Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Trzy miesiące − odchrząknęła – przed wypadkiem na polowaniu byłam u dentysty, poza tym nic. I od razu uprzedzę pańskie pytanie: do dentysty jeżdżę do Mławy, bo tam stara przyjaciółka przyjmuje, i był to akurat okres miesiąca miodowego. Chciałam zrobić ćmiącą szóstkę przed wyjazdem do Pragi na weekend.

Zegar w przedpokoju zabił dwa razy na czternastą. Szacki zamknął oczy i wolno pokręcił głową, żeby choć trochę ulżyć napiętym do granicy bólu mięśniom szyi. Pomyślał, że opatrzność się na niego uwzięła. Za każdym razem kiedy czuł, że do czegoś dochodzi, kiedy przyspieszał, żeby wyjść na ostatnią prostą, okazywało się, że za zakrętem nie ma żadnej prostej, tylko żelbetowy mur, o który rozbija się z impetem.

– Czy zna pani kobietę o czarnych długich włosach i intensywnie niebieskich oczach? – zapytał nieoczekiwanie.

– Panie prokuratorze, ja pracuję na uczelni. Połowa moich studentek tak wygląda. To te, które były blondynkami i przefarbowały się na heban. Druga połowa to te, które Bóg pokarał ciemnymi włosami, w związku z tym przefarbowały się na blond. A soczewki koloryzujące są dziś tak modne, że prawie każda ma oczy jak bohaterka japońskiej kreskówki.

– Ale czy któraś z tych studentek jest pani bliższa? Może bardziej zdolna? Może się zaprzyjaźniłyście? Może wpadała na herbatę tutaj?

Rozłożyła ręce bezradnie. Naprawdę chciała pomóc.

– Oczywiście niektóre są bardziej zdolne, cenię je bardziej, lubię z nimi rozmawiać. Ale staram się nie przenosić tych znajomości na grunt towarzyski.

Nagle przez jej oczy przebiegł cień, na ułamek sekundy się zawiesiła, jakby jakaś myśl plusnęła w jej neuronach, niczym ryba późnym wieczorem na spokojnej tafli jeziora.

– Tak? – podchwycił bezbłędnie Szacki.

– To była taka dziwna sytuacja. – Zawiesiła na moment głos. – Odebrałam telefon, normalny, stacjonarny. I jakaś kobieta zapytała mnie, czy potrzebuję pomocy. Odpowiedziałam, że nie, nie potrzebuję nowego telefonu ani w ogóle nic nowego, przekonana, że to jakaś durna telesprzedaż. Ona odpowiedziała, że niczego nie sprzedaje, tylko martwi się o mnie i chce wiedzieć, czy nie potrzebuję pomocy. Ja na to, że to chyba pomyłka. A ona, żebym zaprzeczyła, jeśli nie potrzebuję i nie chcę pomocy.

Jadwiga Korfel przerwała. Szacki przekonany, że to pauza, nie popędzał. Ale kobieta siedziała i milczała.

– I co pani zrobiła?

– Odłożyłam słuchawkę – powiedziała.

– Od razu?

I znowu się zawiesiła. Przygryzła wargę i patrzyła na Szackiego wzrokiem mądrej, doświadczonej kobiety.

– Nie. Po chwili.

– Coś pani ten głos przypominał? Stara kobieta? Młoda kobieta? Z wadą wymowy? Zdenerwowana? Używająca charakterystycznych zwrotów?

Pokręciła głową.

– Zwykła kobieta, mówiąca ogólną polszczyzną. Przykro mi. Nie staruszka, tyle mogę powiedzieć.

Cała trójka milczała. Jadwiga Korfel, ponieważ powiedziała, co było do powiedzenia. Jan Paweł Bierut, ponieważ tak już miał. Prokurator Teodor Szacki, ponieważ myślał intensywnie. Kobieta, musiał znaleźć kobietę o długich, czarnych włosach i niebieskich oczach. Zapewne o czarnych włosach i niebieskich oczach, ponieważ dziś takie cechy można zmienić w ciągu paru godzin. Właściwie jedyny pewnik w jej rysopisie to fakt, że nie była staruszką. „Policja poszukuje kobiety w wieku do siedemdziesięciu lat”. Płakać się chce. Nie miał żadnego punktu zaczepienia, żadnego. Miał porwaną córkę, która albo za chwilę zginie, albo już nie żyje, a każdy trop prowadził donikąd. Za każdym razem kiedy o tym myślał, wpadał w histerię, za każdym razem coraz większą. Myśli się rozsypywały, nie potrafił wrócić do procesu logicznego rozumowania, przez co wpadał w jeszcze większą panikę.

