Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie ucz mnie…

– Trzydzieści dziewięć.

– Mój wiek nie ma nic do…

– Prowadziłem trzydzieści dziewięć spraw o zabójstwo, dwadzieścia pięć skończyło się skazaniem. I ja cię teraz nie proszę, Basiu. Ja wydaję polecenia. Prokuratura to instytucja hierarchiczna, a nie lekcja demokracji.

Jej oczy ściemniały, ale nic nie powiedziała, skinęła tylko głową. Za nią stał nieruchomo Wilczur, oparty o konfesjonał. Wikary przyglądał się scenie z zachwytem, widać było, że Dana Browna zna nie tylko z teorii jako szatana w pisarskiej skórze, ale też poświęcił kilka wieczorów na dogłębne poznanie swojego wroga. Odchrząknął.

– Pierwsze i trzecie słowa są takie same. To musi być jakiś szyfr – powiedział cicho.

– Nawet wiem jaki – warknął Szacki. – Nazywa się alfabet. Ksiądz zna hebrajski? – zapytał bez większych nadziei kanonika, przekonany, że w odpowiedzi ksiądz proboszcz się przeżegna i zacznie odprawiać egzorcyzmy.

– Potrafię przeczytać. Pierwsze i trzecie słowo to „ein”, środkowe „techet” albo „tachat”. Niestety nie wiem, co oznaczają. „Ein” to może jeden, tak z niemiecka, tylko wtedy to byłby jidysz, nie hebrajski. – Musiał zauważyć zdziwiony wzrok Szackiego, bo dodał zgryźliwie: – Tak, mieliśmy biblistykę z elementami hebrajskiego w seminarium. Tylko nie zawsze uważałem, pierwsze zajęcia, rano byliśmy zmęczeni po pogromach.

– Przepraszam – powiedział Szacki po chwili. Było mu autentycznie przykro, zrozumiał, że odpowiadając stereotypem na stereotyp, nie różni się niczym od pijanych neofaszystów, których kazał wczoraj zgarnąć. – Bardzo przepraszam. I dziękuję za pomoc.

Ksiądz skinął głową, a Szackiemu kliknęło. To się zaczynało robić nieznośne, jeśli te puste kliknięcia się nie skończą, będzie musiał poszukać pomocy neurologa. O co mogło chodzić tym razem? Pogromy? Seminarium? Biblistyka? A może coś zobaczył kątem oka? Może jego mózg odnotował coś ważnego, co umknęło jego świadomości? Rozejrzał się uważnie po wnętrzu kościoła.

– Teo… – zaczęła Sobieraj, ale uciszył ją gestem.

Dostrzegł w jednej z bocznych kaplic coś, co przyciągnęło jego wzrok. Obraz Chrystusa Miłosiernego, taki sam jak wszędzie, kopia tego namalowanego na podstawie wizji siostry Faustyny. Dookoła wota, pod obrazem cytat z Ewangelii: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem – J 15,12”.

Klik.

O co chodzi? O Chrystusa? O Faustynę? O cytat? O miłosierdzie? Akurat tego w tej sprawie brakuje. Może o świętego Jana Ewangelistę? Babki w sklepie rozmawiały o jakimś konkursie biblijnym, też mu wtedy kliknęło. Tyle tylko, że głowę miał zajętą Hitlerem i George'em Michaelem. Boże, jak to brzmi, wstydził się własnych myśli czasami. Skup się! Konkurs biblijny – klik. Jan Ewangelista – klik. Seminarium – klik.

Próbował połączyć ze sobą te fakty, gapiąc się cały czas na obraz.

Klik.

Mało brakowało, a zakląłby, ile sił w płucach. Jak mógł być taki głupi, no jak?!

– Potrzebuję Pisma Świętego. Natychmiast! – rzucił w stronę wikarego, który nie czekając na przyzwolenie proboszcza, rzucił się biegiem w stronę zakrystii; sutanna filmowo zafurkotała.

– Jakie ksiądz zna księgi zaczynające się na literę K? – zapytał.

– Cóż, nie ma dokładnie takiego siglum w Biblii Tysiąclecia – odpowiedział kanonik po chwili zastanowienia. – A na literę K zaczyna się Księga Kapłańska, dwie Królewskie, dwie Kronik i Koheleta. W Nowym Testamencie mamy dwa listy do Koryntian i jeden do Kolosan. Tak myślę, ale po łacinie nic się nie zaczyna na K, na C mamy Canticum Canticorum, czyli Pieśń nad Pieśniami w Starym, i oczywiście te same listy do Koryntian i Kolosan.

