Zygmut Miłoszewski - Gniew
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gniew
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gniew: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Pan nie rozumie, mogę za to stracić pracę – powiedział Myślimir, z trudem ukrywając podniecenie spowodowane faktem, że może wygłaszać takie filmowe kwestie.
Prokurator postukał palcami w blat biurka. Widać było, że próbuje nad sobą panować, ale gniewne zniecierpliwienie promieniowało od niego jak ciepło od pożaru.
– Nie może pan, ponieważ ustawa obliguje Urząd Stanu Cywilnego do udzielania informacji prokuraturze. Dostanie pan ode mnie potem wszystkie kwity.
– Są procedury, ustawa o ochronie danych, z powodu antydatowanych dokumentów można mieć naprawdę poważne kłopoty – zaprotestował.
Siwy prokurator przez chwilę wyglądał, jakby przygotowywał pogróżki, mające skłonić urzędasa do współpracy, ale nagle jego napięta twarz rozluźniła się, oczy zmatowiały.
– Powiem panu prawdę – powiedział cicho Szacki – bo doszedłem w życiu do takiego etapu, że nie mam ochoty na kłamstwa. W nocy porwali mi córkę i wszystkie tropy, którymi w histerii podążam od rana, okazały się ślepe. Walę głową w mur, a gdzieś tam moja dziewczynka pewnie już nie żyje. Mógłbym szukać przepisów, które formalnie zmusiłyby pana do współpracy. Mógłbym grozić na wymyślne sposoby, w końcu kto jak kto, ale my potrafimy uprzykrzyć życie. Ale proszę pana jako człowieka: niech mi pan wrzuci te nazwiska i zobaczymy, co wyjdzie. Dobrze?
Bez słowa włączył komputer i zalogował się do bazy danych.
– Jakie to nazwisko?
– Piotr Najman.
Wstukał, program myślał przez sekundę i wyrzucił listę kilkunastu osób.
– Zna pan datę urodzenia?
– Początek lat sześćdziesiątych.
– Jest jeden taki, urodzony dziewiętnastego listopada sześćdziesiątego trzeciego.
– To ten. Jakie ma pan powiązane z nim akty?
– Akt urodzenia i dwa akty małżeństwa.
Słysząc to, siwowłosy prokurator wciągnął głęboko powietrze, podniósł głowę i ze spojrzeniem utkwionym w sufit wypuścił powietrze, uśmiechając się do opatrzności.
– Doskonale. Właśnie pomógł pan odkryć bardzo groźną i pozbawioną skrupułów zbrodniarkę. Może mi pan wynotować dane panny młodej z pierwszego aktu małżeństwa pana Najmana?
Kliknął.
– Oczywiście. Beata, nazwisko panieńskie Wiertel, urodzona w Reszlu.
– PESEL mi potrzebny.
– Sześć, osiem, zero, dwa, zero, dwa, zero, zero, jeden, osiem, pięć.
– Kiedy ślub?
– Wrzesień dziewięćdziesiąt.
– A rozwód?
– Małżeństwo ustało w listopadzie dwa tysiące trzeciego.
Zaczekał, aż prokurator skończy notować, i dodał:
– Ale nie przez rozwód.
– Słucham?
– Małżeństwo nie ustało przez rozwód, tylko z powodu zgonu małżonki.
Ta dość zwyczajna z punktu widzenia urzędnika stanu cywilnego informacja, w końcu małżeństwa i zgony to sens ich pracy, wywarła piorunujące wrażenie na prokuratorze. Zachwiał się, jakby miał zamiar stracić przytomność i spaść z krzesła.
– To niemożliwe – powiedział. – Ona musi żyć. Kobieta z czarnymi włosami musi żyć. Inaczej wszystko nie ma sensu.
– Przykro mi.
Myślimir Szcząchor po raz pierwszy poczuł strach. Wcześniej towarzyszył mu lekki niepokój, zagłuszony przez ekscytację wywołaną niecodzienną sytuacją. Ale teraz się przestraszył. Nieznajomy co prawda miał legitymację prokuratora, ale wśród prokuratorów też się mogą zdarzać świry, może nawet niebezpieczne. Kuriozalna wzmianka o kobiecie z czarnymi włosami mogła świadczyć o tym, że siwy odkleił się od rzeczywistości.
– Proszę sprawdzić jeszcze raz, to musi być jakaś literówka. Jakiś błąd. Pan musiał spojrzeć w złą rubrykę. To jest karygodna niekompetencja!
W głosie prokuratora pojawiły się histeryczne tony, ale tym razem Myślimir nie poczuł strachu, poczuł się urażony. Nikt nie będzie mu zarzucał niekompetencji.