– Przepraszam, ale patrzę na panią i muszę zapytać – nieoczekiwanie przerwał milczenie Bierut. – Dlaczego pani na to pozwalała?

– Przecież jestem taka wykształcona, inteligentna, oczytana, obyta w świecie, prawda? – Uśmiechnęła się.

Bierut wykonał dłonią gest, mówiący, że tak właśnie myślał.

– Nazywam to wirusem. Złośliwym, nieuleczalnym wirusem. Wiecie, panowie, z badań wynika jedna rzecz: nie każda osoba, która doświadczyła przemocy jako dziecko, musi się stać ofiarą lub katem w dorosłym życiu. Ale wszyscy, którzy w dorosłym życiu zaczynają krzywdzić lub pozwalają się krzywdzić, byli ofiarami lub świadkami przemocy w dzieciństwie. Sto procent. Co oznacza, że jesteśmy nosicielami wirusa. Który nie musi się uaktywnić, ale w sprzyjającej sytuacji chętnie to zrobi. U mnie tak się stało.

Szacki starał się robić zatroskaną minę, ale kompletnie go to nie obchodziło. Czuł złość na Bieruta, że sprowokował kobietę do zwierzeń.

– I jest jeszcze coś. O czym rzadko mówię, bo się wstydzę. Wiecie panowie, każdy lubi się czasami poczuć wyjątkowy, szczególny, jedyny w swoim rodzaju. I ja tego doświadczałam w czasie miesiąca miodowego. Zwykle w małżeństwie tak nie ma. Ludzie najpierw się uwodzą, starają o siebie, potem górę bierze codzienność, zwyczajność i rutyna. A ja regularnie byłam na nowo zdobywana, uwodzona, ugłaskiwana i zasypywana pomysłowymi prezentami. Szłam ulicą i wiedziałam, że on przez cały czas myśli, jak mnie zaskoczyć, jak sprawić przyjemność, co zrobić, żebym była szczęśliwa.

– Czy może skoczyć do Ikei i zmienić model poduszki na taki, żeby można było walić gazrurką dla odmiany – wtrącił Szacki tym samym egzaltowanym tonem.

Zatkało ją, przez chwilę patrzyła na Szackiego szeroko otwartymi oczami, a potem wybuchnęła śmiechem.

– Dobry pan jest. Czarny humor to mój ulubiony. Tak czy owak, jakaś część mnie cieszyła się, kiedy bił, bo to oznaczało, że niedługo będzie wspaniale. Głupie, typowe bzdety współuzależnionych. Teraz na terapii to prostuję. Wiem, że zmarnowałam życie, że może miałabym profesurę gdzieś w Niemczech, może pracowałabym w Stanach, zawsze mnie ciągnęło do archeologii rdzennych ludów Ameryki Północnej. Teraz zostało mi godne przeżycie emerytury i zaleczenie syndromu stresu pourazowego.

– Moim zdaniem doskonale pani funkcjonuje – powiedział Bierut.

– Dobrze dobrane leki. Dużo dobrze dobranych leków. Tak naprawdę powinnam być w szpitalu na oddziale otwartym. Ale dziękuję, poczytuję pańskie słowa za komplement.

Szacki wstał. Nudziły go te zwierzenia.

– Idziemy – powiedział, choć nie miał żadnego pomysłu, dokąd powinien się udać.

Bierut dopił herbatę i razem poszli w kierunku drzwi, odprowadzani przez gospodynię.

– Pan się naprawdę nazywa Jan Paweł Bierut czy to taki pseudonim sceniczny?

– Wyglądam, jakbym występował na scenie? – mruknął Bierut.

– Aha. W komedii dell’arte.

Bierut spojrzał na Szackiego, ale ten wzruszył ramionami na znak, że nic go nie obchodzi, czy Bierut się zacznie zwierzać, czy nie. Postukał tylko znacząco w tarczę zegarka. Znacząco i bezsensownie. Nawet jeśli czas uciekał, prokurator i tak nie miał pojęcia, co robić.

– Nazwiska się nie wybiera, ale ojciec nie chciał zmieniać, bo rodzina o długich tradycjach. Oczywiście niespokrewniona. Wymyślili, że jakoś zrównoważą ciężar gatunkowy, i stąd ten Jan Paweł. Urodziłem się tego samego dnia, kiedy nasz papież słynną mszę na placu Zwycięstwa odprawiał. Mam jeszcze siostrę, Faustynę Łucję.

– Może niech pan zmieni? Ja w ramach terapii wróciłam do panieńskiego. Jedna wizyta w USC i załatwione. Nie spodziewałam się, że to takie proste.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x