Wikary pokonał drogę do zakrystii i z powrotem niczym wytrawny sprinter, z trudem wyhamował przed zgromadzoną pod przedstawieniem mordu rytualnego grupką, dzierżąc olbrzymią księgę formatu A3, oprawioną w skórę, zdobioną okuciami i złoceniami.

– Czyś ty zwariował? – zapytał kanonik. – Nie mogłeś normalnie wziąć z półki?

– Chciałem, żeby każdy widział dokładnie – wydyszał wikary, choć jasne było dla wszystkich, że zwyczajna niebieska Biblia Tysiąclecia nie pasowała mu do podniosłej, godnej Dana Browna chwili.

– Zacznijmy od Kapłańskiej – powiedział Szacki. – To część Pięcioksięgu, Tory, prawda?

– Prawda – potwierdził kanonik.

– Rozdział dwudziesty czwarty, wersety od dziewiętnastego do dwudziestego pierwszego.

– No jasne… – jęknęła z tyłu Sobieraj.

Wikary odnalazł odpowiednie miejsce, pomagając sobie kolanem, z szacunkiem podsunął do przeczytania proboszczowi.

– Ktokolwiek skaleczy bliźniego, będzie ukarany w taki sposób, w jaki zawinił. Złamanie za złamanie, oko za oko, ząb za ząb. W jaki sposób ktoś okaleczył bliźniego, w taki będzie okaleczony. Kto zabije zwierzę, będzie obowiązany do zwrotu. Kto zabije człowieka, będzie ukarany śmiercią.

Ksiądz kanonik miał donośny, niski głos, słowa wypowiedział powoli, z szacunkiem należnym Pismu. Groźnie zabrzmiały w ciszy świątyni, rezonowały od prastarych kamieni, odbijały się od ścian i sklepienia, wypełniając dźwiękiem i znaczeniem sandomierską katedrę. Nikt nie drgnął, dopóki dalekie echa nie umilkły całkowicie.

– Księga Wyjścia, rozdział dwudziesty pierwszy, wersety od dwudziestego drugiego do dwudziestego piątego – powiedział Szacki, nie pytając już o literki.

Wikary zaszeleścił kartkami.

– Gdyby mężczyźni, bijąc się, uderzyli kobietę brzemienną, powodując poronienie, ale bez jakiejkolwiek szkody, to winny zostanie ukarany grzywną, jaką nałoży mąż tej kobiety, i wypłaci ją za pośrednictwem sędziów polubownych. Jeżeli zaś ona poniesie jakąś szkodę, wówczas on odda życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę, oparzenie za oparzenie, ranę za ranę, siniec za siniec.

– I na „P”, to chyba będzie Księga Prawa, tak?

– Powtórzonego Prawa – poprawił z tyłu Wilczur. Szacki drgnął, zaskoczył go głos tuż za plecami. I zdziwił się, ale tylko trochę.

– Tak, oczywiście. Rozdział dziewiętnasty, wersety od szesnastego do dwudziestego pierwszego.

Szelest. I wypieki na twarzy wikarego – wyglądał, jakby płonął, cały był postanowieniem zrzucenia sutanny i zamienienia jej na kurtkę i kapelusz Indiany Jonesa.

– Jeśli powstanie świadek złośliwy przeciwko komuś, oskarżając go o przekroczenie Prawa, dwu ludzi wiodących między sobą spór stanie wobec Pana przed kapłanami i przed sędziami urzędującymi w tym czasie. Jeśli ci sędziowie, zbadawszy sprawę dokładnie, dowiodą fałszu świadkowi, jeżeli świadek taki fałszywie oskarżył brata swego, uczyńcie mu, jak on zamierzał uczynić swemu bratu. Usuniesz zło spośród siebie, a reszta, słysząc to, ulęknie się i nie uczyni więcej nic takiego pośród siebie. Twe oko nie będzie miało litości. Życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę, noga za nogę.

Ostatnie zdanie proboszcz przeczytał, nie patrząc na stronice Biblii, zamiast tego wodził wzrokiem po twarzach słuchaczy. Na koniec zawiesił pytające spojrzenie na Szackim.

– To wszystko. Wygląda na to, że wyjaśniło się znaczenie hebrajskiego napisu.

– Oko za oko – zaskrzypiał złowrogo Wilczur. Szacki drgnął ponownie.

– Zapewne – skomentowała Sobieraj. – Wyjaśnił się też nasz tajemniczy szyfr. Okazuje się, że nie chodziło o Komendę Wojewódzką Policji. Zawsze coś.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x