Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ziarno prawdy
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:2014
- ISBN:9788377473160
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– I co miał do powiedzenia w kwestii wydłubywania oczu?
– Wytłumaczył Mojżeszowi, że tylko kretyn mógłby to traktować dosłownie. Słynny jest następujący przykład: osoba, która oślepiła kogoś na jedno oko, sama jest jednooka. Gdyby zastosować dosłownie zapis z Tory, za karę trzeba byłoby wykłuć pozostałe oko sprawcy, co uczyniłoby go zupełnie niewidomym. Czy to byłaby sprawiedliwa kara? Oczywiście nie. Dlatego Tradycja bardzo szybko wytłumaczyła, że w zapisie „ajin tachat ajin” chodzi o sprawiedliwe, monetarne zadośćuczynienie, proporcjonalne do szkody. Inna jest bowiem w przypadku utraty nogi szkoda pisarza, a inna zawodowego piłkarza. Innymi słowy, w prawie żydowskim nigdy nie było zasady, że karą za oślepienie powinno być oślepienie. Czy to jasne?
– W takim razie skąd to przekonanie? – zapytał Szacki.
Rabin dolał sobie wina, kieliszek prokuratora był pełny.
– Spora w tym zasługa Mateusza Ewangelisty, który zacytował, jak Jezus wykłada, że kiedyś nauczano „oko za oko, ząb za ząb”, a on teraz mówi, żeby nie stawać przeciwko złu, tylko nadstawić drugi policzek. Urodził się z tego zabobon, który przeciwstawia miłosiernych chrześcijan krwawym Żydom. Co jest nawet dość zabawne.
– Czyli że Żydzi nie nadstawiają drugiego policzka? – zapytał Szacki, zastanawiając się, na ile rabin jest otwarty, a na ile poprawny politycznie, i czy nie wypieprzy go za drzwi, jak się dowie, że tak naprawdę sprawdza teorię o żydowskim szaleńcu, który postanowił zabawić się w mordy rytualne.
– Nie – odpowiedział krótko Maciejewski. – Rebe Schneerson, ostatni lubawicki rabin, lubił powtarzać, że najlepszym sposobem walki ze złem jest czynienie dobra. Ale są sytuacje, kiedy ta strategia słabo się sprawdza. Były momenty w historii, kiedy byliśmy ofiarami, ale nasza mitologia nie jest mitologią ofiar. Proszę spojrzeć na żydowskie święta. Pascha to wspomnienie utopienia egipskiej armii w Morzu Czerwonym. Chanuka to udane powstanie Machabeuszy i pokonanie okupanta. Purim to wspomnienie tego, jak szykowana Żydom rzeź zamieniła się w wycięcie w pień agresora.
– A zemsta?
– Tora i Talmud są w tym temacie jednogłośne: zemsta jest wbrew Prawu. Nie wolno szerzyć nienawiści, nie wolno szukać pomsty, nie wolno żywić urazy, należy miłować bliźniego jak samego siebie. Ta sama Księga Kapłańska, z której pochodzi twój cytat. Tylko kilka rozdziałów wcześniej.
Szacki zamyślił się.
– A po wojnie? Wydawałoby mi się to naturalne.
Rabin Zygmunt Maciejewski wstał i zapalił stojącą na stole lampę – zaczynało zmierzchać. W półmroku roznegliżowane piękności wydawały się bardziej żywe niż przedtem, bardziej przypominały czające się po kątach prawdziwe osoby niż zdjęcia na ścianie. A między nimi stał młody Jerzy Kulej w roli lubelskiego rabina.
– Nie lubię rozmawiać o Zagładzie – powiedział. – Nie lubię tego, że koniec końców każda rozmowa między Żydami i Polakami wraca do wydarzeń sprzed siedemdziesięciu prawie lat. Tak jakby nie było siedmiuset lat wspólnej historii wcześniej i wszystkiego później. Tylko morze trupów i nic więcej. Dlatego wieszam te modelki, których obecność wydaje mi się teraz surrealistyczna, a tobie pewnie jeszcze bardziej.
Maciejewski gapił się w okno i nic nie wskazywało na to, aby miał kontynuować rozmowę. Szacki wstał, żeby rozprostować kości, podszedł do niego. Dziwna panowała atmosfera w mieszkaniu rabina. Poczuł, jak opada jego zawodowa garda, jak odpływa cynizm i ironia, chce tak po prostu porozmawiać. Być może wynikało to z faktu, że od dawna musiał pilnować każdego słowa – w Sandomierzu wszyscy byli podejrzani i żadna rozmowa nie była tam po prostu rozmową. Stanął obok rabina i nabrał ochoty, żeby opowiedzieć o swoim wielkim marzeniu: zawsze chciał się przejść po dawnej Warszawie, poczuć i posmakować jej różnorodność, chodzić ulicami, na których polski mieszał się z rosyjskim i jidysz. Czuł potrzebę wyrażenia nostalgii za innością, ale zamknął otwarte już usta, bojąc się, że po prostu wyjdzie na to, że ględzi coś bez sensu, bo jak każdy wykształcony Polak śmiertelnie boi się wyjść na antysemitę. Nagle poczuł irracjonalną złość na siebie i szybko wrócił na fotel. Upił trochę wina, resztę rozcieńczył wodą gazowaną. Zamyślony rabin dalej stał przy oknie, z profilu wyglądał jak bokser rozpamiętujący przegraną walkę.
