Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Szacki poczuł się zmęczony. Bardzo, bardzo zmęczony. Tak bardzo, że nawet nie chciało mu się zastanawiać, jakie wino dla siebie wygrał. Odpowiedział tylko z przyzwyczajenia, z wieloletniego ojcowskiego nawyku, który każe tłumaczyć rzeczy oczywiste i powtarzać, że nie, słońce nie kręci się wokół ziemi, i nie, nie możesz mieć, drogie dziecko, własnego zdania na ten temat.

– To między innymi dzięki panom Michnikowi i Geremkowi może pan dziś mówić, co pan chce. Niestety.

Czarniawy pokraśniał.

– Nooo, widzę, że pan prokurator jednak się orientuje, co w trawie piszczy.

Pan prokurator poczuł się zbrukany sympatią wariata. Poczuł, że tonie. Tonie w rzece pieprzonej polskiej ksenofobii, która cały czas płynie pod powierzchnią, bez względu na moment dziejów, tylko czekając na sposobność, żeby wypłynąć na wierzch i zalać okolicę. Mentalna Wisła, niebezpieczny i nieuregulowany ściek przesądów i uprzedzeń, zupełnie jak w tej piosence biesiadnej, co to Wisła płynie po polskiej krainie. „Bo ten naród polski ma ten urok w sobie, kto go raz pokochał, nie zapomni w grobie”. Urok, na psa urok, szlag by to trafił, hobbyści patriotyczni, kolekcjonerzy pogardy.

Szacki nakręcał się wewnątrz coraz bardziej, a właściciel pulowerka patrzył na niego z sympatycznym uśmiechem człowieka, który odnalazł zaginionego brata. Im bardziej się uśmiechał, tym bardziej Szacki się nakręcał, aż w końcu wściekły wyrzucił z siebie słowa, których żałował, jeszcze zanim przecisnęły się przez krtań, ale było już za późno, żeby je powstrzymać.

– Tak, jasne, orientuję się, że Michnik z Geremkiem sprzedali Polskę razem ze swoją żydowską bandą, a Okrągły Stół to było tak naprawdę święto Chanuka. Proszę mnie posłuchać, bo nie będę tego więcej powtarzał. Jestem urzędnikiem Rzeczypospolitej Polskiej i interesuje mnie tylko i wyłącznie jedno: znaleźć i postawić przed sądem sprawcę tych zbrodni. Jest mi obojętne, czy to będzie wskrzeszony z martwych Karol Wojtyła, Ahmed z budki z kebabami, czy jakiś chudy Żyd w pana typie, wypiekający macę w piwnicy. Ktokolwiek to jest, zostanie wyciągnięty za swoje zawszone pejsy z tej wilgotnej nory, w której się schował, i odpowie za to, co zrobił. Gwarantuję to państwu.

Czarniawemu cała krew odpłynęła z twarzy, wściekły Szacki już tego nie widział, bo odwrócił się na pięcie i czując, jak mu drętwieją ręce z wściekłości, wszedł do budynku prokuratury. Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Nie wiedział, że na podglądach wycelowanych w niego kamer wyglądało to zupełnie jak słynna scena z Amatora , którą wspominał przed południem.

7

Ptysiulka? – Maria Miszczyk podsunęła mu srebrną tackę, małe ptysie były ułożone na niej w zgrabną piramidę.

Szacki miał ochotę powiedzieć, że na chuj mu te ptysie, ale wyglądały tak apetycznie, że sięgnął i włożył jednego do ust. A potem od razu następnego, ciastka były nieprzyzwoicie, niewyobrażalnie pyszne. Biorąc pod uwagę fakt, że w Sandomierzu nie było ani jednego miejsca z dobrymi słodyczami – nie licząc bombonierek na stacji Orlenu – i że Szacki od tygodni czuł się jak narkoman na odwyku, miał ochotę podskoczyć z radości i krzyknąć: „Alleluja”.

– Smaczne – docenił oszczędnie.

Miszczyk uśmiechnęła się ciepło, jakby doskonale wiedziała, że ptysie są doskonałe, ale rozumiała, że nie wypada mu popadać w pretensjonalną egzaltację. Spojrzała pytająco.

– Dobra wiadomość jest taka, że mamy więcej, znacznie więcej – zaczął Szacki swoją relację. – Przede wszystkim wiemy, że Elżbieta Budnik została zamordowana w tym samym budynku, jest tam pełno jej krwi. Mamy też materiał do badań daktyloskopijnych i traseologicznych, gorzej jest ze śladami biologicznymi i materiałem DNA, budynek jest brudny, usyfiony, na skraju katastrofy budowlanej i od wielu lat zamieszkiwany przez najróżniejsze zwierzęta. Nic z tego nie będzie. Z tego samego powodu odpadają próbki zapachowe. Policja wstępnie przepuściła odciski przez bazę danych, niestety nic nie wyskoczyło.

