Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ziarno prawdy
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:2014
- ISBN:9788377473160
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Już potem nigdy takiej przyjaciółki nie miała.
8
Kiedy wysadzili go przed furtką, życząc miłego wieczoru, mało nie rzucił im się do gardła. Bydło, cholerne bydło z awansu społecznego; szmondaki, którym słoma z butów wystaje, wysypuje się z cholewek całymi snopkami. Pan prokurator nie lepszy. Mylą mu się socrealistyczne pedały, nie dziwne, w chałupie pewnie tylko trylogia stała.
Wszedł do domu, rzucił kurtkę na wieszak i nie zapalając światła, nalał sobie pół szklanki metaxy. Miał słabość do tej przesłodzonej greckiej brandy. Usiadł w fotelu, zamknął oczy. Nie minęło pięć minut, a ryczał jak bóbr. Znał teorię, wiedział, że ciągle jest w fazie niewiary i ta faza mu odpowiadała, ale czasami przez niewiarę, przez przeświadczenie, że to tylko gra, ściema, że jak skończy się spektakl, to wszystko będzie jak dawniej – przebijał się doprowadzający go do granicy utraty przytomności ból. Wtedy przepływały przez niego falą wszystkie obrazy ostatnich miesięcy, ich najszczęśliwsze chwile i na pewno najszczęśliwsze chwile jego życia. Eli pije kawę, rękaw swetra naciągnięty na dłoń, żeby nie parzyła jej szklanka. Eli czyta książkę, nogi zarzucone na oparcie kanapy, włosy zebrane na jednym ramieniu, żeby nie przeszkadzały. Eli nawija włosy na palec. Eli się kąpie, włosy w kok, głowa oparta na poduszce z piany. Eli żartuje. Eli paple. Eli na niego krzyczy. Eli, Eli, Eli.
Nagle poczuł, że nie jest sam. Oczy przyzwyczaiły się do ciemności na tyle, że dostrzegł ducha. Ciemną postać wbitą w fotel w rogu salonu. Postać drgnęła i wstała, wolnym krokiem ruszyła w jego stronę. Z tej strony było jaśniej, mimo zgaszonych lamp, z ulicy wpadało wystarczająco dużo żółtego, rozproszonego przez mgłę światła latarni, aby coraz wyraźniej widział rysy postaci, w końcu ją rozpoznał.
– Czekałem na ciebie – powiedział.
Rozdział siódmy
wtorek, 21 kwietnia 2009
Punktualnie o godzinie 10.00 Izrael zamiera na dwie minuty, uroczyście obchodzony jest Jom Ha-Szoah, Dzień Holokaustu. W Oświęcimiu odbywa się Marsz Żywych, uczestniczący w nim wicepremier Izraela porównuje politykę Iranu do nazistowskich Niemiec. Irańska prokuratura zapowiada, że zażąda kary śmierci dla schwytanych autorów internetowych stron pornograficznych. Na Białorusi posadę traci trener klubu hokejowego, który śmiał wygrać z drużyną Aleksandra Łukaszenki – do tej pory niepokonaną w krajowych rozgrywkach, dostawali łupnia tylko od Rosjan. Posłowie przyjmują rządowy raport o przygotowaniach do Euro 2012 (jest nieźle), fiskus nie zgadza się, aby rodzice żyjący w konkubinacie rozliczali się wspólnie z dzieckiem, a wrocławskie strażaczki skarżą się, że nie wolno im jeździć na akcje, bo nie ma damskich szatni. Okazuje się, że wspólne szatnie nie przeszkadzają ani im, ani tym bardziej ich kolegom. Pogoda taka sama jak wczoraj. Słonecznie, zimno.
1
Zresztą zacytuję panu, to akurat ukazało się w „Twoim Weekendzie”: „Bezpruderyjna trzydziestka poszukuje pana lub panów w wieku 55-65, gotowych do erotycznych eksperymentów bez zobowiązań, za to ze związaniami”. I taka buźka ze średnika, że śmieszne. „Francuski bez, kakaowe oko, bilard na dwie dziury, wiązanie i odrobinka przemocy na niby”. I znowu taka buźka z przymrużonym oczkiem. I mój numer telefonu. Pan sobie wyobraża, co się dzieje, jak się napisze w takiej gazecie, że kobieta szuka podstarzałego faceta do erotycznych zabaw, prawda? Pół Polski dzwoni. A drugie pół esemesuje, proszę, to jest ogłoszenie z internetu sprzed dwóch tygodni: „Chętnie poświntuszę esami, nudzi mi się na wsi, a chciałabym trochę pomarzyć i zwilżyć swoją kłoptuszkę…”.
– Kłoptuszkę?
– Tak się na Podlasiu mówi na, no wie pan na co. Ale to jeszcze nie koniec. „Pisz, na pewno odpiszę, a może nawet wyślę ememes, chętnie panowie ZK”. Pan wie oczywiście, co to znaczy ZK?
