Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Usiadł i zaczął zapisywać wszystko, co się wczoraj wydarzyło.

Po dwóch godzinach pracy miał zapisanych kilka kartek, ale tylko parę elementów zakreślonych na czerwono. Przepisał je na osobny arkusz:

• LW od początku przestraszony i spięty. Pierwszy raz taki.

• BS patrzy na zegarek i niepokoi się, która godzina, tuż przedtem, zanim słychać dźwięk otwieranych klatek. Potem nalega, żeby zawrócić.

• LW wspomina o tym, że Szyller powinien być sprawiony jak jagnię, a nie świnia, bo świnia nie jest koszerna. Używa też słowa „trefny”. Znajomość obyczajów żydowskich. Tak jak wcześniej w domu Szyllera i w katedrze.

• Ani LW, ani BS nie chcą badać lochów, biernie idą.

• LW i BS puszczają wszystkich przodem tuż przed spotkaniem z psami.

• BS nalega, żeby jak najszybciej wyjść z „komnaty Szyllera”.

• LW tak samo, cały czas gapi się na zegarek.

• LW nie zauważył momentu wychodzenia Dybusa, kiedy się spostrzegł, zareagował bardzo gwałtownie, histerycznie.

• BS bez problemu znalazła w labiryncie drogę do wyjścia.

• LW chciał coś powiedzieć w czasie ewakuacji. Wyznać coś ważnego. Zauważył też od razu, że skręciliśmy w złą stronę.

• BS w szpitalu przyznała, że Dybus nie miał być ofiarą, zachowywała się dziwnie.

Stukał czerwonym flamastrem w kartkę i myślał. Wszystko to były poszlaki, bardzo słabe poszlaki, może nawet nie tyle poszlaki, co ukłucia intuicji. Ale intuicja rzadko go zawodziła. Przypomniał mu się lodowaty ranek sprzed dwóch tygodni, ślizganie się na kocich łbach rynku, przedzieranie się przez krzaki do trupa Budnikowej. Kto tam czekał? Prokurator Barbara Sobieraj i inspektor Leon Wilczur. Przypadek? Może.

Stary policjant już dawno mógł przejść na emeryturę albo przenieść się do innej komendy, awansować. Ale postanowił zostać w tej dziurze. Pięknej, bo pięknej, ale dziurze. Zwłaszcza dla policjanta. Szacki czytał codziennie w „Echu” kronikę kryminalną – kradzież komórki w szkole to było tutaj wydarzenie. Mimo to Wilczur został. Przypadek? Może.

Każde z nich na wyprzódki dzieliło się z nim swoją wiedzą o mieszkańcach, o mieście, o relacjach. Tak naprawdę wszystko, co wiedział, wiedział od nich. Przypadek? Może.

Każde z nich kręciło się po miejscach wszystkich tych zbrodni, pozostawiając tam swoje ślady, zdobywając wytłumaczenie dla obecności włosa lub odcisku palca. Przypadek? Może.

Oboje byli sandomierzanami, znali miasto od podszewki, jego małe i duże tajemnice. Przypadek? Może.

A może w ogóle nie powinien rozpatrywać ich osobno? Może poza tym śledztwem jest jeszcze coś, co ich łączy?

O czym mogli mu nie powiedzieć? Co zataić? W końcu – jak powiedział ojciec Sobieraj, stary małomiasteczkowy prokurator – wszyscy kłamią.

Przysypiający raz po raz Szacki ocknął się gwałtownie. Ojciec Sobieraj powiedział coś jeszcze. Opowiadając o śledztwie zrębińskim, wspomniał, jak to wahali się, czy z kapitanem postawić wszystko na jedną kartę. Czyżby? Wiek się zgadzał, stary Szott i Wilczur mogli być kolegami przed trzydziestu laty. A jeśli Wilczur brał udział w rozwikłaniu jednej z najgłośniejszych zbrodni PRL? To by też tłumaczyło jego niespotykanie wysoką szarżę, kto to widział inspektora w powiatowej dochodzeniówce.

Szacki wstał, uchylił okno gabinetu i zadrżał, wpuszczając chmurę powietrza, która chyba w lutym zabłądziła w tej okolicy i do tej pory nie znalazła drogi powrotnej.

Nawet jeśli… Nawet jeśli założymy, że Wilczur i ojciec Sobieraj razem pracowali przy sprawie połanieckiej. Nawet jeśli założymy, że w związku z tym jeden i drugi mają jakąś zaszłość. Że łączy ich zabójstwo, śmierć ciężarnej i krzywoprzysięstwo. Że to jest odprysk tamtej sprawy. Że Sobieraj wyręcza ojca w jakimś pokręconym zbrodniczym planie, zemście czy cholera wie czym, to…

To co?

Nic.

