Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ziarno prawdy
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:2014
- ISBN:9788377473160
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Boże, jaki był wściekły. Ze złością kopnął leżącą na ulicy puszkę, idąca z naprzeciwka ciężarna piękność spojrzała na niego z naganą. Oczywiście ciężarna, oczywiście piękność, jak na złość. Był zmęczony, bo za każdym razem, kiedy próbował ustawić jedną myśl na drugiej, pojawiała się Klara, burzyła konstrukcję i wciskała się do jego jaźni. Co, jeśli jest w ciąży? Może to i dobrze, w końcu wczorajszy wieczór był wspaniały, może to by oznaczało, że ustatkuje się u boku młodej i pięknej żony? A jeśli uległ nastrojowi chwili? Jeśli to tak naprawdę głupia plastikowa lala, która nigdy go nie pociągała i której raz udało się jakimś cudem wywrzeć pozytywne wrażenie? I czy to dobrze, że ją spławił? I czy w ciąży dałaby mu drugą szansę, czy wręcz przeciwnie, zamieniłaby się w roszczeniową zołzę, czerpiącą z niego alimenty wiadrem, niczym wodę ze studni? A jeśli nie jest w ciąży, to powinien się cieszyć czy żałować?
Myślał, że długi spacer ze szpitala do prokuratury go otrzeźwi, chłodne powietrze pomoże zebrać myśli. A było tylko gorzej. Skręcił z Mickiewicza w Koseły, za chwilę dotrze na miejsce, usiądzie w gabinecie Miszczyk, przedstawi jej plan śledztwa. Plan śledztwa! W głos się zaśmiał. Dobre sobie, plan śledztwa.
Przed schodami do prokuratury stała grupka dziennikarzy, ktoś coś powiedział i wszyscy ruszyli w jego stronę. Po tym, jak telewizje pokazały wymianę zdań z upierdliwą małpą w zielonym, stał się rozpoznawalny. Wyprostował się, przykleił kamienną maskę na twarz.
– Panie prokuratorze, można słowo komentarza?
– Jutro będzie konferencja, o wszystkim państwa poinformujemy.
– Czy to seryjny zabójca?
– Jutro. Dziś miałbym dla państwa tylko plotki, jutro będziemy mieli informacje.
– Mogą być plotki.
– Nie mogą.
– Zabito podejrzanego o poprzednie morderstwo. Czy to znaczy, że śledztwo stanęło w miejscu?
– W żadnym wypadku.
– Czy powinno się zamknąć szkoły?
Szacki zdębiał. Przeciskał się systematycznie w kierunku wejścia, ale pytanie było tak głupie, że stanął.
– Dlaczego szkoły?
– Żeby chronić dzieci.
– Przepraszam, przed czym?
– Przed misterium krwi.
– Oszalał pan?
Prokurator Teodor Szacki miał wrażenie, że uchylił drzwi do alternatywnej rzeczywistości. Rzeczywistości, jak sądził, dawnej, zapomnianej i nieprawdziwej, zasłanej trupami starych demonów. Cóż, wystarczyło zerknąć przez szparę, żeby dowiedzieć się, że żadne demony nie umarły, poszły jedynie spać, na dodatek była to drzemka nad wyraz lekka. I teraz z radości merdają wszystkimi swoimi demonicznymi ogonami, że mogą wyjść przez uchylone w Sandomierzu drzwi i pobawić się z prokuratorem Szackim. Niewiarygodne. Jak głęboko wyryte w narodowej świadomości muszą być zastępujące myślenie stereotypy, skoro sześćdziesiąt pięć lat po Zagładzie, sześćdziesiąt trzy po ostatnim pogromie i czterdzieści po wygonieniu żydowskich niedobitków w 1968 roku przychodzi jakiś szaleniec urodzony na oko już w latach siedemdziesiątych i wierzy w misterium krwi.
– Nie oszalałem i nie żartuję – kontynuował mężczyzna, który ze swoją drobną posturą i kręconymi czarnymi włosami sam przypominał Szackiemu Żyda z karykatury. Ubrany był w pulowerek. – I nie rozumiem, dlaczego nie mamy odwagi zastanawiać się głośno, czy przypadkiem po latach nie wróciły do Polski mordy rytualne. Ja nie mówię, że tak jest. Ja tylko pytam.
Szacki czekał, aż ktoś go wyręczy i uciszy pajaca, ale nikt się nie kwapił, kamery i mikrofony czekały, co zrobi.
– Pan jest wariatem. Mord rytualny to antysemicka legenda, nic więcej.
– W każdej legendzie jest ziarno prawdy. Przypominam, że wielu Żydów zostało skazanych w prawomocnych procesach za porwania i zabójstwa dzieci.
