Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co? – wrzasnęli jednocześnie Marszałek i Szyller.

– Zgarnąć ich wszystkich i wsadzić na cztery osiem. Widzę tu czternaście osób, rano chcę mieć na biurku czternaście protokołów zatrzymań, ani jednego mniej. Zarzuty będą postawione do wieczora.

– Ale panie prokuratorze…

– Ty skurwysynu…

– Nie przechodziliśmy na ty, Szyller – wycedził zimno Szacki. – A po tym, jak właśnie powiązał się pan z ultraprawicowymi organizacjami narodowymi, zalecałbym grzeczność wobec wymiaru sprawiedliwości. Proszę zawieźć pana Szyllera z powrotem do domu, środek zapobiegawczy pozostaje w mocy.

– Ale panie prokuratorze…

– Jebać policję! Jebać policję! – zaczęło skandować kółko pieśni patriotycznej.

– Dawaj świnię! – ktoś wrzasnął. – Dawaj, kurwa, świnię!

Szacki odwrócił się. Jeden z chłopaków, „lebensbornski”, wyciągnął z czarnego worka na śmieci świńską głowę i rzucił nią w stronę lapidarium. Głowa groteskowo utknęła pomiędzy połamanymi macewami, różowe ucho kołysało się miarowo. Zaraz za świnią nad murem cmentarza przefrunął słoik i rozbił się z hukiem o kamień, czerwona ciecz spłynęła na tablice, wypełniając wolno żłobienia hebrajskich liter.

– Krew za krew! Krew za krew! Krew za krew!

– Panie prokuratorze, błagam! – jęczał Marszałek.

– Zaczynam pracę o ósmej, panie kapitanie. Lepiej, żeby te protokoły na mnie czekały.

Funkcjonariusze tarnobrzeskiej prewencji bez emocji skuwali wierzgających demonstrantów i ładowali do suk. Szyller odjechał, Marszałek płakał, mieszkańcy patrzyli bez emocji na całe zajście.

Prokurator Teodor Szacki obojętnie odwrócił się i poszedł do samochodu. Najwyższy czas odgwizdać fajrant i zastanowić się, kto z zewnątrz może mu pomóc w rozsupłaniu tego wiejskiego węzła zbrodni. Miał już nawet pewien pomysł.

Z tyłu zatrzymani, zgodnie z najlepszymi tradycjami patriotycznych chórów, bisowali jakimś hymnem na melodię Międzynarodówki.

– Polsce niesiem odrodzenie, depcząc podłość, fałsz i brud. W nas mocarne wiosny tchnienie, w nas jest przyszłość, z nami lud…

Co za kraj, pomyślał Szacki. Nic tylko covery i przeróbki. Jak tu ma być normalnie?

6

W życiu nie można mieć starych rzeczy, w życiu można mieć tylko rzeczy nowe. Pragnienie jakiegokolwiek powrotu jest niemożliwe i gdybyśmy ten powrót wymyślili i zapisali na papierze – to także musimy się zawieść, bo powrót na papierze jest tylko wyborem fragmentów, poszczególnych słów, poszczególnych barw i poszczególnych kawałków uczucia. Cały prąd tamtego czasu minął bezpowrotnie. Dlatego, czekając na swoją kolejną ofiarę, czuje spokój. Nie tęskni, nie rozpamiętuje, nie żałuje. Trzeba się zająć sprawami praktycznymi, zastanowić się co dalej. W końcu w życiu można mieć tylko rzeczy nowe.

7

Zegar na ratuszowej wieży obwieścił czterokrotnym uderzeniem pełną godzinę, potem wybił jedenastą, nie rezygnując z żadnego dźwięku – o tej porze taka dokładność wydawała się zbędnym okrucieństwem. Inna rzecz, że w Sandomierzu poza dziećmi i policjantami przed domem Jerzego Szyllera mało kto spał. Wszyscy gadali. Zazwyczaj w kuchniach, tam gada się najlepiej, ale też w sypialniach, na kanapach, przed ściszonymi telewizorami. Gadali tylko o jednym. O znajomych zwłokach, o znajomych podejrzanych, o znajomych-którzy-napewno-tozrobili, o znajomych-którzy-napewno-tegonie-zrobili, o motywach i brakach motywów, o tajemnicach, plotkach, nieprawdopodobnych wytłumaczeniach, spiskach, mafiach, policjantach, prokuratorach i jeszcze raz o zwłokach. Ale też o starych zabobonach, o wiecznie żywych legendach, mitach przekazywanych z pokolenia na pokolenie, dawnych sąsiadach i w końcu – o ziarnie prawdy.