Jaki jest sens mordowania ludzi, którzy z tamtymi wydarzeniami nie mogą mieć nic wspólnego, bo są zwyczajnie za młodzi?

Jaki jest sens mordowania z powodu emocjonalnego trójkąta? Mąż, żona i ten trzeci. Czy był jakiś czwarty albo czwarta? Czy to nie przesada, nawet jak na tę rozerotyzowaną prowincję?

I przede wszystkim: jaki jest sens stylizowania tego na antysemicką legendę? Jasne, wzbudzenie medialnej histerii zawsze pomaga, ale żeby zadać sobie aż tyle trudu? Te beczki, te lochy, te psy, totalny bezsens.

Klejnocki tłumaczył, że to nie musi być zasłona dymna ani dzieło szaleńca, to może być celowe działanie, które w jakiś pokrętny sposób usprawiedliwia zabójstwa, wyjaśnia, daje motywację.

Motywację. Motyw. Nie miał nawet cienia motywu, żadnego podejrzenia, żadnej nitki, której mógłby się uczepić, aby dojść po niej do odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Jeśli zrobi jakikolwiek krok w tę stronę, odpowiedź na pytanie „kto?” będzie już tylko formalnością.

Westchnął, otworzył szerzej okno, wylał do doniczki resztkę burbona z kubka i poszedł zaparzyć sobie mocnej kawy. Dochodziła północ, organizm dopominał się o spłatę zadłużenia, a on zamierzał dotąd czytać akta, aż znajdzie motyw.

7

Motyw ten znał już bardzo dokładnie Roman Myszyński, tyle tylko, że kontakt z prokuratorem był chwilowo daleko na liście jego priorytetów. Starsza inspektor delegatury IPN w Kielcach wbrew buńczucznym zapowiedziom nie była aż tak niedostępna i Myszyński zamiast zapoznawać się z jej krągłym pismem, zapoznawał się w kieleckim mieszkaniu ze zgoła innymi krągłościami, zgrabnie opakowanymi w obłędny czerwony stanik chantelle.

Szkoda, ponieważ gdyby poświęcił kilka minut na telefon do Teodora Szackiego i zreferowanie mu, jak trochę nienawiści, trochę kłamstw i trochę zbiegów okoliczności doprowadziło do zagłady żydowskiej rodziny w Sandomierzu w 1947 roku, oszczędziłby nieprzespanej nocy i tak nadmiernie sponiewieranemu przez życie prokuratorowi.

Ale z drugiej strony odebrałby spokojną noc komu innemu, więc może trochę sprawiedliwości w tym było.

Rozdział dziesiąty

piątek, 24 kwietnia 2009

Izrael świętuje niepodległość i rozpędza palestyńską demonstrację przeciwko „murowi bezpieczeństwa”, Armenia wspomina ludobójstwo Ormian w Turcji, Kościół katolicki wspomina świętą Dodę. Z badań wynika, że 53 procent Polaków nie ufa premierowi, a 67 procent prezydentowi. Janusz Palikot porównuje prezesa PiS do Hitlera i Stalina. IPN przyznaje się do błędu i wycofuje z żądania zmiany nazwy ulicy Brunona Jasieńskiego w Klimontowie. Wcześniej nazwał poetę propagatorem stalinizmu, a jego śmierć i tortury – wewnętrznymi rozgrywkami w partii komunistycznej. Wisła rozbija Górnika 3:1 w meczu rozpoczynającym 25. kolejkę, Robert Kubica nieźle wypada na treningach przed GP Bahrajnu, a Stadion Śląski prezentuje maskotkę jeża, ciągle mając nadzieję, że jednak ktoś na nim zagra w czasie Euro 2012. W Sandomierzu odnotowano przestępstwo kryminalne w postaci kradzieży telefonu komórkowego ze spodni 16-latka pozostawionych pod salą gimnastyczną. Pogoda bez zmian, może troszkę chłodniej.

1

Trzymali go na smyczy jak psa, traktowali też jak psa. Kopali, ciągnęli, wyzywali od najgorszych, w końcu wepchnęli do klatki. Pospawana z prętów zbrojeniowych klatka była dla niego za ciasna, musiał wygiąć głowę boleśnie pod jakimś nieprawdopodobnym kątem, żeby się do niej zmieścić, a i tak się nie zamykała, ktoś zaczął walić drzwiczkami, żeby dopchnąć je na siłę, drzwiczki uderzały w wysuniętą dłoń, powodując okropny ból, udało mu się ją schować, ale drzwiczki waliły cały czas, jednostajny dźwięk wypełniał mu czaszkę. Nie wiedział, co się dzieje, kim są i czego od niego chcą. Dopiero kiedy ktoś otworzył puszkę pedigree i on zobaczył w środku twarz Szyllera, zrozumiał, że to sen, i ocknął się gwałtownie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x