– Mężczyzna?

– Nie da się tego stwierdzić na podstawie linii papilarnych. Odcisk sportowego buta ma rozmiar 39,5, też nam to nic nie mówi.

– Ale trzeba konkretnej siły, żeby wciągnąć kogoś na piętro.

– Niekoniecznie. – Szacki rozłożył przed szefową wykonane na miejscu zbrodni fotografie. – Strop między kondygnacjami istnieje tylko częściowo, tam gdzie go nie ma, znaleziono system bloczków, biorąc pod uwagę pozostawione w brudzie ślady, raczej pewne jest, że bloczków użyto do wciągnięcia ofiar. Budnikowa i jej mąż byli drobnej postury, mogła to zrobić kobieta. Niezbyt cherlawa, fakt, ale to możliwe.

– Jaka była bezpośrednia przyczyna śmierci Budnika? – Miszczyk zadała pytanie i sięgnęła po ptysiulka, zbyt szybko go rozgryzła, bita śmietana zakwitła jej na dolnej wardze na kształt kwiatu bawełny. Prokurator bardzo powoli i bardzo dokładnie oblizała wargi, ruch był tak zmysłowy, że Szacki się podniecił, choć nigdy dotąd nie myślał o swojej macierzyńskiej szefowej w kategoriach seksualnych. Nagle zobaczył, jak go gwałtownie ujeżdża, fałdy obfitego ciała radośnie mlaskają, piersi majtają się na wszystkie strony, skacząc i odbijając się od siebie jak pogrążone w zabawie szczeniaki.

– Przyczyna śmierci, panie prokuratorze.

– Wykrwawienie. Wcześniej wstrzyknięto mu silny środek uspokajający, trankiloxil.

– Jak to… – Miszczyk zawahała się – jak to wyglądało, wie pan, pod beczką.

– Lepiej, niż się spodziewałem – odparł zgodnie z prawdą Szacki. – Budnik wykrwawił się przez przecięte w pachwinie tętnice, beczka była dla hecy i dla efektu, dekoracja teatralna. Oczywiście gwoździe pokaleczyły go i podrapały w kilku miejscach, ale nie były przyczyną śmierci.

– A te numery namazane we krwi?

– Wieczorem się tym zajmę razem z Basią.

Nawet jeśli Miszczyk zdumiała ciepło wypowiedziana „Basia”, nie dała tego po sobie poznać.

– Dobrze, to teraz złe wiadomości. Ale najpierw ptysiulka na poprawę nastroju.

Szacki bez ponaglania sięgnął po ciastka. Mały ptyś był idealny. Świeżutka, chłodna, lekko kwaśna bita śmietana rozpływała się w ustach i łączyła z pachnącym jajkami ciastem, rozlewając się po kubkach smakowych w sposób ekstatyczny, ptyś Miszczyk był skończonym dziełem sztuki, platońską ideą wszystkich ptysiów.

– Po pierwsze, nasz podejrzany wykrwawił się na biało-czerwono, ku chwale antysemickiej legendy o krwi. Co oznacza, że histeria mediów za chwilę będzie nie do opanowania i że z całego świata zjadą tu zarówno faszystowskie świry i tropiciele żydowskiego spisku, jak i fanatyczni obrońcy politycznej poprawności. Przed chwilą miałem próbkę na dole.

Zjadł następnego ptysia, postanowił w ten sposób rozdzielać złe wiadomości.

– Po drugie, był to nasz jedyny podejrzany. Nie wiemy o nikim, kto miałby motyw, aby zabić małżeństwo Budników. Rozważałem przez chwilę wersję, czy Budnik nie zabił żony, a następnie nie został w zemście zamordowany przez jej kochanka, Jerzego Szyllera. To jednak nieprawdopodobne, Szyller nie miałby żadnego powodu, aby powielać modus operandi Budnika. Prędzej uwierzę w to, że Szyller zamordował oboje. Między tą trójką działo się coś dziwnego i brudnego.

– A obecnie pan Szyller.

– Pozostaje na wolności, ale jest pod stałą obserwacją policji. – Szacki wyczuł ciężkie spojrzenie szefowej i dodał, że tym razem obserwacja oznacza, że aby zniknąć, musiałby wyparować lub przecisnąć się przez rurę kanalizacyjną.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x