– Tak samo jak wiele czarownic. Myśli pan, że czarownice też wróciły do Najjaśniejszej? Pieprzą się z diabłem, wyciskają sok z czarnych kotów i knują, jak zdetronizować Chrystusa Króla?
Gromadka dziennikarzy wybuchła służalczym śmiechem. Wariat nie miał notesu ani dyktafonu i Szacki zrozumiał, że oprócz dziennikarzy byli tu też wielbiciele wszelkiego rodzaju spisków.
– Polityczna poprawność nie zmieni faktów, panie prokuratorze. A fakty to są dwa trupy zabite według starego żydowskiego rytuału, misterium krwi, praktykowanego od wieków w wielu miejscach świata. Może pan zaklinać rzeczywistość, ale ciągle ma pan w kostnicy dwa ciała. I żydowski obrządek, którego istnienie jest poza wszelką dyskusją. Istnieją dokumenty, istnieją zeznania świadków i nie mówimy tu o średniowiecznych podaniach, jeszcze w XX wieku niezawisłe sądy potwierdzały istnienie tego procederu.
– Nie zapominajmy o Piaseckim – dorzucił niemłody mężczyzna, który stał z tyłu, płaszcz i kapelusz nadawały mu wygląd amerykańskiego reportera z lat pięćdziesiątych.
– Święte słowa – ożywił się czarniawy. – Straszna, do dziś niewyjaśniona żydowska zbrodnia. Tym bardziej obrzydliwa, że ofiarą padł niewinny syn Piaseckiego. Wiedzieli, że dla niego to będzie gorsze niż jego własna śmierć.
– Skąd pan wie, że to żydowska zbrodnia, skoro jest niewyjaśniona? – zapytał odruchowo Szacki.
– Przepraszam, gdyby panowie mogli wytłumaczyć… – Jakiś pismak poczuł się zagubiony.
– Bolesław Piasecki – zaczął szybko wyjaśniać czarniawy – proszę poszukać, wielki Polak, działacz ruchu narodowego przed wojną, po wojnie szef PAX-u…
– Antysemita i żydożerca – burknął jeden z telewizyjnych operatorów, nie odrywając oka od wizjera.
Czarniawy zaczął opowiadać o Piaseckim, a Szacki myślał, że po czterdziestu latach niewiary w cuda i dziwy przyjdzie mu uwierzyć w pamięć genetyczną. O co, cholera, im wszystkim chodzi. Jak nie obrazy w katedrze to getta ławkowe, jak nie getta to pogromy, jak nie pogromy to Piasecki, jak nie Piasecki to sześćdziesiąty ósmy, jak nie sześćdziesiąty ósmy to – Szacki zawiesił na chwilę myśl – to pewnie Michnik i Balcerowicz, nie może być inaczej. Założył się ze sobą o butelkę dobrego wina, że nie minie pięć minut, a tropiciele pejsatej mafii dojdą do Michnika.
– …w pięćdziesiątym siódmym roku Żydzi z SB porwali i zamordowali mu syna. Pan prokurator dziwi się, że zbrodnia jest niewyjaśniona, oficjalnie oczywiście nie jest, oficjalnie żadna komunistyczna zbrodnia nie jest wyjaśniona. Czy to oznacza, że ksiądz Popiełuszko żyje i dobrze się miewa, a w kopalni Wujek nikomu nie stała się krzywda? Zabójstwo młodego Piaseckiego może i nie jest wyjaśnione, tylko tak się dziwnie składa, że nazwiska, jakie wypłynęły w tej sprawie, to funkcjonariusze SB żydowskiego pochodzenia. Zwracam też uwagę, że w polskiej tradycji nie ma zwyczaju mordowania dzieci, aby ukarać rodziców.
– W żadnej kulturze nie ma takiej tradycji – warknął Szacki, znajoma czerwona zasłona opadała mu powoli na oczy. Nienawidził głupoty, którą uważał za jedyną naprawdę szkodliwą cechę, gorszą od nienawiści. – Proszę nie opowiadać bzdur. Pan chyba nie wie, że za to są paragrafy.
– Nie sprowokuje mnie pan. – Tamten dumnie wypiął cherlawą pierś pod pulowerkiem. – Ja wiem, że władza lubi, kiedy tylko jeden sposób myślenia jest właściwy. A teraz sposób myślenia panów Szechtera i świętej, w cudzysłowie świętej, pamięci Lewertowa jest jedynie słuszny. Ale na szczęście można dziś mówić prawdę. Można mówić prawdę, jeśli wraca misterium krwi i jeśli polska krew wsiąka w sandomierską ziemię. I można mówić, jeśli się komuś nie podoba, że Polacy są spychani do roli mniejszości we własnym kraju.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ziarno prawdy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.