– Jestem prokuratorem.
– No właśnie. Ja potem przez dwa dni dostaję co kwadrans wiadomość, która jest wulgarnym streszczeniem pornola, na dodatek nudne to wszystko, nie rozumiem, czemu co drugi zek musi pisać o wkładaniu przez kraty. Mają jakieś szablony? Moda jest taka? I niech mi pan nie mówi, żebym zmieniła numer, ja ciągle zmieniam numery, wydałam majątek, a nie mija tydzień i znowu to samo. A przecież w handlu robię, nie mogę nie mieć telefonu, mam kontrahentów, hurtownie. I tak jest coraz gorzej, ludzie narzekają, że kontaktu nie ma, a jak ma być, jak co tydzień nowy numer. Myślałam, że to minie, ale nie mija. Dlatego chciałabym złożyć oficjalne zawiadomienie o popełnieniu, to znaczy, zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i niech ta ujeżdżająca cudzych mężów dziwka idzie siedzieć w końcu.
Prokurator Teodor Szacki żywił naturalną sympatię do zbyt szybko mówiących i zbyt ekspresyjnych pań w typie peerelowskich królowych bazaru, być może dlatego, że przypominały mu matkę i wiedział, że za tymi wszystkimi słowami, lokami, pierścionkami i mechatymi garsonkami – zawsze ozdobionymi broszką z bursztynem – kryje się zazwyczaj złote serce i organiczna niezdolność do robienia ludziom krzywdy. Tym bardziej było mu przykro, że nie ma dobrych wiadomości dla siedzącej po drugiej stronie biurka pani Zgorzelskiej.
– Po pierwsze, musi pani z tym iść na policję, sprawa podchodzi pod kodeks wykroczeń i nawet jeśli przyjmę zawiadomienie, to i tak zajmie się tym policja, nie ma co wydłużać papierkowej roboty.
– Wykroczenie! Dobre sobie. A to, że koledzy moich synów w szkole zawsze się dziwnym trafem o tym dowiedzą? A to, że kontrahenci też się dziwnie uśmiechają? Przecież ja już bym wolała, żeby mnie pobiła, napadła czy coś i żeby było z głowy. A tak to się nie da żyć. Ile ona za to może dostać maksymalnie?
– Jeśli da się jej to udowodnić, półtora.
– Roku?
– Tysiąca złotych grzywny.
– Co?!
– Przykro mi. Chodzą słuchy, że mają zmienić przepisy i wpisać stalking do kodeksu karnego, wprowadzić jakieś rozsądne zagrożenie jako straszak, pewnie dwa albo trzy lata. Na razie jest tylko paragraf sto siedem kodeksu wykroczeń, który mówi o złośliwym nękaniu.
Zgorzelska była zdruzgotana.
– Ale ona śpi na forsie. Półtora tysiąca? Zapłaci i jeszcze mi faksem potwierdzenie przelewu przyśle. A co, jeśli nie przestanie? Drugie półtora tysiąca?
Szacki potwierdził skinieniem głowy. Nie pierwszy raz, rozmawiając z poszkodowanymi, musiał się wstydzić za polskie rozwiązania prawne. Przestarzałe, zawiłe, nie potrafiące nadążyć za czasami przepisy, które albo były kuriozalnie łagodne, de facto zdejmowały odpowiedzialność karną ze sprawcy, albo – efekt dwóch dekad populistycznych rządów – absurdalnie penalizujące, sprawiające, że więzienia w Polsce były pełne osób, których nie powinno tam być, uczestników pijackich bójek, gdzie nic się nikomu nie stało, ale scyzoryk z otwieraczem do piwa został zakwalifikowany jako niebezpieczne narzędzie.
– Ale jeśli będzie karana za to samo powtórnie, sędzia może jej wlepić areszt. Od pięciu do trzydziestu dni. Wydaje się niewiele, ale nie sądzę, aby pani… – ugryzł się w język, o mało nie powiedział „konkurentka” – prześladowczym była aż tak zdesperowana. Poza tym po pierwszym wyroku może ją pani skarżyć o straty, ale to już do adwokata.
– Skarżyć w Polsce – parsknęła Zgorzelska. – Ja mam prawie pięćdziesiątkę, mogłabym pierwszej rozprawy nie dożyć.
Co miał powiedzieć? Że najrozsądniej wynająć kogoś, żeby postraszył babę? Uśmiechnął się przepraszająco i spojrzał wymownie. Tak naprawdę w ogóle nie powinno być tej rozmowy. Przypadek sprawił, że kiedy wchodził przed siódmą do prokuratury, chcąc dzięki wczesnej porze uniknąć dziennikarzy i wykorzystać czas na kolejne przejrzenie papierów, Zofia Zgorzelska czekała na schodach. Była tak zmarnowana i zziębnięta, że nie miał litości jej odprawić, widać robi się miękki na stare lata.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ziarno prawdy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.