– Proszę pana, akta stanu cywilnego to może nie fizyka kwantowa, ale też nie wydawanie pierogów leniwych. To jest w pewnym sensie fundament państwa, kontrolowanie tego, ilu obywateli przybywa, a ilu ubywa. Robimy to bardzo rzetelnie i naprawdę potrafimy czytać te informacje.
Prokurator, choć wcześniej wydawało się to niemożliwe, pobladł jeszcze bardziej.
– Proszę mi pokazać jej akt zgonu.
Wyświetlił dokument i przesunął monitor, samemu z ciekawością wpatrując się w rubryki. Pomyślał, że to on jest urzędnikiem stanu cywilnego, to on zna ich tajemnice. W tej scenie to prokurator jest głównym bohaterem, a on dziwacznym, lekko zwariowanym specjalistą, którego wiedza pozwala rozwiązać zagadkę.
– Nie wygląda jak akt zgonu.
– Nie wygląda jak to, co dostaje pan w urzędzie. Ponieważ w urzędzie dostaje pan odpis aktu zgonu, w większości wypadków skrócony. To, co pan widzi, to jest właściwy akt zgonu, oficjalny dokument państwowy.
– Dobrze, jasne. Rozszyfruje pan to dla mnie?
Szcząchor pomyślał, że prokurator jest taką fabryką zniecierpliwienia, że mógłby nadwyżki sprzedawać w słoikach i nieźle z tego żyć. Nie żeby ktoś w Polsce cierpiał na niedobory zniecierpliwienia, ale cholera wie, na głupsze rzeczy jest popyt.
– Oczywiście. – Zaczął spokojnie, dobrze wiedział, że na początku rozmowa będzie zwyczajna, nic szokującego, dopiero potem małe rewelacje, a i tak olśnienie spłynie na głównego bohatera już po wszystkim i nieoczekiwanie. Fikcja miała swoje prawa. – Tutaj są sygnatury urzędowe, nazwa urzędu, numer aktu, to pana nie interesuje. Potem dane denatki. Beata Najman, z domu Wiertel, urodzona w sześćdziesiątym ósmym roku w Reszlu, ostatnie miejsce zamieszkania Naglady.
– Gdzie to?
– Wieś pod Gietrzwałdem. Tam, gdzie Matka Boska się objawia.
Prokurator spojrzał dziwnie, ale nie skomentował.
– Zmarła w tychże Nagladach.
– Kiedy?
Myślimir Szcząchor poczuł dreszcz emocji.
– Nie wiadomo dokładnie. Ponieważ zmarła tragicznie. Proszę spojrzeć, tutaj powinna być odnotowana data i godzina zgonu, dostajemy te informacje ze szpitali lub od lekarzy stwierdzających zgon. W innym wypadku wpisuje się miejsce, datę i godzinę odnalezienia zwłok.
– I?
– I w tym wypadku zwłoki pani Najman odnaleziono trzeciego listopada dwa tysiące trzeciego roku o szóstej trzydzieści.
– Dalej.
– Dane małżonka: Piotr Najman. I dane rodziców denatki: Paweł Wiertel oraz Alicja, z domu Hertel. Na koniec dane zakładu zgłaszającego, zwykle są to szpitale, w tym wypadku informacje dostaliśmy od Komendy Miejskiej Policji.
– Jakieś okoliczności albo powód śmierci?
Pokręcił przecząco głową. Prokurator wstał i zaczął się energicznie przechadzać po urzędzie, poły płaszcza łopotały za nim jak peleryna za superbohaterem. Widać było, że myślał intensywnie.
– Wcześniej pytałem, jakie ma pan akty powiązane z Piotrem Najmanem. Powiedział pan, że akty urodzenia i dwa akty małżeństwa. Najman nie żyje, ale rozumiem, że pewnie policja jeszcze nie przysłała wam kwitów. Ile mają czasu urzędowo?
– Dwa tygodnie od identyfikacji.
– Właśnie. Ale Piotr Najman ma też pięcioletniego syna. Dlaczego jego akt nie jest powiązany z dzieckiem?
– Dziecko z punktu widzenia państwa jest osobnym obywatelem. Ma swój akt urodzenia, w którym będą zapisane odnośniki do aktu małżeństwa lub małżeństw oraz zgonu.
– Czyli że w aktach rodziców nie odnotowuje się narodzin dzieci? – Brwi prokuratora uniosły się wysoko ze zdziwienia. – Chyba pan, kurwa, żartuje? Naprawdę w tym państwie nie ma bazy danych, gdzie ktoś śledzi, co się dzieje z tymi cholernymi obywatelami?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gniew»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.