Ariadna i Mariusz gadali przed głoszącym wiecznie złą nowinę kanałem informacyjnym, to znaczy bardziej gadał on, ona słuchała, sprzeciwiając się dość oszczędnie. Nie chciała awanturą obudzić śpiącego w pokoju obok synka, poza tym z mężem nie chciało jej się nawet kłócić, odkąd oficjalnie uznała go za swoją największą życiową pomyłkę.

– Nie rozumiem. Wisi obraz od trzystu lat w kościele, katedrze nawet. Były procesy, byli skazani, jeszcze przed wojną proceder był powszechnie znany. A teraz udają wielkie zdziwienie, że prawda wyszła na jaw.

– Jaka prawda, oszalałeś? Nikt tego nigdy nie udowodnił.

– Nikt nie może udowodnić, że to jest nieprawda.

– Mariusz, zmiłuj się, to tak nie działa. Nie musisz udowadniać niewinności, tylko winę. Nie trzeba prawa studiować, żeby to wiedzieć, to jest… sama nie wiem, elementarz człowieczeństwa to jest.

– To był normalny zwyczaj u Żydów. Proste? Zresztą nie tylko u nas, podobno też we Francji, w innych krajach. A poza tym myślisz, że kto czarną wołgą jeździł?

– Niech zgadnę: Żydzi?

– A skąd legendy, że dzieci do wołgi były na krew porywane? Hmm? Może jednak coś tutaj pasuje?

– Tak, jedno kłamstwo do drugiego, takie same bzdury. Zawsze jak dziecko zginęło, bo rodzice popili albo nie mieli głowy do pilnowania, to się pojawiały strzygi, Żydzi, Cyganie, czarne wołgi, co tam akurat było modne. Nie rozumiesz, że to bajki?

– Na pewno w każdej bajce jest coś z prawdy, jakieś ziarno, choćby malutkie.

– Nie dobijaj mnie, przecież krew nie jest koszerna, żaden Żyd by nie tknął macy z krwią, kurna, przecież jesteś wykształcony człowiek, powinieneś wiedzieć takie rzeczy.

– Dlatego że jestem wykształcony, to wiem, że nie ma w historii rzeczy czarnych i białych. I że można opowiadać wszystkim o koszerności i szabasie, a robić co innego. Myślisz, że jak Izrael prowadził wojnę z Libanem, to w soboty przestawali? No właśnie.

– Ale nie nauczyli cię, że w historii to Polacy mordowali Żydów, a nie odwrotnie? Że to Polacy organizowali pogromy i przypadkowe podpalenia, a w czasie okupacji lubili donieść na jakieś dziecko, co się w lesie ukrywało, albo wziąć na widły kogoś, komu się cudem udało uciec?

– To tylko jedna wersja historii.

– A w drugiej chodzą nocami zakutani w chałaty i polują na dzieci? Boże, niewiarygodne.

– Umówmy się, że teraz inaczej polują. Pieniądze teraz rządzą bardziej niż te beczki z gwoździami. Zobacz, które banki są dziś w nieżydowskich rękach? Który jest w Polsce polski? To lepsze utaczanie krwi niż jakieś gwoździe.

– Jasne. Ty weź lepiej załóż drugi zamek w drzwiach, żeby ci syna nie uprowadzili. Taki gruby katolicki bobasek, byłoby na macę dla całego miasta.

– Uważaj, kobieto. Dobrze ci radzę: uważaj. Uważaj, co mówisz o moim synu.

– Albo nie, gorzej, bo mogą mu konto w banku założyć, to by dopiero była tragedia, z każdym przelewem parchy by się kosztem Kubusia bogaciły. Na Chrystusa Pana, Króla Polski i Wszechświata, nie dopuścimy do tego! Zawsze będzie nasz Kubuś pieniądze w skarpecie trzymał!

Ksiądz Marek i jego parafianka Aniela gadali przy stole w jej kuchni. Oddajmy im sprawiedliwość: ponieważ dobry Bóg obdarzył Anielę łaską wielkiej wiary i jeszcze większym talentem kulinarnym, częściej było słychać z kuchni energiczne mlaskania niż antropologiczne w gruncie rzeczy dyskusje.

– Grzeszę, wiem, że grzeszę, poza tym już późno i iść trzeba. Ale jak pani nalega, to może malutki kawałeczek, ten taki z boku, ze skórką przypieczoną, no, najbardziej taki lubię. Święty Tomasz by zjadł kawałek tego sernika, od razu by musiał jeden dowód na istnienie Pana Boga dopisać.

– Co też ksiądz, takie żarty!

– Przez takie żarty będę musiał znowu sutannę oddać do krawca. A tu raczej zeszczupleć by trzeba było, turyści przyjeżdżają, chcą ojca Mateusza oglądać, a nie jakiegoś grubasa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x