowie byli małżeństwem od osiemdziesiątego ósmego roku. Przy założeniu, że urodziła mniej więcej w tym czasie, to dziecko miało kilkanaście lat, kiedy doświadczyło śmierci matki i brata. Dziś taka osoba miałaby najwyżej dwadzieścia kilka lat. Czyli co? Nagle jego zbiór podejrzanych to wszystkie osoby przed trzydziestką? Znowu walnął głową w mur?
– Kto może obejrzeć oryginalny akt urodzenia? – spytał.
– Prawie nikt – odpowiedział Myślimir. – Sąd może zażądać wglądu, ale tylko w bardzo wyjątkowych, uzasadnionych wypadkach. Jeśli udowodni we wniosku, że to jest naprawdę niezbędne do sprawy. Oczywiście ani rodzice biologiczni, ani adopcyjni nie mogą się nawet do tego aktu zbliżyć. Właściwie jedyną osobą, która może go zobaczyć, jest dziecko, którego ten akt dotyczy. Zyskuje takie prawo z ukończeniem osiemnastego roku życia.
Nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce.
Potrzebował tylko jednego.
Nachylił się do Myślimira i uśmiechnął porozumiewawczo. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak źle wygląda i że jego rozmówcę właśnie przeszły ciarki od upiornego grymasu, który w zamierzeniu prokuratora miał być uśmiechem.
– Tylko kierownik ma wgląd do tych akt?
– Oczywiście. To z wielu różnych przyczyn powinny być najpilniej strzeżone dane osobowe.
– Rozumiem. Ale umówmy się. Ja jestem urzędnikiem, pan jest urzędnikiem. Dobrze wiemy, co to znaczy, że tylko kierownik ma do czegoś dostęp. Prawda?
– Że tylko kierownik ma do czegoś dostęp?
– Teoretycznie. Prawnie. Praktycznie nie ma kluczyka do tajnej kancelarii przypiętego kajdankami do nadgarstka. Rolą kierownika jest delegowanie zadań. Wiesza gdzieś kluczyk w szafce i kiedy się okazuje, że znowu nie może zająć się swoją pracą, bo ustawa wymaga, że „tylko on coś może”, to uznaje, że zaufany pracownik jest tak samo dobry jak on.
Myślimir nie skomentował.
– Myślę, że pan jest takim zaufanym pracownikiem. I że ma pan dostęp do utajnionych aktów.
Myślimir nie skomentował. Ale westchnął. Szacki nie rozumiał, dlaczego w oczach urzędnika niepewność miesza się z dumą.
W końcu Myślimir wstał.
– Sprawa życia i śmierci, mówi pan?
16
Helena Szacka od dwóch godzin nie zaznaczyła upływu czasu nad listwą podłogową, ponieważ głęboko spała. Nie wyglądała na zastraszoną do granic zezwierzęcenia ofiarę porwania, nie spała z półotwartymi oczami, nie zrywała się co chwila, nie wierciła, nie zwinęła się w kłębek, pochlipując przez sen.
Ot, śpiąca nastolatka. Wygięta w dziwnej pozycji, ale w zasadzie na brzuchu, jedna ręka uwięziona pod ciałem, druga zwisająca z łóżka. Pochrapywała cicho, jak ktoś, kogoś zmorzył sen po całym dniu wyczerpującej aktywności fizycznej. Ten zdrowy sen był w stu procentach sztuczny, zaindukowany środkami, którymi bogato naszprycowano shake’a. Porywacze słusznie uznali, że nie ma takiej sytuacji, w której szesnastolatka nie wydudliłaby czekoladowego deseru.
Dawka była dobrana do jej wagi i obliczona tak, żeby dziewczyna odzyskała przytomność po paru godzinach.
To dawało wystarczająco wiele czasu na dokładne przygotowania, żeby prokurator Teodor Szacki mógł w odpowiedniej chwili i ze wszystkimi szczegółami obejrzeć śmierć swojej córki.
17
Kwadrans wcześniej minęła siedemnasta i doktor Teresa Zemsta powinna być od kilku minut w drodze do swojego domu pod Jonkowem, gdzie nakarmiwszy kota, czekałaby na męża, żeby jej przygotował żółte curry ze szpinakiem, które chodziło za nią od poniedziałku. Pan Zemsta, z zawodu notariusz, w przeciwieństwie do niej doskonale kucharzył i kiedy tylko mogła, skłaniała go do ulubionego hobby. Najlepiej działały pochlebstwa albo branie na litość, zwłaszcza po dyżurach. Nigdy mu się nie zwierzyła z tej sztuczki, ale wtedy zawsze zmywała makijaż przed wyjściem ze szpitala, żeby w domu wyglądać jak zombi. Od razu wtedy pytał, czy nie miałaby ochoty zjeść czegoś dobrego. Cóż, zazwyczaj miała. Sumienie ją gryzło, ale tłumaczyła sobie, że manipulowanie ludźmi to jednak sztuka, którą dobry psychiatra powinien ćwiczyć, żeby nie wyjść z wprawy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gniew»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.