– Rozumiem, że masz jakiś powód, dla którego pytasz o żydowską zemstę – powiedział w końcu, wracając do stolika. – Mówiąc krótko, nie za bardzo tutaj było komu i na kim się mścić. Żydów niewiele, Niemców po przejściu Armii Czerwonej tak samo. Część Żydów, nikogo nie osądzam, stwierdzam fakt, polscy chłopi wzięli na widły, przestraszeni, że się upomną o swój majątek. Część nie miała najmniejszej ochoty na zemstę, zemsta oznaczała ryzyko, a cudem ocalone życie było zbyt kruche, żeby ryzykować nim w jakikolwiek sposób. Były wyjątki. Coś ci mówią nazwiska Wiesenthal i Morel?
– Pierwsze tak, drugie nie.
– Szymon Wiesenthal, nasz łowca nazistów numer jeden, podobno jeszcze w czasie wojny, tutaj, w sowieckim już Lublinie, założył razem z towarzyszami tajną organizację o nazwie Nekama, czyli Zemsta. Brzydzę się rewanżyzmem, ale jestem w stanie wyobrazić sobie taką sytuację, kiedy paru ocalonych z Zagłady do tego stopnia pała żądzą zemsty, aby powołać specjalną organizację. Może szybko okazało się, że mogą działać jawnie i coś, co powstawało w Polsce jako Nekama, stało się potem ośrodkiem dokumentacji historycznej, które Wiesenthal założył w Austrii. Jasne?
– Jasne – odparł lakonicznie Szacki.
– Czyli na jednym ręku mamy Wiesenthala – Maciejewski wykonał odpowiedni gest – i jego zemstę, polegającą na tropieniu nazistów. Czyste rozwiązanie. Na drugiej dłoni z kolei ciąży nam Salomon Morel. Szlomo miał to szczęście, że jakiś dobry Polak ocalił go od Zagłady, dzięki czemu mógł przystać do Gwardii Ludowej i kiedy Wiesenthal zakładał Nekamę, Morel organizował czerwonym milicję w tymże Lublinie. Potem został komendantem obozu Zgoda na Górnym Śląsku, w którym komuniści przetrzymywali głównie Niemców i Ślązaków, ale też niewygodnych dla władzy Polaków. W obozie, urządzonym zresztą w byłym obozie koncentracyjnym, umarło prawie dwa tysiące osób, podobno wskutek celowych zaniedbań Morela.
– I? – Szacki pomyślał, że wszystko to bardzo interesujące, ale w żaden sposób mu nie pomaga.
– I masz dwa oblicza żydowskiej zemsty z tamtych czasów. Z jednej strony izraelscy urzędnicy tropiący esesmanów po argentyńskich willach, z drugiej kompulsywne zaspokajanie niskiego instynktu zemsty. Niskiego, ale jakoś tam zrozumiałego. Wyobraź sobie, że wracasz do swojej wioski, a w twoim domu mieszka szmalcownik, przez którego donos cała twoja rodzina zginęła w obozie. Żona, dzieci. Powstrzymałbyś się? Przebaczył? Umiłował jak siebie samego?
Szacki milczał. Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, nikt, kto nie stanął przed takim wyborem, nie potrafił.
– Masz rodzinę? – zapytał rabin.
– Mam. Miałem. Do niedawna.
Maciejewski spojrzał uważnie, ale nie skomentował.
– W takim razie pewnie i tak możesz sobie lepiej wyobrazić takie emocje niż ja. Dla mnie to abstrakcja, akademickie rozważanie. Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
– Talmud?
– Nie, Szymborska. Mądrość dobrze jest czerpać z różnych źródeł. Akurat to cytat z wiersza o kobiecie, zwykłej nauczycielce, która zginęła, ratując czwórkę dzieci z pożaru. Lubię ten wiersz i ten cytat i lubię przeświadczenie, które stoi za tymi słowami: że nigdy nie wiemy, ile w nas dobra. Oglądałem dokument o amerykańskim Żydzie, który jedzie do Polski szukać korzeni i pomiędzy tymi potłuczonymi macewami i zamienionymi w warsztaty synagogami znajduje chłopską rodzinę, która ocaliła jego ojca. Potem w Izraelu pyta tegoż ojca, dlaczego tym Polakom nigdy nie przysłali chociaż kartki. I dostaje odpowiedź: bo jak? Jak za coś takiego podziękować? I ostatnie pytanie: czy w odwrotnej sytuacji zrobiłby to samo? I staruszek odpowiada cicho: nie, nigdy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ziarno prawdy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.